UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC on Fox 10

KARTA GŁÓWNA

155 lbs: Benson Henderson vs Josh Thomson

W walce wieczoru gali UFC on Fox 10 zmierzą się powracający po nieudanej obronie tytułu mistrzowskiego Benson Henderson oraz znajdujący się prawdopodobnie o jedno zwycięstwo od walki o pas Josh Thomson.

Obaj zawodnicy są cholernie wszechstronni, obaj są poukładani w płaszczyźnie stójkowej, posiadają dobre zapasy i bardzo dobre BJJ. Obaj walczyli już kilka 5-rundówek, potwierdzając doskonałą kondycję. Mają też twarde szczęki. Mierzyli się ze ścisłą światową czołówką, w większości wygrywając lub przegrywając po wyrównanym starciu. Obaj walczyli z Gilbertem Melendezem, Josh Thomson zresztą aż trzy razy. Biorąc pod lupą ich ostatnie starcia z El Nino (czyli jedyne Bensona i trzecie Thomsona), rzec należy, że to Josh zaprezentował się na tle sparingpartnera braci Diaz lepiej, kontrowersyjnie przegrywając na punkty. Pomimo tego, że wydaje się, iż w płaszczyźnie zapaśniczej niewielką przewagę winien mieć były mistrz UFC, to można przytoczyć liczby, które mogą temu zaprzeczać. Smooth nie był w stanie powalić Anthony’ego Pettisa w swoim ostatnim boju, na przestrzeni pięciu rund nie obalił także ani razu wspomnianego Melendeza, podczas gdy Thomson zdołał dwukrotnie położyć go na plecach w ich ostatnich dwóch walkach i aż sześć razy w pierwszej – jedynej, którą Punk wygrał.

Lepszą skutecznością obrony przed obaleniami może pochwalić się Henderson, ale i on lądował na plecach w starciach z Melendezem (raz), Frankie Edgarem (pięć razy w pierwszej walce, dwa razy w drugiej) czy Clay’em Guidą (dwa razy). Walka zapaśnicza zapowiada się zatem na mocno wyrównaną, z minimalną jednakże przewagą silniejszego i dynamiczniejszego Bensona. Przewagę tę musi wykorzystać najlepiej, jak potrafi, bowiem…

W stójce minimalnie bardziej skłaniam się ku Thomsonowi – jeśli tylko walczył będzie tak aktywnie, jak w ostatnim starciu z Natem Diazem, pozostając nieustannie w ruchu i nie dając się zamknąć pod siatką, powinien sprawić nie lada problemy Hendersonowi. Ten ostatni za to doskonale kopie lowkingi i może być to skuteczna droga do zmniejszenia mobilności Punka. Warto też podkreślić, że Smooth walczy z odwrotnej pozycji, co może przynieść mu pewne korzyści, choć akurat Thomson znany jest z tego, że raz po raz zmienia ustawienie, utrudniając rozczytanie rywalowi swojej gry. W starciu z Diazem odwrotna pozycja Nate’a nie sprawiała mu żadnych trudności, choć Henderson to, oczywiście, cały wachlarz innych zagrożeń.

Thomson przed pojedynkiem mocno narzekał na rzekomo najgorszy obóz przygotowawczy w swojej karierze, mówiąc o braku sparingpartnerów, którzy mieli akurat wakacje, gdy trenował do starcia z Hendersonem. W podobnym jednak tonie wypowiadał się przed pojedynkiem z Diazem, a jak pamiętamy, zaprezentował się tam kapitalnie. Na wczorajszym ważeniu również wyglądał doskonale, więc o poziom jego przygotowań byłbym spokojny.

Ostatecznie jednak skłaniam się ku Bensonowi Hendersownowi. Zapasy, lowkingi, odwrotna pozycja, mordercza kondycja – z osobna przewaga Smootha nad Punkiem w tych aspektach jest minimalna i momentami dyskusyjna, ale nie pozwala mi faworyzować starszego Thomsona w starciu z, jak sądzę, cholernie zmotywowanym do tego pojedynku Hendersonem.

Zwycięzca: Benson Henderson przez decyzję. Thomson

265 lbs: Stipe Miocic vs Gabriel Gonzaga

Pojedynek między Gabrielem Gonzagą a Stipe Miocicem będzie miał duże znaczenie dla hierarchii dywizji ciężkiej. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że zwycięzca sobotniej potyczki w kolejnym pojedynku będzie bił się o prawo do walki o pas mistrzowski.

Uważam, że obaj zawodnicy mają jeszcze sporo do udowodnienia, choć bardziej tyczy się to chorwackiego Amerykanina niż Brazylijczyka, bo umiejętności i możliwości tego ostatniego zdążyliśmy już dobrze poznać.

Jak przebiegać może starcie? Chorwacki Amerykanin dysponuje znacznie lepszym boksem aniżeli jego brazylijski przeciwnik. Mało tego – jego praca nóg i kontrolowanie dystansu prezentują poziom, do jakiego nigdy nawet nie zbliżył się Napao. Brazylijczyk za to bije znacznie mocniej i znany jest z nokautującego ciosu – sprawy jednak wyrównują się, gdy weźmiemy pod uwagę, że Amerykanin bije dużo, a szczękę ma co najmniej solidną. Owszem, jeden mocny cios Gonzagi i Miocic może wylądować na deskach, ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę (nie)zdolność Brazylijczyka do przyjmowania uderzeń – pięć ciosów Stipe i to Gabriel może leżeć na deskach.

W stójce teoretycznie powinna być to gra do jednej bramki – znacznie lepszy bokserski Miocic powinien być w stanie kontrolować i metodycznie obijać Brazylijczyka, ale jest jedno wielkie ale. Chodzi o kopnięcia. Amerykanin korzysta przede wszystkim ze swojego arsenału bokserskiego, a jak pokazała jego walka z Shanem Del Rosario, średnio radzi sobie z kopnięciami. Gonzaga kopie potwornie mocno. Będąc w narożniku Brazylijczyka, właśnie na tym oparłbym jego taktykę – trzeba pogodzić się z tym, że Miocic będzie znacznie szybszy, raz po raz rażąc Napao ciosami prostymi, ale jeśli przyjmie kilka potężnych lowkingów w międzyczasie, jego mobilność zostanie bardzo mocno ograniczona. Czy jednak Gabriel Gonzaga rzeczywiście zaprzęgnie do działania swoje kopnięcia?

Jak wspominałem, nie mam – jeszcze – szczególnie dobrego zdania o Miocicu. Ma potencjał, ale przegrana ostatnia runda z Joey’em Beltranem, porażka ze Stefanem Struve oraz przegrana/zremisowana runda z Shanem Del Rosario stawiają kilka pytań, na które nie odpowiada odprawienie ganiającego Miocica (miast zamykąjącego drogę ucieczki) Roy’a Nelsona. Ta ostatnia walka jednak powoduje, że daję mu kredyt zaufania. Uważam, że Gonzaga będzie miał na wygranie tego pojedynku jedną rundę. Albo znokautuje Miocica (bardziej prawdopodobne) albo go podda (mniejsze prawdopodobieństwo z uwagi na zapasy i przede wszystkim kontrolę dystansu Stipe). Uważam, że ostrożnie walczący Amerykanin przetrwa jednak pierwszą, kluczową rundę. Potem natomiast Brazylijczyk padnie kondycyjnie, by ostatecznie w drugiej lub trzeciej rundzie paść pod ciosami Miocica.

Zwycięzca: Stipe Miocic przez (T)KO. Gonzaga

155 lbs: Donald Cerrone vs Adriano Martins

Nie ukrywam, że z wielką niecierpliwością oczekują na to arcyciekawie, w mojej opinii, zapowiadające się starcie. Z jednej strony mamy czołowego od wielu lat zawodnika wagi lekkiej i uznaną firmę w osobie Donalda Cerrone, z drugiej natomiast cieszącego się od dawna uznaniem wśród co wnikliwszych fanów i od niedawna przebijającego się do tych bardziej masowych, Adriano Martinsa.

Kim jest Kowboj, nikomu tłumaczyć raczej nie trzeba, ale aby formalności stało się zadość, pokrótce omówmy sobie, jak walczy i w jakim momencie swojej kariery znajduje się Amerykanin. Cerrone to przede wszystkim doskonały kickbokser, który za swoich najlepszych lat (czyli… nadal?) słynął z fantastycznych kopnięć. Stepujący lowking poprzedzony markowanymi ciosami był jego firmową techniką, choć arsenał jego kopnięć jest znacznie, znacznie bogatszy. Wespół z dobrymi umiejętnościami stójkowymi idą solidne zapasy oraz bardzo dobry parter, czego potwierdzenie znaleźć można w aż 14 zwycięstwach przez poddanie. Niech nikogo nie zwiedzie fakt, że Cerrone wygrał jeno dwie walki przez nokaut – nie jest to bynajmniej oznaka rąk i nóg z waty – Amerykanin bije bowiem bardzo mocno, ale mając rywali na deskach, kończy ich właśnie poddaniami, stąd takie a nie inne statystyki skończeń.

cerronekick
Przykład świetnych technik kopanych w wykonaniu Donalda Cerrone w jego starciu z Dennisem Siverem.

Cerrone od pewnego czasu nie jest jednak w stanie ustabilizować swojej formy, przeplatając zwycięstwa porażkami. Poważne problemy Amerykanina zainicjował Nate Diaza, który niemiłosiernie obił go na UFC 141, obnażając całkowicie deficyty bokserskie Kowboja – statyczna do granic możliwości głowa Donalda raz po raz odskakiwała po ciosach Diaza. Pojedynek ten pokazał jednak coś jeszcze gorszego w sposobie toczenia pojedynku przez Cerrone – bezradność wobec agresji rywali i wywierania nań nieustannej presji. Później nieumiejętność radzenia sobie w takich sytuacjach Amerykanina wykorzystali jeszcze Anthony Pettis i Rafael dos Anjos, wyraźnie pokonując bezradnego Kobwoja. Ma się wrażenie, że Cerrone szybko pęka psychicznie, gdy walka nie układa się po jego myśli – jego ruchy stają się robotyczne, nie wyprowadza ofensywy. Jakąś nadzieją pozostaje dla niego pojedynek z Evanem Dunhamem, który Cerrone rozegrał koncertowo nawet pomimo tego, że przecież Dunham również znany jest z wywierania nieustannej presji na rywalach. Myślę, że fakt, iż to Cerrone lepiej rozpoczął pojedynek, był w tamtej walce kluczowy – spowodował, że Donald poczuł się pewnie i niestraszna stała mu się agresja rywala. Ba, to właśnie Kowboj – jak gdyby pragnąc uprzedzić zakusy rywala – sam od początku był stroną atakującą. Czy jednak Adriano Martinsowi bliżej do Dunhama czy też do, nie przymierzając, dos Anjosa?

Potężny jak na kategorię do 70 kilogramów Brazylijczyk (Daron Cruickshank stwierdził, że z tak potężnie zbudowanym rywalem jeszcze nigdy w karierze nie walczył) na rodzimej scenie święcił triumfy od wielu lat. Dość powiedzieć, że ten czarny pas BJJ spod Cristiano Carioki od 2009 roku przegrał tylko raz, po kontrowersyjnej decyzji ze znanym z UFC Francisco Trinaldo. Aktualnie eks-mistrz kategorii lekkiej brazylijskiej organizacji Jungle Fight znajduje się na fali sześciu zwycięstw, z czego dwa ostatnie odniósł już w amerykańskich organizacjach, potwierdzając niebywały potencjał, który w nim drzemie. W pierwszej z nich na gali Strikefroce zdeklasował w kapitalnym stylu Jorge Gurgela, notując dwa knockdowny w pierwszej rundzie. Ostatecznie wygrał ten jednostronny pojedynek, w którym ani przez sekundę nie pozostawał zagrożony, przez decyzję sędziowską, ale twarz Gurgela nie pozostawiała wątpliwości, co do tego, kto był w tym starciu stroną dominującą. W drugim boju natomiast – będącym debiutem Brazylijczyka w UFC – rozprawił się w doskonałym stylu ze wspomnianym wyżej Daronem Cruickshankiem, obijając go w stójce i ostatecznie poddając dźwignią prostą na staw łokciowy.

martinsvscruickshank2 martinsvscruickshank3
Adriano Martins szybko zorientował się w schematach poruszania Darona Cruickshanka, atakując za każdym razem, gdy Amerykanin, mając za plecami siatkę, salwował się zejściem do swojej lewej strony.

Jak walczy Martins? Niemal zawsze w ten sam, morderczy sposób, który zaprezentował w swoim debiucie w UFC, rozbijając Darona Cruickshanka. Przede wszystkim, walczy z odwrotnej pozycji, co już na starcie daje mu przewagę w konfrontacji z klasycznie ustawionymi przeciwnikami. Adriano to czołg, który nieustannie wywiera presję na swoich rywalach, ciągle prąc do przodu – czyni to w sposób ostrożny, choć metodyczny, ustawiając sobie przeciwników pod potężne kombinacje bokserskie. Co warte odnotowania, nie podąża za swoimi oponentami, ale zamyka im drogę ucieczki. Gdy przyjrzymy się jego walkom sprzed 2-3 lat, zobaczymy, że pomimo zwyciężania Brazylijczyk miał zwyczaj trzymania głowy bardzo wysoko w górze. Jednak od pojedynku z Neilsonem Gomese mogliśmy zaobserwować zmianę tego nawyku – teraz Martins lekko pochyla głowę i jego szczęka nie jest już tak narażona na ostrzał, jak to onegdaj bywało. Brazylijczyk od czasu do czasu razi też swoich rywali potężnymi lowkingami, które rzuca z pełną mocą. W ogóle, jeśli można się przyczepić do jego gry stójkowej, to najprędzej do tego, że zaprzęgając do działania pięści, robi to na 100% – tzn. rzadko kiedy ustawia sobie rywala ciosami, raczej czeka na dogodną okazję i gdy już rozpracuje schemat poruszania się przeciwnika, atakuje z pełną mocą. Pomimo tego jego kondycja nie zawodzi – w starciu z Gurgelem w trzeciej rundzie prezentował się równie imponująco jak w dwóch pierwszych, nieustannie wywierając presję i dążąc za wszelką cenę do skończenia pojedynku przed czasem.

Nie można także zapominać, że Martins to utytułowany grappler, który święcił triumfy na arenie międzynarodowej. To w ogromnej mierze umiejętnościom grapplerskim zawdzięcza to, że w stójce czuje się, jak ryba w wodzie, nie obawiając się o wylądowanie na plecach. Jak wielokrotnie powtarzałem, umiejętność walki z pleców daje masę pewności w wymianach stójkowych, zwłaszcza w ofensywie – czego Martins jest doskonałym przykładem.

martinsvscruickshank1
Jeśli Martins kopie, robi to naprawdę mocno. Powyżej atakuje potężnym lowkingiem nogę Cruickshanka.

Donald Cerrone nie ukrywa, że chciał powrócić do oktagonu jak najszybciej po pokonaniu Dunhama (gdyby przegrał, jak twierdzi, zakończyłby karierę), bowiem… nie potrafi oszczędzać, potrzebuje pieniędzy. Spotkałem się z opiniami, że to zmobilizuje go do lepszego występu, ale śmiem wątpić. Od dawna pracujący z psychologiem sportowym Cerrone ma wyraźne problemy ze swoim nastawieniem w trakcie walki, a już szczególnie wtedy, gdy rywale spychają go do defensywy. Chęć jak najszybszego powrotu i przebąkiwanie na każdym kroku o potrzebie zdobycia bonusu mogą go drogo kosztować. Martins w wywiadach przed walką jest pewny siebie, tak samo, jak w oktagonie, gdzie po przyjęciu ciosu na ogół tylko się uśmiecha, dalej podążając za swoim rywalem. Jeśli od początku wywrze presję na Amerykaninie, wywalczy sobie doskonałą pozycję startową.

Warto jednak zaznaczyć, że Cerrone będzie dysponował przewagą warunków fizycznych, choć będzie ona niewielką i prawdopodobnie rekompensowana z nawiązką przez Martinsa z uwagi na jego potężną budowę ciała i przewagę siłową. Nie spodziewam się, by ktoś spróbował przenosić walkę do parteru, prawdopodobnie wszystko rozegra się w płaszczyźnie kickbokserskiej, a do parteru jeden z nich pójdzie celem dobicia swojego rywala. Przewagę doświadczenia oraz prawdopodobnie przewagę kondycyjną będzie miał po swojej stronie Cerrone, ale czy będzie z tym współgrać jego psychika? Moim zdaniem pierwsza minuta walki da nam odpowiedź na to, kto wygra ten pojedynek – będzie nim ten, który zepchnie do defensywy swojego rywala.

Donald Cerrone ubił ostatnio mańkuta Dunhama, ale wcześniej kompletnie nie radził sobie z walczącymi z odwrotnej pozycji Natem Diazem, Anthonym Pettisem i Rafaelem dos Anjosem. Jak wspominałem, Martins również walczy z odwrotnej pozycji, na domiar złego… uderza na korpus.

Zwycięzca: Adriano Martins przez (T)KO. Martins

145 lbs: Jeremy Stephens vs Darren Elkins

Darren Elkins to kawał twardziela. Dobrze się składa, bo w pojedynku z ciężkorękim Jeremym Stephensem będzie miał okazję, by po raz kolejny to udowodnić. Obaj zawodnicy swego czasu walczyli w kategorii lekkiej i obaj jak dotychczas świetnie radzą sobie w piórkowej – Elkins wygrał sześć walk, przegrywając tylko z Chadem Mendesem, natomiast Stephens zanotował dwa zwycięstwa.

W płaszczyźnie kickbokserkiej przewagę, choć niewielką, powinien mieć Jeremy, bo jest lepszym uderzaczem niż Elkins, któremu ciosy służą raczej tylko przygotowaniu obalenia. Nie ulega wątpliwości, że Stephens bije znacznie, znacznie mocniej – każda stójkowa wymiana będzie oznaczać dla Elkinsa nie lada ryzyko, choć… przecież Darren to archetyp twardziela! Wielokrotnie udowadniał, że nie zrażają go niepowodzenia i jest niebywale odpornym zawodnikiem – kwintesencją tego był jego bój z Diego Brandao, w którym ledwie przetrwał pierwszą rundę, by potem zdominować dwie kolejne.

Stephens będzie prawdopodobnie za wszelką cenę starał się utrzymać pojedynek w stójce, choć nie jest wykluczone, że chętnie położyłby Elkinsa na plecach. Nie spodziewam się jednak, by było to łatwe, bo w płaszczyźnie zapaśniczej przewaga powinna należeć do Darrena, który słynie z tego, że nieustannie podąża do przodu i niczym buldog walczy o sprowadzenie – gdy ma rywala na plecach, zasypuje go gradem ciosów, które może nie są najsilniejsze, ale ich częstotliwość i ilość robią wrażenie. Od strony kondycyjnej również Elkinsowi nie można absolutnie nic zarzucić i spodziewam się, że w ewentualnej trzeciej rundzie to on będzie świeższym zawodnikiem.

Wynik walki sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, czy Elkins dopadnie i powali na plecy Stephensa, zanim ten ostatni zdąży go znokautować? Jeremy wygląda dobrze w wadze piórkowej, ale pamiętajmy, że dotychczas pokonał tylko Estavana Payana (i to zapaśniczo a nie w stójce) oraz błyskawicznie Rony’ego Jasona – walka ta trwała jednak tak krótko, że byłbym ostrożny w wyciąganiu z niej daleko idących wniosków. Trudno też zignorować fakt, że defensywne zapasy Stephensa nie należą do najlepszych – rzut oka na statystyki pokazuje, że obalali go chociażby Anthony Pettis (6 razy!), Marcus Davis (2 razy), Gleison Tibau (5 razy) czy Joe Lauzon (2 razy). Owszem, były to walki w kategorii lekkiej, niektóre dawno temu, ale nie sądzę wobec powyższych, by i Darren Elkins – zapaśnik z wykształcenia – nie był w stanie sprowadzić Stephensa do parteru. Jak najbardziej istnieje ryzyko, że w swojej drodze po obalenie zostanie ustrzelony przez Jeremy’ego, ale postawię na to, że dzięki swojej odporności i ogromnemu sercu do walki przetrwa trudne chwile, by zdominować dwie ostatnie rundy, zapewniając sobie tym samym zwycięstwo na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Darren Elkins przez decyzję.

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 62

  1. Dzięki, maerkx, poprawione!

    Marek B., „sygnały bukmacherskie” nie oznaczają automatycznie, że sugeruję ten czy inny typ jako godny inwestycji. Pokazują jednak różnice między moim postrzeganiem szans obu zawodników a tym prezentowanym przez bukmacherów.

    Upraszczając jednak, istnieje mała szansa na to, bym postawił singla na zawodnika, na którego sygnał jest słaby (dolar na szarym tle), średnia szansa, że postawię na gościa, który wygenerował średni sygnał (dolar na brązowym tle) i duża szansa, że postawię na tego, który wygenerował czerwony sygnał (dolar na czerwonym tle).

    Co do typu na Sullivana – nie polecam, choć uznaję go za odrobinę zawyżony.

  2. Cerrone zawsze sobie nie radzi, kiedy stawka jest naprawdę wysoka.

    Tutaj po prostu mamy kolejnego rywala i Donald potraktuje go w swoim stylu, wygrywając przekonywująco.

    Stawiam na DC, mimo wszystko.

    1. Gdyby wierzyć w to, co mówi, to grę o najwyższą stawkę (dalszą karierę) toczył ostatnio i wygrał… Poważnie rzecz ujmując, kciuk w dół nie przez przypadek, na moje oko to jest w zasadzie 50/50 i zwycięstwo Kowboja w ogóle mnie nie zdziwi.

  3. Cerrone to jeden z najmocniej niedocenianych grapplerów w MMA i dużo w tym jego winy, bo wydawać by się mogło, że celowo zaniechał używania swoich zapasów i BJJ w pewnym okresie swojej kariery. Pamiętam kowboja jeszcze z czasów WEC, gdzie jego BJJ siało postrach i trudno powiedzieć dlaczego później odszedł od tej drogi. W dwóch ostatnich walkach było jednak widać, że powoli przypomina sobie o tym jak dobrym jest zapaśnikiem i jak wiele potrafi w parterze dlatego nie zgadzam się z opinią, że żaden z nich nie będzie próbował przenieść walki do parteru. Myślę, że jeśli będzie ku temu okazja to Donald obali Brazylijczyka. 15 minut walki w stójce z Brazylijczykiem to ryzykowna opcja i Greg Jackson na pewno wyczulił Donalda na to, że jeśli w stójce nie będzie mu szło to musi polować na obalenie. Pytanie czy Kowboj będzie się trzymał gameplanu czy znowu coś wywinie.

    Co do samej walki w stójce, to jestem ciekawy czy Martins będzie wstanie przyjąć tyle kopnięć na korpus co Dunham i czy jego siła uderzenia będzie wstanie poważnie naruszyć szczękę Cerrone, która jest tytanowa.

    Na początku byłem sceptycznie nastawiony do tej walki, bo uważałem, że Martins to krok w tył dla Kowboja, ale patrząc na to jak kurs bukmacherski zmalał na niego i ile pozytywnych opinii ma Brazylijczyk zaczynam się przekonywać do słuszności tego zestawienia i nawet się nim zainteresowałem.

  4. Zgadzam się, że Cerrone to świetny grappler, choć czy jeden z najmniej docenianych, już mam wątpliwości. Istnieją jednak silne przesłanki ku temu, żeby wątpić w to, że Amerykanin będzie w stanie poddać Brazylijczyka – ten ostatni bowiem w dotychczasowych 31 walkach ani razu jeszcze nie klepał. Dodatkowo, to czarny pas z niezłymi (choć nie rewelacyjnymi) osiągnięciami, choć BJJ a MMA to oczywiście spora różnica.

  5. Po walce z Dunhamem już raczej nie jest najbardziej niedoceniany, ale przed tą walką wiele osób zapomniało co Donald potrafi w parterze. Co do poddania to „na sucho” raczej się nie uda tego zrobić, ale po rozbiciu ciosami i zmiękczeniu Martinsa? Obstawiam, że umiejętne przeplatanie kopnięć z obaleniami i kontrolą pozycji to dobry gameplan na Brazylijczyka i bardziej pod tym kątem pisałem o grapplingu kowboja. Zobaczymy co będzie. Dla mnie poziom Brazylijczyka to spora niewiadoma i nie odważyłbym się na choćby nieznaczne faworyzowanie go z tak uznaną firmą jak Cerrone, bo jednak musi jeszcze sporo udowodnić.

  6. Moje finalne zakłady na tą galę (nie dorzucam już nic więcej).

    – singiel na Martinsa
    – singiel na Caceresa
    – singiel na Mezę
    – poczwórny Viana + Rhodes + Harris + Cruickshank

    Wahałem się nad Gonzagą i Elkinsem, ale ostatecznie odpuszczam.

      1. Na płacz obozu nie zwracam najmniejszej uwagi, Thomson przed walką z Diazem mówił to samo. Gram na Betsafe, a tam jest 3.0, który jest w mojej ocenie zawyżony, ale nie na tyle, bym na niego postawił. W stójce przewagę będzie miał Thomson, ale według mnie kluczem do wygranej jednego lub drugiego będą zapasy. Jeśli Josh utrzyma walkę w stójce, jego szanse na wygraną mocno wzrosną. Jeśli będzie lądował na plecach – przegra. Tak w maksymalnym skrócie.

  7. Elkins vs Stephens dodane.

    Wrażenia po ważeniu:

    Viana vs Hernandez – teraz dałbym wygraną Hernandeza z kciukiem w dół. Hernandez wyglądał dobrze, sporo większy, do tego Pettis potwierdził, że boks to jego najmocniejsza strona.

    Martins był większy, niż się spodziewałem. Kowboj wyluzowany aż do przesady, chciałoby się rzec ;)

    Krylov chyba chce do półciężkiej z tymi 218 lbs…

    Rhodes większy od Sullivana, moje przekonanie co do jego wygranej jeszcze wzrosło.

    Caceres zgodnie z oczekiwaniami wyraźnie większy. Coś mi się wydaje, że kopnięcia Pettisa jako środek na niwelowanie zasięgu ramion mogą nie wystarczyć.

    Thomson wyglądał rewelacyjnie, ale w sumie to standard u niego.

  8. Caceres
    Harris + Wineland
    Martins
    Gonzaga
    Elkins
    Thomson
    Miocic + Windeland + Harris wszystko under 1.5/2.5/1.5. Ten ostatni to istne szaleństwo, ale czasem muszę dojebać czymś takim, jak dotąd z 4 obstawionych potrójnych 2 weszły, także nie jest źle :)

  9. Początek gali mocny pod względem bukmacherskim! Krylov totalnie zaskoczył, Harris serca wielkiego to chyba jednak nie ma, podobno po swojej pierwszej w karierze porażce chciał kończyć z MMA, więc teraz po dwóch kolejnych…?

    Rhodes vs Sullivan – dwóch nieprzygotowanych zawodników, bardziej poukładany od strony technicznej był Rhodes, ale bardziej aktywny Sullivan i chyba zasłużenie wygrał.

  10. Mówiłem panowie. Martinsa i Gonzage sobie odpuścić bo kursy nie warte zachodu. Stawiać na Caceresa i Thompsona. Punk został oszukany! A Caceres to kandydat do prezentu roku i tylko ślepiec tego nie wychwycił. U mnie gala na duży plus bo postawiłem sporo na Alexa. Szczerze mówiąc do teraz nie mogę uwierzyć, że taki kurs na niego wystawiono.

  11. Też miałem wrażenie, że mogło pójść w dwie strony. Wiem, że na pewno pierwszą dałem Thomsonowi a drugą Bensonowi, ewentualnie remis. Później na pewno jeszcze po jednej rozdysponowałem dla obu. W mojej opinii żadnego oszustwa tu nie było. Walka pokazała, że kursy były źle rozłożone, choć tak czy siak postawiłem niepotrzebnie.

    Miocic vs Gonzaga – zgodnie z przewidywaniami, choć spodziewałem się jednak skończenia w wykonaniu Miocica, ale walczy niezwykle bezpiecznie. Gonzaga nieustannie próbował tej samej kontry, którą powalił Jordana – w sumie trafił kilka razy mocno, ale szczęka Stipe jest co najmniej solidna.

    Martinsa szkoda, nie ukrywam. Dobrze rozpoczął, ale w mojej opinii podszedł ze zdecydowanie zbyt dużym respektem do Cerrone – nie wywierał presji, nie atakował, prawie w ogóle nie kopał. Trochę jak sparaliżowany. Kobwoj rewelacyjnie przygotował to kopnięcie, a Brazylijczyk jak nowicjusz wyciągnął ręce przed siebie, widząc że nadlatuje kopnięcie. Dla Kowboja Nurmagomedov, Martinsa jeszcze nie skreślam i wierzę, że wygra jeszcze dwie walki w tym roku.

    Stephens zaskoczył doskonałymi defensywnymi zapasami, chyba jednak fakt, że w lekkiej kładziono go na plecach wynikał też z gabarytów lekkich – tutaj siłowo prezentuje się dużo lepiej. Elkins twardy jak skała.

    Sergio Pettis zaskoczył mnie na plus, bo jednak spodziewałem się, że w stójce będzie odrobinę bardziej wyrównany pojedynek, a tymczasem to młodszy Pettis dyktował warunki pomimo ogromnych deficytów fizycznych. Momentami Alex wyglądał bezradnie, przewaga szybkościowa Sergio była ogromna. Wszystko jednak przed Pettisem. Caceres potwierdził, że jest cholernie kreatywny i na jego szczęście w te kategorii nie spotka już zawodnika tak szybkiego jak Pettis.

    Bukmachersko jestem na minusie, ale niezbyt dużym, bo mnie Caceres uratował.

  12. Naiver, czy po tej gali zrozumiałeś, o co chodzi z Cerrone i kiedy nie ma problemów z rywalami? ;)

    Z drugiej strony, gdyby następny miał być Khabib, to znowu pojawiają się wątpliwości, czy Cerrone nie pęknie psychicznie i będzie gorzej sobie radził w klatce…

    1. Zwycięstwo Cerrone nie spowodowało, że podnosiłem szczękę z podłogi – nie ukrywałem, że Kowboj w formie jest groźny niemal dla każdego. Dwa efektowne zwycięstwa z rzędu robią oczywiście wrażenie, ale nadal postrzegam Donalda tak, jak wcześniej – to zbyt doświadczony i ukształtowany zawodnik, żebym zmieniał o nim swoją opinię na podstawie jednej walki.

  13. Khabib vs. Cerrone? Jestem na nie. Chociaż biorąc pod uwagę, że Donald zaproponował taką walkę, obawiam się takiego zestawienia. Zdecydowanie bardziej chciałbym zobaczyć Cerrone vs. Barboza.

    Nurmagomedov vs. Henderson – takie zestawienie byłoby świetne. Jeśli Nurmagomedov wygra, to walkę z Pettisem będzie miał raczej zaklepaną. Jeśli wygrałby Henderson, to musiałby jeszcze kogoś pokonać przed ponownym TS.

    Tylko kto teraz dla Pettisa. Widzę dwa warianty. Albo Khabib, który pokonuję Hendersona lub Cerrone, albo zwycięzca z walki Melendez/Diaz vs. TJ Grant. Wie ktoś może co się dzieje z Kanadyjczykiem i kiedy ma wrócić?

    1. Wątpię, aby Henderson w najbliższym czasie dostał walkę o pas, szczególnie jeśli dalej będzie wygrywał w tak słabym stylu. Poza tym Dana chyba nawet już zapowiedział, że na wypadek porażki Thomsona (która stała się faktem) to najprawdopodobniej Gilbert stanie naprzeciw Pettisa.

  14. W lekkiej jest kilka interesujących możliwości i ciekaw jestem, jak to rozwiąże Joe Silva. Nie pamiętam, kiedy dokładnie wraca Grant, ale ja bym to zrobił tak:

    Nurmagomedov vs Melendez – eliminator do walki o pas. Pettis po powrocie walczy ze zwycięzcą.

    TJ Grant niestety musi wygrać jeszcze jedną walkę przed pojedynkiem o pas. Zestawiłbym go z Donaldem Cerrone. Jeśli wygra, będzie kolejny do walki o pas.

    Benson Henderson vs wygrany starcia Dos Anjos vs Khabilov. Zwycięzca jest następny – po Grancie – w kolejce po pas.

    Nie za bardzo mam pomysł na Nate’a Diaza, ale jego starcie z Barbozą byłoby piękne i jestem sobie w stanie wyobrazić scenariusz, w którym to Diaz wygrywa oraz ten, w którym Brazylijczyk okazuje się lepszy. To by była ciekawa konfrontacja dwóch kompletnie odmiennych stylów.

    Niewykluczone jednak, że Diaz dopnie swego i zawalczy o pas znacznie wcześniej – Duke Roufus (trener Pettisa) już zdążył napisać w odpowiedzi na „oświadczenie” stocktończyka, że jak najbardziej jest za pojedynkiem Showtime’a z Diazem.

  15. Po tym jak Diaz nazwał Pettisa „skur**synem w garniturze” podejrzewam, że obaj zawalczą w lipcu. Kasa będzie się zgadzać, więc miejsca rankingowe i osiągi sportowe innych zawodników nie będą teraz ważne. Z drugiej strony powinna być chyba jakaś kara za takie wypowiedzi. Patologia rządzi się swoimi prawami…

  16. Fakt, że Diaz został ukarany za nazwanie zawodnika „pedziem” jest chyba jednoznaczny z tym, że możesz sobie wyobrazić taką sytuację? Założyłem, że to co miało miejsce jest dla Ciebie czymś wyobrażalnym, mylnie? Jeśli jednak uważasz te obydwie sytuację za abstrakcję i niewyobrażalny rozwój wydarzeń to wybacz.

  17. Uważam wszystko to za abstrakcję, tak jak i „zmuszanie” do przeprosin Josha Thomsona za słuszne komentarze o homosiach, Matta Mitrione za komentarz o dziwolągu, Matta Browna za żeńskie MMA i tak dalej. Temat na szerszą dyskusję.

  18. Kibicuję również Kowbojowi i uważam, że ma narzędzia, żeby wygrać – niedoceniane zapasy i grappling, groźne kopnięcia (Edson to kozak, ale tak naprawdę nie wiemy jak on sobie radzi z kimś kto dużo i mocno kopie) i mimo średnio technicznego boksu potężne uderzenie (vide walka z Melvinem, owszem, był zamroczony, ale to była jedyna walka, gdy padł bez życia). Barboza z kolei ma rzecz, która zdaje się idealna na Kowboja – mordercze kopnięcia na korpus. Trochę się boję, że zobaczymy drugi finish a la Pettis…

Dodaj komentarz

Back to top button