UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC on Fox 9

KARTA WSTĘPNA

170 lbs: Ryan LaFlare vs Court McGee

Ryan LaFlare podjął się zadania, którego nie podjęłyby się zastępy znacznie lepszych od niego na papierze zawodników. Po ledwie pięciu tygodniach od swojej poprzedniej trzyrundowej walki zdecydował się przyjąć propozycję pojedynku z Courtem McGee w zastępstwie kontuzjowanego Kelvina Gasteluma. Podoba mi się taka postawa – LaFlare ma na karku 30-stkę, jest anonimowym w Stanach Zjednoczonych zawodnikiem, cóż ma do stracenia? A gdyby wygrał… nieskażony porażką rekord MMA, do tego 3-0 w UFC, to byłoby naprawdę coś!

Nie wierzę jednak w to, że zwycięży. McGee to okropne zestawienie dla Ryana. Gdyby obaj zawodnicy mieli pełny okres przygotowawczy, wskazywałbym na McGee, rozpisywałbym się o jego świetnej kondycji i zadyszce, którą w trzecich rundach łapie LaFlare. Cóż dopiero powiedzieć teraz, mając na uwadze, że LaFlare wziął walkę na kilka tygodni przed galą, czując jeszcze w kościach trudy ostatniego pojedynku? Presja, którą w stójce nieustannie wywiera na rywalach Court McGee będzie dodatkowym czynnikiem, który destrukcyjnie wpłynie na kondycję Ryana. Przewagą wzrostu będzie dysponował co prawda LaFlare, ale zasięg i prawdopodobnie siła stać będą po stronie McGee. Niewątpliwie swojej szansy Ryan szukał będzie w sprowadzeniach – jest bowiem dobrym zapaśnikiem. Na jego nieszczęście defensywne zapasy McGee stoją na bardzo dobrym poziomie – może się poszczycić skutecznością obron na poziomie 83%.

Nie rozumiem kursów bukmacherskich wystawionych na tą walkę. McGee to zawodnika bardziej doświadczony, mierzący się z lepszymi rywalami, będący po pełnym obozie przygotowawczym, wyglądający świetnie po zejściu do kategorii półśredniej, dysponujący dobrą kondycją i zamęczający swoich rywali wywieraniem nieustannej presji. Nigdy nie przegrał przed czasem, jest twardy i nawet gdy mu nie idzie, nie załamuje się. To dobry, wszechstronny zawodnik MMA. Dopiero raczkujący na najwyższym poziomie i wracający do oktagonu po ledwie pięciu tygodniach LaFlare nie ma, rzecz jasna, nic do stracenia i w jakimś optymistycznym scenariuszu być może narzuci swoją zapaśniczą grę Courtowi, ale prawdopodobieństwo na taki obrót spraw oceniam jako niskie.

Zwycięzca: Court McGee przez decyzję.

155 lbs: Edson Barboza vs Danny Castillo

Starcie cholernie utalentowanego choć już nie będącego młodzieniaszkiem Edsona Barbozy z solidnym Dannym Castillo to klasyczny pojedynek strikera z grapplerem. Walka potoczy się w stójce, wygra na punkty bądź przez nokaut Brazylijczyk, walka rozegra się w parterze, z tarczą wyjdzie z niej Castillo.

Jestem wielkim fanem talentu Barbozy, ale prawda jest taka, że dotychczas nie mierzył się jeszcze z zapaśnikiem klasy Castillo. Nie chcę przez to powiedzieć, że Danny prezentuje jakiś nieprawdopodobny poziom zapasów, ale stwierdzam stanowczo, że żaden z poprzednich rywali Edsona nie był w tej płaszczyźnie tak dobry jak Amerykanin. W UFC prowadzono Brazylijczyka bardzo ostrożnie, zestawiając go wyłącznie z uderzaczami bądź parterowcami bez zapasów. Mimo tego przydarzyła mu się porażka ze skreślanym przez wszystkich Jamie Varnerem – boksersko jednak ten ostatni prezentuje dużo wyższy poziom aniżeli Castillo, a jeśli jakkolwiek w stójce naruszyć można Barbozę, to właśnie poprzez zaprzęgnięcie do pracy swoich rąk. Myślę, że nawet Duane Ludwig nie zrobił z Castillo zawodnika, który byłby w stanie nawiązać walkę z Barbozą w płaszczyźnie kickbokserskiej, dlatego wszystko, co w stójce robił będzie Amerykanin, będzie przygotowaniem pod obalenie. Nawet pomimo tego jednak, że Edson nie walczył nigdy z dobrym zapaśnikiem, to istnieją przesłanki wskazujące na to, że może udanie bronić prób sprowadzeń. Po pierwsze, trenuje z Frankie Edgarem i doskonale zdaje sobie sprawę, że właśnie parteru szukał będzie Castillo. Po drugie, Barboza jest dużym, silnym i piekielnie dynamicznym lekkim, który niedostatki techniki zapaśniczej nadrabia właśnie eksplozywnością. Po trzecie wreszcie, być może najistotniejsze, Barboza preferuje walkę z dystansu kickbokserskiego – nie szuka kombinacji bokserskich, nie skraca dystansu, nie ma takiej potrzeby, bo jego kopnięcia są dewastujące i z nawiązką rekompensują jego zachowawczy boks. Upraszczając nieco, obalenie boksera jest w teorii łatwiejsze niż obalenie kickboksera, bo ten pierwszy by efektywnie korzystać ze swoich narzędzi (pięści), musi znaleźć się bliżej swojego rywala aniżeli kickbokser. Oczywiście, po kopnięciu można obalić, ale akurat Brazylijczyk sztukę kopania opanował do perfekcji – jego kopnięcia są krótkie, niesygnalizowane, ale niebywale mocne.

Myślę, że Castillo od początku narzuci ostre tempo, próbując zamykać pod siatką Brazylijczyka. Varner i w mniejszy stopniu Lucas Martins pokazali, że Edson nie radzi sobie najlepiej w walce z kontry – to właśnie w agresji swojej szansy powinien szukać Amerykanin. Jeśli wejdzie w wymiany ciosów z Barbozą, będzie stał naprzeciw niego, polegnie. Osobiście uważam, że ta walka nie jest tak oczywista w typowaniu, jak mogą sugerować kursy bukmacherskie – za to powie nam bardzo dużo o tym, jak daleko w dywizji pełnej zapaśników zajść może Edson Barboza.

Po rozważeniu wszystkich za i przeciw uważam, że Castillo będzie miał duże problemy ze sprowadzaniem Barbozy, a ciągła presja doprowadzi do tego, że opadnie kondycyjnie, co z zimna krwią wykorzysta Brazylijczyk, torując sobie tym samym drogę do walki z czołówką dywizji.

Zwycięzca: Edson Barboza przez TKO.

155 lbs: Pat Healy vs Bobby Green

Bobby Green nie jest wirtuozem w żadnej płaszczyźnie, ale w każdej jest solidny. Pokonanie padającego kondycyjnie Jacoba Volkmanna oraz kontrowersyjna wiktoria nad Jamesem Krause to za mało, bym faworyzował w tym starciu Greena kosztem Pata Healy. Bam Bam to wyrazisty zawodnik – jest silny jak tur, zawsze dobrze przygotowany kondycyjnie, nieustannie napiera, ma tytanową szczękę, niezłe zapasy i dobry parter. W stójce jest toporny, ale twarda głowa powoduje, że jego ultra-agresywny styl walki ma sens i spełnia swoją rolę bardzo dobrze.

Myślę, że w pierwsza runda może należeć do walczącego z kontry Greena, który na pewno będzie dysponował przewagą szybkości, ale od początku drugiej przewagę zacznie uzyskiwać niezmordowany Healy. Jeśli powali Greena na plecy, nie będzie miał problemów z kontrolą z góry, skoro nawet Volkmann nie miał, przynajmniej dopóki mu sił starczało. Na nieszczęście Bobby’ego Patowi rzeczonych sił raczej nie zabraknie. Spodziewam się, że stłamsi on Greena nieustanną presją i zamęczy w klinczu lub w parterze, zwyciężając na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Pat Healy przez decyzję.

125 lbs: Zach Makovsky vs Scott Jorgensen

Gdyby obaj zawodnicy mieli za sobą pełen okres przygotowawczy, rzekłbym, że zapowiada się szalenie wyrównane starcie, ale fakt, że Zach Makovsky ledwie trzy tygodnie temu stoczył 5-rundowy bój z Mattem Manzanaresem każe mi poddać w wątpliwość jego przygotowanie kondycyjne. Schodzący po raz pierwszy do dywizji muszej Scott Jorgensen mierzył się ze znacznie lepszymi rywalami aniżeli Zach, nie ma też najmniejszych wątpliwości co do tego, że jest dwie klasy lepszym zapaśnikiem niż sponiewierany przez Makovsky’ego Manzanares. Niedawna porażka z wcale nie należącym do elity muszej Anthonym Leone również nie przynosi chwały debiutującemu w UFC zawodnikowi. Jorgensen również ostatnio przegrywał, ale ze ścisłą czołówką w osobach Urijaha Fabera, Eddiego Winelanda i Renana Barao.

Uważam, że kluczowym czynnikiem będzie kondycja. Oczywiście, najlżejsi generalnie nie miewają problemów kondycyjnych, ale fakt, że Makovsky wziął tą walkę tak późno, co oznacza drugie ścinanie wagi na przestrzeni trzech tygodni, nie pozostanie bez wpływu na wynik tego starcia.

Zwycięzca: Scott Jorgensen przez poddanie.

155 lbs: Cody McKenzie vs Sam Stout

Sam Stout będzie bez wątpienia silniejszym zawodnikiem w tym starciu, co może pomagać mu w bronieniu obaleń Cody’ego McKenzie. Ten ostatni jednak w stójce zaprezentował delikatną poprawę w swoim ostatnim starciu z Leonardem Garcią – wiem, że z ubicia Garcii nie można wyciągać daleko idących wniosków, ale warto odnotować, że McKenzie ładnie pracował ciosami prostymi, a te są istną zmorą Stouta. To w moim odczuciu daje ekscentrycznemu Amerykaninowi jakieś szanse w stójce. Nie zaklinałbym jednak rzeczywistości – płaszczyzna kickbokserska powinna być domeną ciężkorękiego i twardoszczękiego – co przydaje się, biorąc pod uwagę jego dziurawą gardę – Sama Stouta. Wydaje mi się też, że będzie w stanie bronić obaleń dzięki swojej sile, a sam polował będzie na długi korpus Amerykanina. Nie sądzę, by ryzykował obalenia, zdając sobie sprawę z zabójczej gilotyny, jaką dysponuje McKenzie.

Zwycięzca: Sam Stout przez TKO.

155 lbs: Roger Bowling vs Abel Trujillo

Obaj panowie nie przepadają za sobą, delikatnie rzecz ujmując. Spodziewam się prawdziwej wojny i skończenia pojedynku przed czasem. W ich pierwszym boju to wszechstronniejszy Roger Bowling prezentował się odrobinę lepiej, zwłaszcza pod względem kondycyjnym od drugiej rundzie. Rzucający potężne ciosy Abel Trujillo stracił bardzo dużo energii, próbując ustrzelić rywala. Warto zaznaczyć, że Bowling przyjął na szczękę kilka potężnych bomb i… nie padł. Może i Trujillo prezentuje się wizualnie doskonale, ale nie idzie za tym duża siła ciosów. Uważam, że to Bowling bije mocniej. Dodatkowo, słabe defensywne zapasy Trujillo mogą okazać się jego piętą achillesową w tym starciu. Minimalnie bardziej skłaniam się ku zmotywowanemu Bowlingowi, zaznaczając jednocześnie, że jeśli przesadzi z agresją – a ma to w zwyczaju – może skończyć na deskach.

Zwycięzca: Roger Bowling przez TKO.

125 lbs: Alp Ozkilic vs Darren Uyenoyama

To nie jest dobre zestawienie dla Darrena Uyenoyamy. Alp Ozkilic to dobry zapaśnik z coraz lepszym boksem. Jedyna płaszczyzna, w której relatywnie mocny jest Uyenoyama to pozycja dominująca w parterze – stamtąd Darren może zagrażać swoim rywalom ciosami i poddaniami. Nie spodziewam się, by był w stanie obalić dobrego zapaśnika i prawdopodobnie znacznie silniejszego fizycznie Ozkilica. Jakiejś szansy Uyenoyamy można upatrywać w fakcie, że Ozkilic wziął tą walkę niespełna dwa tygodnie przed galą, ale wydaje mi się, że różnica w umiejętnościach, zwłaszcza zapaśniczych jest zbyt duża, by mogła zostać zniwelowana być może odrobinę lepszym cardio Darrena.

Zwycięzca: Alp Ozkilic przez decyzję.

Poprzednia strona 1 2 3Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 13

  1. Benavidez jest trochę pod ścianą – porażka z Johnsonem postawi go w ciężkiej sytuacji, tym bardziej że wagę wyżej zanotował już dwie porażki z mistrzem. Chyba byłoby dla niego lepiej, gdyby dostał tego titleshota później, ale może się mylę i Duane Ludwig zdążył już poprawić to, co było do poprawy.

  2. Pewnie jeszcze przyjdzie na to pora, ale byłoby super, naiver, gdybyś napisał jakiś tekst o sytuacji w wadze półciężkiej po odejściu GSP. Mnóstwo nowych i ekscytujących zestawień na horyzoncie…

  3. Bardzo dobra zapowiedź. Dużo ciekawostek w stylu tej szansy Benavideza w uderzeniach na korpus, krótkiego zasięgu Mendesa czy dystansu kickbokserskiego Barbozy w kontekscie obrony obaleń. Dzięki!

Dodaj komentarz

Back to top button