UFC

„Je*ać Francisa” – Lewis nie pała sympatią do Ngannou, opowiada o możliwym rewanżu

Derrick Lewis zabrał głos na temat potencjalnej walki z Francisem Ngannou lub Jonem Jonesem.

Od dobrych kilku tygodni sternik UFC Dana White jak mantrę powtarza, że w pierwszej obronie tytułu mistrzowskiego wagi ciężkiej rywalem Francisa Ngannou będzie zawodnik, który zadał mu ostatnią w karierze porażkę, Derrick Lewis.

Co prawda w tle czai się namaszczony nawet wcześniej przez szefa UFC na pretendenta były kingpin wagi półciężkiej Jon Jones, ale nie jest żadną tajemnicę, że obie strony póki co nie są w stanie dojść do porozumienia w sprawie warunków finansowych.

Czy zatem, jak przekonuje White, starcie Ngannou vs. Lewis II jest już przesądzone? O to zapytano Czarną Bestię podczas sobotniej gali UFC 262 w Houston.

– Nie jest to jeszcze tak naprawdę oficjalne, ale nie wiem – powiedział Derrick. – Wygląda na to, że (Francis) nadal chce się przekomarzać z Jonem. Próbuje mnie ignorować. Tak to przynajmniej wygląda. Mam jednak nadzieję, że ta walka jest już oficjalna.

Lewis przyznał, że rozmowy z UFC w sprawie kolejnej walki mocno ułatwił mu… Jones! A to dlatego, że negocjacje z Whitem i spółką przeniósł w sferę medialną, zdradzając, że za $9 milionów ani myśli wchodzić do oktagonu na starcie Ngannou.

– Doceniam wszystko, co robi Jon – powiedział miękko Lewis. – Dziękuję ci. Mogę wziąć te 8 milionów. Nie jestem chciwy. Za 8 milionów mogę się bić nawet dzisiaj.

Ngannou i Lewis spotkali się po raz pierwszy w 2018 roku. Pojedynek ten okazał się jednak fatalnym widowiskiem, w którym ostre wymiany można było policzyć na palcach jednej ręki. Amerykanin wygrał jednogłośną decyzją sędziów.

– (Druga walka) musi być lepsza – zapewnił Derrick. – Nie da się już gorzej. Musi więc być lepsza, nawet gdyby oznaczało to jeden cios więcej niż w ostatniej walce. Myślę, że tak właśnie będzie, bo obaj poprawiliśmy się w wielu płaszczyznach.

Pomimo iż póki co nie wie, kiedy powróci do oktagonu, ani kto ostatecznie będzie jego przeciwnikiem, rozpędzony serią czterech zwycięstw Lewis podchodzi do tematu ze stoickim spokojem.

– W ogóle mnie to nie frustruje, mam to gdzieś – powiedział o kolejnej walce. – Niech (Francis) robi sobie tak długą przerwę, jak tylko zechce. Niech pokaże się z pasem u siebie w kraju. W porządku.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN

– Jestem na miejscu, gdy będziesz gotowy. A jeśli nie, też w porządku. Jeśli chce walczyć z Jonesem, może walczyć z Jonesem, a ja wyjdę wtedy do Stipe. Albo do Jonesa, jeśli będą chcieli, żebym bił się z Jonesem. Bez różnicy.

Nie znaczy to jednak, że Czarna Bestia pała jakąkolwiek sympatią do kameruńskiego Predatora. Wręcz przeciwnie!

– Nie lubię gości, którzy mają włosy – powiedział żartbliwie. – Żadnego gościa z włosami. Jebcie się wszyscy. To jeden z powodów, dla którego nie lubię Francisa. A ponadto gdy stoję obok niego, wydaję się gruby, więc jebać go. Jebać Francisa.

Cały wywiad poniżej:

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

*****

Czeski artysta chaosu – jak daleko zajdzie Jiri Prochazka?

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button