UFC

UFC Fight Night 70 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 70 – Machida vs Romero.

185 lbs: Yoel Romero (10-1) > Lyoto Machida (22-7) – TKO

W walce wieczoru obaj zawodnicy zaprezentowali bardzo taktyczne podejście – Lyoto Machida w swoim stylu czekał na kontrujący kros lub kolano, będąc cały czas na delikatnym wstecznym, natomiast wywierający presję Yoel Romero stronił od szalonych ataków, każdą mocniejszą szarżę poprzedzając długimi przygotowaniami. Nie popełniał błędu wielu poprzednich rywali Brazylijczyka, którzy, zniecierpliwieni, atakowali bez głowy, co przypłacali porażką. W momentach przyspieszenia reprezentant ATT był jednak bardzo groźny, szczególnie w drugiej rundzie, gdy kilkoma uderzeniami trafił rywala. Machida z kolei próbował odgryzać się pojedynczymi kopnięciami, trafiając też od czasu do czasu Kubańczyka w kontrze – uderzenia te nie robiły jednak na Romero większego wrażenia. Ten ostatni praktycznie w ogóle nie odwoływał się do zapasów, pierwszą próbę przeniesienia walki do parteru podejmując dopiero w samej końcówce drugiej rundy. Jednak w trzeciej zdołał w końcu położyć Brazylijczyka na plecach, świetnie hacząc i podbierając jego nogę, co stanowiło kluczowy moment pojedynku – z góry bowiem Romero zasypał Machidę bardzo mocnymi łokciami, zmuszając sędziego do przerwania pojedynku. Był to bardzo mądry występ Kubańczyka, który zaprezentował dużo cierpliwości i rozwagi, mądrze zarządzając też swoimi zasobami kondycyjnymi. Zwycięstwo mocno zbliża go do walki o pas mistrzowski kategorii średniej.

170 lbs: Lorenz Larkin (16-4) > Santiago Ponzinibbio (20-3) – TKO

W pierwszej rundzie pojedynku Lorenz Larkin przypominał zawodnika, który zachwycił w swoim debiucie w kategorii półśredniej, deklasując Johna Howarda. Amerykanin rewelacyjnie trzymał na dystans ostro szarżującego Santiago Ponzinibbio, raz po raz kąsając go soczystymi prostymi oraz kreatywnymi kopnięciami, a także broniąc wszystkich próbo obaleń w wykonaniu Argentyńczyka. W drugiej rundzie w poczynania Monsoona wkradło się już trochę więcej chaosu, prawdopodobnie z powodu zmęczenia, i przyjął on kilka mocnych ciosów rywala. Nie był już tak doskonale poukładany technicznie jak w pierwszej odsłonie, dając się zamykać pod siatką, ale nadal to on atakował groźniej, po jednej z akcji trafiając również odczuwającego już trudy pojedynku Ponzinibbio trzema ciosami i posyłając go na deski. Argentyńczyk robił, co mógł, aby przetrwać następującą po tym nawałnicę Larkina, i udało mu się nawet wstać, ale był już tak porozbijany, a atak Monsoona tak zaciekły, że sędzia nie miał wyjścia i przerwał pojedynek. Larkin w pierwszej rundzie wyglądał doskonale, w drugiej było odrobinę gorzej, ale i tak odprawienie przed czasem twardego jak skała Argentyńczyka jest nie lada wyczynem, który świetnie rokuje Amerykaninowi w dalszych bojach w kategorii półśredniej.

185 lbs: Antonio Carlos Junior (5-1) > Eddie Gordon (7-3) – poddanie

Antonio Carlos Junior nie miał problemów z odprawieniem Eddiego Gordona, serwując Jamajczykowi trzecią z rzędu porażkę i prawdopodobnie tym samym wyrzucając go za burtę okrętu UFC. Brazylijczyk dominował w klinczu, w każdej rundzie notując udane sprowadzenia. Ustępujący Carlosowi warunkami fizycznymi oraz siłą Gordon nie miał noc do powiedzenia, a z każdą rundą oddychał coraz ciężej. W ostatniej trenujący od niedawna w American Top Team Brazylijczyk zaliczył kolejne kreatywne sprowadzenie z klinczu, zdobył plecy rywala i zmusił go po krótkiej walce na chwyty do odklepania. Bardzo dobry debiut Antonio Carlosa Juniora w kategorii średniej!

185 lbs: Thiago Santos (11-3) > Steve Bosse (10-2) – KO

Thiago Santos potrzebował jedynie 29 sekund, aby rozprawić się ze Stevenem Bosse, nabierając mającego dwuletnią przerwę od występów Kanadyjczyka na stary trik – najpierw z odwrotnej pozycji zaatakował kopnięciem okrężnym na korpus, a potem na głowę, podczas gdy kompletnie zaskoczony i całkowicie odsłonięty Bosse spodziewał się kolejnego middlekicka. W rezultacie został trafiony idealnie w głowę, padając bez sił na deski. Żadne dodatkowe ciosy nie były konieczne. Brazylijczyk zalicza tym samym drugie z rzędu efektowne zwycięstwo przez nokaut, a gdyby nie jego leniwa postawa w starciu z Uriahem Hallem mógłby obecnie cieszyć się passą czterech wiktorii.

145 lbs: Hacran Dias (23-3-1) > Levan Makashvili (7-2) – decyzja niejednogłośna

Hacran Dias po wycieńczającym, ale niezbyt miłym dla oka boju wypunktował Levana Makashviliego. Brazylijczyk w dwóch pierwszych rundach prezentował się odrobinę lepiej w walce w klinczu, notując też kilka sprowadzeń – gdy natomiast sam lądował na plecach, a tak też bywało, zagrażał Gruzinowi poddaniami, w ten sposób wydostając się z niekorzystnych pozycji. W trzeciej odsłonie obaj zawodnicy byli już mocno zmęczeni i wzajemnie wykluczali się w klinczu. Udane obalenie pod koniec pojedynku w wykonaniu Makashviliego niewiele już zmieniło wobec dwóch pierwszych rund, które dwaj z trzech sędziów punktowali dla Diasa. Brazylijczyk z Nova Uniao notuje drugie z kolei zwycięstwo w UFC i powoli zmierza w kierunku czołowej dziesiątki kategorii piórkowej.

170 lbs: Alex Oliveira (13-2-1) > Joey Merritt (6-1) – decyzja jednogłośna

Alex Oliveira nie miał ochoty na wymianę stójkowych uprzejmości z Joey’em Merrittem, od samego początku dążąc do obaleń. Walka toczyła się przez większość czasu w klinczu z Brazylijczykiem dociskającym Amerykanina do siatki i walczącym mniej lub bardziej p(o/a)radnie o obalenie. Gdy natomiast brazylijski Kowboj finalizował swoje zapaśnicze próby, nie miał większych problemów ze zdobywaniem pleców rywala, ale z tej dominującej pozycji radził sobie bardzo przeciętnie – Merritt raz za razem wydostawał się z tych trudnych, jak mogłoby się wydawać, sytuacji. Ostatecznie po mało efektownym starciu Oliveira zyskał uznanie w oczach wszystkich sędziów, notując drugie kolejne zwycięstwo w UFC. Swoją formą jednak nie zachwycił.

170 lbs: Leandro Silva (18-2-1) > Lewis Gonzalez (10-2) – decyzja jednogłośna

Walczący z odwrotnej pozycji Leandro Silva wypunktował na pełnym dystansie debiutującego w UFC Lewisa Gonzaleza, na przestrzeni walki demonstrując wyższość w każdym niemal elemencie. Problem jedynie w tym, że rzekoma wyższość w każdej płaszczyźnie była niewielka. Brazylijczyka był mało aktywny w stójce, w parterze natomiast cechowała go radosna ofensywa, bo takim chyba mianem możemy określić nieustanne szukanie poddań bez najmniejszego choćby ustabilizowania pozycji, co, rzecz jasna, prowadziło do szybkiego ich oddawania. W ostatniej rundzie Brazylijczyk podkręcił odrobinę tempo, ale i tak nie był w stanie skończyć mocno już wówczas zmęczonego Amerykanina.

170 lbs: Tony Sims (12-2) > Steve Montgomery (8-3) – KO

W starciu dwóch debiutujących w UFC zawodników Tony Sims, który normalnie toczy boje w kategorii lekkiej, w spektakularny sposób znokautował potężnego Stevena Montgomery’ego. Walka w pierwszych minutach była bardzo wyrównana – często zmieniający pozycje i lepiej poruszający się na nogach Sims w pewnym momencie przyjął jednak mocne kolano na głowę, po którym jego błędnik na krótką chwilę odmówił posłuszeństwa. Sims jednak szybko doszedł do siebie i atomowym lewym sierpowym powalił kolosa na deski, a gdy ten próbował wstawać, dobił go kolejnym ciosem, notując tym samym najcenniejsze zwycięstwo w karierze i świetny debiut w UFC!

135 lbs: Sirwan Kakai (12-2) > Danny Martinez (17-7) – decyzja jednogłośna

W otwierającej galę walce Sirwan Kakai i szczególnie Danny Martinez nie kalkulowali, dążąc do skończenia pojedynku przed czasem od samego początku. Odwrotnie ustawiony Martinez raz po raz próbował zasypywać rywala obszernymi sierpami, ale to bardziej taktycznie nastawiony Kakai trenujący w American Top Team był bliższy rozstrzygnięcia walki w pierwszej rundzie, trafiając kilkoma bardzo mocnymi kolanami na głowę. Martinez jednak przetrwał tę nawałnicę uderzeń i nawet skutecznie odgryzł się kilkoma ciosami w końcówce pierwszej odsłony. W drugiej rundzie Kakai zaliczył udane obalenie, większość czasu spędzając przy siatce, gdzie kontrolował i sporadycznie obijał przeciwnika. W ostatnich pięciu minutach zdesperowany Martinez raz po raz próbował szalonych, nieprzygotowanych cepów, zostawiając nogi metr za sobą, ale Kakai nie dał się na te „sztuczki” nabrać, zdecydowaną większość tych uderzeń spokojnie unikając, by ostatecznie pewnie zwyciężyć na kartach sędziowskich.

Wyniki

Karta główna

185 lbs: Yoel Romero (10-1) pok. Lyoto Machidę (22-7) przez KO (łokcie z góry), R3, 1:38
170 lbs: Lorenz Larkin (16-4) pok. Santiago Ponzinibbio (20-3) przez TKO (uderzenia), R2, 3:07
185 lbs: Antonio Carlos Junior (5-1) pok. Eddiego Gordona (7-4) przez poddanie (duszenie zza pleców), R3, 4:37
185 lbs: Thiago Santos (11-3) pok. Steve’a Bosse (10-2) przez KO (kopnięcie na głowę), R1, 0:29
145 lbs: Hacran Dias (23-3-1) pok. Levana Makashviliego (7-2) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)

Karta wstępna

170 lbs: Alex Oliveira (13-2-1) pok. Joey’a Merritta (6-1) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
170 lbs: Leandro Silva (18-2-1) pok. Lewisa Gonzaleza (10-2) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)
170 lbs: Tony Sims (12-2) pok. Stevena Montgomery’ego (8-3) przez KO (lewy sierpowy), R1, 2:43
135 lbs: Sirwan Kakai (12-2) pok. Danny’ego Martineza (17-7) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)

fot. MMAFighting.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button