UFC

Matt Brown o ceremonii ważenia przed UFC 198: „Wyszło spontanicznie”

Matt Brown wspomina szalony weekend w Kurytybie – ważenie przed UFC 198, wyjście do oktagonu oraz walkę z Demianem Maią.

Na brak emocji przed walką z Demianem Maią na gali UFC 198 w Kurytybie Matt Brown nie narzekał. Wszystko rozpoczęło się od ceremonii ważenia, podczas której w odpowiedzi na przyśpiewki brazylijskich fanów życzących mu śmierci Nieśmiertelny pozdrowił ich środkowymi palcami.

https://www.instagram.com/p/BFXd__0Cnia/

Nie planowałem nic takiego, to nie było w najmniejszym stopniu wyreżyserowane.

– stwierdził Brown w rozmowie z Fightland.com, wspominając tamte wydarzenia.

Całe to ważenie to była improwizacja. Oczywiście spodziewałem się, że będę wybuczany, a nawet spodziewałem się tego gówna „uh vai morrer”. Ale w chwili, gdy tego doświadczyłem, coś się zmieniło i pomyślałem: „Jebać tych skurwieli”. Jedna rzecz to wyobrażać to sobie w głowie, a druga to być tam i czuć to, gdy możesz spojrzeć im w twarz. Więc pomyślałem: „Pierdolić ich”.

Odwrócenie się do tłumu plecami nie miało nic wspólnego z Brazylią. Oryginalny plan był taki, że miałem zrobić sobie po prostu selfie – mieliśmy to potem wrzucić w media społecznościowe na stronę naszego sponsora. Sądziłem, że zrobienie selfie z tłumem za plecami będzie fajniejsze niż selfie z ring girls czy czymś takim. Ale potem wszedłem na wagę i jakoś tak się to potoczyło. Nadal śpiewali, więc pomyślałem: „Dobra…”. Nie stał za tym żaden proces myślowy.

Nie było to koniec przygód Browna z brazylijskimi kibicami, bo na drugi dzień, gdy wychodził do oktagonu, przyjął od nich kilka razów, a ostatniego, który szarpnął go za kaptur, poczęstował prawym prostym.

Zostałem trzepnięty kilka razy.

– wspomniał swoje wyjście do walki z Maią Amerykanin.

Ale jest tam wtedy tak wiele rąk, tak wielu ludzi, że nie zdawałem sobie sprawy, że uderzali mnie celowo. Sądziłem, że tylko wyciągają ręce. To nie tak, że mocno mnie uderzali. Ci ludzie są szaleni, ale co tam, skupiałem się na walce. Emocjonalnie nie wpłynęło to na mnie w najmniejszym stopniu. Ten jeden gość, któremu oddałem, ten złapał mnie i pociągnął do siebie. Moja reakcja była naturalna, instynktowna – w tamtej sekundzie przeszło mi przez głowę, że może ma nóż, może ma butelkę albo jakiś rodzaj innej broni. Masz ułamek sekundy na decyzję, czy walczyć, czy uciekać. Wychodzę do walki, więc reakcja mogła być tylko jedna.

W samej walce Brown nie miał wiele do powiedzenia, ustępując zapaśniczo-parterowej presji Brazylijczyka. Daleki jest jednak od rozdzierania szat, bo dokładnie takiego Demiana Mai się spodziewał. Uważa, że poza kilkoma technicznymi błędami przy obaleniach i oddawaniu pleców, wykonał dobrą pracę.

Normalnie nie wyciągam wielu pozytywów z walk, które przegrałem, szczególnie takich, w których nie wyprowadziłem dużo ofensywy, ale w tej znalazłem wiele pozytywów. Sześć lat temu walczyłem z Ricardo Almeidą, który jest bardzo podobny do Mai, i byłem bardziej zdominowany, przegrywając w drugiej rundzie. Teraz mogłem dotrwać do decyzji, ale mając 30 sekund do końca, spróbowałem ucieczki, która udaje się raz na milion razy, ale to i tak więcej niż szansa na to, że wygrałbym decyzją.

Czułem się w oktagonie naprawdę dobrze i przez 20 albo 30 sekund trzeciej rundy miałem szansę wygrać walkę. Nienawidzę mówić, że czegoś żałuję, ale gdybym mógł cofnąć czas i coś zmienić, byłyby to te 30 sekund: zamiast wskakiwać na niego, gdy był zraniony, pozwoliłbym mu wstać i kontynuował to, co robiłem. Zatrzymałem jego obalenia i w końcu je wyczułem. Miałem go tam, gdzie chciałem, ale popełniłem błąd, wchodząc w jego grę. Jestem rozczarowany, ale nie smutny.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button