Polskie MMAUFC

Top 10 – najważniejsze historie w polskim MMA w 2020 roku (część I)

Jakie historie i wydarzenia odbiły się najszerszym echem na nadwiślańskiej scenie MMA w ubiegłym roku? Oto pierwsze pięć z nich!

10. Wojna Jędrzejczyk z Weili

Mistrzowskie starcie Zhang Weili z Joanną Jędrzejczyk, które odbyło się podczas marcowej gali UFC 248, było emocjonujące, zażarte i na wskroś ofensywne, odbijając się szerokim echem na światowej scenie MMA.

Nie ukrywam co prawda, że daleki jestem od wynoszenia go pod niebiosa – a w zasadzie na piedestał najlepszego pojedynku w 2020 roku w UFC – bo z całym szacunkiem dla nieprawdopodobnej determinacji i wielkiego serca do walki, jakie pokazały obie zawodniczki – pod tym względem nie można im niczego ujmować, a jedynie nisko się pokłonić – widziałem w tym roku lepsze, ale… Nie w tym rzecz.

Na świecie chińsko-polski bój – z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że wygrany niejednogłośnie przez Zhang Weili – wywołał wielkie poruszenie, w licznych podsumowaniach 2020 roku zgarniając palmę pierwszeństwa w kategorii Najlepszej Walki. Krwawa ta i chwilami makabryczna – vide obrażenia Polki – rywalizacja zapisała się na kartach historii UFC i ogólnie kobiecego MMA. Będzie się o niej mówiło latami.

9. Powrót Marcina Wójcika

Gdy w maju 2017 roku Marcin Wójcik stawał do boju o pas mistrzowski wagi półciężkiej z Tomaszem Narkunem w ramach historycznej gali KSW 39, widziałem go w roli minimalnego faworyta. Uznawałem wówczas Giganta za jednego z najbardziej perspektywicznych zawodników na polskiej scenie MMA.

Pojedynek ten Wójcik skończył jednak na tarczy, odklepując trójkąt w ostatniej sekundzie pierwszej rundy. I się zaczęło… Wygrane ale słabe starcie z Hatefem Moeilem, przejście do wagi średniej i klęska ze Scottem Askhamem. Powrót do 93 kilogramów i porażka przez nokaut z Modestasem Bukauskasem. Gigant został wykolejony i wydawało się, że o powrót będzie trudno.

W październiku 2019 roku Marcin Wójcik powrócił co prawda na zwycięskie tory, ubijając w pierwszej rundzie Michała Gutowskiego, ale nie oszukujmy się – poprzeczki szczególnie wysoko zawieszonej nie miał.

Natomiast zasiliwszy w 2020 roku ponownie szeregi FEN, Gigant udowodnił, że ostatniego słowa na najwyższym poziomie jeszcze nie powiedział. Dyrygowany z narożnika przez trenera Andrzeja Kościelskiego – przeniósł się do Ankosu MMA – zaprezentował świetną formę, po profesorsku rozmontowując Rafała Kijańczuka oraz w starciu o złoto wagi półciężkiej Adama Kowalskiego.

Mając zaś na uwadze, że Gigant ma na karku dopiero 31 lat, może jeszcze na polskiej scenie mocno namieszać.

8. Patryk Kaczmarczyk odkryciem roku

Po raz pierwszy Patryka Kaczmarczyka zobaczyłem w akcji w jego trzeciej zawodowej walce, którą stoczył w maju zeszłego roku z Krystianem Krawczykiem w ramach gali Babilon MMA 13. Oglądałem i myślałem: „Haj na głowę! Prawie skontrowany obaleniem, ale Patryk natychmiast odskoczył. Dobry balans! Kopnięcie na kolano! Frontal! Brazylijskie kopnięcie! Jest i lowking na łydkę!” „A więc stójkowicz” – skonstatowałem.

Okazało się jednak – co udowodnił przebieg trzech łącznie zwycięskich walk młodziana w zeszłym roku, bo w pokonanym polu poza wspomnianym Krystianem Krawczykiem zostawiał też Huberta Sulewskiego i Adriana Kępę, rozsiadając się na tronie wagi piórkowej Armia Fight Night – że radomianin to nie tylko stójkowicz, ale już piekielnie wszechstronny zawodnik. Ba! Dzisiaj rzekłbym nawet, że to w obszarze zapaśniczo-parterowym – szczególnie pod kątem smykałki do wszelkiego rodzaju kotłów zapaśniczych – Kaczmarczyk robi na mnie największe wrażenie. A to doskonały prognostyk, bo zapasy to nadal jeden z fundamentów MMA.

Ponadto 22-latka wyróżnia też zawadiackie podejście do walki, co na polskiej scenie MMA jest towarem mocno deficytowym. Patryk potrafi w środku walki krzyknąć coś do rywala, zaprezentować próbkę swoich umiejętności tanecznych czy też szelmowskim uśmiechem skwitować nieudaną akcję przeciwnika. A wszystko to wygląda i brzmi naturalnie, co oczywiście w całym tym teatrze jest najważniejsze.




Perspektywicznego obrazu całości dopełnia medialna kreacja Patryka, który nie raz, nie dwa udowodnił, że ma do siebie sporo zdrowego dystansu w interakcjach z fanami – rzadka to cecha! – a jednocześnie widać też wyraźnie, że nie brakuje mu pewności siebie, sportowych ambicji i determinacji.

Innymi słowy, Patryk Kaczmarczyk to bez wątpienia największe odkrycie polskiej sceny MMA w 2020 roku i z wielkim zainteresowaniem będę śledził jego poczynania w obecnym.

7. Daniel Rutkowski wolnym zawodnikiem

Najlepszy polski piórkowy Daniel Rutkowski (12-2) ma za sobą udany rok. Rozpoczął go w formule MMA bardzo późno, bo dopiero we wrześniu, turbując na pełnym dystansie Rene Runge, ale w listopadzie wszedł do klatki raz jeszcze, stając do rewanżu z Adrianem Zielińskim w ramach gali FEN 31.

W starciu tym Rutek zaprezentował wyborną formę, dominując zawodnika z Olsztyna jednogłośną decyzją. Jego przewaga była zdecydowanie wyraźniejsza niż w pierwszym pojedynku, który odbył się rok wcześniej. Radomianin rozdawał karty nie tylko w obszarze zapaśniczym, ale także w szermierce na pięści i kopnięcia, szczególnie pod kątem pracy na nogach prezentując gigantyczny progres.

Mocno poprawione szlify bokserskie Daniela Rutkowskiego w 2020 roku to oczywiście także pochodna solidnych przygotowań do bokserskiej walki, jaką stoczył w lipcu z Przemysławem Runowskim. Skreślany gremialnie w drodze do pojedynku – „zapaśnik ma się bić z zawodowym pięściarzem?”Rutek skończył co prawda na tarczy, przegrywając jednogłośną decyzją sędziowską, ale postawił rywalowi bardzo duży opór, odnosząc wielkie moralne zwycięstwo.

Natomiast wraz ze wspomnianym listopadowym triumfem z Adrianem Zielińskim w rewanżu Daniel Rutkowski wypełnił obowiązujący go kontrakt z organizacją Babilon MMA, stając się najgorętszym prawdopodobnie wolnym zawodnikiem na polskiej scenie. W udzielonym w okresie świątecznym wywiadzie portalowi MMA.pl przyznał, że jest po słowie z czołowymi organizacjami w Polsce i na świecie, w odrobinę zawoalowany sposób sugerując – a przynajmniej tak odebrałem jego słowa – iż najdalej posunęły się rozmowy z KSW.



Czy jednak w 2021 roku Rutek zasili szeregi polskiego giganta, stając być może w debiucie do walki o złoto wagi piórkowej z Salahdinem Parnasse? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że radomianin w lutym chce stoczyć kolejny pojedynek bokserski.

6. Rzeź Pawlaka i Błeszyńskiego

Paweł Pawlak i Adrian Błeszyński dali podczas listopadowej gali Babilon MMA 18 zdecydowanie najlepszą polską walkę w 2020 roku – i jedną z najlepszych w historii nadwiślańskiej sceny MMA. Jeśli nawet jako polskie starcia zakwalifikujemy ubiegłoroczne pojedynki Joanny Jędrzejczyk z Zhang Weili czy Mateusza Gamrota z Guramem Kutateladze, nadal rewanżową jatkę Plastinho z Aresem postawię w tej klasyfikacji wyżej.

Pawlak i Błeszyński od początku rzucili się na siebie jak wściekłe psy, nieszczególnie kalkulując. Obaj zaliczyli po knockdownie, przez 25 minut niemiłosiernie się okładając. Była stójka, był klincz, były zapasy, było nawet nieco parteru – pełen przekrój. Obaj mieli swoje dobre momenty i obaj zaprezentowali nieprawdopodobne serce do walki. Tyczy się to szczególnie Błeszyńskiego, który w mistrzowskich rundach z twarzy – porozbijanej, porozcinanej i zapuchniętej – przypominał upiora z jakiegoś horroru, a pomimo odniesionych obrażeń i gigantycznego już na tym etapie walki zmęczenia nie złożył broni do końca.




Ostatecznie to kapitalnie zaprzęgane do działania łokcie – jednym z takowych posłał nawet rywala na deski – i smagające kopnięcia na korpus autorstwa zawodnika z Łodzi przesądziły o jego zwycięstwie, dając mu tytuł mistrzowski kategorii średniej Babilon MMA.

Tak czy inaczej, starcie to zapisze się złotymi zgłoskami w historii nadwiślańskiej sceny MMA. Mamy w końcu swojego odpowiednika legendarnej batalii Mauricio Shoguna Ruy z Danem Hendersonem – i wcale nie dla ubogich!

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Koszulki Lowking.pl dostępne w sprzedaży!

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

Dodaj komentarz

Back to top button