UFC

„To chyba najważniejszy wniosek po tej walce” – Mateusz Gamrot zdradził, co po starciu z Rafaelem Fizievem napełnia go optymizmem na kolejne walki

Mateusz Gamrot opowiedział o najważniejszym wniosku, jaki wyciągnął z 7-minutowego boju z Rafaelem Fizievem na UFC Vegas.

W licznych wywiadach, jakich udzielił po powrocie do Polski, Mateusz Gamrot nie ukrywał ogromnego niedosytu, jaki towarzyszył mu po walce z Rafaelem Fizievem. Starcie to Gamer wygrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie na skutek kontuzji Azera.

Pomimo takiego a nie innego zakończenia reprezentant Czerwonego Smoka i American Top Team pozytywnie ocenia formę, jaką pokazał w ciągu 7 minut zawodów. Nie pozostawił co do tego wątpliwości w rozmowie z Arturem Mazurem w magazynie Klatka po Klatce.

– Pomimo że na kartach sędziowskich przegrałem tę rundę, to jestem prawie że zadowolony z niej – powiedział. – Szkoda, że tak późno zrobiłem to zejście w tej pierwszej rundzie, bo gdybym to zrobił minutę przed końcem i utrzymał Rafaela w parterze, to na pewno wygrałbym tę rundę. Wniosek do wyciągnięcia jest taki, że wcześniej powinienem był zaatakować.

– Ale ja też czekałem na ataki Rafaela, bo we wcześniejszych walkach on był mocno nacierający. On miał kopać, on miał wjeżdżać. Chciałem wykorzystywać jego akcje na swoją korzyść. Rafa okazał się zupełnie inny i to on się cofał, on czekał na mnie.

– Trenowałem dużo stójki. Byłem na kadrze Polski w kickboxingu. Też poniekąd chciałem poboksować z Rafaelem w stójce. Też nie chciałem bać wymieniać tych ciosów i rzucać się od razu do nogi, tylko chciałem powymieniać ciosy.

– Jak robię jakiekolwiek zejście i ono mi nie wychodzi, to ja się kompletnie nie usztywniam. „O, nie wyszło, to panikuję! Co teraz będzie!?” Nie wyszło jedno, wyjdzie drugie. Nie wyjdą cztery, wyjdzie kolejnych sześć. Tak do tego podchodzę. Dobra, wybronił raz? Za drugim razem atakuję z zupełnie innej strony. W ogóle mnie to nie usztywnia, że ktoś broni za pierwszym, za drugim razem. Dobra, niech broni. Idziemy dalej.

Gamer podkreśla jednak, że niezwykle ceni sobie 7-minutowe doświadczenie z boju z Atamanem – a to z uwagi na klasę kickbokserską Azera. Dość powiedzieć, że w pierwszej odsłonie to Polak trafiał częściej i mocniej na głowę, szczególnie prawym krzyżowym.

– Na pewno jeden wniosek jest tak, że przez 4,5 minuty boksowałem z najgroźniejszym stójkowiczem w kategorii lekkiej na świecie – powiedział. – I mogę powiedzieć, że sobie całkiem dobrze radziłem. Ani on mi jakoś mocno nie zagroził, ani ja jemu. On mnie trafił, ale ja go też trafiłem mocno.

– Pokazało mi to, że jestem w stanie boksować z każdym rywalem na świecie. Mało tego – jak jeszcze bardziej zaufam swojej stójce, aby jeszcze bardziej się w niej otwierać na walkach, to moje zapasy będą jeszcze lepiej działać. To jest chyba najważniejszy wniosek po tej walce – żeby pewnym siebie boksować i kopać w stójce, a zapasy będą same przychodzić.

Mateusz Gamrot celuje teraz w konfrontację z byłym mistrzem Charlesem Oliveirą, choć zgłosił się też na rezerwowego do mistrzowskiego rewanżu Brazylijczyka z Islamem Makhachevem, który odbędzie się 21 października na UFC 294 w Abu Zabi. Nie wiadomo póki co, czy matchmakerzy UFC skorzystają z usług Polaka, czy może znajdą innego rezerwowego.

Cała rozmowa poniżej.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100, 200 i 300 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button