UFC

UFC Fight Night 110 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja na żywo z gali UFC Fight Night 110 – Lewis vs. Hunt w Nowej Zelandii.

W walce wieczoru gali UFC Fight Night 110 w nowozelandzkim Auckland Mark Hunt (13-11-1) nie dał szans Derrickowi Lewisowi (18-5), kończąc go przez techniczny nokaut w czwartej rundzie.




Obaj zawodnicy rozpoczęli pojedynek bardzo spokojnie. Hunt wywierał delikatna presję, a krążący przy siatce Lewis opędzał się od niego kopnięciami. W końcu, po ponad minucie, Samoańczyk w końcu przyspieszył, wchodząc w półdystans z ciosami. Lewis zdołał się jednak wybronić, odpowiadając potem kilkoma kopnięciami na głowę, zblokowanymi jednak przez rywala. Hunt naciskał coraz bardziej, nie wypuszczając Lewisa spod siatki. Amerykanin spróbował obalenia, ale Samoańczyk dobrze się wybronił. Chwilę potem Lewis trafił mocnym krosem, ale Hunt szybko się pozbierał. Walczący przed własną publicznością Samoańczyk wpadł z ciosami, Lewis spróbował złapać go w klincz i przyszpilić do siatki, ale nic z tego nie wyszło. Hunt trafił jeszcze dwoma lowkingami, na które Lewis odpowiedział zblokowanymi kopnięciami na głowę z wykrocznej nogi po przekroku i runda pierwsza dobiegła końca.

Na rozpoczęcie drugiej odsłony Czarna Bestia ponownie rozpuściła kopnięcia. Hunt zamykał jednak rywala na siatce, ale z rzadka tylko wyprowadzał jakąś ofensywę. Dostał mocny prawy w półdystansie. Odpowiedział dwoma soczystymi lowkingami, które wyraźnie zaczęły sprawiać Amerykaninowi problem. Walkę na chwilę przerwano, ponieważ Lewis trafił palcem w oko Hunta. Po wznowieniu pojedynku Samoańczyk zaczynał się niecierpliwić, atakując coraz mocniej, ale zainkasował kontrę prawym. Miał wyraźne problemy z ustawieniem sobie mobilnego rywala. W końcu jednak trafił prześlicznym kontrującym łokciem, zmuszając Lewisa do mocnego odwrotu.

Rzucił się za nim, trafiając jeszcze kilkoma mocnymi uderzeniami, ale Czarna Bestia przetrwała, będąc w stanie odpłacić Huntowi własnymi uderzeniami. W końcówce Samoańczyk ponownie jednak przycisnął i znów mocno iskrzyło.

Początek trzeciej rundy to znów presja ze strony Hunta, ale niewiele ataków – to Lewis częściej rozpuszczał ręce w szalonych kombinacjach – i część z ciosów doszło celu, choć nie zrobiły one większego wrażenia na Samoańczyku.

Z czasem ciągła presja ze strony Hunta zaczęła być wyraźnie nieznośna dla Lewisa, który zaczął oddychać coraz ciężej, zakładając nawet chwilami ręce na biodra. Nie pomagały kolejne lowkingi, którymi Samoańczyk zdzielił wykroczną nogę coraz bardziej – jak mogło się wydawać – łamiącego się Lewisa. Hunt dołożył jeszcze lewego sierpa na głowę i soczystego krosa na korpus i runda trzecia przeszła do historii.

W czwartej odsłonie Hunt kontynuował falowe ataki – okrutnie zmęczony Lewis starał się odpowiadać od czasu do czasu, ale inkasował sporo kopnięć na nogi oraz ciosów na głowę i korpus. Nie był już w stanie podnosić rąk do gardy. Zainkasował soczystą kombinację 1-2, po której zachwiał się na nogach. Chwilę potem ostatkiem sił odgryzł się jeszcze kilkoma ciosami, ale nie był w stanie odwrócić losów walki. Hunt podkręcił tempo, zaatakował na korpus, na głowę, Lewis odwrócił się do niego bokiem, chroniąc głowę i nie przejawiając już żadnej woli walki. W końcu, po kilku kolejnych uderzeniach ze strony Samoańczyka, sędzia uznał, że wystarczy, przerywając pojedynek.

Po walce Hunt wyraził gotowość do kontynuacji kariery, zapowiadając, że chętnie zmierzy się z rywalem będącym wyżej w rankingu, podczas gdy Lewis zdradził, że odnowiła mu się kontuzja pleców i prawdopodobnie więcej walczył nie będzie, bo nie chce, aby jego rodzina musiała przez to wszystko ponownie przechodzić.

*****

Derek Brunson (17-5) nie dał żadnych szans Danielowi Kelly’emu (13-1) w co-main evencie gali.

Amerykanin podszedł do pojedynku spokojnie, nie spiesząc się. Próbował okopywać wykroczną nogą Australijczyka, spróbował też potężnego cepa ze szczęką zadartą wysoko w chmurach, ale uderzenie nie doszło celu. W końcu jednak ustawił sobie znacznie wolniejszego rywala podwójnym jabem, następnie zadzierając szczękę w chmury i wystrzeliwując soczystym krosem, który trafił idealnie – Kelly runął na deski, a kilka uderzeń z góry dopełniło dzieła zniszczenia.

Brunson wraca w ten sposób na zwycięskie tory po dwóch kolejnych porażkach, jednocześnie przerywając serię czterech kolejnych wiktorii Kelly’ego.

*****

Daniel Hooker (14-7) efektownym kolanem na głowę w kontrze znokautował Rossa Pearsona (19-14).

W otwierającej rundzie Pearson kilka razy soczyście trafił szybkimi kombinacjami Hookera, szczególnie lewym sierpowym, ale zainkasował masę lowkingów, wyraźnie nie radząc sobie z nimi ani z gabarytami Australijczyka, który długimi fragmentami świetnie kontrolował dystans, trzymając rywala na końcu swoich prostych i kopnięć.

W drugiej odsłonie Brytyjczyk wniósł pewne poprawki i zaczął przedzierać się przez lewego prostego Australijczyka, bujając się na lewo i prawo oraz obniżając pozycję, by następnie rozpuszczać ręce w półdystansie. Pomimo tego i tak wiele prostych Hookera sięgało celu, a i jego lowkingi nadal terroryzowały wykroczną nogę Brytyjczyka. Rozstrzygnięcie nadeszło, gdy Pearson ponownie spróbował przedrzeć się do półdystansu z lewym sierpowym, obniżając potem pozycję – Hooker skontrował soczystym kolanem, wybijając w chmury ochraniacz Brytyjczyka, który osunął się ledwie żywy na deski. Jeszcze jeden młot z góry i było po sprawie.

W ten sposób Hooker kontynuuje przeplatanie zwycięstw z porażkami w oktagonie UFC. Dla Pearsona jest to natomiast czwarta z rzędu porażka i jego przygoda z amerykańskim gigantem najpewniej dobiega końca.

*****

Ion Cutelaba (13-3) już od chwili ważenia przed galą nie ukrywał swoich niecnych zamiarów względem Luisa Henrique da Silvy (12-3), niemal rzucając mu się do gardła.

Nie inaczej było, gdy obaj weszli do oktagonu, a konferansjer Joe Martinez zapowiadał Mołdawianina – ten ruszył w kierunku Brazylijczyka, stając tuż naprzeciwko niego i wymownym gestem poderżnięcia gardła zapowiadając, jak się okazało: proroczo, co się zaraz wydarzy.




Da Silva w pierwszej akcji trafił jabem, ale na nic więcej tego wieczoru nie było go już stać. Cutelaba chwilę potem naruszył go soczystym krosem, wpadł w klincz, tam posyłając rywala na deski krótkimi ciosami. Rzucił się za naruszonym da Silvą i przytrzymując jego głowę, rozpuścił kanonadę uderzeń, usypiając go.

23-letni Mołdawianin kontynuuje w ten sposób przeplatanie zwycięstw z porażkami w oktagonie UFC, najprawdopodobniej wyrzucając Brazylijczyka za burtę amerykańskiego giganta po trzeciej z rzędu porażce.

*****

Ben Nguyen (17-6) odniósł najcenniejsze zwycięstwo w karierze, poddając już w pierwszej rundzie Tima Elliotta (15-8-1).

Nguyen rozpoczął pojedynek od serii świetnych uderzeń na nogach, zaskakując kilka razy Elliotta bitymi z bocznych kątów ciosami i niesygnalizowanymi kopnięciami. Ten jednak wykorzystał jedną z okazji, próbując z klinczu przewrócić rywala – i dopiął swego, ale Nguyen od razu odwrócił pozycję, po czym obaj wdali się w ostrą kotłowaninę. Walka na chwilę wróciła na nogi, ale tam Elliott ponownie spróbował nieudanego rzutu, oddajac plecy. Próbując nonszalancko pozbyć się plecaka, zupełnie nie kontrolował rąk Nguyena, co okazało się gwoździem do jego trumny. Ben zapiął bowiem ciasne duszenie zza pleców, zmuszając Elliotta do klepania.

Dla Nguyena jest to drugie z rzędu i czwarte w dotychczasowych pięciu występach w UFC zwycięstwo, które najprawdopodobniej katapultuje go do czołowej dziesiątki kategorii muszej.

*****

Alex Volkanovski (15-1) zdominował pierwszą rundę otwierającej kartę główną walki z Mizuto Hirotą (18-8-2). Agresywnie usposobiony Australijczyk kilka razy przewróci Japończyka, będąc szczególnie groźnym na rozerwanie klinczu – raz prawym sierpem posłał w takiej sytuacji Hirotę na deski, będąc potem o włos od ubicia go z góry, a następnie skarcił go na rozerwanie klinczu soczystym obrotowym łokciem.

Japończyk zdołał jednak przetrwać do końca otwierającej rundy.

Druga runda również należała do Volkanovskiego. Jeśli nie był w stanie obalać rywala z klinczu, karcił go potężnymi uderzeniami na rozerwanie – tym razem posłał Hirotę na deski obrotowym łokciem, a i w stójce kontrował pojedyncze uderzenia Japończyka szybkimi kombinacjami na głowę. W końcówce rundy ponownie naruszył rywala, z góry następne częstując go kilkoma mocnymi uderzeniami.

W trzeciej odsłonie – szczególnie w jej końcówce – wreszcie dzielnie walczący Hirota napsuł trochę krwi zmęczonemu już Volkanovskiemu, ale w pierwszych jej minutach to ponownie Australijczyk dyktował warunki, ponownie trafiając soczystym łokciem na rozerwanie klinczu czy prawymi w kontrze.

Sędziwie jednogłośnie wskazali na Australijczyka, który odnosi drugie z rzędu zwycięstwo.

*****

Damien Brown (17-10) rozpoczął walkę z Vincem Pichelem (10-1) bardzo dobrze, pojedyncze próby ataków Amerykanina kontrując szybkimi i celnymi kombinacjami na głowę. Wydawało się, że prędzej czy późnej ustrzeli wycofanego, wracającego po 3-letniej przerwie Pichela, ale ten najpierw wysłał sygnał ostrzegawczy, trafiając soczystym podbródkowym, by następnie – przy okazji jednej z ostrych szarż Australijczyka – będąc już na siatce, niespodziewanie ustrzelić Browna mocnym podbródkowym i następnie dobić go uderzeniami z góry.

Dla Pichela, który wcześniej wybierał się już na emeryturę, jest to trzecie z rzędu zwycięstwo, podczas gdy passa dwóch wiktorii Browna została przerwana.

*****

Luke Jumeau (11-3) od początku walki z Dominiquem Steele (14-8) czaił się na kontry, podczas gdy ten ostatni w krótkich, ostrych zrywach próbował pokarać Nowozelandczyka. To jednak Jumeau był preczyjniejszy na nogach, ale Steele na minutę przed końcem rundy zdołał go obalić, skontrolować i trafić kilkoma uderzeniami z góry.

Nowozelandczyk już na początku drugiej odsłony posłał Steelego na deski, ale ten błyskawicznie się pozbierał, a Nowozelandczyk nie był w stanie złapać dystansu, wdając się w klinczerskie boje pod siatką, z których wychodził jednak obronną ręką – bardzo dobrze bronił się przed zapaśniczymi próbami Amerykanina, długimi fragmentami go kontrolując i rażąc krótkimi uderzeniami – przede wszystkim kolanami na korpus i stompami.

W trzeciej rundzie na nogach nadal panował Jumeau, kilka razy soczyście trafiając wijącego się wówczas jak wąż i tym samym unikającego kolejnych razów Steelego. We fragmentach klinczerskich, których nie brakowało z uwagi na cofanie się prosto na siatkę przez Nowozelandczyka, to Amerykanin rozdawał karty, choć nie potrafił przewrócić rywala.

Ostatecznie wszyscy sędziowie wypunktowali walkę zgodnie w stosunku 29-28 dla nowozelandzkiego debiutanta. Steele natomiast po trzeciej z rzędu porażce najprawdopodobniej żegna się z UFC.

*****

John Moraga (16-6) kompletnie zdominował Ashkana Mokhtariana (13-1) w pierwszej rundzie. Debiutant próbował obaleń, ale w walce zapaśniczej i parterowej nie stanowił równorzędnego partnera do tańca dla Amerykanina. Pochodzący z Iranu Australijczyk pokazał jednak ogromne serce do walki, nie dając się odklepać niezwykle ciasną gilotyną. Moraga kontrował jednak później jego próby zapaśnicze, dominując i obijając go z góry.

W drugiej odsłonie Mokhtarian inkasował niemal każdy cios Moragi, demonstrując kompletny brak defensywy. Skupił się jednak na okopywaniu wykrocznej nogi Amerykanina mocnymi lowkingami – i kilka z nich dosięgło celu. Próbował mieszać je z kopnięciami na głowę, ale w tej materii sukcesów nie stwierdzono.

Ostatnie dwie minuty Amerykanin spędził na górze w parterze, kontrolując i mocno obijając Australijczyka.

Runda trzecia również należała do znacznie sprawniejszego od strony zapaśniczo-parterowej Moragi, który robił z Mokhtarianem z góry, co chciał – choć Australijczykowi trzeba oddać, że nie dał się poddać, a nawet zainkasowawszy masę uderzeń z góry, nie złamał się, do końca walcząc o… przetrwanie. I przetrwał, ale sędziowie nie mieli wątpliwości, punktując 2 x 30-27, 30-25 dla Moragi, który tym samym ratuje posadę po trzech kolejnych porażkach.

*****

Regularnie mieszający pozycje Zak Ottow (15-4) zaprezentował się lepiej w pierwszej rundzie walki z Kiichi Kunimoto (18-7-2), regularnie ostrzeliwując Japończyka kopnięciami – przede wszystkim lowkingami – będąc znacznie sprawniejszym bokserem oraz świetnie broniąc się przed zapasami rywala. Kunimoto również zaliczył kilka dobrych akcji, głównie kopnięć, ale znacznie więcej sam zainkasował.

Również początek drugiej odsłony należał do Amerykanina, który znacznie częściej trafiał na nogach, ale potem Kunimoto w końcu zdołał przenieść walkę do parteru. Tam obaj zawodnicy pozostali już do końca, kilka razy wzajemnie się przetaczając. Więcej czas na górze spędził Japończyk, ale to Ottow wyprowadził więcej ofensywy we fragmentach, w których znajdował się na górze.

Niemal cała trzecia runda toczyła się w parterze po bardzo dobrym obaleniu w wykonaniu Kunimoto. Japończyk kontrolował i obijał Amerykanina z góry i zza pleców aż do samej końcówki walki, gdy stracił pozycję, a Ottow rozpuścił ręce z góry.

Sędziowie ostatecznie wypunktowali pojedynek niejednogłośnie na korzyść Zaka Ottowa, który podnosi się po porażce z Sergio Moraesem, zwyciężając drugą z trzech dotychczasowych walk w oktagonie. Dla Kunimoto jest to natomiast druga porażka z rzędu.

*****

W pojedynku dwóch słomkowych otwierających galę JJ Aldrich (5-2) nie miała większych problemów z wypunktowaniem biorącej walkę z 2-tygodniowym wyprzedzeniem debiutantki Chan Mi Jeon (5-1), będąc sprawniejszą kickbokserką. Koreanka z Południa miała jednak swoje momenty, na przestrzeni całej walki demonstrując nie lada serce, charakter i odporność. Dość powiedzieć, że na niemal każde zainkasowane uderzenie reagowała szelmowskim uśmiechem i próbą ostrej szarży. Na niewiele się to jednak zdało, bo jej licha defensywa z nieruchomą głową na czele okazały się decydująca.




Wyniki UFC Fight Night 110

Walka wieczoru

265 lbs: Mark Hunt (13-11-1) pok. Derricka Lewisa (18-5) przez TKO (uderzenia), R4, 3:51

Co-main event

185 lbs: Derek Brunson (17-5) pok. Daniela Kelly’ego (13-2) przez KO (ciosy), R1, 1:16

Karta główna

155 lbs: Daniel Hooker (14-7) pok. Rossa Pearsona (19-14) przez KO (kolano na głowę), R2, 3:02
205 lbs: Ion Cutelaba (13-3) pok. Luisa Henrique da Silvę (12-3) przez KO (udrzenia), R1, 0:22
125 lbs: Ben Nguyen (17-6) pok. Tima Elliotta (15-8-1) przez poddanie (RNC), R1, 0:49
145 lbs: Alex Volkanovski (15-1) pok. Mizuto Hirotę (18-8-2) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)

Karta wstępna

155 lbs: Vinc Pichel (10-1) pok. Damiena Browna (17-10) przez KO (uderzenia), R1, 3:37
170 lbs: Luke Jumeau (12-3) pok. Dominique Steele (14-9) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
125 lbs: John Moraga (17-6) pok. Ashkana Mokhtariana (13-2) jednogłośną decyzją (2 x 30-27, 30-25)
170 lbs: Zak Ottow (15-4) pok. Kiichi Kunimoto (18-7-2) niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)

Karta Fight Pass

115 lbs: JJ Aldrich (5-2) pok. Chan Mi Jeon (5-1) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button