KSWPolskie MMA

„Tak naprawdę tylko to musimy zmienić” – Damian Janikowski o nowej filozofii treningów

Uchodzący jeszcze niedawno za jednego z najbardziej perspektywicznych zawodników nad Wisłą Damian Janikowski zapowiada ekonomiczną wersję siebie samego w klatce KSW.

Ubiegły rok nie był z pewnością wymarzonym dla Damiana Janikowskiego pod kątem wyników sportowych. Stoczył w nim trzy pojedynki, obronną ręką wychodząc tylko z jednego.

W marcu zmuszony był uznać wyższość Aleksandara Ilicia, padając na początku trzeciej rundy po efektownym kopnięciu na głowę. Pół roku później ekspresowo ubił Tony’ego Gilesa, choć z uwagi na postawę Brytyjczyka pojedynek ten pozostawił spory niedosyt. Wreszcie w grudniu po ostrej chwilami jatce przegrał przez techniczny nokaut z Szymonem Kołeckim.

Szlifujący umiejętności w Berkucie WCA Fight Team Damian Janikowski już kilka tygodni temu stanowczo wykluczył zmianę barw klubowych, ale nie znaczy to, że nie dokonał żadnych zmian w treningach. O nich właśnie opowiedział w najnowszej rozmowie z portalem FightSport.pl.

– Cały czas trenuję – powiedział. – Można powiedzieć, że znowu powyciągaliśmy wnioski. Trochę zmian w sztabie szkoleniowym, troszeczkę inne treningi, inna mentalność. Pewne nowe rzeczy się wzięło, kilka się odsunęło, które nie zdały egzaminu. Przygotowując się do najbliższej walki – technika, technika, technika. Głównie skupiam się na boksie i na grapplingu zapaśniczym, kontrolowaniu przeciwnika po rzucie. I fajnie. Zakaz robienia siły, zakaz sztangi, bo trener mówi, że mam tej siły za dużo. Jest mi ona niepotrzebna, żeby mi ręce nie puchły, żeby unikać przyzwyczajeń z zapasów.

W zgodnej opinii rzeszy fanów oraz ekspertów większych i mniejszych, najważniejszym problemem wrocławianina jest gorąca krew i niezdolność do okiełznania morderczych żądzy w klatce – a te prowadzą do szybkiego wydrenowania baku z paliwem olimpijczyka.

– Cały czas szkolę się i rozwijam się jako zawodnik MMA, żeby cały czas dobrze chodzić na nogach, uciekać, nie bić na wariata, dobrze boksować – powiedział Damian. – Przede wszystkim, co jest najważniejsze, żeby ekonomicznie zacząć się bić, bo niestety mam taką budowę i takie przyzwyczajenia po zapasach, że jestem dobrze rozbudowany mięśniowo, jednak ciężej jest mnie dotlenić. Budowa sprintera. Ferrari ma 50 litrów paliwa i można wcisnąć gaz do dechy i przez pół godziny całe to paliwo wypalić albo jechać ekonomicznie i dojechać nad morze. Całą filozofię i treningi, sztukę chcemy przełożyć, abym potrafił zacząć się bić ekonomicznie – a nie tak jak miałem przyzwyczajenie ze sportu olimpijskiego, że jak jest gong, to zaczynam od razu i na ślepo biję, biję, biję. I albo ubiję, albo ktoś mnie ubije. I to musimy zmienić. I tak naprawdę tylko to.

Obecnie bilans rywalizującego zawodowo w formule MMA od prawie trzech lat wrocławianina wynosi 4-3. Damian zaznaczył, że każda walka czegoś go nauczyła – zarówno te wygrane, jak i przede wszystkim te przegrane.

– Cały czas się rozwijam – powiedział. – Cały czas z moim sztabem szukamy lepszych rozwiązań, ale to zawsze jest metodą prób i błędów. Jedne rzeczy się sprawdzają, inne rzeczy się nie sprawdzają. Tak to wygląda, ale mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że dopniemy to wszystko do perfekcji.

Cały wywiad poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN

*****

„Też chcemy rewanżu, ale najpierw…” – ojciec Khabiba reaguje na wiktorię Conora, żąda astronomicznej gaży za rewanż

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button