UFC

Gegard Mousasi: „Nick Diaz to dla mnie dobra walka”

Gegard Mousasi opowiada o zmianie swojego wizerunku, sytuacji w kategorii średniej oraz potencjalnych walkach z Andersonem Silvą, Yoelem Romero i Nickiem Diazem.

Gegard Mousasi zmienił się nie do poznania. Od kilku dni nie schodzi z nagłówków portali branżowych, raz za razem wzbudzając zachwyt jednych i wzburzenie drugich.

Gdy ludzie wcześniej zadawali mi pytania, odpowiadałem w stylu: „Tak, jest świetnym zawodnikiem, bardzo go szanuję”. Ale nikt nie chce czegoś takiego słuchać.

– powiedział Ormianin w rozmowie z The Sun.

Teraz pytają mnie i wyrażam swoją szczerą opinię. Wcześniej próbowałem dawać po prostu prawidłowe odpowiedzi, żeby uczynić wszystkich szczęśliwymi czy coś w ten deseń. Oczywiście nie uszczęśliwisz wszystkich, więc po prostu mówię, co myślę. Ludzie kochają to albo nienawidzą. Jestem teraz bardziej sobą.

Wcześniej byłem politycznie poprawny i nic mi to nie dało.

Chwytacz Snów znajduje się obecnie na fali trzech zwycięstw, z tarczą wychodząc z oktagonu w pięciu z sześciu ostatnich pojedynków. Ostatnio odniósł też swoje najbardziej medialne zwycięstwo w UFC, ubijając na gali UFC 204 w Manchesterze Vitora Belforta.

Pomimo tego wobec zbliżających się pojedynków Chrisa Weidmana z Yoelem Romero i Luke’a Rockholda z Ronaldo Jacare Souzą Mousasi doskonale zdaje sobie sprawę, że nie ma teraz żadnych szans na otrzymanie walki o należący do Michaela Bispinga pas mistrzowski.

W stu procentach wierzę w to, że zasługuję na walkę o pas, bo nie chodzi tylko o ostatnie zwycięstwo. Stoi za mną cała kariera, walczyłem w różnych organizacjach, zdobywałem różne pasy na całym świecie. Czy zasługuję na walkę o pas? Tak.

– stwierdził Ormianin.

Czasami jednak chodzi o okoliczności i odpowiedni moment. Gdy Anderson Silva był mistrzem, walczył ze wszystkich pretendentami, różnymi rywalami. Teraz jest to pomieszane, nie ma stałego mistrza, który ma pas przez dziesięć obron. Są nowe zestawienia, nowi zawodnicy, wszystko jest bardziej zagmatwane. To kwestia odpowiedniego momentu.

Nawet przykład Luke’a Rockholda to potwierdza. Kogo pokonał przed walką o pas? Michaela Bispinga, Tima Boetscha i tego greckiego gościa, którego ja też pokonałem… Costasa Philippou. I potem walczył o pas. Czy to tak duże osiągnięcia, aby walczyć o pas? Niekoniecznie.

Chris Weidman walczył z Andersonem Silvą po pokonaniu Marka Munoza. To było jego największe zwycięstwo w karierze. Więc to kwestia odpowiedniego momentu.

Teraz sytuacja w kategorii średniej jest bardzo trudna. Mamy wielkie nazwiska, są tam też byli mistrzowie, więc jednym zwycięstwem odskakują całej reszcie. A tacy goście jak Jacare czy Yoel Romero nie mówią po angielsku – i to im nie pomaga. Goście są na fali pięciu, sześciu zwycięstw. Mogli dawno temu walczyć o pas. Ale, jak powtarzam, nie chodzi o to, aby być najlepszym. Liczy się popularność. Popularność ponad wszystko.

Sklasyfikowany obecnie na 5. miejscu w kategorii średniej zawodnik nie zamierza jednak zwalniać tempa, a ponieważ zawodnicy znajdujący się nad nim mają już zaplanowane walki, spogląda w kierunku kategorii półciężkiej, stawiając jednak jeden kluczowy warunek.

Taka walka musi mieć sens. Nie mogę tam wyjść i bić się z… jak on się nazywa… walczy teraz o… Michael Johnson! Znaczy, Rumble Johnson! Tak… To nie ma sensu. Musi to być walka, która ma dla mnie sens. Jestem otwarty. Nie poszedłbym tam, żeby zostać pretendentem, ale po to, aby stoczyć jakąś atrakcyjną walkę, abym miał co robić.

31-latek nadal jednak myśli o pojedynku z Andersonem Silvą, którego wywołuje do walki od dawien dawna, przekonując, że dla jego kariery byłoby to idealne starcie.

Ma 100-procentowy sens, bo powiedzmy, że mam walczyć z Yoelem Romero. To dla mnie o wiele, wiele gorsze zestawienie niż Anderson Silva. Ale powiedzmy, że pokonam Yoela Romero. Nikt mnie nie doceni, bo szersza publika nie zna Yoela Romero. Ale Anderson Silva? Ma 41 lat, ale jak go pokonam, ludzie będą krzyczeć, wow, następny gość, bla bla bla.

To już nie jest walka – musisz mądrze wybierać, z kim walczysz. Ludzie tego nie rozumieją.

Nie możesz być tylko dobrym zawodnikiem – musisz być też mądry pod względem tego, z kim walczysz, kiedy walczysz i jakie są okoliczności. Nauczyłem się tego. Wcześniej sądziłem, że mogę walczyć z kimkolwiek i kiedykolwiek, ale… za to cię nie pokochają.

Mousasi sądzi, że bez względu na to, z kim stanąłby teraz do walki – a chciałby stoczyć jeszcze jeden pojedynek w tym roku – i tak zanim otrzyma możliwość starcia o pas mistrzowski, będzie musiał skrzyżować rękawice z jednym z zawodników z czołowej czwórki.

Jeden z tych czterech gości będzie walczył o pas.

– powiedział o starciach Weidmana z Romero i Rockholda z Jacare.

A jeden ze zwycięzców zostanie bez walki i będzie musiał długo czekać, więc może będę walczył z tym gościem – i wtedy ja zostanę pretendentem. Ale nie wiem, czy będę wystarczająco popularny, żeby sprzedawać PPV, więc może wcale nie dadzą mi tej walki.

Poza mającym sens pojedynkiem w kategorii półciężkiej oraz starciami z Andersonem Silvą oraz Uriahem Hallem – bo na to też jest otwarty – Mousasiemu chodzi po głowie jeszcze jedno zestawienie, które byłoby dla niego odpowiednie – z szykującym się do powrotu do oktagonu Nickiem Diazem.

Nick Diaz to dla mnie dobra walka.

– powiedział Ormianin.

Myślę, że ludzie pokochaliby takie zestawienie. Mogę jednak prosić o jaką tylko walkę zechcę, a czy mi ją dadzą, to już osobna sprawa.

Mousasi nie poprzestał tylko na tym, rzucając też na Twitterze wyzwanie stocktończykowi.

Cały wywiad poniżej.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button