UFC

Michael Bisiping z ostrą odpowiedzią na wyzwanie Vitora Belforta

Były mistrz kategorii średniej Michael Bisping nie pozostawił żadnych wątpliwości, jak odnosi się do potencjalnego rewanżu z Vitorem Belfortem.

Vitor Belfort, któremu z powodu niedyspozycji zdrowotnej Uriaha Halla wypadła pożegnalna walka, jaką miał stoczyć w niedzielę w St. Louis przy okazji gali UFC Fight Night 124, rzucił kilkanaście godzin temu otwarte wyzwanie Michaelowi Bispingowi, aby ten stanął z nim do walki na okoliczność marcowej gali UFC Fight Night 127 w Londynie.

Jak się jednak okazuje, Brytyjczyk w najmniejszym stopniu takim rewanżem zainteresowany nie jest – przynajmniej medialnie, bo jak się sprawy mają zakulisowo, Bóg jeden raczy wiedzieć.

Nie walczę z Vitorem Belfortem w Londynie. Nie walczę z Vitorem Belfortem w Londynie.

– powtarzał jak mantrę w podcaście Believe You Me Bisping (za MMAFighting.com).

Nie walczę z Vitorem Belfortem w Londynie. Na 100 procent z nim nie walczę. Zero procent szansy.

Obaj zawodnicy spotkali się po raz pierwszy pięć lat temu w Brazylii, gdzie Belfort brutalnie znokautował Bispinga, trwale uszkadzając mu też oko.

Może stoczę jeszcze jedną walkę, z może jej nie stoczę.

– powiedział Bisping.

Rzecz w tym, że nie lubię Vitora Belforta. Ludzie, którzy będą to oglądać, powiedzą pewnie: „Popatrzcie na jego oko, rozwalone w nic!”. Po części dlatego właśnie nigdy nie chciałem robić podcastów z video – bo moje oko jest rozwalone, a zrobił to Vitor Belfort, gdy był nakoksowany po same uszy. To znany oszust. Nie lubię gościa. Uważam go za hipokrytę. To jego ostatnia walka i prawdopodobnie napizga się znów jak szalony, bo co mu, kurwa, szkodzi? „Ooo, nie przeszedłem testów. I co z tego? Jestem emerytem. Skończyłem. Nie ma mnie.”

Nie tylko o to chodzi jednak. Główny powód jest taki, że go nie lubię i nie chcę być z nim kojarzony. A wiem, że gdybyśmy mieli walczyć, to zmieniłbym się w typowego Michaela Bspinga, byłoby pełno trashtalku, szaleństw na ważeniu i podczas konferencji prasowej – i tak dalej. Pierdoliłbym ciągle bzdury, a nie chcę tego robić.

To będzie moja – jeśli wystąpię w Londynie – ostatnia walka w karierze i chcę się zachowywać tak, jak zachowywałem się przez większość czasu. Nie chcę jakiejś niesmacznej rywalizacji z gościem, który trwale mnie uszkodził. Gościem, do którego jestem emocjonalnie uprzedzony. Wolałbym tam wyjść, ruszyć do przodu, cieszyć się walką, bić się z kimś, kogo szanuję, kogoś, kto będzie wyzwaniem, ale go szanuję. Zrobić to wszystko z klasą.

Brytyjczyk w listopadzie zeszłego roku doznał dwóch dotkliwych porażek. Najpierw został rozbity i poddany przez Georgesa Saint-Pierre’a, by trzy tygodnie później paść pod ciosami Kelvina Gasteluma. W ocenie wielu czteromiesięczna przerwa po tak ciężkim miesiącu to za krótki odpoczynek dla Hrabiego. Z drugiej zaś strony, nie wiadomo, kiedy ponownie UFC zawita do Anglii.

Nie chcę być zapamiętany jako kutas, a czuję, że walka z Vitorem Belfortem właśnie taką stronę by ze mnie wyciągnęła.

– powiedział.

To moja ostatnia walka. Chcę się nią cieszyć. Cieszyć się chwilą, szanować rywala, po prostu podziękować całej Wielkiej Brytanii za ciągłe wsparcie w mojej karierze – a nie wyzywać się i kurwować z gościem, zachowując się pożałowania godnie. Później był tego żałował.

Ile zatem pieniędzy będzie musiał wyłożyć na stół Dana White – któremu, nawiasem mówiąc, podoba się pomysł rewanżu – aby Hrabia zdanie zmienił? Nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że gdy temat został poruszony na wizji podczas gali UFC Fight Night 124, Bisping, śmiejąc się od ucha do ucha, bąknął do White’a: „$10 milionów!”.

*****

Doniesienia: Conor McGregor zostanie oficjalnie pozbawiony pasa podczas UFC 220

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button