Polskie MMAUFC

„Dziwi mnie to, że na tym poziomie, gdzie zarabia niezłe pieniądze, trenuje w szopie dosłownie” – Adrian Bartosiński z rezerwą o obozie Michała Oleksiejczuka

Adrian Bartosiński zabrał głos na temat obozu przygotowawczego Michała Oleksiejczuka do walki z Michelem Pereirą na UFC 299.

Gdy w kwietniu zeszłego roku przegrał z Caio Borralho, Michał Oleksiejczuk na maty poznańskiego Ankosu MMA już nie wrócił. Przygotowania do kolejnego pojedynku odbył u siebie, w przystosowanej do tego sali treningowej. Szlifował tam formę między innymi ze swoim bratem Cezarym Oleksiejczukiem, Bartoszem Szewczykiem czy Konradem Rusińskim. Wszystko pod okiem trenera boksu Ivana Kirillova, z którym współpracuje od siedmiu lat.

Przygotowania te, odrobinę eksperymentalne, dały jednak pozytywne rezultaty. W sierpniu ubiegłego roku nie bez problemów, ale Husarz ubił w pierwszej rundzie szalonej walki Chidiego Njokuaniego, powracając na zwycięskie tory.

W konsekwencji obóz przygotowawczy do starcia z Michelem Pereirą polski średni także zorganizował u siebie, blisko rodziny. Ściągnął do pomocy między innymi Dawida Kasperskiego czy Michała Grzesiaka.

Tym razem jednak skończył na tarczy, rozbity i poddany przez kapitalnie dysponowanego Brazylijczyka w ledwie 61 sekund.

Klęska ta Polaka na UFC 299 w Miami wywołała lawinę komentarzy dotyczących jego obozu przygotowawczego. Pojawiło się wiele głosów sugerujących, że przygotowania do walk na tak wysokim poziomie w tak kameralnych warunkach nie wróżą Michałowi najlepiej.

Czy rzeczywiście może być to problem? O to mistrza wagi półśredniej KSW Adriana Bartosińskiego zapytał w najnowszej odsłonie magazynu Klatka po Klatce dziennikarz Artur Mazur.

– Nie da się trenować i reprezentować Oleksiejczuk Team, Pudzian Team – powiedział. – Nie da rady być samemu sobie trenerem. Mogę sobie jeździć, trenować trochę tu, trenować trochę tu, ale to nie jest… Tak to, wiesz, można trenować sobie na FEN, na Babilon, nie obrażając. Nie obrażam.

– Są pewne ligi. Tak jak u nas jest pierwsza liga, ekstraklasa i jest liga mistrzów. Ligą mistrzów jest UFC. Nie można sobie pozwolić rywalizować z najlepszymi na świecie, gdzie ten Pereira jest mocny – i trenować się, przygotowywać trochę tu, trochę tu z gameplanem swoim.

– Każdy też ma podejście do tego takie – kim jest dla ciebie trener? Dla mnie to jest bardzo ważna osoba i nie wyobrażam sobie robić przygotowań bez niego, bo ja już jestem wku*wiony, za przeproszeniem, jak Dawid nie patrzy na jedną moją rundę. Bo wiem, że jak nie patrzy na jedną moją rundę, to już odpie*dalam coś dziwnego.

Bartos stwierdził, że podpowiedzi ze strony trenera Dawida Pepłowskiego są dla niego zawsze nieocenione. Przyznał jednocześnie, że są też zawodnicy, którzy być może takiej przywódczej roli trenera nie potrzebują. Wszystko zależy od indywidualnego podejścia.

– Gdyby był trener w narożniku, myślę, że mógłby tę walkę przegrać, ale by trwała może trzy rundy? – powiedział. – Skończyła się bardzo szybko, a Michał jest dobrym strikerem. Jest dobrym strikerem!

– Robił całe przygotowania, ale czegoś nie zauważył. Ktoś nie stanął z boku, nie powiedział mu „nie rób tego, bo opuszczasz tu rękę” albo „to będzie słabe na Pereirę, bo on lubi bić prawy z kontry” i widzisz… Przeoczyli to gdzieś. To już są szachy. Tutaj czasami jedna akcja dobrze przygotowana ustawia walkę.

– Dziwi mnie to, że na tym poziomie, gdzie naprawdę zarabia niezłe pieniądze, trenujesz sobie sam u siebie, nie wiem, w szopie dosłownie.

W drodze do gali w Miami Michał Oleksiejczuk zapowiadał natomiast, że przygotowania u siebie zamierza łączyć z wyjazdami do innych klubów.

Adrian Bartosiński powróci do akcji 11 maja, w ramach gali KSW 94 stając do rewanżu z Andrzejem Grzebykiem.

Cała rozmowa poniżej.

Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – KAŻDY DO 100 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Komentarze: 5

  1. Oleksiejczuk zawsze wolał się modlić, zamiast myśleć. Pamiętam jak wyzywał kibiców MMA że nie mają bladego pojęcia, gdy doradzali mu, że kategoria półciężka nie jest dla niego. I co się okazało? Że chłop ma warunki fizyczne spokojnie do… półśredniej. To samo było z brakiem kopnięć, później wyszło że miał kontuzję która mu na to nie pozwalała, ale zarzekał się że boks mu wystarcza. Teraz ćwiczenie w szopie, ten chłopak jest po prostu upartym osłem.

    Natomiast, nie każdy musi być Gamerem czy JJ i walczyć o najwyższe laury. Oleksiejczuk ma niebywale brutalny boks i charakter do bitki, jego styl jest efektowny, z zawodnikami pełnowymiarowymi jak Boralho czy Pereira będzie wygrywał od dzwona, ale spokojnie będzie w roli gatekeepera dla aspirantów rankingowych czy eliminatora szrotu jak Alvey. Na jego walkach nie ma nudy i dlatego jeszcze przez jakiś czas będzie pewniakiem nawet na kartach numerowanych. Z jednej strony tylko tyle, ale z drugiej (do której się przychylam osobiście)- aż tyle.

    1. 100% się zgadzam, Tam jeszcze żona mu mówi jak on ma żyć. Kurczę, jak słucham podcastów z Kołeckim, Gamrotem ile poświęcali sami i jak rodzina ich wspierała to coś niesamowitego, bo to wyżeczenie nie tylko sportowca, ale cała rodzina wkłada jakiś wysiłek, nie oszukujmy się jak chłop wyjeżdża wszystko zostaje na barkach kobiety.

      W profesjonalnym sporcie na najwyższym poziomie nie ma miejsca na kompromisy, to co powiedział Bartos. W Fen, babilon, może jeszcze tak ale nie wysoko w UFC. Szkoda bo styl walki Oleksiejczuka bardzo mi się podoba.

Dodaj komentarz

Back to top button