UFC

Brian Ortega: „Powiedziałem, żeby zwakowali pas i wtedy mogę walczyć z kimkolwiek”

Rozpędzony sześcioma skończeniami i niepokonany w zawodowej karierze Brian Ortega relacjonuje spotkania z Daną Whitem w sprawie odwołanej walki z Maxem Hollowayem podczas gali UFC 226.

Gdy gruchnęła nowina o problemach zdrowotnych mistrza kategorii piórkowej Maxa Hollowaya – wedle ostatnich doniesień ich źródłem mogła być zanieczyszczona woda – które pogrzebały jego walkę z Brianem Ortegą, do której miało dojść w co-main evencie sobotniej gali UFC 226 w Las Vegas, organizatorzy natychmiast zaproponowali pretendentowi zastępstwo w osobie Jeremy’ego Stephensa.

Ortega takowym nie był jednak zainteresowany, o czym poinformował osobiście Danę White’a, wezwany przez tego ostatniego na rozmowę.

Wyjaśniłem mu swoją decyzję. Rozmawialiśmy o walce. Dlaczego jej nie wziąłem. Był zły, że nie wziąłem walki z Jeremym Stephensem.

– powiedział Ortega w Ariel Helwani’s MMA Show.

Wyjaśniłem mu, że… Powiedziałem mu, że słuchaj, rozumiem twoje podejście, jesteś promotorem. Dbasz o UFC, a UFC zrobi, co trzeba, aby uratować galę. Dla was jednak jest to tylko UFC 226 – a dla mnie to zwieńczenie całej pracy mojego życia. Włożyłem wszystko w ten obóz, poświęciłem całe życie, żeby znaleźć się w tym miejscu, żeby awansować na pierwsze miejsce w rankingu. Wiem, że są goście, którzy zaryzykowaliby walkę dla wypłaty albo po to, aby przypodobać się pracodawcy. Ale powiedziałem mu, że dla mnie nie jest to tego warte. Skoro mam titleshota… Powiedziałem mu, żeby popatrzył na to z mojej strony, zdał sobie sprawę, jak wywalczyłem tego titleshota – wziąłem walkę z Frankiem Edgarem na trzy tygodnie przed galą. Nie były to może dwa dni przed galą, ale jednak – jeśli zapewniłeś sobie walkę o pas, trzymaj się walki o pas, bo inaczej ją stracisz. I nigdy nie wiadomo, ile będziesz musiał pracować, by go odzyskać.

A jeśli wychodzisz do kogokolwiek z czołowej dziesiątki na 25 minut i masz na sobie małe rękawice, jeden przypadkowy cios i może być po wszystkim. Jeśli już, to wolałbym, żeby stało się to w walce z mistrzem niż kimkolwiek innym.

Porozmawialiśmy więc i ostatecznie zgodziliśmy się co do tego, że się nie zgadzamy. Zapytałem go, czy mogę liczyć na jakiekolwiek wynagrodzenie. Byłem na miejscu, byłem na czas, moja waga była dobra, zrobiłem otwarty trening, spotkałem się z mediami. Powiedział po prostu: „Nie”. Byłem załamany.

Ortega przyznał, że było to jego pierwsze spotkanie z Whitem w jego karierze w UFC. Zaznaczył, że złość sternika była też w dużej mierze podyktowana wydarzeniami, które miały miejsce kilkadziesiąt minut wcześniej – czyli słynnym już upadkiem Daniela Cormiera podczas konferencji prasowej, który mógł zagrozić walce wieczoru UFC 226.

Tak czy inaczej, rozmowa kompletnie się nie kleiła i w końcu Ortega zdecydował się grzecznie opuścić spotkanie, wychodząc z założenia, że głównodowodzący UFC i tak go nie słucha, będąc pochłoniętym innymi sprawami.

Następnego dnia White ponownie jednak się z nim skontaktował, zapraszając go na spotkanie – ale tym razem twarzą w twarz, bez menadżerów.

Rozmawialiśmy raz jeszcze. Był nadal wkurzony.

– zrelacjonował zawodnik.

Powiedział, że w tym tygodniu porozmawiamy jeszcze raz i załatwimy to. Nie wiem na tę chwilę, co oznacza, że „załatwimy to”.

Ortega wyjaśnił, że za pojedynek z Hollowayem miał przewidzianą konkretną stawkę, która była niezależna od rezultatu – innymi słowy, nie przysługiwał mu bonus za zwycięstwo.

Powiedziałem mu, żeby chociaż zadbał o mój obóz przygotowawczy.

– kontynuował T-City.

Takie obozy nie są tanie. A co dopiero, gdybym musiał zaraz rozpoczynać nowy. Podchodziłem mądrze do tematu pieniędzy i zaoszczędziłem je, ale… Powiedziałem mu, że rozumiem twoją argumentację – nie pojawiłem się w pracy w sobotę. Rozumiem. Ale ze swojej strony zrobiłem wszytko, co miałem do zrobienia, żeby wyjść wtedy do pracy. Uważałem podczas obozu przygotowawczego – celowo zrezygnowałem z pewnych treningów, które robiłem wcześniej. Bałem się, że mogę doznać kontuzji w trakcie obozu. Mówię mu więc, że ze swojej strony dopełniłem wszystkiego. Rozumiem, że chcesz, żebym wziął inną walkę, ale jednocześnie to nie jest mój problem. Powiedziałem, żeby chociaż pokryli koszty mojego obozu. Mówię mu: „Możesz mi wierzyć, że na wszystko zapracowałem. Nigdy w życiu nie prosiłem o nic za darmo. Możesz zapytać kogokolwiek z mojego otoczenia. Nienawidzę tego. Pracuję na swoje”. Powiedziałem mu, że jeśli chociaż zadba o mój obóz przygotowawczy, to już będę zadowolony. Nie zostanę przynajmniej z niczym.

Ortega nie ukrywa, że druga konwersacja z Whitem poszła znacznie lepiej – pomimo tego, że był mocno zdenerwowany, nie mając bezpośredniego wsparcia ze strony swoich menadżerów. Obaj przedstawili swoje stanowiska i choć nie zapadły żadne wiążące decyzje, Ortega nie ukrywa, że ma przeczucie, że jednak UFC pokryje jego koszty treningu do niedoszłej walki z Hollowayem.




Jak natomiast wyglądają dalsze plany?

Nigdy nie chodziło o Maxa – zawsze chodziło o pas.

– powiedział T-City.

Z tego, co dociera do mnie teraz, wynika, że Max może nie walczyć przez długi czas. Powiedziałem im, że to trzecia walka z rzędu, w której Max nie mógł wystąpić – UFC 222, UFC 223 i UFC 226. Walki wieczoru, PPV – nie był w stanie do nich wyjść. I skoro teraz może go nie być przez długi czas – i może nawet nie walczyć już w 145 funtach – powiedziałem im, żeby pas został zwakowany i wtedy mogę walczyć o niego z kimkolwiek zechcecie. Mogę walczyć już na UFC 227. Ale załatwmy to.

Ortega i White spotkają się w tym tygodniu po raz trzeci. I zawodnik liczy na to, że wtedy właśnie będzie wiedział, na czym dokładnie stoi – zarówno w aspekcie zwrotu kosztu za obóz przygotowawczy, jak i swojej kolejnej walki.

Wiem tylko, że drugie spotkanie z Daną poszło o wiele lepiej niż pierwsze. Wydawał się o wiele spokojniejszy.

– powiedział 27-latek.

Zobaczymy, co będzie dalej. Nie dbam o to, czy będzie to Jeremy Stephens czy ktokolwiek inny. Jeśli na szali znajdzie się pas, zrobię to. O pas mogę walczyć jutro.

To moje marzenie, moja walka. Zapracowałem na nią. Powiedziałem Danie: „Słuchaj, podałem ci na talerzu głowę każdego rywala, jak to powiedział kiedyś Conor. Nigdy nie dałem walki zakończonej decyzją. Wyszedłem do walki z (Thiago) Tavaresem na dwa tygodnie przed galą. Wyszedłem do Frankiego (Edgara) na trzy tygodnie przed galą. Chciałem walczyć z Khabibem (Nurmagomedovem) na sześć dni przed galą”. Nie boję się. Zawsze pracowałem na to, żeby walczyć o pas, żeby na to zasłużyć. Ale teraz już to mam. Nie zamierzam tego tracić. I wydaje mi się, że mnie rozumie. Jednocześnie jednak wiem, że gra dla UFC, a nie dla Briana Ortegi.

*****

Sierpem #67 – jak Daniel Cormier zdetronizował Stipego Miocica

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button