Polskie MMAUFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC FN 41, Munoz vs Mousasi

W sobotę po raz pierwszy w historii czekają nas aż dwie gale UFC jednego dnia. Analizy rozpoczynamy od tej wcześniejszej w Berlinie.

Systematycznie dodawane będą analizy i typowania kolejnych pojedynków, więc sprawdzajcie temat regularnie!

WALKI WIECZORU

185 lbs: Magnus Cedenblad vs Krzysztof Jotko

W swojej drugiej walce w UFC Krzysztof Jotko (14-0, 1-0 UFC) zmierzy się ze Szwedem Magnusem Cedenbladem (11-4, 1-1 UFC). Nieskromnie dodam dla tych, którzy jakimś cudem to przegapili, że najpierw to zestawienie przewidziałem, a później dołożyłem swoje trzy grosze, by do niego doszło.

Magnus Cedenblad nie jest zawodnikiem, który szczególnie wyróżniałby się w jakiejkolwiek płaszczyźnie. Nawet przejrzenie kilku jego walk nie daje odpowiedzi, na pytanie, w której płaszczyźnie zawodnik ten czuje się najlepiej, ale jako, że odpowiedź na to pytanie paść musi, odpowiadam – Cedenblad jest specem od zapinania duszeń wszelkiego rodzaju. Już upadając na matę, błyskawicznie poszukuje szyi przeciwnika, od razu, niejako automatycznie, przekłada pod nią rękę, poszukując czy to gilotyny, czy też duszenia brabo. Jeśli Krzysztof będzie próbował przenosić walkę do parteru, kluczowym momentem będzie właśnie ten, w którym obaj zawodnicy padają na deski – wówczas bowiem Polak musi być szczególnie uważny, by długie ręce Szweda nie oplotły jego szyi.

W stójce Jycken robi, co może, by wykorzystywać swoje doskonałe warunki fizyczne – będzie dysponował przewagą wzrostu i zasięgu rzędu 5 centymetrów nad Polakiem. Jotko nigdy wcześniej w karierze nie mierzył się z takim gigantem, ale… na pewno będąc w Tristar Gym, sparował z dysponującym równie okazałymi gabarytami Francisem Carmontem, który zresztą ma na rozkładzie Cedenblada, więc może to okazać się bardzo pomocne.

Szwed w początkowym fragmencie pojedynku sporo się porusza, próbując raz po raz razić rywali długim lewym prostym – jego głowa jest jednak wówczas całkowicie statycznym celem, co może okazać się dobrą okazją do kontry. Od drugiej rundy jednak jego kickboxing staje się nieco mechaniczny, gdy zaczyna dopadać go zmęczenie. Porusza się na sztywnych nogach, jest mniej aktywny. Gdy decyduje się na wyprowadzenie kombinacji składającej się z kilku uderzeń, mocno się odsłania. Na pewno trzeba uważać na jego podbródkowe, które ochocza wykorzystuje, gdy walka trafia do półdystansu.

Z jednej zatem strony mamy niezbyt płynnego w stójce, ale dysponującego dobrymi warunkami fizycznymi Szweda – ale z drugiej… mańkuta! Odwrotna pozycja, z której walczy Krzysztof Jotko, może okazać się dlań błogosławieństwem, mocno utrudniając pracę kickbokserską Cedenbladowi.

Na osobną uwagę odnośnie umiejętności stójkowych Szweda zasługują lowkingi. Po pierwsze, bardzo ochoczo się do nich odnosi i uderza je z dużą mocą, co oznacza, że należy być na nie bardzo uważnym. Z drugiej jednak strony – praktycznie w ogóle ich nie broni! W starciu z Allanem Love przyjął ich całą masę, co bardzo wyraźnie ograniczyło jego mobilność, zmuszając go momentami do szalonych ataków celem przeniesienia walki do klinczu, gdzie ryzyko przyjęcia lowkinga spada w zasadzie do zera. Uważam, że mocne niskie kopnięcia mogą okazać się kluczem do zwycięstwa dla Polaka, kompletnie dezorganizując Magnusowi plan taktyczny.

To jednak nie wszystko. Z 15 walk, które ogromny Szwed stoczył dotychczas w swojej karierze, tylko jedna trwała pełne trzy rundy (wszystkie inne przegrywał/wygrywał przed czasem) – było to wspomniane starcie z Love. Kondycja Jyckena wyglądała tam naprawdę słabo. Od drugiej rundy bardzo mocno zwolnił, raz po raz przyjmując lowkingi rywala, które sprawiały mu masę problemów. Zresztą, by daleko nie szukać, drugiej rundzie pojedynku z Francisem Carmontem Cedenblad również nie błyszczał, dając się całkowicie zdominować Francuzowi. Krzysztof Jotko natomiast dysponuje bardzo dobrą kondycją, dzięki czemu nawet w trzeciej rundzie swojego premierowego boju z Bruno Santosem wyglądał świeżo – zresztą nie inaczej było w potyczce z Bajanem Velickovicem, którego Polak przeokrutnie obił właśnie w trzeciej rundzie. Jeśli Jotko przetrwa pierwszą odsłonę, a wydaje się, że nie powinno to stanowić jakiegoś ogromnego wyzwania, z każdą kolejną minutą powinien zyskiwać przewagę nad rosłym Szwedem.

Myślę, że wdawanie się w walkę na chwyty w klinczu ze Szwedem również nie jest najgorszym pomysłem – owszem, trzeba będzie wówczas bardzo uważać na jego kolana, które z racji wzrostu ochoczo zaprzęga do działania pod siatką, ale z drugiej strony dzięki klinczowi można go jeszcze szybciej zmęczyć. Jotko w walce z Santosem pokazał, że w tej płaszczyźnie radzi sobie naprawdę nieźle.

Na pewno Polak będzie musiał uważać na obalenia z klinczu. Szwed z góry czuje się bardzo dobrze, zagrażając rywalom ciosami oraz poddaniami, w czym pomagają mu gargantuiczne rozmiary – dość powiedzieć, że w pierwszej rundzie pojedynku z Carmontem przez długie momenty całkowicie dominował Francuza. Jeśli natomiast Krzysztof będzie miał okazję obalić Cedenblada – do dzieła! Szwed ma co prawda długie kończyny, ale jego walka z pleców pozostawia wiele do życzenia.

Podsumowując, uważam, że Krzysztof Jotko ma po swojej stronie kilka solidnych argumentów, dzięki którym powinien wyjść z tego starcia zwycięsko. Najważniejszym z nich w moim odczuciu jest jego kondycja, która powinna pozwolić mu na dyktowanie warunków w rundach drugiej i trzeciej, jeśli do nich dojdzie. Odwrotna pozycja Polaka w stójce, niezłomna psychika, mobilność oraz lowkingi, których Szwed – na swoją zgubę – praktycznie nie broni, stanowić powinny skuteczną przeciwwagę dla warunków fizycznych Cedenblada, doprowadzając naszego zawodnika do drugiego zwycięstwa w UFC.

Zwycięzca: Krzysztof Jotko przez decyzję

BUKMACHER MMA

Bukmacherzy rozkładają szanse po równo, płacąc 1.90 za obu zawodników. Nie jest to wymarzony kurs na Polaka, ale jest całkiem atrakcyjnym, który zachęca do postawienia drobnych na jego zwycięstwo.

Propozycja – zwycięstwo Krzysztofa Jotko (1.90).

170 lbs: Peter Sobotta vs Paweł Pawlak

Paweł Pawlak (10-0, 0-0 UFC) w swoim debiucie w najlepszej organizacji na świecie skrzyżuje rękawice z doświadczonym, znanym na naszym podwórku polskim Niemcem (niemieckim Polakiem?) Peterem Sobottą (13-4-1, 0-3 UFC).

Zawodników tych dzielą li tylko dwa lata, jeśli chodzi o wiek – Pawlak ma 25, Sobotta – 27, ale różnica w doświadczeniu jest astronomiczna. Polak swoją przygodę z zawodowym MMA rozpoczął w maju 2010 roku, podczas gdy Peter lizał wówczas rany po drugiej porażce w UFC. Samą karierę natomiast rozpoczął w 2004 roku, czyli aż sześć lat wcześniej niż trenujący w Gracie Barra Łódź Pawlak. Nie ulega wątpliwości, że przewaga doświadczenia i obycia w klatce należeć będzie do Sobotty, który z niejednego pieca już popiół wygartywał. Ma to jednak też swoją cenę, którą w przypadku Niemca jest – a może był? – stan jego zdrowia. Przed walką z Nicholasem Dalbym na MMA Attack 3 Sobotta potwornie się rozchorował, co zapoczątkowała grypa żołądkowa. Jak sam potem opisywał, dostał ostrego zapalenia oskrzeli, zatok oraz ucha środkowego, krztusił się krwią, nie mógł dojść do siebie przez wiele miesięcy. Nie jestem specjalistą od medycyny, ale takowe objawy wespół z faktem, że w 2013 roku nie stoczył żadnej walki, nie wróżą mu najlepiej, nawet pomimo tego, że od połowy 2013 roku jest już podobno w mocnym treningu.

Ok, czyli wiemy, że przewaga doświadczenia należeć będzie do Sobotty, który jednak od półtora roku nie bił się zawodowo. Jak natomiast sytuacja przedstawia się w aspektach czystych umiejętności?

Paweł Pawlak to przede wszystkim striker. Walczy z klasycznej pozycji, uderza dużo lowkingów, by potem próbować zaskoczyć rywala kopnięciem na głowę z jednej czy z drugiej nogi. W walce z Laszlo Solteszem chętnie korzystał z lewego prostego, będąc agresorem i nieustannie prąc do przodu. Zupełnie inaczej było w jego ostatnim pojedynku, w którym stanął w szranki z Mateuszem Strzelczykiem – co prawda i tam Pawlak raz po raz kopał lowkingi, przeplatając je kopnięciami na głowę, ale tym razem wcielił się w rolę huntera, raczej czekając na ciosy Strzelczyka, by regularnie odpowiadać lewym sierpowym w kontrze. Próbował tej taktyk wielokrotnie, zwłaszcza w pierwszej rundzie – czasami z sukcesami, czasami bez. Sporadycznie dokładał potężny prawy sierpowy, który jednak, wyraźnie sygnalizowany, rzadko osiągał cel.

Tym, co szczególnie rzuca się w oczy w stylu walki Pawlaka, są kombinacje ciosów – a w zasadzie ich brak. Łodzianin jest aktywnym zawodnikiem, ale ogranicza się przeważnie do pojedynczych uderzeń, od święta tylko składając kombinacje składające się z dwóch czy, od wielkiego dzwona, trzech uderzeń. Myślę, że uzupełnienie swojego arsenału o ten element, uczyniłoby go jeszcze bardziej nieprzewidywalnym zawodnikiem, czyniąc dodatkowy zamęt w głowie rywala próbującego przewidzieć, co uczyni teraz Pawlak.

Łodzianin w konfrontacji ze Strzelczykiem momentami był nieco niedbały przy wyprowadzaniu lowkingów czy frontkicków, przyjmując wówczas na szczękę solidne razy od rywala. Na jego szczęście Peter Sobotta nie jest typem zawodnika, który ochoczo wymienia się ciosami z rywalami. Swoją stójkową grę opiera przede wszystkim na wszelkiego rodzaju kopnięciach, które stanowią przygotowanie artyleryjskie pod skrócenie dystansu i przeniesienie walki do parteru. Zwracam uwagę, że Niemiec walczy z odwrotnej pozycji, co niesie ze sobą szereg korzystnych dla niego konsekwencji. Takie a nie inne ustawienie może w mniejszy lub większy sposób zniwelować stójkową przewagę Pawlaka, której się spodziewam.

Jak na zawodnika, który lubi bić się w stójce, Paweł bardzo dobrze czuje się też w parterze – zwłaszcza będąc na górze, skąd zaprzęga do działania swoje ciężkie ground and pound w postaci ciosów i łokci. Te ostatnie zresztą stał się jego wizytówką – skończył w ten sposób aż trzy walki. Również będąc na plecach, Polak wie, co robić, zaprzęgając do boju choćby gumową gardę ograniczającą do minimum możliwości ofensywne przeciwnika.

Nie mam jednak złudzeń, że Pawlak powinien zrobić wszystko, by utrzymać walkę w płaszczyźnie kickbokserskiej, gdzie ma najwięcej szans na zwycięstwo. Sobotta bowiem to szalenie niebezpieczny grappler – nawet jeśli jego zdrowie już odrobinę nie domaga, to spodziewam się, że jego parterowe umiejętności mogą stanowić barierę nie do sforsowania dla łodzianina. Niemiec najchętniej obala z klinczu – a Strzelczyk był w stanie dwukrotnie z tej pozycji położyć na plecach Pawlaka… Jeśli Sobotta znajdzie się na górze, gumowa garda może okazać się niewystarczająca do powstrzymania jego ofensywnych zapędów.

Podsumowując, uważam, że w tym starciu istnieje kilka bardzo dużych znaków zapytania, które powodują, że próba przewidzenia jego rozstrzygnięcia wydaje się zadaniem ze wszech miar karkołomnym. Jak po półtorarocznej przerwie i poważnych problemach zdrowotnych zaprezentuje się Sobotta? Ile stracił ze swojej wartości? A może jednak będzie lepszy niż przed? Jak presję debiutu zniesie Pawlak? Czy motyle nie rozszarpią mu brzucha? Jak poradzi sobie z tak wielkim przeskokiem jakościowym rywali? Czy odwrotna pozycja Sobotty będzie stanowiła dlań duże utrudnienie? Czy powstrzyma próby przeniesienia walki do parteru?

Doświadczenie i obycie w oktagonie przemawiają za Sobottą, ale myślę, że to Pawlak na tym etapie kariery jest bardziej głodny zwycięstw niż przez długi czas walczący o powrót do zdrowia i normalnego funkcjonowania Peter. Jako, że nie spodziewam się, by Polak zdołał poddać Niemca, który jeszcze nigdy w karierze nie przegrał przez nokaut, zatem…

Zwycięzca: Paweł Pawlak przez decyzję

BUKMACHER MMA

Skoro oceniam szanse obu zawodników na mniej więcej 50/50, to zdecydowanie bardziej atrakcyjny jest dla mnie kurs w okolicach 2.60 na Sobottę aniżeli 1.50 na Pawlaka. Szanujmy się jednak, nie będę przecież stawiał przeciwko naszym!

Propozycja – no bet.

185 lbs: Mark Munoz vs Gegard Mousasi

Walką wieczoru gali UFC Fight Night 41 będzie starcie w wadze średniej pomiędzy Gegardem Mousasim (34-4-2, 1-1 UFC) a Markiem Munozem (13-4, 8-4 UFC).

Ormianin, walcząc przelata swojej bogatej kariery poza UFC, zanotował kilka godnych uwagi skalpów w osobach chociażby święcącego teraz triumfy w wadze półśredniej Hectora Lombarda (wygrał decyzją), ciężkorękiego i tytanoszczękiego Marka Hunta (poddanie), będącego obecnie czołowym pretendentem do pasa Ronaldo Souzy (KO) czy też Melvina Manhoefa (poddanie) i Renato Sobrala(KO). W swoim debiucie w UFC miał zmierzyć się z Alexandrem Gustafssonem, ale kontuzja Szweda w połączeniu z wszechobecną nadopiekuńczością w Szwecji doprowadziły do tego, że Mauler zmuszony był wycofać się z pojedynku. Zastępujący go Ilir Latifi został spacyfikowany w stójce ciosami prostymi przez walczącego z naderwanym więzadłem krzyżowym w kolanie Mousasiego. Walce daleko było jednak do efektowności fanów just bleed – Gegard zafundował Szwedowi stójkowe lay and pray.

W kolejnym boju, już po przejściu do kategorii średniej, Chwytacz Snów zmierzył się z Lyoto Machidą, ale pomimo kilku przebłysków nie był w stanie poradzić sobie ze stylem Smoka, zasłużenie przegrywając na kartach sędziowskich.

Nie będę w tym miejscu szczegółowo rozpisywał się o umiejętnościach technicznych Mousasiego, bo pisałem o nich co najmniej dwukrotnie – w dogłębnej analizie Ormianina w 13. odcinku cyklu Sierpem oraz w zapowiedzi jego boju z Machidą w ramach 30. odcinka cyklu Sierpem. W maksymalnym skrócie zatem przybliżmy charakterystykę Gegarda – to niezwykle wszechstronny zawodnik, groźny zarówno w stójce, gdzie dysponuje bardzo dobrym kickboxingiem, jak i w parterze z góry (mordercze fedorowe gnp) oraz z dołu (poddania, upkicki, łokcie & ciosy). Dysponuje kapitalnym jabem w stójce, ale brakuje mu mocy – nokauty zdarzają mu się rzadko – preferuje technikę ponad siłę. Dysponuje za to tytanową szczęką, co potwierdził w starciu z Lyoto Machidą, przyjmując nieprawdopodobne kopnięcie na głowę, po którym nawet się nie zachwiał. Jego kondycji nie można nic zarzucić. Jego piętą achillesa pozostają defensywne zapasy, choć deficyty te niwelowane są przez jego umiejętność walki z pleców.

Jak wszystko to konfrontować będzie się ze stylem Marka Munoza, który ostatnio przeplata zwycięstwa (nad Chrisem Lebenem i Timem Boetschem) z porażkami (przeciwko Chrisowi Weidmanowi i Lyoto Machidzie)?


Gegard Mousasi trafia lewym prostym Ilira Latifiego, by potem przyjąć na głowę najmocniejszy cios w całej walce – oczywiście, nie zrobił on na tytanoszczękim Ormianinie żadnego wrażenia.

Przewaga w stójce powinna zdecydowanie należeć do Mousasiego, który nie tylko jest znacznie lepszy od strony technicznej, ale też będzie dysponował aż 13-centymetrową przewagą zasięgu (6,5 cm na jedno ramię) – biorąc pod uwagę, jak doskonale Ormianin potrafi korzystać z ciosów prostych, trudno spodziewać się, by Munoz wdawał się z nim w szermierkę na pięści. Filipińczyk bije co prawda całkiem mocno, ale są to raczej obszerne sierpy, których Mousasi powinien być w stanie uniknąć. Jeśli nawet któryś wyląduje na jego głowie, wątpię, by Ormianin padł na deski, bo szczękę, jak wspomniałem, ma nie od parady.

Munoz z pewnością szukał będzie obalenia, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli ma szukać gdzieś swojego zwycięstwa, to najprędzej w parterze z góry – choć i tutaj będzie cały czas igrał z ogniem. Mark nie jest dobrym zapaśnikiem pod MMA – jego skuteczność obaleń to zaledwie marne 27%, czyli mniej więcej raz na cztery próby udaje mu się przenieść walkę do parteru. Pomimo tego, ostatnio, walcząc z normalnymi zawodnikami – do których nie zaliczyłbym dysponujących rewelacyjnymi defensywnymi zapasami Chrisa Weidmana i Lyoto Machidy, którzy zmasakrowali Munoza – otóż, ostatnio Filipińczyk zanotował pewien progres pod tym względem, aż pięć razy kładąc na plecach Tima Boetscha, tyle samo razy Chrisa Lebena i trzy razy Demiana Maię. To dobry prognostyk dla Munoza, który będzie prawdopodobnie straszył Mousasiego jakimś cepem, by skrócić dystans i wejść w nogi.


Czy jeśli Mark Munoz znajdzie się na plecach, podzieli los brutalnie ubitego przez Gegarda Renato Sobrala?

Pytanie jednak, czy Filipińska Maszyna Niszcząca (może tak być?) będzie w stanie rzeczywiście zagrozić w parterze Mousasiemu? Owszem, Munoz ma ciężkie gnp, ale Ormianin to naprawdę błyskotliwy zawodnik z pleców – przetoczenie, jakie zaaplikował Machidzie ostatnio, było prawdziwym majstersztykiem! Czy Munoz będzie w stanie regularnie przenosić walkę do parteru, biorąc pod uwagę, że walka zaplanowana jest na pięć rund?

Przyznam szczerze, że nie wierzę w to, by Filipińczyk skończył Mousasiego ciosami – Ormianin ma na to zbyt twardą szczękę, w 40 (!!!) dotychczas stoczonych bojach nikt nigdy nie zdołał go znokautować, ani nawet powalić na deski knockdownem, więc nie spodziewam się, by Munoz był tym pierwszym. Gegard przegrał co prawda dwukrotnie przez poddanie, ale było to wieki temu – teraz jego parter prezentuje się o niebo lepiej, a i mający ledwie jedno poddanie w karierze Filipińczyk nie wydaje się zawodnikiem, który byłby w stanie odklepać Mousasiego. Jedyna zatem droga do zwycięstwa Munoza wiedzie przez zapasy i kontrolę z góry wsparte okazjonalnymi ciosami. Czy jednak będzie w stanie robić to przez co najmniej trzy z pięciu rund? Szczerze wątpię. Nie jest zapaśnikiem klasy Muhammeda Lawala, który raz po raz obalał Mousasiego, inkasując jednak masę ciosów z dołu – gdyby dozwolone były i łokcie, a teraz będą, twarz King Mo mogłaby wówczas wyglądać jeszcze gorzej.

Dysponujący lepszą kondycją Mousasi może to wygrać zarówno w stójce poprzez punktowanie, a nawet nokaut na podmęczonym rywalu w dalszej części walki, lub też poddaniem z dołu, a także ciosami z góry, jeśli odwróci pozycje. Ma zdecydowanie więcej dróg do zwycięstwa, będąc zawodnikiem wszechstronniejszym, błyskotliwszym, znajdującym się w prawdopodobnie najlepszym okresie swojej kariery (28 lat, Munoz dla porównania aż 36 lat), a do tego znacznie bardziej doświadczonym. Na dodatek, walczył będzie u siebie.

Zwycięzca: Gegard Mousasi przez poddanie

BUKMACHER MMA

Mousasi – 1.35, Munoz – 3.50. W moim odczucie szanse rozkładają się w podobny sposób, jak widzą je bukmacherzy. Mając na uwadze problemy z zapasami Mousasiego i masę niespodzianek ostatnimi czasy, nie postawię raczej na wygraną Ormianina, ale i kurs na Munoza nie zachęca. Czy naprawdę 36-letni zawodnik będzie w stanie przez 25 minut kłaść na plecach Mousasiego, nie dając się w międzyczasie ustrzelić albo złapać w jakieś poddanie? Z dwojga złego, bliżej mi di 1.35, ale…

Propozycja – no bet.

1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 41

    1. a kiedy już tak było? zresztą to też nie było zaplanowane, ale akurat 31 miała być w Niemczech konkurencyjna gala krajowej federacji, więc UFC zorganizowało gale w tym właśnie terminie i krajowa federacja odwołała galę. u nas planowali zrobić to samo w październiku, ale im nie wyszło.

    1. Puczi, wydaje mi się, że kurs zawyżony, ale nie na tyle, by to postawić, chyba, że jakieś absolutne drobniaki. Villante zamiatał matę Maldonado, ale od drugiej rundy już nie miał po prostu powietrza. Myślę, że scenariusz może się powtórzyć i Stipe będzie z góry niemiłosiernie obijał Brazylijczyka, a i w ewentualnym klinczu z uwagi na przewagę siły nie będzie się tak pompował. Pamiętajmy, że Maldonado dobry jest tak naprawdę TYLKO w klinczu, mając rywala na siatce – gdy walka toczy się na środku, już tak nie błyszczy. Zasięg, poruszanie się i siła ciosu będą po stronie Amerykanina, więc…

      Z drugiej strony jeśli Brazylijczyk przetrwa pierwsze 2 rundy, to zdarzyć może się wszystko.

  1. Będzie cykl jak ubić.. z przeciwnikiem Jotki? Bo jeśli chodzi o walkę Pawlak-Sobota, to mam mieszane uczucia. Pawlak wydaje się utalentowanym zawodnikiem i jest jednak znaczne bardziej związany z polskim mma niż Sobota, ale ze względu że związał się z moim „ulubionym” menadzerem, to w tej walce mi wszystko jedno kto wygra.

    1. Będzie tym razem tylko rozszerzona zapowiedź. Z dwóch powodów – z uwagi na dwie gale UFC jednego dnia i inne teksty poza Przed burzą, które aktualnie piszę, czasu jak na lekarstwo. Po drugie – widziałem tylko ostatnie 3 walki Cedenblada, które potrwały mniej niż 10 minut łącznie z czego zdecydowana większość w parterze.

  2. Do stójki Niinimakiego dodałbym tylko, że mimo, że prezentuje ostatnimi laty parter, to bazę ma w uderzanych i wbrew preferowanemu stylowi tam też może całkiem ładnie obić Backstroma.

  3. Na mnie też wreszcie zrobił wrażenie Carmont i uważam go za lekkiego faworyta walki z Dollowayem. CB jednak mam wrażenie, że co by nie zrobił, nigdy nie zostanie należycie doceniony i zawsze będzie skreślany.

  4. Niby to 4.00 na Lee to świetny kurs, ale ja nie widzę w nim value. To prawda, że Anglik na tle Phana zaprezentował się imponująco, ale to tylko Phan. Acantara jest rywalem lepszym o conajmniej dwie klasy. Poza tym będzie miał chyba sporą przewagę siły i zasięgu. I to on będzie wybierał płaszczyznę, w której będą się bić. Myślę, że walka szybko trafi do parteru z inicjatywy Yuriego, a tam Brazylijczyk pokaże swój kunszt. Jakoś nie widzę sposobu, w jaki Vaughan miałby to wygrać.

  5. Wiesz, VaiCavalo, to nie jest bet życia, ale Lee do czasu oddania obalenia Raphaelowi Assuncao w drugiej rundzie bardzo dobrze sobie z nim radził, a Phana zlał w lepszym stylu niż Takeya Mizugaki, który teraz jest w absolutnym czubie dywizji. Jakieś drobne na pewno postawię, licząc na to, że Lee przetrwa pierwszą rundę (biorąc pod uwagę agresję Alcantary, jest to trudne zadanie, wiem), a od drugiej albo zacznie delikatnie przejmować ster walki w swoje ręce w stójce – dzięki lepszej kondycji i technice.

    1. Przemknął mi środkowy kciuk przez głowę, nie zaprzeczę. Ale też bardzo szybko uznałem, że jednak bardziej odpowiedni jest ten skierowany lekko do góry. Munoz ma 36 lat, walczy na obczyźnie itd., itp. :) Nie będzie drugim Lawalem.

  6. „W kolejnym boju, już po przejściu do kategorii średniej, Chwytacz Snów zmierzył się z Lyoto Machidą, ale pomimo kilku przebłysków nie był w stanie poradzić sobie ze stylem Smoka, zasłużenie przegrywając na kartach sędziowskich.”
    Mam inne zdanie na ten temat;)Wg statystyk w tym pojedynku Mousasi zadal znacznie wiecej znaczaących ciosow niz machida, ale jego leniwy styl walki powoduje, że ciężko to wyłapać.

    1. Ha! Kołatało mi się to po głowie, bo pamiętam, że wspominałeś też wtedy o tym :) Mimo wszystko, oglądając tą walkę, punktowałem na korzyść Brazylijczyka, bo znaczące ciosy chyba jednak należały do niego.

          1. Wiem, czytałem Twój tekst odnośnie tych statystyk, niemniej jednak, to nie było takie wyraźne zwycięstwo;)

Dodaj komentarz

Back to top button