KSWPolskie MMA

„Sędziowie widzieli tylko dwa knockdowny i tyle” – Daniel Rutkowski krytycznie o werdykcie w walce z Patrykiem Kaczmarczykiem na KSW 88

Nie milkną echa sobotniej walki wieczoru gali KSW 88 w Radomiu, gdzie Patryk Kaczmarczyk pokonał faworyzowanego Daniela Rutkowskiego.

Daniel Rutkowski nie ukrywa ogromnego rozczarowania po sobotniej gali KSW 88 w Radomiu, gdzie przegrał jednogłośną decyzją sędziowską z gremialnie skreślanym Patrykiem Kaczmarczykiem.

Wszyscy sędziowie zgodnie wypunktowali dwie pierwsze rundy dla młodziana, a ostatnią dla Rutka. Daniel uważa jednak, że poza dwoma knockdownami, jakie zafundował mu w rundach pierwszej – latającym kolanem – oraz drugiej – kopnięciem na głowę – Patryk nie zrobił wiele więcej, aby wygrać walkę. Nie pozostawił co do tego wątpliwości w najnowszym wywiadzie, jakiego udzielił Jarosławowi Świątkowi.

– Jedna jedyna luka – powiedział Daniel, nawiązując do pierwszych sekund walki, w których został posłany na deski kolanem na głowę. – Nigdy nie popełniłem takiego błędu. Jedna jedyna luka w ogóle w całej tej walce. Nie no, jakby ktoś pomyślał, że może być taki scenariusz, że trafi tym kolanem – nawet jak je szykował miesiącami, ok, zdecydowanie, jak najbardziej, wszyscy wszystko szykują – ale czy ktoś by się spodziewał, że od razu będzie jedenasta, dwunasta sekunda? Na samym początku? Pierwsze zadanie ciosu i od razu trafienie?

– No nie, no, kurna. Jakbyś miał kurs na to i byłby milion do wygrania, to nikt by na to nie postawił. To jest nierealne. Było nierealne.

Zapytany, czy rzeczone kolano ustawiło cały pojedynek, radomianin bez zawahania przytaknął.

– Słyszałem, że miał pretensje, bo powiedziałem, że wygrał w totolotka – powiedział. – Moi drodzy, no, kurna mać. Powiedz szczerze… Tak logicznie – takie rzeczy się nie zdarzają. Piękno tego sportu polega na tym, że MMA jest nieprzewidywalne.

– Ale takiej rzeczy nikt by się nie spodziewał, nawet jeśli szykujemy jakąś technikę dziesięć tysięcy razy. Żeby aż tak było dobrze, to jest niewiarygodne.

– Idealnie, kurna, trafił. Wyskok z całej siły na pełnej świeżości, pierwszy cios. Kurna, człowieku, coś pięknego. Nie ukrywajmy, coś pięknego.

Daniel podkreślił jednak, że od razu gdy wylądował na dole, doszedł do siebie, zażegnał niebezpieczeństwo i rozpoczął bicie z pleców. Zwrócił uwagę, że będąc na plecach, przyjął ledwie kilka uderzeń.

– Wypowiedzi Patryka… – kontynuował. – No szykowali, kurna, byłem tak naruszony, jego wszystkie ciosy wchodziły… Moi drodzy, to było tak mocne kolano, że dziewięć na dziesięć osób już by nie wstało. Nie ma się co oszukiwać. To jest kolano. Rozumiesz? Wyskok i wsadzenie kolana w szczękę. Coś niesamowitego.

– No ale widocznie łeb mam twardy. Od razu kontrolowałem, od razu pracowałem. Szukałem po prostu dogodnego momentu, żeby wyjść, popracować po prostu. 4,5 minuty w parterze byłem. Dosłownie 15 sekund byliśmy w stójce.

– Wiesz, on tam mówi, wypowiada się… Uwierz mi, nie ma gorszej porażki w moim życiu niż właśnie ta. Powiem szczerze – to była najgorsza porażka w moim życiu.

Rutkowski zwrócił uwagę, że pomimo iż na początku zawodów zainkasował rzeczone kolano, to później uderzenia Kaczmarczyka już nie robiły na nim takiego wrażenia – nawet kopnięcie na głowę, po którym w rundzie drugiej ponownie zaliczył deski.

– Od razu (wróciłem), biłem, kontrolowałem w parterze, wychodziłem, próbowałem, cały czas praca była – powiedział. – W drugiej rundzie w stójce na początku… Niech sobie mówi, co chce. Życie. Wiem, że to jest taki człowiek i tak teraz będzie mówił.

– W drugiej rundzie znowu wymiana za wymianę, wymiana za wymianę i to było kopnięcie zwykłe. Zwykłe kopnięcie. To nie było z całej siły, tak że mi łeb urwał. To było fajne, normalne kopnięcie. Techniczne. A ja miałem idealną gardę. Ale po tym kolanie, że tak głowa była już tak naruszona… Ja tego nie czułem. Czułem się tam normalnie, ale widzisz, kopnął mnie i dosłownie się tak bujnąłem na bok. Kurdę, mówię, ja pierdzielę, jak tak można. Tak działa organizm, tego nie oszukamy.

– Tam znowu miałem potem chwilę dla siebie, tam był krucyfiks, później od razu wyszedłem po 30 sekundach. Minęły dwie minuty chyba i później zacząłem swoją robotę cały czas robić. I obaliłem, i kontrolowałem, i biłem, i coś tam. Szkoda.

– Nie to, że się z tym nie mogę zgodzić, tylko bardzo szkoda, że sędziowie patrzą na odrębne jakieś tam sytuacje, jakiś tam knockdown czy coś i reszta już się nie liczy. To jest przykre.

Zapytany, czy uważa, że druga runda powinna była pójść na jego konto, Daniel podkreślił, że „nie jest pajacem i nie będzie pierdzielił głupot”.

– Sędziowie są od tego, tylko przykre jest, że patrzymy tylko w takich sytuacjach, jak już jest jakiś tam knockdown, tylko w jedną stronę – powiedział z żalem. – Żeby coś się zmieniło, to musi być z drugiej strony knockdown, żebyśmy to wyrównali punktowo. Nie patrzymy na całokształt walki, nie patrzymy, jak się walka zaczęła. Jedno kopnięcie weszło, nic innego nie weszło i później ja cały czas biłem, ja cały czas kontrolowałem. Życie. Tak bywa.

– Nic złego nie zrobiłem. Popełniłem po prostu jeden wielki błąd i to się zemściło. Dalej robiłem to, co zawsze robię. Walczyłem tak, jak zawsze walczę, ale sędziowie widzieli tylko dwa knockdowny i tyle.

Rutek ocenia, że drugą rundę mógł jak najbardziej wygrać, ewentualnie sędziowie mogli dać w niej remis. Podkreślił, że gdy wrócił na nogi po high kicku, przez trzy minuty rozdawał karty.

– Czy ja popełniłem kiedykolwiek taki, kurna, błąd? – powiedział. – Nie. W tej walce zrobiłem jeden jedyny taki błąd, który się po prostu okazał losem szczęścia… I idealnie wytrenowaną techniką i idealnym losem szczęścia (szczęśliwym losem). Bo to, że on to trenował, to chapeau bas, jak najbardziej to rozumiem, nie zabieram cesarzowi, co cesarskie.

– Ale żeby technika, to, co robimy, to, co trenujemy, nam wyszło, to tak naprawdę dwie osoby muszą się do tego przyczynić. I bardzo się do tego przyczyniłem.

– Logicznie mówiąc, dostałem jeszcze w drugiej rundzie 4-6 kolan i w trzeciej rundzie ze dwa na pewno były – i czy jakiekolwiek inne, kurna, kolano – to, co on mówi – zamiotło mi głowę? Nie. Właśnie nie. Później było wszystko, jak być powinno. Szczelnie, kontrolnie.

34-latek zdaje sobie doskonale sprawę, że Kaczmarczyka czekają teraz inne wyzwania, ale nie ma też wątpliwości, że to nie koniec ich rywalizacji.

– Rewanż na pewno będzie – powiedział. – On sobie może mówić, że… bo tam słyszałem, że mówił, że nie będzie rewanżu. On sobie może mówić. Rewanż na pewno będzie. Nie ma tak, kurna, że sobie może walki odmawiać. Nie ma takich rzeczy.

Patryk Kaczmarczyk krótko odniósł się do rzeczonego wywiadu.

Cała rozmowa poniżej.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100, 200 i 300 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button