KSWPolskie MMA

Marcin Wrzosek: „Janusze i Grażynki znają mnie, od kiedy zacząłem walczyć w KSW”

Marcin Wrzosek podsumował efektowną wiktorię z Romanem Szymańskim, którą podczas gali KSW 41 utorował sobie powrót do walki o złoto 66 kilogramów.

Po rewelacyjnym występie w katowickim Spodku, gdzie podczas gali KSW 41 sterroryzował na dystansie trzech rund Romana Szymańskiego, Marcin Wrzosek tryskał humorem w rozmowie z dziennikarzami po walce.

Powiedziałem, że do tanga trzeba dwojga. Jest dwóch fajterów, którzy chcą się bić – nie otrzymacie niczego innego niż porcji porządnej, świątecznej napierdalanki.

– powiedział Polski Zombie.

Roman jest świetnym zawodnikiem, ale wydaje mi się, że pierwsza runda i pierwsza połowa rundy wpłynęła zupełnie na cały obraz pojedynku. Po tych łokciach czułem, jak jego ścisk… jeden łokieć – jest lżejszy. Drugi, trzeci – coraz lżejszy. Na jego skroni pojawiło się zaczerwienienie. Czułem, że zaczyna chcieć przełożyć głowę ze środka na zewnątrz, żeby pójść do obalenia za jedną nogę z głową na zewnątrz. Ja miałem nadchwyt i nie mógł sobie na to pozwolić. To było na granicy legalności, aczkolwiek sędzia Łukasz Bosacki świetnie, przytomnie upominał mnie – ale te łokcie były legalne, cały czas dotykały ucha.

W drugiej rundzie wydawało się, że Wrzosek może być bliski skończenia walki, gdy obijał uderzeniami skulonego w żółwiu Szymańskiego. Okazuje się jednak, że zawodnik z Kostrzyna cały czas pozostawał w grze.

Odpowiadał. Mówił: „Jest ok”. Naprawdę, mówił: „Jest ok” i pokazywał kciuk do góry.

– przyznał Wrzosek.

Szczerze mówiąc, w tamtym momencie nie miałem aż takiej pozycji, żeby zadawać takie naprawdę mocne ciosy. Zadawałem tak mocne ciosy, jak były dostępne z tej pozycji. Bardziej skupiłem się na tym, żeby kontrolować jego goleń. Cały czas podczas przygotowań dużo nastawiliśmy się też na pracę z żółwia. Szykowałem coś naprawdę zajebistego, nie będę zdradzał co, ale jeżeli to mi wyjdzie w następnej walce, to będzie coś, czego jeszcze nikt w Polsce nie zrobił.




Reprezentant łódzkiego Shark Top Team, który ksywę Polish Zombie wyrobił sobie na długo przed dołączeniem do KSW w 2016 roku, w charakterystycznym dla siebie humorystycznym tonie odniósł się też do nowych fanów, których jego występ mógł zdziwić.

Janusze i Grażynki znają mnie, od kiedy zacząłem walczyć w KSW. Walczyłem jeszcze przed KSW i robiłem ludziom z twarzy pomidorówkę od 2011 roku. Master Chef Polish Zombie.

30-latek nie ukrywa, że jego celem jest teraz odzyskanie pasa mistrzowskiego kategorii piórkowej, który odebrał mu wcześniej Kleber Koike Erbst. W wysoce prawdopodobnym rewanżu posiadający purpurę – i z dystansem podchodzący do kolorów pasów w MMA – Wrzosek zapowiada rozmontowanie brazylijskiego Japończyka w jego koronnej płaszczyźnie.

Obalę go i spiorę na ziemi.

Cały wywiad poniżej:

*****

KSW 41 – wyniki i relacja na żywo

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button