UFC

Brian Ortega: „Nie bawimy się w decyzje – wychodzimy, żeby się tam pozabijać”

Brian Ortega stawia sprawę jasno przed sobotnią konfrontacją z Maxem Hollowayem o złoto 145 funtów podczas gali UFC 226 w Las Vegas – o decyzję walczyć nie zamierza.

Karierę w UFC rozpoczął od serii czterech z rzędu skończeń w trzeciej rundzie – nie wliczając zmienionego na no-contest z powodu wpadki dopingowej zwycięstwa w debiucie – ale Brian Ortega nie ma wątpliwości, że to dopiero wiktorie z Cubem Swansonem i szczególnie Frankiem Edgarm przekonały opinię publiczną, że jest poważnym graczem, z którym liczyć musi się każdy rywal w kategorii piórkowej.




Cztery pierwsze zwycięstwa odniosłem w trzecich rundach i ludzie nadal byli nie do końca przekonani.

– powiedział w rozmowie z Fansided.com Ortega.

Potem postawiłem pieczęć w walce z Cubem, choć wszyscy i tak powiedzieli, że jestem tylko gościem od jiu-jitsu. Ale w walce z Frankiem uciszyłem wszystkich.

Postawiłem pieczęć. Skończyłem wszystkie walki, a dwie ostatnie bardzo szybko – przez poddanie i przez nokaut gościem, który nie był skończony przez całą karierę. Nie wiem, co więcej mógłbym uczynić, żeby przekonać ludzi i udowodnić, że zasługuję na walkę o pas.

W sobotę 27-latka czeka największe wyzwanie w sportowej karierze. W co-main evencie gali UFC 226 w Las Vegas stanie w szranki z rozpędzonym serią dwunastu zwycięstw mistrzem Maxem Hollowayem.

W ocenie wielu pojedynek zapowiada się na konfrontację stójkowicza z graplerem, w której zwycięsko wyjdzie ten, który utrzyma walkę w swojej płaszczyźnie, ale T-City podchodzi do tematu z dystansem.

Nigdy nie mam żadnych planów na walkę.

– powiedział.

Moim jedynym celem jest skończenie człowieka, który stoi przede mną. I to wszytko. To moja misja.

Czy walka będzie ładna, brzydka, czysta czy może będzie to wojna – najważniejsze, żeby wykonać swoją robotę. Nie mogę zostawić tego w rękach sędziów. Idę ostro i ten gość robi to samo – i to najbardziej podoba mi się w tym zestawieniu.

Jesteśmy dwójką gości, którzy są prawdziwymi finisherami. Nie bawimy się w decyzje. Wychodzimy, żeby się tam pozabijać – i to właśnie zrobimy. Gdy dwaj młodzi goście chcą się pozabijać i obaj wierzą, że są lepsi od drugiego, to macie przepis na idealną wojnę.

*****

Sierpem #66 – Stipe Miocic vs. Daniel Cormier

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button