Polskie MMAUFC

„Ma wielkie szczęście” – Cormier prowokuje Błachowicza, przekonany, że Polak nie chciałby z nim walczyć

Wydawało się, że Daniel Cormier i Jan Błachowicz zakopali medialny topór wojenny, ale Amerykanin właśnie go odkopał.

Ledwie Jan Błachowicz sięgnął po koronę kategorii półciężkiej, nokautując w ramach gali UFC 253 w Abu Zabi Dominicka Reyesa, były podwójny mistrz Daniel Cormier rozpoczął medialną kampanię podskubywania Polaka, kpiny pod jego adresem przeplatając z komplementami.

Amerykanin stwierdził, że prawdziwym mistrzem kategorii półciężkiej jest tak naprawdę rozdający karty w wadze średniej Israel Adesanya. Nie miał wątpliwości, że Nigeryjczyk zostawiłby w pokonanym polu Cieszyńskiego Księcia. To samo powiedział o Jonie Jonesie oraz… o sobie!

Nic zatem dziwnego, że w końcu miarka się przebrała. Polak stwierdził, że skoro DC tak się rozgadał na jego temat, to może „zbierze swoje grube dupsko z kanapy i wejdzie do oktagonu”.

Cormier szybko odpowiedział Błachowiczowi, łagodząc konflikt i zakopując topór wojenny – takie przynajmniej wrażenie można było odnieść, czytając jego wpis. Tak też odebrał to Polak, obwieszczając, że „sytuacja z Cormierem jest już wyjaśniona”.

Okazuje się jednak, że dziś na mieście inne są już treście. W programie DC & Helwani znany z prowokowania konfliktów większych i mniejszych kanadyjski dziennikarz podpytał byłego podwójnego mistrza o wyzwanie, jakie w zeszłym tygodniu rzucił mu nowy król 205 funtów…

– Przez jakieś dwadzieścia minut chodziło mi po głowie, że w zasadzie to mogę doprowadzić do tej walki o pas z Janem – powiedział Cormier o chwili, gdy odczytał wpis Błachowicza. – Bo prawda jest taka, że mogę. Nie straciłem przecież tego pasa. Oddałem go. Może więc powinienem zejść, żeby zlać tego gościa i ustawić go do pionu?

– Trwało to jednak tylko jakieś 20 sekund. Ale potem pomyślałem o ścinaniu wagi, treningach pod walkę i tego rodzaju rzeczach. Ma wielkie szczęście. Jan Błachowicz ma wielkie szczęście, bo prawda jest taka, że… Oczywiście, pełen szacunek, mistrzu, pełen szacunek, ale… Nie chcesz bić się z tym gościem. Ten gość nie jest miły. Widzieliśmy, jak ustawia wielu ludzi, wliczając w to gościa, który… Wiecie… Z powodu którego Jan jest na mnie teraz wściekły. Zlałem Alexa (Gustafssona), ustawiłem go do pionu, więc… Jest, jak jest.

Nieprzypadkowo DC nawiązuje do Alexandra Gustafssona. Kilka lat temu, gdy rywalizował jeszcze w 205 funtach, Cormier kpił ze Szweda, przypominając mu, że w stójce przegrywał właśnie z Błachowiczem – czyli, w domyśle, zawodnikiem o zdecydowanie niezachwycających umiejętnościach. Wtedy właśnie zaczęło się medialne napięcie na linii Błachowicz – Cormier.

– O co chodziło w ogóle Janowi? – kontynuował DC, nawiązując do wspomnianego zeszłotygodniowego wpisu Polaka. – To było dziwaczne, prawda? Przecież powiedziałem o nim tyle komplementów, nagrałem o nim wideo. Wszyscy robią się tacy źli, gdy tylko powiesz cokolwiek negatywnego na ich temat. Gdy ich chwalisz, komplementujesz, podają to wszystko dalej w mediach społecznościowych, mówią ci, jakim świetnym gościem jesteś, ale gdy tylko powiesz coś, z czym się nie zgadzają, robią się tacy wrażliwi. Obrażają się. Szaleństwo.

Cormierowi chętnie wtórował Helwani, również wyrażając zdziwienie wpisem Błachowicza. Przypomniał, że przecież to właśnie Polaka DC typował przed galą jako zwycięzcę w walce z Dominickiem Reyesem.

– Koleś musi wyluzować – kontynuował Cormier, czując wsparcie dziennikarza. – Naprawdę musi wyluzować, bo realia są takie, że jeśli chodzi o Jana Błachowicza, to my mu pomogliśmy! My to zrobiliśmy! Opowiadając o jego zwycięstwie, o tym, jak było imponujące. Ściągnęliśmy na nie uwagę innych.

– Śledziłem Twittera Jana Błachowicza i nigdy nie było tam takiej aktywności jak wtedy, gdy rzucił się na mnie i mu odpowiedziałem. Zainteresowanie jego Twitterem osiągnęło wtedy niebotyczny poziom, jeśli chodzi o interakcje. A to mu pomaga!

– Pytanie jednak – gdzie jest nagroda? Atakujesz gościa takiego jak ja, więc… Gdzie jest nagroda? Nie zaczynasz rywalizacji, gdy nie ma nagrody. Nagrodą dla niego byłaby walka ze mną, ale domyślam się, że tak naprawdę tego nie chce.

Na sugestię ze strony Helwaniego, że być może Błachowiczowi jednak o to chodzi, może jednak chce walki z Cormierem, Amerykanin stanowczo zaprzeczył.

– Nie chce ze mną walczyć – powiedział. – Rozumiem, o czym mówisz, ale może przez pięć minut myślałem, że być może byłbym w stanie doprowadzić do tej walki z Janem Błachowiczem. Ale pięć minut później doszedłem do wniosku, że jest mi dobrze. Wszystko gra. Zarabiam naprawdę furę pieniędzy, opowiadając o tych zawodnikach. Czy naprawdę chcę więc wracać do tych treningów?

Cała rozmowa poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Marcin Tybura underdogiem – kursy bukmacherskie na UFC FN: Moraes vs. Sandhagen ujawnione

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

  1. Myślę, że Gruby po prostu uważa Janka za średniaka, któremu się poszczęściło. A do tego ma pewnie żal, że wykończył jego kolegów. Stąd też jego zgryźliwy, trochę prześmiewczy ton.

    Jednak tematu jakiejkolwiek walki, raczej nigdy nie będzie bo:
    A. Stipe skutecznie odesłał go na emryturę
    B. faktycznie ma dobrą posadę i nie musi już walczyć
    C. nawet jeśli coś, kiedyś to jest za gruby na półciężką

Dodaj komentarz

Back to top button