UFC

Khabib Nurmagomedov – od planu ojca do planu matki

Wszystkie sukcesy w karierze Khabib Nurmagomedov zawdzięcza swojemu zmarłemu w lipcu ojcu, trenerowi i mentorowi, ale w sobotę wcielił w życie plan swojej matki.

Gdy zmierzał do oktagonów UFC w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy Brazylii – bo tam stoczył pierwsze jedenaście walk pod banderą amerykańskiego giganta – w Dagestanie panowała już ciemna noc. Dla jego ojca Abdulmanapa Nurmagomedova – bezsenna noc.

Z wbitym w telewizor wzrokiem i uruchomioną aplikacją WhatsApp śledził poczynania syna, w przerwach między rundami kontaktując się z trenerem Javierem Mendezem, aby dopilnować realizacji słynnego już Father’s Plan.

Abdulmanap zawsze powtarzał – a Khabib później za nim – że w stójce wszystko się może zdarzyć. 50 na 50. Nigdy nie wiadomo! Jeden błąd i może być po wszystkim.

Ale w parterze… No, tutaj sprawy mają się inaczej! Poziom ryzyka zredukowany do minimum, szanse na zwycięstwo zwiększone do maksimum. Father’s Plan to najczęstsza komenda, jaką wojujący w oktagonie Khabib Nurmagomedov słyszał z dowodzonego przez wspomnianego Javiera Mendeza narożnika.

Khabib nie zawsze jednak słuchał. Czasami walczył po swojemu, doprowadzając amerykańskiego trenera AKA do szewskiej pasji. A to wdał się w szermierkę na pięści z Alem Iaquintą, wyobrażając sobie, że jest Muhammadem Alim, a to ograniczył próby zapaśnicze w trzeciej rundzie walki z Conorem McGregorem.

Dagestański Orzeł lubił żartować, że ani ojciec, ani Mendez nigdy nie pozwalali mu rozwinąć skrzydeł w obszarze kickbokserskim, a chciałby w końcu pokazać światu, że i tam ułomkiem nie jest. Ostatecznie jednak to Father’s Plan – a więc plan taktyczny polegający na unikaniu walki w stójce i szybkim przenoszeniu jej do parteru, gdzie Khabib równych sobie nie miał – najczęściej zapewniał mu zwycięstwo.

Nie inaczej było w sobotę, gdy po raz pierwszy w karierze walczył bez swojego zmarłego na początku lipca ojca.

Pomimo fatalnego obozu przygotowawczego – jak zdradził trener Mendez, w drodze do gali UFC 254 w Abu Zabi Nurmagomedov przez dwa tygodnie borykał się ze świnką, a później złamał palec u stopy – Dagestańczyk wyszedł do pojedynku z Justinem Gaethje z żelazną determinacją i niezmąconą niczym agresją, morderczą presją z każdą minutą coraz bardziej drenując siły witalne Amerykanina.

Obroniwszy po raz trzeci tytuł mistrzowski kategorii lekkiej UFC i tym samym wyrównawszy rekordowe osiągnięcia Bensona Hendersona, Frankiego Edgara i BJ-a Penna, 32-letni ledwie Dagestańczyk niespodziewanie ogłosił zakończenie sportowej kariery.

Zdradził, że gdy kilka miesięcy temu pojawiła się oferta walki z Justinem, przez trzy dni musiał przekonywać do niej swoją mamę. Wypracowano kompromis.

– Nie chciała, żebym wychodził do walki bez ojca, ale obiecałem jej: to będzie moja ostatnia walka – powiedział. – A skoro dałem moje słowo, muszę się tego trzymać. To była moja ostatnia walka tutaj.

Historia zatoczyła koło. Dwanaście lat temu w Połtawie na Ukrainie debiutujący wówczas w formule MMA nieznany nikomu Khabib Nurmagomedov zafundował niejakiemu Vusalowi Bayramovowi taki sam los, jakiego w sobotę doświadczył Justin Gaethje. Przedarłszy się do dosiadu, udusił go trójkątem, zostawiając nieprzytomnego na deskach.

Khabib nigdy nie ukrywał swojej hierarchii wartości. Religia, rodzina, sport. Tylko w takiej kolejności. Nieprzypadkowo w wywiadzie po gali mówił o wartościach ważniejszych od sportu, zwracając się na koniec z przesłaniem do fanów, aby zawsze byli blisko swoich rodziców.

W dagestańskiej tradycji najmłodszy syn mieszka i do końca opiekuje się rodzicami. Khabibowi została mama.

– Zawsze mi mówi: synku, rób swoje – powiedział w zeszłym roku, gdy w rozmowie z Kanałem Pierwszym zapytano go o matkę. – Sprowadzaj do parteru i od razu kończ! Nie wolno bić ludzi! Załóż dźwignię, duszenie i doprowadź do klepania, aby na tym się wszystko skończyło.

W sobotę zrealizował plan mamy w oktagonie i poza nim.

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Koszulki Lowking.pl dostępne w sprzedaży!

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

Dodaj komentarz

Back to top button