UFC

Makwan Amirkhani: „Muszę przyznać, że Jason to kawał ostrego sku*wiela”

Makwan Amirkhani podsumował zwycięstwo niejednogłośną decyzją z Jasonem Knightem podczas gali UFC Fight Night 130 w Liverpoolu.

Nie zawiódł nieformalny co-main event gali UFC Fight Night 130 w Liverpoolu. Od drugiej rundy Makwan Amirkhani zaczął co prawda stawiać na zapasy, ale szczególnie pierwsza odsłona jego starcia z Jasonem Knightem pełna była fajerwerków – zarówno oktagonowych, jak i teatralnych, bo obaj zawodnicy nie szczędzili sobie uprzejmości słownych.

Powiedział: „Jazda, pizdo!”. Odpowiedziałem: „Jazda, pizdo!”. Tyle.

– zdradził po walce zwycięski i szeroko uśmiechnięty Mr. Finland.

To samo gówno przez cały tydzień. Podobało mi się. Dużo się uśmiechałem. Muszę jednak przyznać, że Jason to kawał ostrego skurwiela. Po ważeniu objadał się kiełbaskami, bekonem. W dniu walki około dwunastej zrobiłem sobie spacer. Idzie Jason z lodami w rękach i mówi: „Zapierdolę cię, pizdo”. I liże te lody. Mówię mu, żeby wytrzymał jeszcze te kilka godzin i wtedy go zleję.

W pierwszej rundzie kurdyjski Fin znalazł się dwukrotnie w nie lada tarapatach, lądując na deskach po podbródkach Amerykanina. Przyznał, że kompletnie takiego obrotu spraw się nie spodziewał.

Tak, posłał mnie na deski. Byłem na dole.

– powiedział.

Byłem w lekkim szoku, ale nie czułem, żebym był poza walką. Szybko wróciłem. W pewien sposób podobało mi się, że znalazłem się na deskach, bo fani byli zachwyceni. Powrócił po kilku moich dobrych strzałach. Sądziłem, że go nimi skończę, ale posłał mnie na deski. Był cios za cios, więc podobało mi się.

W dotychczasowych występach Makwan Amirkhani nie słynął z budowania gorącej atmosfery przed walką za pomocą medialnych razów kierowanych pod adresem swojego rywala. Tym razem było jednak zupełnie inaczej, bo Mr. Finland nie stronił od szydzenia z Hicka Diaza.

Na ogół jestem miłym człowiekiem.

– stwierdził, zapytany o swoje podejście do walki.

Gdy zobaczyłem Jasona w Liverpoolu po raz pierwszy, po prostu przeszedł obok mnie. Patrzyłem na niego, jak odchodził i pytam go: „Co?”. I się zaczęło. Powiedział: „Dotknij mnie – i jedziemy”. Mówię mu: „Nie, poczekaj do niedzieli”. I za każdym razem, gdy się widzieliśmy, była zła krew.

Przez większość czasu był spokojny, ale podczas ważenia zrozumiałem, że nie będzie tutaj pierdolenia. To poważna sprawa.

To była trudna walka. Cieszę się, że to Jason Knight był moim rywalem dzisiaj, bo się nie poddał. I tak samo ze mną. To walka. Jesteśmy wrogami. Ale po walce mamy do siebie ogromny szacunek, bo wiedziałem, że potrzebuję go, żeby dać takie widowisko. Szacunek dla niego.

Amirkhani nie ukrywał też, że gdy anonser odczytał punktację sędziego, który ocenił walkę na 30-27 dla Knighta, zadrżało mu serce. Ostatecznie jednak dwaj pozostali punktowali 29-28 dla Fina.

Do akcji trenujący w dublińskim SBG 29-latek zamierza powrócić za kilka miesięcy. Jego wymarzonym rywalem jest Cub Swanson. Rzecz jednak w tym, że Amerykanin ma już ma już zestawiony pojedynek – na początku sierpnia zmierzy się z Renato Moicano podczas gali UFC 227.

To dobre zestawienia. Myślę, że tą walką na to zasłużyłem.

– powiedział Amirkhani o potencjalnej potyczce ze Swansonem.

Jego nazwisko chodziło mi po głowie od dawna. Najpierw niech jednak stoczy swoją walkę, potem porozmawiam z UFC i zobaczymy, kto będzie kolejną ofiarą.

*****

Bezzębny Goryl, oktagonowy błazen i inni – pięć wniosków po UFC Liverpool

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button