UFC

„To będzie klucz do zwycięstwa” – Jose Aldo analizuje starcie z Alexem Volkanovskim, zdradza dalsze plany

Jose Aldo przyjrzał się technicznym umiejętnościom Alexandra Volkanovskiego przed sobotnią galą UFC 237 w Rio de Janeiro, gdzie obaj skrzyżują rękawice.

Gdy w 2017 roku przegrał dwa razy przez nokauty z Maxem Hollowayem, w obu walkach doznając sporych obrażeń, wydawało się, że były dominator kategorii piórkowej Jose Aldo znajduje się na ostatniej prostej swojej sportowej kariery.

Przegrałem z mistrzem i muszę oddać mu szacunek całego świata za to.

– powiedział o tamtych niepowodzeniach Brazylijczyk w rozmowie z UFC.com.

To jego zasługa, że mnie pokonał, a nie żadne błędy po mojej stronie.

Zobacz także: Tony Ferguson spotkał się z Daną Whitem i zapowiedział powrót

Scarface nie złożył jednak broni po klęskach z Hawajczykiem. Nie mając już na swoich barkach ciążącej mu od lat presji mistrzowskiej – czy też pretendenckiej – zdemolował Jeremy’ego Stephensa i Renato Moicano, którzy już, już witali się z gąską, będąc o krok od pojedynku o najwyższy laur.

Nie czuję żadnej presji.

– powiedział Aldo.

Robię to od 17. roku życia, więc o presji nie może być mowy. Żadna presja mi nie przeszkadza.

Do akcji Brazylijczyk powróci już w sobotę, podczas gali UFC 237 w Rio de Janeiro mierząc się z Alexanderm Volkanovskim – a więc kolejnym przeciwnikiem, który znajduje się w czubie rajdu po titleshota, śmiało spoglądając w kierunku Maxa Hollowaya.

Australijczyk znajduje się na fali aż szesnastu zwycięstw, w tym już sześciu pod sztandarem UFC. Ostatnio rozbił w pył dwukrotnego przeciwnika Brazylijczyka, Chada Mendesa, odnosząc w ten sposób najcenniejszą – przynajmniej medialnie – wiktorię. Scarface przyznał jednak, że do potyczki Australijczyka z Amerykaninem podchodzi z pewnym dystansem.

Chad nie radził sobie już tak dobrze od czasu, gdy pokonałem go w rewanżu w Rio.

– powiedział Aldo.

Sądziliśmy, że nie przygotował się do tej walki należycie i jeśli nie wygra jej szybko, będzie miał problemy. Tak odczytaliśmy to starcie.

Brazylijczyk nigdy nie ukrywał, że wraz ze sztabem szczegółowo analizuje mocne oraz słabe strony swoich rywali, rozkładając ich umiejętności na czynniki pierwsze. Zawsze chce zrozumieć, jakie szanse i ryzyka pojawią się w oktagonie, co wnoszą do walki jego oponenci I nie inaczej było w przypadku Alexa Volkanovskiego.

Widzimy, że stara się cały czas wywierać presję. Cały czas idzie do przodu.

– powiedział Jose.

Jest niski, ale dobrze wykorzystuje swoją siłę, więc dużo trenowaliśmy, żeby to zatrzymać. Zamierzam iść mocno do przodu, bo wiem, że dopóki ja będę nacierał, on będzie zmuszony się bronić. Będę wtedy bliżej zwycięstwa.

Mocno pod niego trenowaliśmy. Jestem dobrze przygotowany kondycyjnie. Jeśli walka potrwa trzy rundy, nie ma problemu – chociaż jestem pewien, że tak nie będzie. Dopadnę go najszybciej, jak się będzie dało. Jeśli się to nie uda, to możecie być spokojni… Zauważyliśmy, że tak naprawdę szybko opada z sił. Organizm nie jest w stanie znieść takiej presji przez pełne trzy rundy. Wiem więc, że im więcej sił będzie zużywał, tym bardziej zmęczony będzie – i tym dalej od zwycięstwa.

W tej walce wszystko kręci się wokół ataku. To klucz. Będę więc starał się iść do przodu i atakować. (Volkanovski) ma oczywiście swoje mocne strony. Ma ciężkie ręce i często schodzi do nóg, szukając obaleń. Trenowaliśmy więc dużo pod te elementy, aby skończyć z ręką w górze.

W kontrakcie z UFC reprezentantowi Kraju Kawy zostały jeszcze dwa pojedynki. Przed starciem ze Stephensem zapowiadał co prawda, że po wypełnieniu obowiązującej umowy bezwzględnie zakończy karierę, ale już przed potyczką z Moicano wspomniał, że jednak przedłużenie kontraktu wchodzi w grę – choć pod pewnymi warunkami.

Planem jest nadal emerytura po dwóch ostatnich walkach, ale wszystko może ulec zmianie, bo jesteśmy blisko walki o pas.

– powiedział Jose w rozmowie z MMAJunkie.com.

Wydaje mi się, że jeśli wygram ten pojedynek, nie ma opcji, żebym nie walczył o pas – czy to z Hollowayem, czy z kimkolwiek innym, kto będzie mistrzem. Wszystko więc może się zmienić, ale nadal jestem bardzo bliski emerytury.

Wszystko zależy od tego, jak potoczy się ten rok. W tym roku dam z siebie wszystko, aby odzyskać pas mistrzowski – a potem kto wie, co się wydarzy. Nie wiem natomiast, co z 2020 rokiem, bo chcę zrobić sobie rok przerwy. Nacieszyć się życiem, żeby potem powrócić. Nie wiem więc, co z 2020, ale w 2021 mógłbym powrócić.




Brazylijczyk nie wyklucza, że przed nim – jeśli oczywiście wyjdzie obronną ręką z walki z Alexem Volkanovskim – starcie o pas mistrzowski z Maxem Hollowayem może otrzymać Frankie Edgar. Jest jednak przekonany, że zwycięstwo w sobotę będzie kluczem do titleshota.

A jeśli jednak powinie mu się noga?

Mam i na to plan. Jeśli nie uda się wygrać – w co wątpię, bo jestem pewny zwycięstwa – możemy zrobić jakiś catchweight lub walkę w innej kategorii.

– stwierdził.

Nie podam jednak nazwiska rywala, bo inaczej wszyscy jutro będą o nim mówić, zapominając, że w sobotę mam walkę.

Czy jednak mając na uwadze, że w 2020 roku Scarface rywalizować nie planuje, matchmakerzy UFC zaproponowaliby mu starcie o złoto po ewentualnym zwycięstwie w sobotę? Tego nie wiadomo – ale Brazylijczyk jest otwarty na rozmowy.

*****

Lowking.pl trafia na Patronite.pl – oto dlaczego

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button