UFC

„Obalę go i zamęczę” – Curtis Blaydes o planie na rewanż z Francisem Ngannou

Sklasyfikowany na 3. miejscu w rankingu wagi ciężkiej Curtis Blaydes wspomina pierwszą walkę z Francisem Ngannou i zapowiada drugą, do której dojdzie w sobotę w Pekinie.

Po raz pierwszy spotkali się w kwietniu 2016 roku przy okazji gali UFC Fight Night 86 w Zagrzebiu. Pierwotnie Francis Ngannou miał wówczas skrzyżować rękawice z Bojanem Mihajlovicem, ale ten doznał kontuzji i został zastąpiony przez Curtisa Blaydesa.

Dla niepokonanego wówczas Amerykanina był to debiut pod sztandarem UFC – i nie będzie wspominał go miło, bo ostatecznie przegrał, niedopuszczony do trzeciej rundy z uwagi na zamknięte oko.

To była największa gala, na jakiej się wówczas biłem. Nigdy nie występowałem przed większym tłumem.

– powiedział Razor w rozmowie z MMAWeekly.com.

Byłem w karcie głównej. Po prostu dużo tego było, ale nie zamierzam zrzucać na to winy.

Nadal sądzę, że mogłem wygrać tę walkę, gdyby dano mi ostatnią rundę. Myślę, że już zwalniał, a ja podkręcałem tempo. W ten sposób właśnie walczę. Rozkręcam się z rundy na rundę. Wyniszczam rywali. Cały czas nacieram na ciebie w tym samym tempie – od początku walki aż do ostatniej rundy. Mogłem wygrać tę walkę, ale wszedł doktor, wykonał swoją robotą, bo moje oko było zapuchnięte – i Ngannou wygrał.

Blaydes nie ukrywa, że przegrana w ten sposób – po przerwaniu lekarza – nie dawała mu spokoju. Przyznaje, że gdyby skończyło się nokautem, szybciej przeszedłby nad tym do porządku dziennego.

Szczerze mówiąc, wyszedłem do tej walki, mając tylko lewego prostego.

– powiedział.

Nie umiałem żadnych kombinacji. Nie umiałem atakować z bocznych kątów, nie umiałem kontrować. Nawet nie rozumiałem, jak kontrować. Teraz zbudowałem pracę na nogach dzięki treningom w Team Elevation. Moje praca na nogach i kondycja stoją teraz nieporównanie wyżej niż wtedy, gdy walczyliśmy po raz pierwszy.




Od czasu tamtej potyczki obaj zawodnicy odnieśli wiele sukcesów. Amerykanin wygrał sześć kolejnych pojedynków – z zastrzeżeniem, że ten z Adamem Milsteadem został zmieniony na no-contest z uwagi na wpadkę marihuanową Razora.

Z kolei Kameruńczyk czterema następnymi zwycięstwami utorował sobie drogę do potyczki o złoto – wtedy jednak coś w Predatorze pękło. W starciu ze Stipe Miocicem został bowiem zdominowany na przestrzeni pięciu rund, następnie po fatalnej w swoim wykonaniu walce przegrywając też decyzją z Derrickiem Lewisem.

Był niepewny, wyglądał, jakby nie wierzył w swoją stójkę.

– powiedział Blaydes o walce Ngannou z Lewisem.

Jeśli nie wierzysz, nie wyprowadzasz też uderzeń. Jeśli zobaczę, że tak samo będzie teraz, będę o wiele agresywniejszy. Na początku będę oczywiście uważny, ale jeśli zobaczę, że ma obawy przed wyprowadzaniem uderzeń, pójdę agresywnie. Uważam, że to jego największy problem.

Wygląda na to, że nie jest już taki zuchwały. To dla mnie korzystne.

Blaydes i Ngannou staną do rewanżowego starcia w sobotę w walce wieczoru gali UFC Fight Night 141 w Pekinie. Dla Amerykanina może być to ostatni przystanek przed pojedynkiem o złoto wagi ciężkiej.

Ma ciężkie ręce. Nie zamierzam mu tego ujmować. Ciężkie ręce. Wszyscy to wiemy.

– powiedział Amerykanin.

Jeśli jednak nie wierzy w swoją moc, tym lepiej dla mnie. A nawet jeśli wierzy, mój plan na walkę pozostaje taki sam. Obalę go i zamęczę. Mam lepszą kondycję od niego, ale jeśli ułatwi mi sprawę i nie będzie agresywny, wykorzystam to.

*****

Argentyński rzeźnik, brazylijski rzeźnika oprawca i Jones dla ubogich – sześć wniosków z UFC Buenos Aires

Powiązane artykuły

Back to top button