UFC

UFC 204 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC 204 – Michael Bisping vs. Dan Henderson II, na której wystąpią też Danieo Omielańczuk, Damian Stasiak i Łukasz Sajewski.

185 lbs: Michael Bisping (30-7) vs. Dan Henderson (32-15) – decyzja jednogłośna

Bisping od początku wywarł delikatną presję, pracując lewicą oraz kopnięciami na głowę z wykrocznej nogi. Henderson pozostawał jednak czujny. W końcu wystrzelił z prawicą, ale Bisping zdołał jej uniknąć. Mistrz powrócił do taktyki opartej na zamykaniu pretendenta pod siatką i nękaniu go pojedynczymi prostymi i kopnięciami. Był jednak w swoich poczynaniach bardzo ostrożny, błyskawicznie wycofując się, gdy tylko Henderson odpalał – bądź przygotowywał do odpalenia – prawą rękę. Na nieco ponad minutę przed końcem pierwszej rundy prawy Amerykanina sięgnął szczęki Hrabiego, ale ten przetrwał. Chwilę potem jednak po kolejnej bombie od Hendo mistrz padł na deski ledwie żywy – Amerykanin rzucił się na niego z dobitką i trafił, ale pomimo tego, że wydawało się, iż Brytyjczyk stracił na chwilą przytomność, wrócił do gry. Znalazł się jednak pod gradem uderzeń Hendersona, który chciał za wszelką cenę skończyć go w parterze. Bisping zdołał jednak przetrwać, ale jego twarz była okrutnie porozbijana i zakrwawiana. Runda pierwsze dobiegła końca.

Do drugiej Brytyjczyk wyszedł jak gdyby nigdy nic, od razu ruszając do ataku. Henderson inkasował cios za ciosem, praktycznie w ogóle nie odpowiadając i prawdopodobnie szykując się do wyprowadzenia jednej jedynej akcji. W końcu ruszył, ale Brytyjczyk wziął nogi za pas i uniknął szarży, kontynuując następnie ustawianie sobie Amerykanina lewymi prostymi pod krosy i kopnięcia na głowę, którymi ochoczo kończył kombinacje.

Gdy wydawało się, że Hrabia lada chwilę skończy Hendersona – trafił soczystym krosem a następnie kopnięciem na krocze, którego nie zauważył sędzia – znów zainkasował potężną bombę, po której padł na deski. Ponownie jednak wrócił z dalekiej podróży, unikając dobitki ze strony pretendenta.

Trzecią rundę mistrz rozpoczął od serii kopnięć na głowę z wykrocznej nogi. Cały czas szukał też mocnego krosa – i kilka razy go znalazł, ale Henderson trzymał się dzielnie. Pomimo iż bardzo zmęczony, to Amerykanin cały czas pozostawał w gotowości, by wyprowadzić kolejną bombę. Pretendent dobrze pracował też na nogach, nie dając się zamykać pod siatką. Przewaga Bispinga jednak rosła, a jego uderzenia dochodziły coraz częściej. W końcu prawica Hendersona trafiła celu, ale Brytyjczyk zdołał zamortyzować uderzenie. W ostatnich sekundach Hendo znów trafił mocnym prawym, uśmiechając się pod nosem – Bisping nie padł jednak na deski, cofając się jedynie o kilka kroków.

Czwarta runda zaczęła się podobnie, jako skończyła się poprzednia – Bisping był znacznie aktywniejszy, trafiając raz za razem prostymi i kopnięciami, natomiast Henderson czaił się na prawicę. Doszła w końcu celu, ale Bisping nie padł na deski, chwilę potem znów przechodząc do ofensywy. Gdy mistrz ponownie trafił w krocze pretendenta, sędzia tym razem przerwał walkę – Henderson chętnie wykorzystał przerwę, aby nieco zregenerować mocno wyeksploatowaną już na tym etapie kondycję. I rzeczywiście – po wznowieniu walki pretendent odzyskał nieco wigoru, trafiając nawet pojedynczymi lewymi. To jednak mistrz rozdawał cały czas karty, będąc bez porównania aktywniejszym. W końcówce przyjął co prawda kolano na głowę przy rozerwaniu klinczu, ale na przestrzeni rundy prezentował się znacznie lepiej.

Na początku ostatniej odsłony Henderson znów trafił kolanem na głowę w klinczu i tym razem był znacznie agresywniejszy, prawdopodobnie zdając sobie sprawę, że na kartach sędziowskich Bisping może mieć przewagę. Atakował chętniej, kilka razy trafiają mistrza. Ten jednak również nie zasypiał gruszek w popiele, odpowiadając własnymi uderzeniami. Podejmował też spore ryzyko, wdając się w ostre wymiany w półdystansie, gdzie w jednej z akcji przyjął kolejną prawicę. Na półtorej minuty przed końcem Henderson zdołał nawet obalić mistrza, ale ten po kilkunastu sekundach wstał. W samej końcówce Amerykanin spróbował jeszcze ekwilibrystycznego kopnięcia, ale bez powodzenia.

Sędziowie jednogłośnie wypunktowali walkę dla mistrza w stosunku 2 x 48-47, 49-46.

185 lbs: Gegard Mousasi (40-6-2) > Vitor Belfort (25-13) – TKO

Mousasi od początku wywarł dużą presję, starając się zamknąć Belforta na siatce. To jednak Brazylijczyk trafił pierwszy, dwoma mocnymi ciosami w kontrze obijając głowę Ormianina. Ten jednak pozostał niewzruszony, nadal atakując. Trafił soczystym krosem, potem lewym prostym. Spróbował obalenia, ale Brazylijczyk bardzo dobrze je wybronił. W stójce nadal Mousasi wywierał presją, zamykając Belforta na siatce i coraz częściej korzystając z kopnięć na nogi i frontalnych. Phenom starał się odpowiadać middlekickami, cały czas mając też w pogotowiu lewicę. Ormianin zaczął dobrze pracować lewym prostym, ale zainkasował kontrujący lewy sierpowy. Tuż obok jego głowy świsnęło też wysokie kopnięcie. Na minutę przed końcem rundy Mousasi trafił bardzo dobrą kombinacją lewego i prawego, szukając później obalenia – ale bez powodzenia.

Drugą rundę Ormianin zaczął tam, gdzie skończył poprzednią – zamykał Belforta na siatce, atakując prostymi. Zainkasował jednak soczyste kopnięcie na korpus od odwrotnie ustawionego Brazylijczyka. Spróbował raz jeszcze obalenia, ale i tym razem defensywa zapaśnicza Belforta wypadła doskonale. W końcu jednak Mousasi ustrzelił obniżającego gardę rywala soczystym kopnięciem okrężnym na głowę, po którym rzucił się z ciosami na chwiejącego się pod siatką Brazylijczyka.

Pomimo gradu ciosów nie zdołał ubić Belforta na nogach, ale po tym jak bez problemu przeniósł walkę do parteru, szybko utorował sobie drogę do dosiadu, z tej pozycji kończąc brazylijską legendę uderzeniami.

https://twitter.com/Sir_roozy/status/784960710438752256

Dla Chwytacza Snów jest to trzecie z rzędu i piąte w ostatnich sześciu występach zwycięstwo. Po walce przyznał, że chętnie zmierzyłby się teraz z Andersonem Silvą. Z kolei Phenom przegrywa drugą walkę z rzędu i trzecią w ostatnich czterech występach.

205 lbs: Jimi Manuwa (16-2) > Ovince St. Preux (19-9) – KO

Pierwsza runda pojedynku stała pod znakiem zapaśniczej przewagi haitańskiego Amerykanina, który zdołał długimi fragmentami kontrolować Manuwę z góry, dobrze broniąc się też przed jego gilotyną. Brytyjczyk trafił kilka razy w klinczu, szczególnie kolanami, ale w dystansie to OSP był aktywniejszy.

Na początku drugiej odsłony Manuwa rozpuścił jednak ręce, kilka razy soczyście trafiają zmieniającego raz za razem pozycję rywala. Zaczął też nękać OSP mocnymi lowkingami i latającymi kolanami. Trafił też kilka razy soczystymi hakami na korpus, by ostatecznie posłać Amerykanina na deski przepiękną kontrą prawym sierpowym i dobić go swoim firmowym lewym, po którym OSP runął na deski nieprzytomny.

Poster Boy w ten sposób podnosi się po porażce z Anthonym Johnsonem, jednocześnie fundując St. Preuxowi drugą z rzędu porażkę – i pierwszą w karierze przez nokaut.

265 lbs: Stefan Struve (28-8) > Daniel Omielańczuk (19-6-1) – poddanie

Polak na początku walki trzymał dystans, starając się skracać go dynamicznymi kombinacjami. Niewiele jednak z nich wychodziło, bo Struve dobrze dystansował polskiego zawodnika, ale po dwóch minutach Polak rozkręcił się, trafiając kilkoma soczystymi sierpami, po których głowa Struve odskakiwała raz za razem. Jednak i Holender w stójce trafiał, szczególnie kopnięciami i pojedynczymi prostymi. Pomimo tego to nasz zawodnik był znacznie groźniejszy na nogach, do działania zaprzęgając też soczyste lowkingi. W połowie rundy Wieżowiec zdołał obalić naszego zawodnika, pracując nad trójkątem rękami. Omielańczuk zdołał się jednak obronić, ale oddał dosiad, potem plecy. Struve pracował nad duszeniem, ale bez powodzenia.

W drugiej odsłonie walka szybko przeniosła się do klinczu, gdzie Omielańczuk – udanie wcześniej broniąc się przed obaleniem – pracował nad własnym. Holender zdołał jednak odwrócić pozycję, atakując kolanami, ale tylko na chwilę, bo polski zawodnik znów przyszpilił go do siatki. W końcu Holender wypracował sobie drogę do obalenia, w parterze szybko zapinając duszenia D’arce i po krótkiej kotłowaninie zmuszając Omielańczuka do klepania.

Dla Wieżowca jest to drugie z rzędu i trzecie w ostatnich czterech walkach zwycięstwo, natomiast seria trzech kolejnych wiktorii Omielańczuka została zatrzymana. Dodatkowo, Polak po raz pierwszy w karierze przegrał przed czasem.

145 lbs: Mirsad Bektic (11-0) > Russell Doane (14-7) – poddanie

Po kilku pierwszych wymianach Bektic zszedł pod ciosami, kładąc Doane’a na plecach.

Po krótkiej kotłowaninie Hawajczyk wstał, ale za chwilę znów wylądował na deskach. Ponownie jednak zdołał powrócić na nogi, ale Bośniak znów rzucił nim o deski. Spuścił z góry kilka ciosów, zanim Doane wstał ponownie. Po kolejnym obaleniu Bektic zaszedł jednak Hawajczykowi za plecy, walcząc o duszenie – Doane zdołał jednak wykaraskać się z tarapatów, ale nadal miał za plecami rywala. Bośniak znów wypracował sobie drogę do przełożenia ręki pod szyją Hawajczyka, zmuszając go do klepania.

Bektic odnosi w ten sposób czwarte zwycięstwo z rzędu, torując sobie drogę do walki z szeroką czołówką kategorii piórkowej.

135 lbs: Iuri Alcantara (33-7) > Brad Pickett (25-12) – poddanie

Iuri Alcantara całkowicie zdominował Brada Picketta, poddając go w pierwszej rundzie. Brazylijczyk raz za razem raził Brytyjczyka soczystymi teepami, by następnie zamroczyć go przepięknym obrotowym łokciem, po którym posłał go na deski serią ciosów.

Rzucił się za dzielnie walczącym o przetrwanie rywalem do parteru, tam mocno go poobijał, zapinając następnie balachę – Pickett zdołał się przed nią uchronić, ale trafił w trójkąt i zmuszony był odklepać.

Alcantara tym samym podnosi się po porażce z Jimmiem Riverą, natomiast Pickett przegrywa czwartą z ostatnich pięciu walk.

135 lbs: Damian Stasiak (10-3) > Davey Grant (10-3) – poddanie

Stasiak od razu popracował nad obaleniem – i dopiął swego! Brytyjczyk jednak wił się jak szalony, uniemożliwiając naszemu zawodnikowi ustabilizowanie pozycji. W końcu zdołał wstać, choć zainkasował cios, gdy się podnosił. Walka przeniosła się na środek oktagonu. Grant raz za razem zmieniał pozycję z klasycznej na odwrotną. Był aktywniejszy, choć jego ataki nie dochodziły celu. Na nieco ponad trzy minuty przed końcem przyszpilił naszego zawodnika do siatki i obalił, ale ten szybko wstał i wcisnął Brytyjczyka do ogrodzenia. Próbując obalenia, nasz zawodnik wylądował jednak na plecach, ale doskonale wypracował sobie drogę ucieczki. Walka przeniosła się do stójki. Stasiak nie był tam szczególnie aktywny, odwołując się do pojedynczych kopnięć obrotowych, które pruły jednak powietrze. Grant napierał i kilka z jego ciosów doszło celu, a na niespełna minutę przed końcem poszedł po obalenie – i dopiął swego, ale Webster rewelacyjnie go przetoczył i skończył rundę na górze.

Na początku drugiej odsłony nasz zawodnik spróbował obalenia, ale nie zdołał położyć rywala na plecach – ten zaatakował agresywniej, trafiając soczystym hakiem na korpus Stasiaka. Nasz zawodnik wyraźnie odczuł uderzenie, po którym zainkasował kolejne, znajdując się w ogromnych tarapatach. Odpłacił co prawda Brytyjczykowi obrotowym backfistem, ale kolejna próba przeniesienia walki do parteru w wykonaniu Stasiaka nie powiodła się. Grant zamknął go na siatce i znów zasypał gradem ciosów oraz kolan.

Jednak na ponad dwie minuty przed końcem Webster miał swoją okazję, bo przechwycił kopnięcie Granta i położył go na plecach – Brytyjczyk jednak szybko wstał i kontynuował męczenie naszego zawodnika pod siatką. Na półtorej minuty przed końcem rundy Stasiak w końcu dopiął swego i powalił rywala, torując sobie drogę do dosiadu! Brytyjczyk zdołał jednak wydostać się – choć tylko na chwilę, bo po krótkiej kotłowaninie Polak znów znalazł się na górze. Runda dobiegła końca.

Na początku trzeciej odsłony nie działo się wiele, ale potem Stasiak świetnie z klinczu sprowadził walkę do parteru. Jednak Grant zdołał się po kilkudziesięciu sekundach wywinąć. Polak spróbował wciągnąć go do gardy i dopiął swego. Tam wypracował sobie drogę do rewelacyjnej balachy i zapiął ją piekielnie ciasno – Grant robił, co mógł, by się uwolnić, ale nic nie wskórał i zmuszony był odklepać!

170 lbs: Leon Edwards (12-3) > Albert Tumenov (17-4) – poddanie

Po kilku pierwszych wymianach Edwards zrobił to, czego spodziewali się wszyscy – przeniósł walkę do parteru, gdzie nie zadawał może szczególnie wielu ciosów, ale jego dominacja nie podlegała dyskusji. Rosjanin zdołał co prawda na półtorej minuty przed końcem rundy wstać, ale chwilę potem znów leżał na deskach – z Edwardsem za plecami. I w takiej pozycji runda pierwsza dobiegła końca.

W drugiej odsłonie Tumenov zaatakował agresywniej, raz za razem zamykając zmęczonego już nieco Edwardsa na siatce i trafiając w kombinacjach. Jamajczyk ponownie poszedł po obalenie, ale tym razem Rosjanin wybronił je i walka została na nogach. Przewaga Tumenova zaczęła wzrastać i soczyste sierpy zaczęły raz za razem lądować na szczęce coraz bardziej zagubionego Edwardsa.

Na trzecią rundę Tumenov zdecydował się zmienić pozycję na odwrotną. W płaszczyźnie bokserskiej nadal rozdawał karty, ale w połowie rundy popełnił błąd, którym ostatecznie przypłacił porażką – kopnął na korpus, a kopnięcie zostało przechwycone przez Edwardsa. Po kotłowaninie Jamajczyk zdołał przełożyć rękę pod brodą Tumenova, zmuszając go do klepania.

Dla Edwardsa jest to drugie z rzędu i czwarte w ostatnich pięciu występach zwycięstwo – dla Tumenova druga z rzędu porażka.

155 lbs: Marc Diakiese (9-0) vs. Łukasz Sajewski (13-2)

Diakiese rozpoczał bardzo ostro, ale Sajewski zanurkował pod ciosami, idąc po obalenie. Pierwsze zostało wybronione, ale nasz zawodnik nie odpuścił i przewrócił rywala, trafiając do pozycji bocznej. Tam spokojnie ustabilizował pozycję, atakując kolanem na korpus. Minęła minuta. Nasz zawodnik zdobył dosiad, ale tylko na chwilę. Diakiese odzyskał półgardę. Polak pracował nad uwolnieniem nogi, ale bezskutecznie. Zaatakował więc krótkimi łokciami z góry. Na niespełna trzy minuty przed końcem Brytyjczyk w końcu się wydostał, a w klinczu rzucił szukającym gilotyny Polakiem o deski, z furią następnie atakując.

Sajewski przetrwał jednak burzę i kilkadziesiąt sekund później znów położył rywala na plecach, trafiając do półgardy. Wookie zaatakował kolanami na korpus, ale Diakiese próbą skrętówki wydostał się z parteru. Walka wróciła na nogi, a tam Brytyjczyk z odwrotnej pozycji zaatakował niskimi kopnięciami. Polak wydawał się nieco zagubiony, cofając się pod siatkę.

Drugą rundę Diakiese rozpoczął od ataków bokserskich, kilka razy soczyście trafiając ciężko oddychającego już Polaka. Brytyjczyk nie szarżował jednak tak, jak chwilami czynił to w pierwszej rundzie. Próbował swojego firmowego prawego cepa, ale nasz zawodnik dobrze nurkował pod tymi atakami. Sajewski w połowie rundy złapał klincz, walcząc o obalenie, ale nic z tego nie wyszło, a chwilę potem zainkasował potężny podbródkowy. A za chwilę sierpowy. I prosty. Mieszający pozycje klasyczną z odwrotną Diakiese był zdecydowanie szybszy, kontrując też pojedynczy próby kombinacji w wykonaniu naszego zawodnika. Na minutę przed końcem rundy Sajewski był już mocno poobijany, i choć nie miał pomysłu na walkę, pokazywał niebywałą odporność. Do czasu jednak – w końcówce rundy Diakiese zamknął go na siatce i tam zasypał gradem uderzeń – Polak nie odpowiadał i w rezultacie sędzia przerwał walkę.

Tym samym Diakiese wygrywa w debiucie, serwując Sajewskiemu trzecią z rzędu porażkę.

170 lbs: Mike Perry (9-0) > Danny Roberts (13-2) – KO

Pierwsza runda przebiegała zdecydowanie pod dyktando Perry’ego, który parł do przodu niczym czołg – przyjmował co prawda sporo ciosów od krążącego przy siatce – dość panicznie, dodajmy – rywala, ale sam trafiał zdecydowanie mocniej, dwukrotnie mając Brytyjczyka na deskach (i radząc sobie tam zaskakująco dobrze), a pod koniec rundy będąc nawet bliskim skończenia go.

Druga odsłona wyglądała jednak inaczej – Perry nadal napierał, ale jego aktywność w wyprowadzaniu uderzeń mocno spadła. Roberts natomiast zaczął raz po raz dzielić go niskimi kopnięciami i krosami z odwrotnej pozycji. Obaj byli już mocno zmęczeni, ale w końcówce Roberts tak się rozochocił, że wdał się w ostre wymiany w półdystansie – i tam zainkasował potężną bombę, po której nogi się pod nim ugięły. Amerykanin ruszył za naruszonym rywalem do parteru, ale znów syrena kończąca rundę uniemożliwiła mu dobicie Robertsa.

W trzeciej odsłonie obaj zawodnicy byli już bardzo zmęczeni i mocno poobijani. Agresja Perry’ego mocno spadła i starcia toczyło się głównie na środku oktagonu. Tam Brytyjczyk trafiał zdecydowanie częściej, także świetnymi kopnięciami na zakończenie kombinacji, ale pięści Amerykanina ważyły o wiele więcej. W końcówce Perry potężnym prawym naruszył rywala, a potem poprawiając kolanem i lewym, rzucił się za nim do parteru, kończąc go ciosami.

Dla Perry’ego jest to drugie zwycięstwo z rzędu przez nokaut.

155 lbs: Leonardo Santos (16-3-1) > Adriano Martins (28-8) – decyzja niejednogłośna

W pierwszej rundzie nie działo się wiele. Santos atakował kopnięciami na korpus, Martins natomiast próbował odpowiadać lowkingami i krótkimi szarżami bokserskimi. Na palcach jednej ręki można jednak zliczyć czyste, celne uderzenia.

Druga odsłona niewiele różniła się od pierwszej. Agresywniejszy Martins okopywał wykroczną nogę Santosa, ale poza tym niewiele robił, a jego aktywność wołała o pomstę do nieba – Leo natomiast odwzajemniał mu się podobnymi kopnięciami, a do tego dwa razy trafił okrężnie na głowę, kontynuując też ataki teepami i middlekickami.

Ostatnia runda przebiegała już pod dyktando Martinsa, który w końcu podkręcił mocno tempo, atakując soczystymi lowkingami oraz kilkoma kombinacjami, które doszły celu. Santos skupił się niemal wyłącznie na krążeniu przy siatce, aby unikać ataków rywala.

Sędziowie ostatecznie niejednogłośnie wskazali na Leonardo Santosa, który odnosi trzecie z rzędu zwycięstwo w UFC, przerywając taką samą serię wygranych Adriano Martinsa.

Wyniki UFC 204

Walka wieczoru

185 lbs: Michael Bisping (30-7) pok. Dana Hendersona (32-15) przez jednogłośną decyzję (2 x 48-47, 49-46)

Karta główna

185 lbs: Gegard Mousasi (40-6-2) pok. Vitora Belforta (25-13) przez TKO (gnp), R2, 2:43
205 lbs: Jimi Manuwa (16-2) pok. Ovince’a St. Preuxa (19-9) przez KO (lewy sierpowy), R2, 2:38
265 lbs: Stefan Struve (28-8) pok. Daniela Omielańczuka (19-6-1) przez poddanie (D’arce), R2, 1:41
145 lbs: Mirsad Bektic (11-0) pok. Russella Doane’a (14-7) przez poddanie (duszenie zza pleców), R1, 4:22

Karta wstępna

135 lbs: Iuri Alcantara (33-7) pok. Brada Picketta (25-12) przez poddanie (trójkąt), R1, 1:59
135 lbs: Damian Stasiak (10-3) pok. Davey’a Granta (10-3) przez poddanie (balacha), R3, 3:56
170 lbs: Leon Edwards (12-3) pok. Alberta Tumenova (17-4) przez poddanie (duszenie zza pleców), R3, 3:01
155 lbs: Marc Diakiese (10-0) pok. Łukasza Sajewskiego (13-3) przez TKO (ciosy), R2, 4:40

Karta UFC Fight Pass

170 lbs: Mike Perry (9-0) pok. Danny’ego Robertsa (13-2) przez KO (uderzenia), R3, 4:40
155 lbs: Leonardo Santos (16-3-1) pok. Adriano Martinsa (28-8) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)

Powiązane artykuły

Back to top button