UFC

„Szaleństwo, jak trudno trafić go w korpus!” – Justin Gaethje o kluczach do pokonania Tony’ego Fergusona

Nowy tymczasowy mistrz kategorii lekkiej Justin Gaethje wskazał najważniejsze elementy, które zapewniły mu wiktorię z Tonym Fergusonem.

Justin Gaethje nie był bukmacherskim faworytem w pojedynku z Tonym Fergusonem, który zwieńczył sobotnią galę UFC 249 w Jacksonville, ale w oktagonie nie miało to najmniejszego znaczenia – zawodnik z Arizony okrutnie porozbijał niepokonanego od ośmiu lat i rozpędzonego serią dwunastu wiktorii El Cucuya, kończąc go w piątej rundzie.

Na przestrzeni niespełna pięciu rund Highlight metodycznie terroryzował rywala, stroniąc od szalonych, furiackich ataków, z jakich słynął w pierwszym etapie swojej kariery – tj. do przegranej walki z Dustinem Poirierem w 2018 roku. Po niej kompletnie przemodelował swoją oktagonową grę.

– Cierpliwość była gigantycznym elementem planu na tę walkę – powiedział nowy tymczasowy mistrz wagi lekkiej. – Walczę z najlepszymi gośćmi na świecie. Najwyższy poziom. Nie mogę popełniać błędów. To po pierwsze. Musiałem wybierać swoje bitwy. Selekcjonować uderzenia. Taki jest teraz mój cel.




– Dopóki nie zacząłem tak walczyć, nie wiedziałem w ogóle, że jestem w stanie robić to w ten sposób. Wcześniej byłem niepokonany, więc nawet mi to nie przeszło przez głowę. Popełniłem te same błędy w walkach z Eddiem Alvarezem i Dustinem Poirierem. Poczułem się zadowolony z siebie. Za dobrze się bawiłem i nie martwiłem się o to, że mogę oberwać. Trafili w odpowiedni punkt w odpowiednim czasie. Musiałem więc wprowadzić poprawki, żeby więcej do tego nie dopuścić.

Arizończyk zwrócił uwagę, że jego wcześniejszy rzeźnicki styl walki wynikał też ze słabego wzroku – dopiero gdy pod konie 2016 roku przeszedł operację, zaczął dobrze widzieć.

Pomimo iż trafił Fergusona masą atomowych sierpów, którymi wcześniej ścinał rywali z nóg, El Cucuy ani razu nie wylądował na deskach – co najwyżej kilka razy się mocno zachwiał.

– Byłem bardzo zaskoczony, ale Tony jest taki jak ja – powiedział Justin. – Dokonujemy wyborów. Życie to wybory, walka to wybory. Nie ma w nas poddania. Szanuję to u niego.

– Byłem po prostu gotowy, aby tam zginąć. Z takim nastawieniem wchodzę do klatki. Nie pamiętam nawet sekundy z tej walki, bo wszystko opiera się na czystych reakcjach. Pamiętam jednak jego twarz, gdy ją rozciąłem. „O rany, teraz wygląda jak prawdziwy El Cucuy!”.



Jednym z elementów, które kompletnie zmienił w swojej grze Gaethje, jest praca na nogach. Podczas gdy przez wiele lat znał tylko jeden kierunek poruszania się – do przodu – tak teraz Highlight jest znacznie ruchliwszy. Nie ma wątpliwości, że był to jeden z najważniejszych czynników, który zapewnił mu wiktorię z Fergusonem.

– Teraz moje stopy ustawiają mnie w doskonałych miejscach do trafiania tymi wszystkimi uderzeniami – powiedział. – Tony nie był w stanie narzucić takiego tempa, jakie chciał narzucić, bo nie mógł mnie znaleźć. To dzięki mojej pracy na nogach.

Gaethje przyznał jednak, że jedno z założeń, jakie miał na walkę, okazało się nierealne do zrealizowania…

– Nie trafiłem go na ciało – powiedział, zaskoczony nielicho. – Szaleństwo, jak trudno trafić go w korpus! Za to porąbałem mu nogi. Jutro prosto chodził nie będzie.




Zatrzymując Tony’ego Fergusona, Justin Gaethje utorował sobie drogę do pojedynku z niekwestionowanym mistrzem Khabibem Nurmagomedovem. Zapytany o to zestawienie, stwierdził, że nie może doczekać się, aby podjąć się wyzwania, jakie stanowi Dagestańczyk.

– Jest najlepszy na świecie – stwierdził. – Będę potrzebował kilku miesięcy. Moje nogi są opuchnięte. Powiedziałbym, że sierpień lub wrzesień wyglądają dobrze.

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

https://www.youtube.com/watch?v=_o0Cd-bM1Zw

*****

Justin Gaethje 2.0 – największe zagrożenie dla Khabiba Nurmagomedova?

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button