UFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC on FOX 28 – Stephens vs. Emmett

Analizy i typowanie wszystkich walk karty głównej gali UFC on FOX 28 oraz debiutanckiego pojedynku Marcina Prachnio z Samem Alveyem.

Transmisja z gali rozpocznie się w sobotę o godzinie 22:15 na kanale Polsat Sport News. Z kolei karta główna od 2:00 na Polsat Sport.

Przypominam, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

Poniżej analizy i typowanie całej karty głównej – oraz konfrontacji Marcina Prachnio z Samem Alveyem.




145 lbs: Mike Perry (11-2) vs. Max Griffin (13-4)

Kursy bukmacherskie: Mike Perry vs. Max Griffin 1.28 – 4.20

Bartłomiej Stachura: Zdecydowanie na papierze jest to pojedynek na odbudowanie dla Mike’a Perry’ego po ostatniej porażce z Santiago Ponzinibbio. Max Griffin nie zagrozi mu bowiem zapasami, nie słynie z dobrej kondycji – jest po prostu brawlerem, który jednak ani nie uderza tak mocno jak Platynowy, ani też nie jest tak sprawny technicznie.

Owszem, jeśli Perry pójdzie w ostrą wymianę w półdystansie, narazi się na zainkasowanie jakiejś bomby, ale nawet wówczas powinien wyjść z takiej sytuacji obronną ręką – uderza bowiem mocniej, a jego szczęka jest znacznie twardsza. Nie zapominajmy bowiem, że Max Griffin powraca po absolutnie morderczej walce z Elizeu Zaleskim, po której powinien był zrobić sobie długą, długą przerwę.

Ostatnia potyczka Mike’a Perry’ego – porażka z Santiago Ponzinibbio – powinna zaprocentować. Platynowy postawił bowiem teraz w przygotowaniach na elementy, które wówczas zawiodły – na kondycję i taktykę. Przekonywał, że starcie z Argentyńczykiem nauczyło go, że nie da się zawsze polegać na jednym ciosie, że tym razem nie zamierza ganiać za rywalem, próbując urwać mu głowę. Dobrze mu to wróży. Podejdzie do pojedynku spokojniej niż zwykle, ale prędzej czy później uśpi rywala.

Zwycięzca: Mike Perry przez (T)KO

205 lbs: Ovince St. Preux (22-10) vs. Ilir Latifi (13-5)

Kursy bukmacherskie: Ovince St. Preux vs. Ilir Latifi 1.70 – 2.33

Bartłomiej Stachura: Pomimo tego, że Latifi jak najbardziej ma czym uderzyć – a konkretnie prawym zamachowym – to nie spodziewam się, aby był zainteresowany szermierką na pięści i kopnięcia z dysponującym dużą przewagą warunków fizycznych i mocno nieprzewidywalnym na nogach, a jednocześnie kowadłorękim i kowadłonogim Haitańczykiem.

I teraz tak – albański Szwed jak najbardziej może wygrać to starcie, zamęczając na siatce i być może od czasu do czasu obalając OSP. A to dlatego, że ten ostatni ma okrutną tendencję do cofania się prosto na siatkę – czasami sieknie wówczas jakimś sierpem – jak z Mauricio Shogunem Ruą – lub podbródkowym – jak z Patrickiem Cumminsem – i dzięki temu wygra, ale jeśli nie trafi czysto, kończy z plecami na siatce.

Rzecz jednak w tym, że dysponuje naprawdę dobrą defensywą zapaśnicza, którą dodatkowo wspiera świetnymi umiejętnościami powracania na nogi. Utrzymanie go w parterze to sztuka nie lada i Latifi może mieć w tym elemencie gargantuiczne problemy.

Uważam też, że w walce w klinczu pod siatką to broniący się przed obaleniami Haitańczyk może tracić mniej sił, co może zaprocentować w trzeciej rundzie. Warto też wspomnieć, że właśnie w trzeciej rundzie konfrontacji z Coreyem Andersonem OSP w końcu przestał cofać się prosto na siatkę, dobrą pracą na nogach unikając klinczersko-zapaśniczych zapędów Amerykanina. Nie mam też wątpliwości, że zdaje sobie doskonale sprawę, że w rywalizacji z Latifim właśnie od jego pracy na nogach zależeć może wynik walki – dlatego nie wykluczam, że poprawił ten aspekt swojej gry.

Nie odmawiam szans Ilirowi – może to wygrać klinczem, może nawet ustrzelić OSP jakimś prawym cepem – ale za bardziej prawdopodobny scenariusz uznaję jednak ten, w którym walczący z odwrotnej pozycji OSP ubija go jakąś kontrą (sierp, podbródkowy, kolano?) albo też będzie w stanie utrzymać walkę na środku oktagonu, gdzie będzie przeważał wystarczająco długo, by przekonać do siebie sędziów punktowych.

Zwycięzca: Ovince St. Preux przez (T)KO

115 lbs: Jessica Andrade (17-6) vs. Tecia Torres (10-1)

Kursy bukmacherskie: Jessica Andrade vs. Tecia Torres 1.34 – 3.65

Bartłomiej Stachura: Torres to twarda, aktywna, mobilna i dobra kondycyjnie zawodniczka. Andrade to jednak czołg. Tecia nie będzie w stanie kontrolować dystansu tak dobrze, jak swego czasu czyniła to dysponująca bez porównania lepszymi warunkami fizycznymi i bogatszym arsenałem stójkowym Jędrzejczyk. Prędzej czy później Brazylijka przedrze się przez masę punktujących kopnięć i ciosów Amerykanki, które dzielnie przyjmie na szczękę – a wtedy rozpuści ręce, przyszpili rywalkę do siatki, obali i porozbija. Biorąc pod uwagę mocno podejrzany parter Torres, nie zdziwi mnie skończenie walki przez Brazylijkę jakimś duszeniem albo nawet uderzeniami, ale…

Zwycięzca: Jessica Andrade przez decyzję




145 lbs: Jeremy Stephens (27-14) vs. Josh Emmett (13-1)

Kursy bukmacherskie: Jeremy Stephens vs. Josh Emmett 1.65 – 2.45

Bartłomiej Stachura: Nie jest łatwo wskazać faworyta w walce wieczoru, która może wyłonić kolejnego pretendenta do pasa mistrzowskiego 145 funtów. Obaj zawodnicy jak najbardziej posiadają bowiem narzędzia, które mogą zapewnić im zwycięstwo.

Josh Emmett walczy w podobnym stylu jak wielu innych zawodników Team Alpha Male. Uwielbia atakować prawym sierpem – zarówno po ustawieniu rywala lewym, jak i po przekroku, w charakterystycznym dla TAM sprincie. Najlepiej czuje się w półdystansie, bo też sierpowe są najczęściej zaprzęganymi przez niego ciosami. W każde niemal uderzenia wkłada maksymalną moc, poszukując nokautów. Potrafi też jednak nieźle kontrować, przepuszczając ciosy balansem, by odpowiedzieć prawym. Tu i ówdzie zamarkuje obalenie, atakując lewym kopnięciem po przekroku – na korpus lub głowę. Nieźle ustawia też sobie rywali seriami ciosów pod atomowego lowkinga. Od czasu do czasu wplecie do swojej gry obalenie.

Jeremy Stephens to absolutny weteran UFC, który bije się dla organizacji od 11 lat, mogąc pochwalić się też nieszczególnie chlubnym rekordem aż 13 porażek w oktagonie. Wcześniej polegał przede wszystkim na swojej ciężkiej prawicy, ale na przestrzeni ostatnich kilku lat mocno się rozwinął, wzbogacając swój arsenał o szereg technik nożnych – z lowkingami bitymi na wysokości łydki na czele – oraz znacznie poprawioną pracę na nogach. Dzisiaj nie ma też problemu z walką z odwrotnej pozycji.

Obaj zawodnicy dysponują bardzo ciężkimi rękami, ale Stephens na przestrzeni całej kariery potwierdził też tytanową szczękę, tylko raz – w 2012 roku – przegrywając przez nokaut. Nie byli w stanie ubić go – i to część jeszcze w kategorii lekkiej! – Donald Cerrone, Melvin Guillard, Anthony Pettis czy Cub Swanson.

W tym akurat pojedynku odporność szczęki może mieć kapitalne znaczenie, bo obaj zawodnicy chętnie dążą do szalonych wymian w półdystansie – a tam o być albo nie być często decydują milimetry i ułamki sekund. Z tego właśnie powodu nie sposób wykluczyć zwycięstwa przez nokaut któregokolwiek z nich – choć, jak wspomniałem, Stephens ma po swojej stronie tytanową szczękę.

Spodziewam się, że Emmett spróbuje jednak rozstrzygnąć pojedynek jak najszybciej, zdając sobie sprawy, że z masą mięśniową, jaką posiada, oraz morderczym ścinaniem wagi, jakie ma za sobą, w mistrzowskich rundach mocno zwolni. Od strony kondycyjnej przewaga należeć powinna do Stephensa, wobec czego absolutnie nie wykluczam, że spróbuje on podejść do pierwszych rund w miarę ostrożnie – nieco wbrew swojemu stylowi.

Felipe Arantes wielokrotnie był w stanie dosięgnąć Emmetta lewym prostym i spodziewam się, że może być w stanie efektywnie korzystać z tej techniki także i Stephens – choć będzie musiał mieć się na baczności przed ewentualną kontrą prawym.

Na pewno Jeremy może też poszukać kontrującego kolana na głowę, jakim swego czasu ustrzelił Dennisa Bermudeza – Josh Emmett również bowiem przy skracaniu dystansu ma tendencje do schodzenia bardzo nisko, za co kilkukrotnie skarcił go zresztą wspomniany Arantes – właśnie kolanami.

Absolutnie kluczowe znaczenie dla przebiegu pojedynku mogą mieć też wspomniane atomowe lowkingi na wysokości łydki, którymi Stephens niedawno zdeformował wykroczną nogę Gilberta Melendeza. Josh Emmett zainkasował sporo bliźniaczo podobnych kopnięć od Ricardo Lamasa – i zdecydowanie nie był ich fanem, będąc chwilami zmuszonym do zmiany pozycji na odwrotną, aby dać okopanej nodze trochę ukojenia.

Reprezentant TAM może spróbować przejść do zapasów, bo Stephens z pleców nie stanowi niemal żadnego zagrożenia, ale jednak jego defensywa zapaśnicza stoi na przyzwoitym poziomie – i choć nie sposób wykluczyć, że Emmett będzie jednak w stanie kłaść rywala na plecach, to równie dobrze próby zapaśnicze może przypłacić jeszcze szybszym opróżnieniem baku z paliwem – jak to miało miejsce chociażby w jego potyczce ze Scottem Holtzmanem.

Generalnie w płaszczyźnie stójkowej Stephens jest zawodnikiem wszechstronniejszym, potrafi walczyć z obu pozycji. Jeśli wda się w bijatykę, wszystko jednak zdarzyć się może. Jeśli natomaist wplecie do swojej gry nieco taktyki w postaci szybkich lewych prostych i szczególnie dewastujących niskich lowkingów, wówczas mocno poprawi swoje szanse na wiktorię.

W pierwszej rundzie Jeremy znajdzie się kilka razy w podbramkowych sytuacjach, ale w sukurs przyjdzie mu wtedy twarda szczęka. Od drugiej – najpóźniej od trzeciej – przejmie stery pojedynku w swoje ręce, albo wypunktowując znacznie mniej doświadczonego rywala, albo go ubijając.

Zwycięzca: Jeremy Stephens przez (T)KO




205 lbs: Marcin Prachnio (13-2) vs. Sam Alvey (31-10)

Kursy bukmacherskie: Marcin Prachnio vs. Sam Alvey 1.43 – 3.10

Bartłomiej Stachura: Debiut Marcina Prachnio z Samem Alveyem zapowiada się bardzo ciekawie od strony stylistycznej. Polski zawodnik nieźle co prawda kontruje, ale też absolutnie nie gardzi inicjowaniem ataków. Z kolei Amerykanin to niemal wyłącznie kontruderzacz, który bywa przeokrutnie bierny, jeśli jego przeciwnik sam nie garnie się do ataków.

Teoretycznie zatem Alveyowi może odpowiadać agresja Prachnio, ale szereg stójkowych elementów przemawia jednak za polskim zawodnikiem.

Marcin posiada bowiem znacznie więcej narzędzi w swojej stójkowej grze, nie mając też problemu z walką z odwrotnej pozycji. Dysponuje szerokim arsenałem kopnięć – z obu pozycji i na wszystkich wysokościach. Okrężnych, frontalnych i obrotowych. Wieloletnie treningi karate świetnie wpłynęły na dynamikę, szybkość, czas reakcji polskiego zawodnika – choć swoim stylem w niczym nie przypomina takiego chociażby Lyoto Machidę. Chętnie opiera bowiem ciężar ciała na wykrocznej nodze, mocno się pochylając i z tej pozycji szukając ataków bądź kontr.

Najchętniej stosowaną przezeń bronią jest lewy sierpowy – czy to w kontrze, czy też przy inicjowaniu ataku. Chętnie ustawia sobie też rywala pod rzeczony lewy sierp ostrą szarżą z krosem.

W konfrontacji z Alveyem będzie musiał jednak piekielnie uważać przy swoich atakach – bywa bowiem, że mocno się przy nich odsłania, a na to właśnie niemal wyłącznie czeka Amerykanin. Biorąc też pod uwagę twardą szczękę Uśmiechniętego, mam wątpliwości, czy próby ubicia go – a Marcin ma tendencje do wkładania niemal maksymalnej mocy w uderzenia przy swoich szarżach – nie doprowadzą tylko do szybszego opróżnienia baku z paliwem przez polskiego zawodnika.

Nie wykluczam, że klincz może być korzystną płaszczyzną dla Polaka – powinien on mieć po swojej stronie przewagę siłową, a w tej właśnie płaszczyźnie bardzo dobrze korzysta z kolan na korpus i głowę. W ostatniej potyczce Sam Alvey został okrutnie skontrolowany w klinczu przez Ramazana Emeeva – a więc de facto półśredniego.

Największej jednak szansy na zwycięstwo upatruję w lowkingach. Alvey jest piekielnie ślamazarny, ociężały, sztywny na nogach. Blokowanie niskich kopnięć czy cofanie nogi? Nic z tych rzeczy! A Marcin kopie jak koń! Znacznie mocniej od Thalesa Leitesa, który już kilkoma lowkingami wykluczył wykroczną nogę Amerykanina. 2-3 kopnięcia na wysokości łydki w wykonaniu Marcina mogą zmusić Sama do zmiany pozycji na klasyczną – a na tym mocno ucierpi oktagonowa gra Amerykanina.

Warto jednak mieć na uwadze, że dla Prachnio jest to debiut i pierwsza w karierze walka w Stanach Zjednoczonych. Dotychczas nie mierzył się też z najmocniejszymi rywalami. Nie jest takowym oczywiście i Sam Alvey, który przecież na co dzień bije się w 185 funtach, ale jednak Amerykanin to zaprawiony w bojach weteran. Kondycja Polaka stanowi mimo wszystko sporą niewiadomą – szczególnie, jeśli podejmie w pierwszej rundzie nieudane próby skończenia pojedynku. Dodatkowo, brak katorżniczego ścinania wagi może mieć pozytywny wpływ na wydolność Amerykanina, która zresztą i tak nie jest zła – wielokrotnie był w stanie podkręcać tempo w trzecich rundach.

Ostatecznie jednak Prachnio odniesie swoje premierowe zwycięstwo. Nie wykluczam co prawda, że dobierze się Alveyowi do szczęki w pierwszej rundzie i skończy go uderzeniami, ale za bardziej prawdopodobny scenariusz uznaję ten, w którym Polak dzięki swojej aktywności i szerszemu arsenałowi stójkowemu wygrywa dwie pierwsze rundy – lowkingi na łydkę! – i ostatecznie zwycięża całą walkę jednogłośną decyzją sędziowską.

Zwycięzca: Marcin Prachnio przez decyzję

PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.
Stephens - Emmett
1.65 - 2.45

Stephens
Andrade - Torres
1.34 - 3.65

Andrade
Latifi - OSP
2.33 - 1.70

OSP
Perry - Griffin
1.28 - 4.20

Perry
Kelleher - Barao
2.40 - 1.67

Barao
Reneau - McMann
3.10 - 1.43

McMann
Hill - Moroz
1.63 - 2.50

Hill
Jouban -Saunders
1.38 - 3.40

Jouban
Prachnio - Alvey
1.43 - 3.10

Prachnio
Yahya - Doane
1.44 - 3.05

Yahya
Perez - Shelton
1.83 - 2.10

Perez
Morales - Bermudez
2.65 - 1.57

Bermudez
Ostatnia gala8-4
Łącznie1105-615
Poprawne64,24 %

*****

Analizy UFC FN 126: Oskar Piechota vs. Tim Williams

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button