Historia MMAUFC

Kalendarz MMA: dziesięć lat temu w Newcastle…

Dziesięć lat temu legendarny BJ Penn dał światu jedną z najbardziej krwawych walk, zdobywając drugi pas mistrzowski UFC.

Chcę być tylko zapamiętany jako najlepszy w historii. Czy proszę o zbyt wiele?

– powiedział dekadę temu BJ Penn w zapowiedzi walki z Joe Stevensonem.




Dokładnie dziesięć lat temu w Newcastle Hawajczyk na zawsze zapisał się na kartach historii MMA. W walce wieczoru gali UFC 80 o podtytule Rapid Fire 29-letni wówczas BJ Penn – piekielnie zmotywowany, bo mogący pochwalić się nawet „kratą” na brzuchu, którą zresztą pochwalił się po pojedynku – zafundował prawdziwe oktagonowe piekło Joemu Stevensonowi w starciu o złoto kategorii lekkiej.

Batalia ta wspominana jest po dziś dzień nie tylko jako jedna z najbardziej krwawych w historii, ale też jako historyczna – tamtego bowiem wieczoru na brytyjskiej ziemi BJ Penn dołączył do Randy’ego Couture’a jako drugi w historii amerykańskiego giganta zawodnik, który zdobywał mistrzowskie pasy dwóch różnych kategorii. Cztery lata wcześniej Hawajczyk zdobył bowiem złoto 170 funtów, poddając Matta Hughesa.

Do starcia ze Stevensonem Penn podchodził na fali cennej wiktorii z Jensem Pulverem, którego udusił kilka miesięcy wcześniej.

Pierwotnie na szali jego starcia z rozpędzonym wówczas czterema wiktoriami Stevensonem miał znaleźć się tymczasowy pas mistrzowski, ale miesiąc wcześniej w wyniku problemów antydopingowych odebrano złoto dotychczasowemu mistrzowi Seanowi Sherkowi. W rezultacie Penn i Stevenson bili się o właściwy tytuł.

Nie skreślam Joego Stevensona. Znaczy, przeciwko mnie można go skreślać, ale to świetny zawodnik.

– mówił przed walką Penn w rozmowie z FightersOnly.

Jednak nie lekceważę Joego Stevensona. To byłoby szalone. Biorąc pod uwagę wszystko, czego dokonał, to byłoby szaleństwo. Jestem jednak w świetnej formie i czuję, że go pokonam.

Ten drugi pas naprawdę chodzi mi po głowie i bardzo chcę go zdobyć. Jednocześnie jednak jest to po prostu kolejna walka, do której muszę wyjść i skopać komuś tyłek.

W Metro Radio Arena walkę oglądało ponad osiem tysięcy fanów.

Już w pierwszej akcji pojedynku – ledwie cztery sekundy po jego rozpoczęciu! – Penn krótkim podbródkowym posłał Stevensona na deski. To był początek długiego końca tego ostatniego.

Pierwsza runda już do końca toczyła się pod dyktando Hawajczyka, który kontrolował i obijał rywala z góry. Na kilkadziesiąt sekund przed jej końcem ostrym łokciem z góry okrutnie rozciął czoło rywala, który błyskawicznie zalał się krwią.

Prawy łokieć Penna właśnie spada na czoło Stevensona, będąc źródłem jednych z najbardziej krwawych zdjęć w historii MMA.

W ostatnich sekundach pierwszej rundy Stevenson był już mocno przyozdobiony krwią.

Pierwsze dwie minuty drugiej odsłony rozgrywały się na nogach, gdzie Penn niemiłosiernie obijał przeciwnika, by potem ponownie posłać go na deski. Z góry kontynuował terror, by następnie zajść niedowidzącemu już z powodu krwi pokrywającej całą twarz Stevensonowi za plecy i zmusić do do klepania.

Joe to świetny gość, wiedziałem, że będzie twardy. Włożyłem w to wszystko.

– powiedział zaraz po walce Penn.

Hawajczyk nie omieszkał też odnieść się do osoby Seana Sherka, który uznawany był wówczas za największe dla niego zagrożenie. Nie było bowiem sekretem, że defensywne zapasy Penna nie należą do najmocniejszych, podczas gdy Sherk wyróżniał się właśnie w obszarze zapaśniczym.

Sean Sherk, jestem trupem!

– wykrzyczał Penn.

Obaj spotkali się cztery miesiące później – i Penn nie pozostawił wątpliwości, rozbijając Sherka i w ten sposób po raz pierwszy broniąc złota 155 funtów. Później obronił je jeszcze trzy razy – wplatając między nie nieudaną próbę zdobycia pasa 170 funtów – w rewanżu ponownie przegrał bowiem z Georgesem Saint-Pierrem.

Jego panowanie w kategorii lekkiej dobiegło końca wraz z dwoma porażkami z Frankiem Edgarem w 2010 roku, które zapoczątkowały też schyłkowy okres w jego karierze.




Po dziś dzień mający za sobą fatalną passę pięciu kolejnych porażek 39-letni Hawajczyk oficjalnie nie zawiesił rękawic na kołku – i nie wyklucza powrotu, choć do tematu podchodzi z dystansem.

Z kolei 35-letni dziś Joe Stevenson bił się dla UFC do 2011 roku, później rywalizując w mniejszych organizacjach. W zeszłym roku spróbował powrócić do drużyny Dany White’a i spółki, ale przegrał dwie walki w TUF 25 i nic z tego nie wyszło.

*****

Typowanie kart wstępnych UFC 220 – Miocic vs. Ngannou

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button