UFC

Mateusz Rębecki przyznał, że nie przepracował obozu przygotowawczego, jak powinien: „Odcięło mi prąd i moje IQ było zerowe”

Mateusz Rębecki zabrał po raz pierwszy głos na temat przegranego przez techniczny nokaut starcia z Diego Ferreirą na UFC St. Louis.

Mateusz Rębecki udzielił pierwszego obszernego komentarza po nieoczekiwanej porażce z Diego Ferreirą podczas zeszłotygodniowej gali UFC St. Louis i wskazał przyczyny słabszej dyspozycji.

Do walki z Brazylijczykiem Polak podchodził w roli największego bukmacherskiego faworyta, niepokonany od prawie dekady i rozpędzony serią szesnastu zwycięstw z rzędu, w tym trzech dominujących pod sztandarem UFC. A jednak realia bitewne okazały się dla niego brutalne. Pierwszą rundę co prawda wygrał – a nawet miał Ferreirę na deskach – ale potem opadł z sił i został rozbity. Brazylijczyk skończył go uderzeniami z góry na dziewięć sekund przed syreną końcową.

W czwartkowym magazynie Koloseum, prowadzonym na Polsat Sport przez Łukasza Jurkowskiego i Pawła Wyrobka, Rebeasti po raz pierwszy opowiedział o porażce w St. Louis.

– Wszystko jest ok tak naprawdę – powiedział o swoim zdrowiu. – Oczy już się goją, lekko przyciemnione. Troszeczkę jak panda wyglądam teraz, ale już jest naprawdę dobrze. Cała ta opuchlizna zeszła.

– Osobiście uważam, że to nie wina siły ciosów, tylko za bardzo byłem nawodniony i może przez to po prostu popuchłem, bo nie jestem jakoś tam mocno porozcinany. Jeden szew na brwi, jeden szew na ustach.

– Po prostu po pierwszym ciosie już czułem, że mi wszystko puchnie, więc podejrzewam, że po prostu to nawadnianie źle poszło. Ale nie ma co zganiać. To są winy po prostu przygotowań i tak to właśnie poszło.

Dlaczego walka przebiegała tak, jak przebiegała? Co poszło nie tak?

– Zacznę od tego, że jestem zawodnikiem, który szukał swojej drogi – powiedział. – Chciałem się zawsze mierzyć z najlepszymi i to, jak się potoczyła walka i to, że mocno przegrałem, to tylko pokazało mi, gdzie jestem.

– Od wielu lat nie przegrałem. Teraz w najlepszej lidze z najlepszym zawodnikiem, który jest niesamowicie doświadczony, przegrałem, więc… Tutaj nie ma wstydu. W końcu sprawdziłem się. W końcu dokonałem tego, o czym od wielu lat mówiłem.

– No co? Nie jestem w stanie jeszcze obejrzeć tej walki. Bardzo zły jestem z przebiegu. Tak naprawdę od drugiej rundy wyłączyłem myślenie. W wielu sytuacjach popełniłem ogromne błędy.

– Uważam osobiście, że kondycja tutaj, złe przygotowanie kondycyjne. I to nie jest takie oczywiste, że wychodzisz do walki i wiesz, że nie masz tej kondycji – bo to też nie jest tak.

– Dużo sparowałem. I sparowałem naprawdę po pięć rund i było wszystko ok. Ale rzeczywiście to nie były te rundy takie, nie było tej takiej kondycji jak zawsze.

– Teraz po walce dopiero sobie zdałem sprawą – no tak, masz rację, rzeczywiście tutaj zabrakło. Rzeczywiście w tych przygotowaniach, jak spojrzysz na spokojnie, widać było, że to nie było tak, jak zawsze. Też widać moją formę fizyczną. Nie byłem tak wyżyłowany jak zawsze.

– No cóż. Wydaje mi się, że przez wiele lat ciężkich treningów teraz troszeczkę bardziej poodpuszczałem, szukałem jakiegoś tam rozluźnienia. Usprawiedliwiałem się tym, że jestem troszeczkę starszy, że mogę sobie odpuścić – no i przypłaciłem to przegraną.

– Oczywiście nie zganiam w ogóle na to, żeby on miał szczęście, cokolwiek. Po prostu był lepszy. Ta walka nauczyła mnie bardzo wielu rzeczy, więc… Chciałbym po prostu udowodnić to w następnej walce, bo najważniejsze jest teraz, aby wyciągnąć wnioski.

Mateusz podkreślił, że po porażce z Diego odzyskał ogień i głód treningów. Na ogół po walkach robił sobie miesięczną przerwę, a teraz ledwie wrócił do domu, od razu poszedł się poruszać.

Rebeasti przyznał, że problem z zachowanie treningowej dyscypliny nawarstwiał się w jego przypadku z każdą wiktorią, jaką odnosił.

– Z każdą kolejną walką dorzucałem sobie taką cegiełeczkę tego lenistwa – powiedział.

Polski zawodnik stwierdził, że po pierwszej rundzie niewiele już z walki pamięta.

– Nie zostałem w ogóle (nokautująco) trafiony – powiedział. – Nie byłem znokdaunowany w ani jednej sekundzie. Nie było ani jednej takiej sytuacji. Wiadomo, trafił mnie tam mocno i może tam raz zatańczyłem, ale to nie stanowiło o zmianie mojego myślenia.

– Nie wiem. Po prostu mi odcięło chyba prąd i co za tym szło, moje IQ było zerowe i też, co za tym idzie, nie pamiętałem tej walki.

Starcie z Diego Ferreirą stanowiło dla Mateusza Rębeckiego szansę na awans do czołowej piętnastki rankingu kategorii lekkiej UFC.

Zapytany, czy w jakimś elemencie bitewnego rzemiosła Brazylijczyk go zaskoczył, po krótkim namyśle Mateusz Rębecki wskazał jeden.

– Bardziej bym szedł chyba w to, że tych ciosów później nie widziałem, jak się spompowałem – powiedział. – Bardziej bym szedł w to, że tej kondycji nie było.

– Jego styl był w stu procentach taki, jak się spodziewałem, że będzie. Ciosy proste, poukładany, kopnięcia wszystkie widziałem. No te teepy, te kopnięcia w brzuch trochę odczułem, ale też nie były jakieś znaczące.

– W tym parterze w tej trzeciej rundzie to mnie wywrócił bardziej ze zmęczenia niż z jego dobrych zapasów.

– Wywróciłem go, jak spodziewałem się. O, może (zaskoczyło mnie) jedynie to, że nie byłem w stanie go skontrolować.

Mateusz zapewnił, że wstępnie wie już, jakie błędy popełni. Nie zamierza szukać jednak żadnych zbędnych wytłumaczeń – zamiast tego weźmie się w garść i wróci do pracy.

– Jeśli trenujesz dwadzieścia lat, to jest już po prostu twoja praca i robisz to dla pieniędzy między innymi i już nie wkładasz tyle serca, co powinieneś, a wiesz, że twój przeciwnik właśnie to zrobił – przyznał na koniec.

Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – KAŻDY DO 100 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button