UFC

Eddie Alvarez: „Bił się z bandą miernot”

Eddie Alvarez starł się w boju słownym z Conorem McGregorem podczas telekonferencji przed galą UFC 205, wyśmiewając drogę Irlandczyka do walki o pas.

Nie zawsze w szczególnie wyrafinowany sposób, ale Conor McGregor zwykł niszczyć swoich rywali podczas wszelkiego rodzaju konferencji prasowych przed walkami. Tymczasem podczas telekonferencji promującej nowojorską galę UFC 205, na której zmierzy się z Eddiem Alvarezem, sztuka ta udała mu się tylko połowicznie, bo Amerykanin nie ustępował Irlandczykowi ani na chwilę, jego oratorskie zapędy dusząc w zarodku śmiechem i kpiarstwem.

Gość wybierał sobie rywali, odstających poziomem rywali.

– powiedział Alvarez o dotychczasowej karierze McGregora w UFC.

Nawet Nate to lekki, który przegrał połowę walk. Wszyscy w kategorii lekkiej pokonywali Nate’a, a on miał z tym problemy. Goście, z którymi się mierzył, nie mają nic, absolutnie nic wspólnego z kalibrem zawodnika, jakim ja jestem.

Zobaczy w dniu walki, że „cholera, biłem się z gównianymi rywalami, którzy pasowali mi stylistycznie, a ten taki nie jest i mam przejebane, bo jest o wiele silniejszy, tak samo szybki i ma umiejętności, dzięki którym może mnie zdominować o każdej porze”. Taka będzie rzeczywistość, z którą będzie musiał sobie poradzić. Stara się przekonać samego siebie, że może zrobić coś, czego zrobić nie jest w stanie.

Alvarez kontynuował następnie narrację, wedle której swoje sukcesy w oktagonie Irlandczyk zawdzięcza starannie dobieranym rywalom.

Bił się z bandą miernot. Gdyby mnie dali takich rywali, gdybym miał tyle szczęścia, żeby dostać takich rywali, przemieliłbym ich tak samo, jeśli nie ostrzej. Style tworzą walki. Gdy wybierasz styl, który ci pasuje, nie ma równej rywalizacji, możesz każdego znokautować.

Mogę iść teraz do supermarketu, dać jakiemuś gościowi w mordę i będę wyglądał na super bohatera. Ale gdy walczysz z najlepszymi gośćmi na świecie, naprawdę najlepszymi, będzie ciężko. Walka będzie trudna.

W ostatnich miesiącach nie brakowało krytycznych komentarzy pod adresem Alvareza, zarzucających mu, że zamiast bić się z najmocniejszymi zawodnikami w dywizji, dąży do najbardziej kasowego pojedynku przeciwko rywalowi, który w oktagonie UFC nie stoczył jednej choćby walki w limicie kategorii lekkiej.

Amerykanin od początku jednak odpowiadał tą samą narracją, wedle której w UFC mierzył się dotychczas z najtrudniejszymi rywalami i teraz po prostu zasłużył na odpoczynek w postaci starcia z Irlandczykiem.

Zostanę najlepszym lekkim w historii UFC. Tak się to potoczy. Rozpocznie się od niego, ale potem uczynię ponownie UFC wielkim, kontynuując walki z gośćmi z pierwszego miejsca, którzy są na odpowiednim poziomie.

– zapowiedział.

Szczerze uważam i po prostu czuję, że zasługuję na odpoczynek – i to będzie mój odpoczynek, a potem wrócimy do prawdziwych jatek, do walki z prawdziwymi pretendentami numer jeden, którzy w drodze do tytułu walczą z najlepszymi gośćmi w MMA na świecie. Nie z gośćmi, którzy mają śmieszny akcent i sprzedają bilety.

Cała telekonferencja poniżej:

Powiązane artykuły

Back to top button