UFC

„Czuję dziwny spokój” – Tyron Woodley dumny, że przetrwał całą walkę z Gilbertem Burnsem

Rozdający swego czasu karty w kategorii półśredniej Tyron Woodley nie schował głowy w piasek po klęsce z Gilbertem Burnsem.

Były mistrz kategorii półśredniej UFC Tyron Woodley nie będzie miło wspominał sobotniego wieczoru w Las Vegas. W walce wieczoru gali UFC Apex został bowiem zdominowany na pełnym dystansie przez Gilberta Burnsa.

Okazuje się jednak, że pomimo drugiej z rzędu porażki – w marcu ubiegłego roku stracił złoto na rzecz Kamaru Usmana – Amerykanin szat rozdzierać nie zamierza.

– Czułem się dobrze – powiedział w rozmowie z dziennikarzami po gali. – Nie mam żadnych wymówek. Czułem się dobrze. Ciężko trenowałem, byłem w świetnej formie. Czułem, że zrobiłem wszystko, jak należy. Od początku do końca – od wyjścia do oktagonu do rozciągnięcia si – czułem, że wszystko jest dobrze.

– Spojrzałem mu wczoraj w oczy i wiedziałem, że jest gotowy do walki. Sądziłem, że to dobrze. Wykonał dobrą pracę, trzymając mnie na dystans i nie wchodząc na moje uderzenia. Czułem, że go nie sięgam. Nie mam wymówek. Trzymam głowę wysoko.




Już na początku pojedynku Burns posłał Woodleya na deski serią ciosów, trafiając potem do dosiadu. Wydawało się, że może nawet skończyć Amerykanina, ale ten przetrwał.

– Wielu skurwielu pozwoliłby się wtedy dokończyć – stwierdził Woodley. – Ja nie zamierzałem się tam, kurwa, poddawać. Myślałem o tych wszystkich ludziach, którzy teraz protestują i walczą o coś dobrego dla rodziny pana Floyda. „Nie mogę się tu poddać”. Nigdy tak naprawdę nie straciłem nadziei, że mogę tę walkę wygrać.

Amerykanin przyznał, że mocno odczuł niskie kopnięcia autorstwa kapitalnie tego wieczoru usposobionego Brazylijczyka.

– Chciałem do was wyjść i spotkać się z wami, bo po prostu nie rozumiem – zwrócił się do dziennikarzy T-Wood. – Nie widzę w tym sensu, nie jest to dla mnie jasne, ale wiem po prostu, że muszę zaufać Bogu. Jak na zawodnika, który właśnie dostał lanie, czuję w sobie dziwny spokój. Nie wiem dlaczego, ale jestem dziwnie spokojny i pogodzony – ale nie z porażką, nie z porażką z Gilbertem.

– Gilbert wyszedł i zrobił swoje. Koniec końców, to nie była taka sytuacja jak w walce z Usmanem, gdy czułem się nieobecny. Tym razem byłem tam. Byłem obecny. Odpowiadałem. Słyszałem polecenia trenerów. Po prostu nie mogłem dopaść go z pięściami. Mogę to zaakceptować. Mogę zaakceptować porażkę, gdy czuję, że byłem obecny w walce duchem i ciałem.




– Mogłem się poddać kilka razy. Grzmotnął mnie dobrymi uderzeniami. Nie będę ukrywał. Grzmotnął mnie kilkoma rzeczai. Trzema, czterema. Ale to było za mało, żeby się poddał.

Jakie są dalsze plany 38-latka, który prawdopodobnie wypadł właśnie z rozgrywki mistrzowskiej w 170 funtach? Tego póki co nie wiadomo.

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Justin Gaethje 2.0 – największe zagrożenie dla Khabiba Nurmagomedova?

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

  1. „Myślałem o tych wszystkich ludziach, którzy teraz protestują i walczą o coś dobrego dla rodziny pana Floyda. „Nie mogę się tu poddać”.”

    Porąbało ich już w tej Ameryce do reszty. Za chwilę będą podciągać takie myśli pod zwykłe wyjście do warzywniaka.

Dodaj komentarz

Back to top button