UFC

Kevin Lee: „Jeśli Khabib chce prawdziwego wyzwania, wie, do kogo uderzyć”

Kevin Lee podsumował wielkie zwycięstwo z Edsonem Barbozą w walce wieczoru gali UFC Fight Night 128 w Atlantic City, opowiadając też o planach na przyszłość.

W walce wieczoru gali UFC Fight Night 128 w Atlantic City Kevin Lee odniósł zdecydowanie najcenniejsze zwycięstwo w karierze, w dominującym stylu rozbijając Edsona Barbozę.

Poza krótkimi fragmentami stójkowymi – i obrotówce w trzeciej rundzie, która okrutnie nim zachwiała – walka przebiegała pod dyktando Amerykanina, który dzielił i rządził w aspektach zapaśniczych i parterowy, terroryzując Brazylijczyka z góry.

Ludzie pytają, czy oglądałem nagrania z walki Khabiba i chciałem go naśladować – ale on tylko szedł bezustannie przed siebie, napierał jak czołg. Chciał narzucić swoją grę.

– powiedział znajdujący się w świetnym nastroju Lee podczas rozmowy z dziennikarzami po gali.

Ja natomiast chciałem pokazać, że jestem dobry wszędzie. Mogę stać w dystansie i robić z nim kickboxing. Tu i tam trafiłem dobrymi kopnięciami, choć wykonał dobrą robotę w obronie. Trafiłem w ręce, w łokieć. Walczyłem w dystansie, walczyłem w półdystansie, w zwarciu. Mogę robić wszystko. Chciałem udowodnić, że mogę stać naprzeciwko najlepszego, najmocniej kopiącego zawodnika w tej dywizji – a nawet przeważać w niektórych aspektach.

Trafił mnie jednym dobrym kopnięciem, ale ja też trafiłem go kilkoma. Naruszyłem go kilka razy. Widzieliście, jak się cofał, prawie przewracał. Czuję, że wykonałem dobrą robotę.

Rzecz w tym, że lubię wyzwania. Ludzie mówią, żeby nie stać z nim w dystansie kickbokserskim? Jebać to! Zobaczmy, co tam ma. Pokaż, czym tam dysponujesz.

Czuję, że mogłem go sprzątnąć w drugiej rundzie, ale z drugiej strony chciałem też spędzić trochę czasu w oktagonie, złapać doświadczenie. Z każdą minutą, jaką tam spędzam, staję się lepszy.

Chciałem, żeby fani poczuli, że warto było wydać pieniądze. Może też dlatego przyjąłem to kopnięcie w trzeciej rundzie. Tak bywa.

W niektórych fragmentach wydawało się, że terroryzując Juniora z góry, Motown Phenom mówi coś do niego, ale rzeczywistość wyglądała inaczej.

Mówiłem sam do siebie. Nie powiedziałem ani słowa do niego.

– stwierdził Lee.

Mówiłem sam do siebie. Mówiłem już przed walką, że brakowało mi Roberta Follisa i kłębiło mi się w głowie wiele myśli. Pamiętałem wszystkie rzeczy, jakie mi mówił. Powtarzałem je sobie. Byłem tam, pracowałem i powtarzałem sobie: „Dalej, dalej, dalej!”. Wydaje mi się, że nie wypowiadałem ich na głos, ale może moje usta się poruszały.

Od razu po walce Amerykanin rzucił wyzwanie zasiadającemu na tronie mistrzowskim kategorii lekkiej Khabibowi Nurmagomedovowi, którego zapraszał w oktagonowe tany od dawna. Rzecz w tym, że do walki z Dagestańczykiem garną się też również mający mniej lub bardziej uzasadnione pretensje do tronu Eddie Alvarez oraz Dustin Poirier.

Eddie był za gruby, żeby wziąć walkę niecały miesiąc temu.

– powiedział Lee, zapytany o tę dwójkę.

Gdy coś zapowiadasz, a potem nie jesteś gotowy, twoja szansa przepada. Gość stracił pas i stracił go w upokarzający sposób. Jest, jak jest. Był za gruby ostatnio. Jeśli chce spróbować ze mną, może to dostać.

Dustin? Wiecie… Jeśli goście chcą go zobaczyć w walce o pas, to go zobaczą, ale… nie wydaje mi się, żeby odpowiedział na wiele pytań, jakie pojawiły się wokół Khabiba.

Ja jestem zawodnikiem kompletnym i mogę udzielić odpowiedzi na wszystkie te pytania. Szczególnie w walce z kimś takim jak Khabib. Khabib nie da mi rady zapaśniczo, nie zamęczy mnie, nie rozbije mnie w stójce. Zobaczymy, którą walkę wybierze UFC, bo to tak naprawdę się liczy.

Dagestański Orzeł to nie jedyny zawodnik, jakiemu od dawna Kevin Lee rzuca wyzwanie. Na jego radarze przez dłuższy czas znajdował się też parający się od niespełna dwóch lat szermierką medialną Nate Diaz. Motown Phenom nie ma jednak wątpliwości, że do starcia ze stocktończykiem nie dojdzie.

Nate nie chce walczyć. Powiedziałem mu, żeby stulił mordę i wrócił do jazdy na rowerze – a po miesiącu wrzuca zdjęcie z rowerem.

– powiedział Lee.

Zobaczymy, jak to się ułoży. Zobaczymy, co robi Conor, czego chce, ale czuję, że Khabib powinien być moją kolejną walką. A jeśli nie, chętnie wziąłbym rewanż z Tonym, ale wygląda na to, że przez jakiś czas go nie będzie. Ma własne problemy. Ja patrzę w przyszłość i chcę tytułu.




Cieniem na zwycięstwie Lee położyła się przestrzelona przed galą waga – wniósł bowiem na ważenie 157 funtów. Nie był to pierwszy problem 25-latka ze zmieszczeniem się w wymaganym limicie wagowym, bo podobnie było przy okazji potyczki z Tonym Fergusonem – wówczas jednak Motown Phenom zmieścił się w regulaminowym limicie za drugim podejściem.

Mając zaś na uwadze, że cały nadal jest młody i czas rośnie, czy rozważa przejście do kategorii półśredniej?

W 170 funtach też są opcje. Teraz odpierdalają coś z tymi tymczasowymi pasami, a w czołówce nie ma jasnej sytuacji.

– powiedział Lee.

Skupiałem się dotychczas na 155 funtach. Jest tu masa świetnych walk ze świetnymi rywalami, a ja uwielbiam wyzwania. 170 jest jakąś opcją, ale może na przyszłość. Teraz muszę zdobyć złoto tutaj. 165 ucieszyłoby mnie jeszcze bardziej.

Amerykanin zapowiedział, że teraz zrobi sobie przerwę, ale okazuje się, że wcale nie musi ona okazać się szczególnie długą.

Zobaczymy, zobaczymy. Dochodzą mnie słuchy, że wybierają się do Rosji we wrześniu. Przedzwonimy więc do wujka Dany i spróbujemy ustawić walkę.

– zapowiedział.

Nie wydaje mi się, żeby Conor tego chciał. Nikt tego nie chce. Dustin mówi co prawda, że jej chce, ale… jeśli się tam zmieszczę, to się tam wśliznę. Jeśli chcą dać to Dustinowi, żeby dostał po twarzy, to… Ale jeśli Khabib chce prawdziwego wyzwania, wie, do kogo przyjść.

Cały wywiad:

*****

UFC Fight Night 128 – Barboza vs. Lee – wyniki i relacja

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button