Polskie MMAUFC

„Zniknąłem z mediów, bo to był wstyd i g*wno w tej walce zrobiłem” – Oleksiejczuk o szlifach parteru i współpracy z Oknińskim

Niewidziany w akcji od dziewięciu miesięcy Michał Oleksiejczuk opowiedziało swoich dalszych planach sportowych.

Gdy w kwietniu ubiegłego roku w ledwie 44 sekundy zmasakrował Gadzhimurada Antigulova, odnosząc drugie z rzędu ekspresowe zwycięstwo pod sztandarem UFC, wydawało się, że jedynie kwestią czasu pozostaje, zanim Michał Oleksiejczuk – bo o nim oczywiście mowa – przedrze się do czołowej piętnastki kategorii półciężkiej.

Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna.

We wrześniu ubiegłego roku w starciu, które miało okazać się dla niego przepustką do rywalizacji z szeroką czołówką, Lord w pierwszej rundzie rozbił co prawda Ovince’a St. Preuxa, ale nie był w stanie go skończyć. Natomiast w drugiej skończył poddany firmowym duszeniem von Flue Haitańczyka.

Szansa na rehabilitację pojawiła się w lutym tego roku, ale i tego pojedynku Michał Oleksiejczuk do udanych nie zaliczy. Nie był bowiem w stanie znaleźć odpowiedzi na zapaśniczo-parterowe zapędy Jimmy’ego Crute’a, odklepując w pierwszej rundzie kimurę.

Po drugiej z rzędu porażce Lord zniknął z mediów społecznościowych, a jego trener Mirosław Okniński zapowiedział dłuższy rozbrat zawodnika z oktagonem, celem załatania luk zapaśniczych i parterowych.

Jak natomiast sytuacja przedstawia się dziś, dziewięć miesięcy po ostatnim pojedynku Oleksiejczuka? O to zapytano go w rozmowie z portalem FightSport.pl.

– Zdrowie? Nic mi nie jest – powiedział Michał. – Była ta walka (z Crutem), potem była kwarantanna, ale ja cały czas konsekwentnie trenuję. Co by się nie działo, to się nie poddam.

– (Fani) nie mają się czym martwić. Zniknąłem z mediów i na razie nie będę ich prowadził, bo to po prostu był wstyd i gówno zrobiłem w tej walce, więc nie mam o czym rozmawiać.

Po lutowej porażce nie brakowało głosów sugerujących, że Michał Oleksiejczuk powinien opuścić Akademię Sportów Walki Wilanów, przeprowadzając się do innego klubu. 25-latek stawia jednak sprawę jasno w tym temacie.

– Jestem wkurzony i ciężko trenuję cały czas – powiedział. – Staram się rozwijać, staram się myśleć, co tutaj lepiej zrobić. Cały czas rozmawiam o tym z trenerem i ufam mu, robię z nim i tak zostanie.

– Czuję u niego rozwój i wbrew różnym głosom o tym, żeby coś tam zmienić, to… Różne rzeczy się pozmieniały, o których nie chcę mówić, żeby nie zapeszyć, ale trener zostaje ten sam. Ufam mu, dobrze się z nim czuję.

– Jestem zdeterminowany. Dużo ludzi pyta się mnie, jak tam psychika, ale ja nie mam takich momentów, że chcę to rzucić. Tyle lat to robię. Od dzieciaczka.

– Są takie przypadki, że ktoś się załamuje i jest tylko w dół. Ja będę trenował do skutku, aż osiągnę to, co chcę. I tyle. A jest dużo do poprawy.

Nie wiadomo, kiedy dokładnie do oktagonu UFC powróci Michał Oleksiejczuk, ale w jednym z niedawno udzielonych portalowi FightSport.pl wywiadów zasugerował on kwiecień lub maj przyszłego roku.

Póki co Lord skupia się przede wszystkim na treningach zapaśniczych i parterowych.

– Cały czas trenuję – powiedział. – Było tak przez jakiś czas, że tylko stójka, stójka, stójka. I to też nie było złe, bo w ten sposób zaszedłem do UFC. Nokautowałem i myślę, że to też mnie jakoś do tego UFC wepchnęło.

– Ale teraz przyszedł czas na parter i ten parter musiałem po prostu polubić. Czy chcę, czy nie, muszę to robić. Cały czas myślę o tym, żeby poprawić te zapasy i parter. I do skutku będziemy to robić, aż nie będzie sprawiało mi to problemów w walce.

Cały wywiad poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Koszulki Lowking.pl dostępne w sprzedaży!

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

Dodaj komentarz

Back to top button