UFC

„Nie promujesz tej je*anej walki!” – Chris Weidman o telefonie od Dany White’a, który zmienił jego narrację medialną

Dyrygujący swego czasu kategorią średnią UFC Chris Weidman opowiedział o telefonie od Dany White’a, który dał początek jego trash-talkowi.

Nie ma nic atrakcyjniejszego dla promotorów niż walki nafaszerowane emocjami – najlepiej tymi negatywnymi, czego dowodzi rekordowe starcie Khabiba Nurmagomedova z Conorem McGregorem i dążenia do rewanżu. Pojedynki takie pozostawiają bowiem fanów obojętnymi, co oczywiście idealnie współgra z ich gotowością do wyłożenia pieniędzy na obejrzenie walki.

Zobacz także: Colby Covington zrugał sędziego Marca Goddarda po walce z Kamaru Usmanem

Jak się okazuje, lata temu przekonał się o tym niewyróżniający się nigdy szczególną medialnością były mistrz kategorii średniej UFC Chris Weidman.

Goszcząc w podcaście Roberta Whittakera Grange TV, Amerykanin opowiedział o telefonie, jaki laat temu otrzymał od sternika amerykańskiego giganta przed pierwsza konfrontacją z rozdającym wówczas karty w 185 funtach Andersonem Silvą.

Nie powiedziałem złego słowa na żadnego ze swoich rywali do czasu walki z Andersonem Silvą.

– rozpoczął opowieść Weidman.

Trzy tygodnie do walki. Haruję jak zły, bo to oczywiście najważniejszy pojedynek w moim życiu. Anderson Silva, największy w historii. Nikt go nie pokonał wcześniej, przynajmniej nie w UFC. Wiedziałem, że ja mogę tego dokonać.

Byłem więc w trakcie przygotowań, a tu dzwoni Dana White. Odbieram, a on mówi: „Hej, stary, co się dzieje?”. Mówię mu, że nic się nie dzieje, a o co chodzi? Pyta mnie: „Co się stało z tym gościem, który wszedł wtedy do biura ze mną i Lorenzo Fertittą i opowiadał nam, jak zamierza pokonać Andersona Silvę? Gdzie jest ten gość?”.

Kilka miesięcy wcześniej pojechałem z moim menadżerem na spotkanie z nimi do Chicago, żeby prosić o tę walkę z Andersonem Silvą. A wtedy dostanie walki z Andersonem Silvą było piekielnie trudne. Nie miało znaczenia, czy jesteś pretendentem numer jeden. Anderson Silva miał w głowie inne walki, jakieś super walki. Mógł walczyć z kimkolwiek zechciał. Przed walką ze mną wziął zastępstwo ze Stephanem Bonnarem w 205 funtach. Pojechałem więc do nich i powiedziałem im, że mogę go pokonać, mogę go skończyć. Powiedziałem to, czego moim zdaniem oczekiwali oraz to, w co sam wierzyłem.

Walka została więc zestawiona, zostały do niej trzy tygodnie i Dana pyta mnie, gdzie jest tamten gość? „Nie promujesz tej jebanej walki. Sprzedaż biletów wygląda słabo, PPV wygląda słabo”. Bo prognozowali sprzedaż PPV na podstawie różnych innych danych.

Słyszę to więc, siedzę w domu i po prostu robi mi się, kurwa, słabo. Byłem bardzo zdenerwowany, bo miałem stać się kimś, kim nigdy nie byłem. Mam teraz gadać głupoty. Kurwa, nienawidziłem tego uczucia. Dlaczego po prostu nie mogę tam wyjść i wygrać walkę? Przecież o to chodzi. Pokonam gościa. To nie wystarczy? Nie wystarczyło.

Pamiętam, że napisałem wtedy tweeta. Nie pamiętam, co tam dokładnie umieściłem. Trochę bzdur po prostu o tym, jak zamierzam pokonać Andersona Silvę. Wysłałem to, a potem skopiowałem i przesłałem do Dany. „Hej, tak informacyjnie: właśnie to opublikowałem. Mam nadzieję, że jesteś teraz zadowolony. Będzie więcej”. Tak to się zaczęło.

Wpis, o którym wspomniał Weidman, wyglądał tak:

Chris podkreślił, że poczuł wtedy ogromną presję ze strony UFC na mocniejsze promowanie pierwszej konfrontacji z Silvą, która – jak zapewnia – ostatecznie wykręciła świetne wyniki sprzedaży.

Weidman zaznaczył jednak, że White stwierdził, że jego prośba o nieco więcej promocji ze strony zawodnika nie była standardowa.

Dana powiedział, że nigdy tego nie robi.

– rzekł Weidman.

Możliwe, że nawet powiedział: „Nigdy wcześniej tego nie robiłem”. Tak fatalnie jednak zapowiadała się wtedy sprzedaż PPV. Myślę sobie, kurwa mać, Anderson Silva jest tutaj oczywiście szefem i wszystko spoczywa na mnie. Nikt mnie nawet nie zna. Jasna cholera, jestem marny w te klocki. To było, kurwa, trudne. Rozumiem oczywiście aspekt biznesowy. Nie zamierzam mieć pretensji do Dany. Ale to był początek, gdy urosły mi jaja do tego, żeby gadać trochę bzdur.

Nigdy nie będę Conorem McGregorem, ale i tak było to dla mnie bardzo trudne, bo pochodzę ze skromnego środowiska. W zapasach nigdy nie gadało się bzdur. Potem jednak zacząłem to robić, bo wiedziałem, jakie są oczekiwania. Rozumiałem, na czym polega PPV i reszta.




Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK z bonusem 500 PLN na start

*****

Kursy bukmacherskie na walkę McGregor vs. Cerrone ujawnione

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button