Polskie MMATechnika MMAUFC

Analizy UFC Londyn: Jan Błachowicz vs. Jimi Manuwa II

Techniczna analiza co-main eventu gali UFC Fight Night 127 w Londynie pomiędzy Janem Błachowiczem i Jimim Manuwą.

W co-main evencie gali UFC Fight Night 127 w Londynie Jan Błachowicz stanie przed szansą zrewanżowania się Jimiemu Manuwie za porażkę sprzed prawie trzech lat podczas gali w Krakowie. Ba, zwycięstwem utoruje sobie też drogę do ścisłej czołówki kategorii półciężkiej, włączając się do wyścigu o pas mistrzowski.

Jak zmienili się obaj zawodnicy od czasu pierwszej konfrontacji? Czy Cieszyński Ksiażę odniesie trzecie zwycięstwo z rzędu? Czy bukmacherzy mylą się, wyraźnie faworyzując nigeryjskiego Brytyjczyka?

205 lbs: Jan Błachowicz (21-7) vs. Jimi Manuwa (17-3)

Kursy bukmacherskie: Jan Błachowicz vs. Jimi Manuwa 2.70 – 1.50

Kronikarskim obowiązkiem warto w pierwszej kolejności przyjrzeć się pierwszej potyczce obu zawodników. Nie musi ona być szczególnie reprezentatywna dla ich aktualnych umiejętności, czyli mieć przełożenie na przebieg rewanżu – bo toczona była głównie w klinczu – ale jednak pewne wnioski jak najbardziej można z niej wyciągnąć.

Manuwa vs. Błachowicz I

Błachowicz podszedł do pierwszego starcia z Manuwą z dużym respektem – praktycznie przez całą walkę cofał się przed wywierającym metodyczną presję rywalem, starając się krążyć wzdłuż oktagonu. Nie raz, nie dwa – szczególnie, gdy Brytyjczyk przyspieszył – Polak cofał się jednak w linii prostej, będąc przyszpilonym do siatki. Tam natomiast długimi fragmentami obaj zawodnicy mieli po jednym podchwycie, ale to Manuwa był agresywniejszy – wciskał Błachowicza w ogrodzenie, częściej atakując krótkimi kolanami.

Dlaczego Janek regularnie walczył z wstecznego? Dużą rolę odegrały w tym przyruchy i kiwki Jimiego, którego ręce były niezwykle aktywne. Niby nie wyprowadzał wielu ciosów, ale jednak cały czas w mniejszym lub większym stopniu czarował, a ciężar jego pięści prowadził do często nerwowych reakcji Polaka. W rezultacie Błachowicz przyjął postawą całkowicie reaktywną, od wielkiego tylko dzwona inicjując własne akcje. Przystał na grę rywala.

Na ogół bowiem opędzał się przed napierającym Brytyjczykiem lewymi prostymi. Owszem, wiele z nich doszło celu, ale jeszcze więcej przeszyło jednak powietrze – Cieszyński Książę tak często bowiem odnosił się do tej techniki, że rozczytanie jego zamiarów nie stanowiło po jakimś czasie problemu dla Poster Boya.

Lewy prosty – najczęściej na delikatnym wstecznym – był zdecydowanie najchętniej zaprzęganą techniką przez Jana Błachowicza w pierwszej walce z Jimim Manuwą. Od czasu do czasu nasz zawodnik zaatakował też podwójnym lewym – video drugi przykład.

Jednak Cieszyński Książę tak często atakował wspomnianym jabem, że stał się mocno przewidywalny, co ułatwiało Brytyjczykowi unikanie kolejnych tego typu uderzeń. Na pierwszym przykładzie widzimy soczystego haka na korpus w wykonaniu Jimiego – zmieścił wówczas podobnych kilka.

Obaj zawodnicy atakowali też niemal wyłącznie pojedynczymi ciosami czy kopnięciami, stroniąc od dłuższych kombinacji – pomimo iż Błachowicz był do nich zachęcany przez narożnik.

Polski zawodnik trafił kilka razy kopnięciami na korpus po przekroku, ale ani razu nie trafił tak, aby naruszyć choćby Brytyjczyka. Gdy tylko zmieniał bowiem pozycję na odwrotną, Manuwa szybko włączał piąty bieg, wywierając presję i tym samym nie dając cieszynianinowi ani miejsca, ani czasu na wyprowadzanie kopnięć.

Jimi dosięgnął Janka kilkoma mocnymi lowkingami, atakował też wykroczną nogą na korpus i głowę. Kilka razy skrócił dystans z soczystym lewym hakiem na korpus.

Obaj spróbowali kilko obaleń, ale bez powodzenia.

Warto jednak odnotować, że gdy Błachowicz atakował w kombinacjach – od wielkiego dzwona, ale jednak! – wówczas notował więcej sukcesów. Manuwa bowiem nie jest typem zawodnika brylującego w walce z kontry. Niby tu i ówdzie zdarzy mu się kontruderzenie – vide starcie z Ovincem St. Preuxem – ale generalnie atakowany, skupia się na defensywie. Miał multum okazji do skontrowania lewego prostego Błachowicza i praktycznie nie wykorzystał ani jednej. Oczywiście po części wynikało to też z dużego zasięgu polskiego zawodnika. Skrócenie dystansu z kontrą w takim wypadku nie było łatwe.

Błachowicz rusza z dłuższą kombinacją i część uderzeń dochodzi celu – Brytyjczyk skupia się wyłącznie na defensywie.

Porażki Manuwy

W jednym z wywiadów przed walką Jan Błachowicz stwierdził, że szczególnie uważnie analizował ze swoim sztabem trenerskim z Berkut WCA Fight Team przegrane przez Brytyjczyka walki, twierdząc, że pozwoliły mu one wyciągnąć wiele wniosków. Jak zatem Jimi Manuwa przegrywał z Alexandrem Gustafssonem, Anthonym Johnsonem i Volkanem Oezdemirem?

Otóż, miały one kilka elementów wspólnych… Przede wszystkim, w każdej z tych potyczek Manuwa padał na deski bądź też zostawał naruszony w klinczu lub też przy jego rozrywaniu. A warto przy tej okazji przypomnieć, że w pierwszym starciu z Brytyjczykiem cieszynianin świetnie w tym obszarze pracował – na każde niemal rozerwanie klinczu częstował Manuwę lewym sierpem, nie będąc jednak w stanie nim zachwiać.

Cieszynianin każde niemal rozerwanie klinczu – inicjowane przez próbującego łapać z prawej strony podchwyt Brytyjczyka – zaznaczał lewym sierpem, nie szukając jedna ponowień i zamiast tego oddając pole.

Gustafsson i Johnson w pierwszej rundzie walki z Manuwą mocno go też zmiękczyli, osłabili, ograniczyli dynamikę. W jaki sposób? Kładąc go na plecach i kontrolując z góry. W obu przypadkach Brytyjczyk był zmuszony wykorzystać sporo cennej energii, aby powrócić na nogi – a tam nie był już tak dynamiczny, a dodatkowo miał świadomość, że musi uważać na obalenie, co dodatkowo blokowało jego stójkową ofensywę.

Jimi uwielbia też atakować bezpośrednim lewym sierpowym – i uderza nim bardzo mocno. Rzecz jednak w tym, że na ogół ogranicza się do tego jednego ciosu, później nie cofając ręki do brody i będąc w ten sposób okrutnie narażonym na kontry – co wykorzystał Rumble. Nawet w starciu z Błachowiczem Manuwa regularnie szukał lewego inicjującego sierpa, raz za razem pudłując – ale Cieszyński Książę skupiał się wówczas wyłącznie na defensywie, uniknięciu tegoż uderzenia – nie na próbie kontry.

Poster Boy w pierwszej potyczce z Cieszyńskim Księciem kilka razy zaatakował lewym sierpem z doskokiem, ale regularnie pruł nimi powietrze, mając problem z pokonaniem dystansu dzielącego go od Polaka – na pierwszym z powyższych przykładów dostał nawet lewym prostym.

Cała trójka – Gustafsson, Johnson i Oezdemir – nie dawała też Manuwie miejsca i czasu. Nie było darmowych uderzeń ze strony Brytyjczyka. Jeśli rozpuszczał ręce w ataku, musiał liczyć się z kontrą bądź próbą obalenia. Cała trójka nie przyjęła jego warunków gry, reagując tylko na jego poczynania, jak to miało miejsce w konfrontacji Manuwy z Błachowiczem.

Nie mam zatem wątpliwości, że w rewanżowym starciu Cieszyński Książę spróbuje wpleść do swojej gry wymienione wyżej elementy – nie będzie tak ochoczo oddawał pola, pójdzie na więcej wymian, spróbuje pomęczyć Manuwę w parterze, będzie smagał go na rozerwanie klinczu, a i w zwarciu poszuka krótkich sierpów i podbródkowych wzorem Oezdemira. Jeśli zaś sam zostanie jednak przyszpilony do siatki, nie będzie z tą pozycją pogodzony, jak to miało długimi fragmentami miejsce w pierwszym starciu – spróbuje jak najszybciej zerwać klincz, poszukać obalenia bądź wspomnianych uderzeń.

Spodziewam się też dłuższych kombinacji w wykonaniu Polaka – Brytyjczyk bowiem, jak wspomniałem, nie jest typem kontruderzacza, wyraźnie gubiąc się pod presją. Owszem, uderza mocno, ale nie zapominajmy, że szczęka Błachowicza jest bardzo mocna.

Progres Błachowicza

Przy analizie nie można oczywiście zapominać o ostatnich występach Polaka, który poczynił spory progres – szczególnie w obszarze pracy na nogach, wykorzystania lewego prostego, zapasów oraz kondycji. Już w pierwszej walce z Manuwą smagnął Brytyjczyka kilka razy kontrującym lewym sierpem i spodziewam się, że teraz raz na jakiś czas również poszuka tego uderzenia.

Bardzo ważny dla losów pojedynku może okazać się też progres Błachowicza w obszarze klinczersko-zapaśniczym, który zademonstrował w konfrontacjach z Devinem Clarke’iem i Jaredem Cannonierem. Przyszpilenie go do siatki przez Manuwę i skontrolowanie tam będzie dla Brytyjczyka znacznie trudniejszym zadaniem niż poprzednio.

Cieszyński Książę przy okazji tego obozu przygotowawczego miał też okazję sparować ze znacznie lepszymi do Brytyjczyka bokserami w osobach Artura Szpilki i Izu Ugonoha, co może mieć przełożenie na walkę. Wydaje się też być w doskonałej formie mentalnej po dwóch z rzędu zwycięstwach.

Manuwa z kolei ma już na karku 38 lat i lepszy z całą pewnością nie będzie. Nie walczył od prawie ośmiu miesięcy, gdy został ciężko znokautowany przez wspomnianego Oezdemira.

Innymi słowy, Polak jest w gazie, natomiast Brytyjczyk jest pod ścianą – walczy bowiem u siebie, jest wyraźnym bukmacherskim faworytem, a na domiar złego nie ma w tym starciu wiele do ugrania – za to furę do stracenia.

Typowanie

Nie jest to pojedynek łatwy do wytypowania, bo obaj zawodnicy jak najbardziej mają w swoim arsenale narzędzia, którymi mogą okrutnie uprzykrzyć życie rywalowi.

Biorąc jednak pod uwagę ostatnie występy Błachowicza, jego progres stójkowy – na nogach wyglądał lepiej od Alexandra Gustafssona! – zapaśniczy i kondycyjny, a także rozpęd, jakiego nabrał dwoma wiktoriami, to polskiego zawodnika widzę w roli minimalnego faworyta.

Cieszynianin będzie w stanie unikać klinczu, utrzymując walkę na nogach, gdzie tym razem nie będzie tak ochoczo oddawał rywalowi pola, strasząc go też obaleniami – i być może jakieś finalizując i w ten sposób mocno drenując jego bak z paliwem. Będzie naturalnie cały czas musiał mieć się na baczności w wymianach stójkowych, ale jeśli nawet Manuwa przedrze się przez jego defensywę, w sukurs przyjdzie mu twarda szczęka. Na przestrzeni trzech rund będzie aktywniejszy, ostatecznie zwyciężając decyzją sędziowską.

Zwycięzca: Jan Błachowicz przez decyzję

*****

Lowkingi na łydkę – anatomia destrukcji

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button