KSWPolskie MMATechnika MMA

Analizy KSW 53 – Mateusz Gamrot vs. Norman Parke III

Techniczna analiza i typowanie walki wieczoru gali KSW 53 pomiędzy Mateuszem Gamrotem i Normanem Parkiem.

W świetnie zapowiadającej się, nafaszerowanej złą krwią walce wieczoru studyjnej gali KSW 53 Mateusz Gamrot skrzyżuje po raz trzeci rękawice z Normanem Parkiem.

Polski zawodnik jest sporym bukmacherskim faworytem. Czy słusznie? Przeanalizujmy…

70,3 kg: Mateusz Gamrot (15-0) vs. Norman Parke (28-6-1)

Nie spodziewam się większych rewolucji, jeśli chodzi o style walki obu zawodników – przynajmniej w ogólnych założeniach, bo pewne detale mogą oczywiście ulec zmianie. Rzeczone detale jak najbardziej mogą natomiast zadecydować o przebiegu i wyniku walki, ale… Po kolei!

Gamer to przede wszystkim wyborny grappler, który posiada też bardzo funkcjonalny kickboxing.

W szermierce na pięści i kopnięcia potrafiący walczyć z obu pozycji – klasycznej i odwrotnej – kudowianin jest bardzo wyrachowany i odpowiedzialny w defensywie. Nieustannie pracuje na nogach, hasając na lewo i prawo. Trudny do ustawienia, trudny do trafienia.

Nie wkłada wielkiej mocy w ciosy czy kopnięcia – nieprzypadkowo. Uderzenia wyprowadzane na, przyjmijmy, 50-70% mocy pozwalają mu bowiem mocno ograniczyć ryzyko zainkasowania jakiejś kontry. Gamrot ma zawsze nogi pod sobą. Po ataku nie zostaje w miejscu, odchodząc najczęściej w innym kierunku niż ten, z którego przypuścił atak. Zawsze pamięta o pochyleniu głowy przed potencjalną kontrą.

Innymi słowy, ograniczając moc w uderzenia i mordercze żądze w stójce – w zasadzie nigdy nie uderza weselniakami, zawsze będąc w swoich poczynaniach wyrachowanym i taktycznym – zapewnia sobie względne tamże bezpieczeństwo. Trudno trafić go czystym i mocnym uderzeniem – właśnie dlatego, że nigdy nie zapomina się w atakach.

Gamrot chętnie składa krótkie kombinacje, mieszając proste z ciasnymi sierpami. Dobrze pracuje jabami z obu ustawień, świetnie odnajduje się w handfightingu. Posiada też smykałkę do kontr, głównie prawym sierpem z odwrotnej pozycji.

Na osobny akapit zasługują kopnięcia Mateusza. Poza standardowymi lowkingami kudowianin kopie też chętnie na korpus i na głowę. Z pozycji klasycznej i odwrotnej. Po przekroku i z miejsca. Niemal zawsze po kiwce bokserskiej, za którą kamufluje kopnięcia. Trzeba też podwójnemu mistrzowi oddać, że ma naprawdę szybkie nogi – potrafi je błyskawicznie poderwać, nie dając szans rywalom na reakcje. Podobnie jak w przypadku ciosów, tak i przy kopnięciach Mateusz stawia na szybkość i precyzję kosztem mocy – dzięki temu nie traci też nigdy balansu, unikając sytuacji, w których byłby narażony na kontry.

O ile jednak w stójce Gamer potrafi dobrze punktować, wykorzystując swoją szybkość, precyzję i odpowiedzialność w defensywie, to najgroźniejszy jest w obszarze zapaśniczym i parterowym. Tam jest prawdziwym gigantem.

Z niebywałą dynamiką, idealnie w tempo schodzi pod ciosami do nogi rywali, kładąc ich na plecach na różne sposoby. Posadki, haczenia, podebrania, zastawienia, wejścia do nóg – w arsenale zapaśniczym Mateusza znajdziemy wszystko. Co szczególnie ważne, doskonale odwołuje się do chain-wrestlingu, czyli miesza różne techniki obaleń, płynnie przechodząc od jednej do drugiej, by w końcu odnaleźć tę, która pozwoli mu przenieść walkę do parteru. Nie marnuje sił w zapaśniczej walce na chwyty, siłując się z rywalami – wymanewrowuje ich techniką.

Gamrot kapitalnie odnajduje się we wszelkiego rodzaju kotłach zapaśniczych i parterowych. To wyborny scrambler. Zawsze o krok przed rywalem. Najlepszym tego dowodem zwycięstwo nad Mansourem Barnaouim, a więc zawodnikiem, który sprawił swego czasu gigantyczne problemy Islamowi Makhachevowi, niedawno demolując też innego kolegę Khabiba Nurmagomedova, Shamila Zavurova. Kapitalnie zaprzęgane do boju wyjścia Koleva okazały się w tamtym starciu kluczem do triumfu Mateusza.

Skoro natomiast zahaczyliśmy o Dagestańskiego Orła… Otóż, styl walki Mateusza Gamrota jest bardzo podobny do tego, jaki wnosi do oktagonu UFC niepokonany mistrz wagi lekkiej amerykańskiego giganta. Obchodzenie pozycji za pomocą tripod pass, doskonała kontrola z góry, umiłowanie do krucyfiksów i dagestańskich kajdan. Łączy ich naprawdę wiele, o czym miałem zresztą sposobność opowiedzieć w czwartkowej odsłonie programu Koloseum.

Ciasną kontrolę z góry reprezentant Czerwonego Smoka łączy nie tylko z okolicznościowym obijaniem rywali, ale też z próbami poddań. Jest znany z niebezpiecznych skrętówek, ale wygrywał już walki przez gilotynę czy klucz na rękę.




Jak na jego tle wypada Norman Parke?

Otóż, Irlandczyk z Północy posiada zupełnie inne atuty niż Polak. Stormin to przede wszystkim piekielnie trudny – niemożliwy? – do złamania twardziel. Zawodnik fizyczny. Silny jak tur, niebywale odporny, bitny i dysponujący solidnym bakiem z paliwem. Nieszczególnie efektowny, ale diablo efektywny. A do tego mocny w obszarze zapaśniczym.

Norman walczy z odwrotnej pozycji, zmieniając ją tylko od wielkiego dzwona. W swoich poczynaniach nie jest tak techniczny jak Mateusz, ale jest niebywale metodyczny. Naciera, wywiera presję, osacza swoich rywali. Czasami smagnie jakimś prostym, ale najchętniej odpala lewego sierpowego – nierzadko obszernego.

Nie znaczy to jednak, że nie potrafi być nieco bardziej wyrafinowany. Zdarzyło się, że grzmotnął rywali ładnym lewym w kontrze po przepuszczeniu ciosu a la Conor McGregor. Czasami smagnie też kombinacją 1-2 czy jabem. Okolicznościowy prawy sierp w kontrze również nie jest mu obcy.

Swoją stójkową grę uzupełnia o okolicznościowe mniej lub bardziej okrężne kopnięcia na wszystkich wysokościach. Tu i ówdzie wyprowadzi kopnięcie frontalne na korpus.




Irlandczyk z Północy chętnie wpada w klincz, gdzie jego judockie korzenie, mocne zapasy i tężyzna fizyczna mocno pomagają mu w utrzymywaniu rywali na siatce oraz przenoszeniu walki do parteru. Jest piekielnie trudny do wywrócenia. Gdy natomiast sam obali, skupia się przede wszystkim na kontroli oraz w odrobinę mniejszym stopniu na uderzeniach. Ma co prawda na swoim koncie aż dwanaście zwycięstw przez poddania, ale odnosił je na początku swojej kariery – po raz ostatni wygrał w ten sposób dekadę temu.

Co stanie się, gdy obaj zawodnicy po raz trzeci staną naprzeciwko siebie?

Analiza

Gamrot i Parke mieli okazję spędzić razem w klatce już prawie 25 minut, dwukrotnie mierząc się w 2017 roku. Jak przebiegały te walki?

Otóż, do pierwszego pojedynku Polak wyszedł z mocnym nastawieniem zapaśniczym. Próbował obalać Irlandczyka z Północy, ale nie był w stanie położyć go na plecach, pomimo iż kilka razy prześlicznie pod ciosami zszedł do jego nóg. Zapaśnicze boje często kończyły się patem – tj. położeniem, w którym Norman, odrzuciwszy nogi, trzymał Mateusza uchwytem ręka-głowa, nie będąc jednak w stanie wyprowadzić żadnej ofensywy ani poprawić pozycji. Kudowianin nie był natomiast w stanie doprowadzić do kotła zapaśniczego – vide wyjście Koleva z walki z Barnaouim – który pozwoliłby mu na przewrócenie rywala.

Mateusz został zatem zmuszony do walki w stójce – i trzeba mu oddać, że radził sobie tam bardzo dobrze. Oddawał co prawda długimi fragmentami pole, hasając do boku, co w pewien sposób wpłynęło na odbiór walki, ale był skuteczniejszy – jego szybkie proste, krótkie kombinacje bokserskie i kickbokserskie oraz kontry – zwłaszcza prawym sierpem z odwrotnej pozycji – często dochodziły celu. Wyprzedzał bite z dużą mocą, obszerne na ogół sierpy Normana. Polak dobrze pracował też kopnięciami, smagając nawet rywala kilkoma na głowę. Uderzenia te nie robiły jednak większego wrażenia na Irlandczyku z Północy.

W końcówce walki obaj zawodnicy byli już mocno zmęczeni – Parke cały czas co prawda nacierał, ale jego uderzenia były już znacznie wolniejsze, jeszcze obszerniejsze.

Do drugiego pojedynku Mateusz podszedł natomiast zupełnie inaczej, rezygnując z prób zapaśniczych – przynajmniej w pierwszych rundach. Zamiast nich postawił na stójkę, w której to płaszczyźnie podkręcił jeszcze tempo, będąc aktywniejszym i agresywniejszym niż w pierwszym pojedynku.

Początkowo Parke starał się odpowiadać szybszymi prostymi, ale gdy zainkasował kilka uderzeń, powrócił do sierpowych. Przewaga szybkościowa Mateusza Gamrota nie podlegała dyskusji.

Taktyka Polaka przyniosła o tyle pozytywne rezultaty, że twarz Irlandczyka z Północy była już po pierwszej rundzie bardzo mocno porozbijana – znaczne bardziej niż po 15 minutach pierwszej konfrontacji. W drugiej rundzie pojedynek zaczął się jednak wyrównywać. Irlandczyk nadal inkasował więcej uderzeń, ale pomimo coraz większych obrażeń przedzierał się przez nie, coraz częściej dosięgając ciosami zmuszonego do mocnego hasania do boku – nie cofa się w zasadzie nigdy w linii prostej na siatkę – Polaka.

Walka skończyła się, gdy Mateusz trafił palcem w oko Normana. Irlandczyk jest przekonany, że Polak zrobił to celowo, bo tracił siły. Polak zaprzecza, przekonując, że to przypadek, efekt handfightingu – a nawet sugerując, że to Parke miał już dość przyjmowania uderzeń, nie decydując się na kontynuowanie walki.

Jak zatem może wyglądać trylogia?

Otóż, nie jest żadną tajemnicą, że Gamrot ma więcej opcji na rozegranie tej walki. W stójce jest lepszy technicznie, szybszy, ruchliwszy i znacznie odpowiedzialniejszy w defensywie. Może akcje kickbokserskie mieszać z próbami zapaśniczymi, a w najgorszym scenariuszu próbować wciągnąć Stormina do gardy czy wkręcić się do jego nogi – nawet z pleców nie powinien bowiem dać sobie zrobić krzywdy, a jak najbardziej może zagrozić rywalowi.

Rzecz oczywiście w tym, że scenariusz, w którym Norman nadal inkasuje uderzenia w stójce, a i tak nieustannie naciera, z biegiem czasu sprawiając Mateuszowi coraz więcej problemów, nie jest wykluczony. W obszarze zapaśniczym – pod kątem defensywy przed obaleniami – również nie sposób go skreślać, co udowodnił zresztą w pierwszej walce, kilka razy fantastycznie stopując Polaka. Wreszcie nawet gdyby Gamrot wciągnął go do gardy, nie byłaby to żadna gwarancja, że podda czy przetoczy Irlandczyka z Północy – szczególnie, że w takim scenariuszu Stormin skupi się zapewne wyłącznie na kontroli i defensywie.

Z jakim natomiast nastawieniem i planem podejdzie do walki Gamer? Otóż, mając na uwadze przebieg dwóch pierwszych starć, uważam, że okolicznościowe próby obaleń – może odrobinę rzadsze niż w pierwszej potyczce – są ze wszech miar wskazane. Jeśli nawet polski zawodnik nie będzie w stanie ich sfinalizować, to zagrożenie zapaśnicze stanowić może świetne antidotum na presję, agresję i aktywność Irlandczyka z Północy.

Próby obaleń polskiego zawodnika w pierwszej walce studziły ofensywne zapędy Parke’a w stójce. Natomiast w drugiej konfrontacji Irlandczyk stawał się coraz aktywniejszy w szermierce na pięści i kopnięcia, nie czując zagrożenia zapaśniczego. Wiemy oczywiście, że w kolejnych rundach Mateusz planował odwołać się też do zapasów, co wówczas stanowiłoby zaskoczenie dla Normana, ale walka skończyła się wcześniej, więc…

Kluczowa dla przebiegu i wyniku walki może okazać się… długa przerwa Mateusza Gamrota od startów w formule MMA! Istnieje oczywiście ryzyko, że powracający do akcji po najdłuższym w karierze rozbracie z klatką kudowianin pokrył się pewną rdzą, którą będzie musiał zrzucić, ale… Nie ukrywam, że w tej długiej przerwie upatruję największego – w ogólnym ujęciu! – atutu Mateusza Gamrota. Dlaczego?

Otóż, jak wiemy, polski zawodnik cały czas i tak pozostawał w treningu, szlifując też przez kilka miesięcy formę pod ADCC. Natomiast właśnie takie treningi – bez walki w perspektywie – najbardziej służą zdobywaniu nowych umiejętności, poszerzaniu swojego arsenału, łataniu luk. Gdy zawodnik przygotowuje się pod konkretnego rywala, na ogół skupia się wyłącznie na wybranych aspektach walki. Swoje umiejętności na ogół poszerza w największym stopniu właśnie między występami, w tzw. wolnym czasie.

Mając to na uwadze, spodziewam się, że Mateusz wejdzie do klatki z kilkoma nowymi sztuczkami w każdym elemencie walki. A o zwycięstwach i porażkach na tym poziomie decydują często właśnie detale.

Norman Parke jest już natomiast zawodnikiem od dawna w pełni ukształtowanym. Nie chcę powiedzieć, że to stary pies, który nowych sztuczek się nie nauczy, bo jest tylko o trzy lata starszy od 29-letniego Gamera, ale ze świecą szukać jakiegoś większego progresu w jego walkach. Nowych umiejętności, nowych technik. Jego gra od lat pozostaje niezmienna.



Trzy lata temu, gdy obaj mierzyli się po raz pierwszy i drugi, Norman Parke był niemal takim samym zawodnikiem, jakim jest dzisiaj – o ile oczywiście nagle nie dokonał jakiejś rewolucji w swoim stylu walki, czego jedna się nie spodziewam.

Jak natomiast prezentuje się dzisiaj Mateusz Gamrot? Jak zmienił swoją grę? Co do niej dodał? Jak wpłynęły na niego treningi w American Top Team? Przygotowania pod ADCC?

Jestem przekonany, że jedna, dwie nowe akcje bokserskie czy kickbokserskie w wykonaniu Mateusza Gamrota mogą okazać się kluczowe dla wyniku walki. Mając na uwadze twardą jak skała szczękę Normana, być może Polak poszuka więcej ataków na korpus? Być może – wzorem Marcina Wrzoska – spróbuje porozcinać rywala łokciami? A może zacznie wkładać nieco więcej mocy w swoje uderzenia, jednocześnie dla balansu odrobinę ograniczając aktywność stójkową względem drugiej walki? Wszak nie sądzę, aby po mocnych treningach pod ADCC obawiał się wylądowania na plecach z Parkiem na górze.

Spodziewam się też nowych rozwiązań zapaśniczych u Gamera. Już wie, że zejściem do jednej nogi trudno przewrócić Irlandczyka. Jest silny, ma judocką bazę, dobry balans. Może wkręcenie się do nogi, doprowadzenie do kotła zapaśniczego okaże się sposobem na położenie Stormina na plecach? Tam szybkość i technika zapaśnicza Polaka mogą ułatwić mu zadanie.

Typowanie

Mateusz Gamrot to zawodnik, który nadal się rozwija, podczas gdy Norman Park od lat walczy w ten sam sposób, opierając swój styl na charakterze, sile i odporności.

Nie odbieram jednak szans Irlandczykowi z Północy. O ile nie mam większych wątpliwości, że od strony technicznej Polak jest lepszy w każdym elemencie walki, to z uwagi na wspomnianą ponad półtoraroczną przerwę jego forma stanowi jednak pewną zagadkę. Może okaże się, że pokryła go rdza, której zrzucenie przypłaci w pierwszej czy dwóch pierwszych rundach sporym ubytkiem energii, co przesądzi o wyniku walki?

Dodatkowo, to na polskim zawodniku spoczywa większa presja – przynajmniej przyglądając się tej walce z zewnątrz. Plany Gamera wybiegają bowiem daleko poza sobotę. Norman Parke – skreślany przez bukmacherów – może wygrać, ale nie musi.




Nie ukrywam jednak, że faworyzuję w tej konfrontacji Mateusza Gamrota. Jego przewagi techniczna i szybkościowa będą wyraźne – jeszcze wyraźniejsze niż trzy lata temu. Norman Parke nie zachwycił w starciach ani z Marcinem Wrzoskiem, ani z Arturem Sowińskim – także pod względem kondycyjnym. Mocny charakter, twarda głowa i rzemieślnicze podejście mają swoje limity. A teraz dołożyło się do tego mordercze – sądząc po wydłużeniu czasu ważenia przez organizatorów – ścinanie wagi.

Drobne poprawki względem pierwszej i drugiej walki – pod kątem aktywności, mocy w uderzeniach i mieszania płaszczyzn – zapewnią Mateuszowi Gamrotowi zwycięstwo na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Mateusz Gamrot przez decyzję

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Jose Aldo vs. Petr Yan – analiza bukmacherska PZBUK przed UFC 251

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button