Marcin Held: „Ta walka musi być zwycięska!”
Marcin Held opowiada o ogłoszonej dzisiaj walce z Damirem Hadzovicem, do której dojdzie na majowej gali UFC Fight Night 109 w Sztokholmie.
W dwóch pierwszych pojedynkach pod banderą UFC naprzeciwko Marcina Helda stawiano zaprawionych w bojach weteranów w osobach Diego Sancheza i Joego Lauzona. Nie wyszło to Polakowi na dobre, bo oba pojedynki przegrał decyzjami sędziowskimi – choć ten ostatni w wyjątkowo kontrowersyjnych okolicznościach.
Teraz tyszanin skrzyżuje rękawice z rywalem o całkowicie odmiennej charakterystyce od powyższej dwójki. Damir Hadzivoc, z którym Polak pójdzie w tany 28 maja podczas gali UFC Fight Night 109 w Sztokholmie, stoczył bowiem dopierą jedną walkę dla amerykańskiego giganta i na papierze jest zdecydowanie mniej wszechstronny od dwóch wspomnianych Amerykanów.
Hadzović preferuje walkę w stójce. Trzeba uważać na jego zamachowe ciosy, którymi przewracał bądź nokautował rywali, ale wydaje mi się, że biłem się już z lepszymi „strikerami”.
– powiedział Held w rozmowie z Przemysławem Osiakiem z Przeglądu Sportowego.
Parteru się nie obawiam, bo Hadzović jedynie kontroluje w nim przeciwnika i uderza. Ta walka musi być zwycięska!
Trenującemu na co dzień w poznańskim Ankosie MMA Heldowi powinien odpowiadać majowy termin walki, bowiem dzień wcześniej do klatki KSW podczas gali na Stadionie Narodowym wejdą jego dwaj klubowi koledzy – Mateusz Gamrot i Borys Mańkowski.
Walka z Hadzovicem może mieć kapitalne znaczenia dla przyszłości Polaka – trzecia porażka z rzędu może bowiem wyrzucić go za burtę UFC. Dodatkowo, jego kontrakt z amerykańskim gigantem zbliża się do końca.
Nie lekceważę Hadzovica, będę trenował równie ciężko, jak przed poprzednimi walkami.
– zapowiedział Held.
Forma będzie taka sama albo i lepsza. Po dwóch przegranych będzie jakaś presja. Jeśli wygram, UFC zapewne zaproponuje nowy kontrakt, nie czekając na czwartą walkę. Nie myślę jednak o tym, po prostu muszę zwyciężyć. Inaczej może być i tak, że zabraknie mnie w Gdańsku.
*****
