UFC

„Jest mi dłużny walkę” – Francis Ngannou ma na oku byłego mistrza

Sklasyfikowany na 2. miejscu w rankingu kategorii ciężkiej i rozpędzony dwoma nokautami Francis Ngannou opowiedział o potyczce z Cainem Velasquezem oraz swoich planach.

Pojedynek z Cainem Velasquezem podczas lutowej gali UFC on ESPN 1 był dla Francisa Ngannou wyjątkowy. Nie tylko mierzył się ze swoim idolem, którego walki na You Tube przed laty zachęciły go do treningów MMA, ale też atmosfera w Talking Stick Resort Arena w Phoenix – a więc na terenie Amerykanina – była gorętsza niż podczas jakichkolwiek poprzednich występów Kameruńczyka.

Byłem w czerwonym narożniku, a Cain w niebieskim narożniku.

– powiedział w rozmowie z Brendanem Schaubem Francis Ngannou, śmiejąc się.

Gdy wychodził do oktagonu… Jasna cholera! Cała arena się trzęsła. Boom, boom, boom! A gdy ja wychodziłem, buczeli. Myślę sobie wtedy: pierdolcie się. Musisz sobie coś powiedzieć, żeby się nakręcić. Pierdolcie się! Nawet jeśli nie możesz powiedzieć tego głośno, to mówisz sobie w duchu, że, dobra, teraz wam pokażę. Traktujesz to jak wyzwanie.

Jak pomyślał, tak zrobił – bo w oktagonie Kameruńczyk potrzebował jedynie 26 sekund, aby zdemolować byłego mistrza.

Zarówno jednak Cain Velasquez, jak i jego team – nawet kilka dni po gali! – poddali w wątpliwość zwycięstwo Francisa Ngannou. Amerykanin podczas konferencji prasowej przekonywał, że przegrał wyłącznie z powodu kontuzji kolana, natomiast jego sztab wymyślał niestworzone historie nie tylko o urazie kolana – o którym do dzisiaj nic nie wiadomo – ale także o rzekomym nielegalnym uderzeniu Predatora w tył głowy.

Gdy podczas konferencji prasowej Cain powiedział, że to przez kolano, miało to sens, bo gdy zostajesz znokautowany, tracisz pamięć, nie wiesz, co dokładnie się stało. I w porządku. Nie mam z tym problemu.

– odniósł się do tematu Ngannou.

Ale jego drużyna? To niesprawiedliwe. Nie powinni tak mówić. Nagranie jest przecież wszędzie dostępne.

Kameruńczyk nie ukrywa, że w tej chwili interesuje go przede wszystkim walka o pas mistrzowski – i taki też jest jego cel. Problem jednak w tym, że mistrz Daniel Cormier celuje w kasowe starcie z Brockiem Lesnarem, co mocno komplikuje sytuację w kategorii ciężkiej. Predator zdaje sobie z tego doskonale sprawę – i nie zamierza rozdzierać szat, jeśli przyjdzie mu stoczyć wcześniej jakiś pojedynek albo dwa.

Gdybym miał ustawić sobie ich w kolejce do tytułu, to JDS jest mi dłużny walkę.

– powiedział.

Do tej walki powinno było dojść w 2017 roku. Powinien więc dać mi tę walkę. Potem Brock Lesnar. I tak zmierzę się z tymi wszystkimi gośćmi. Jestem tutaj na lata.

*****

Lowing.pl trzy miesiące z Patronite.pl

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button