Biznes MMA UFCKSWPolskie MMA

Martin Lewandowski: „Tego UFC i Bellator mogą się od nas uczyć”

Sterujący wspólnie z Maciejem Kawulskim okrętem KSW Martin Lewandowski opowiedział o głównym składniku przychodu, planach organizacji 8 dużych gal rocznie i wielu innych.

Współwłaściciel KSW Martin Lewandowski gościł w Forbes, gdzie opowiedział o biznesowych aspektach działalności swojej organizacji.

Poniżej najciekawsze fragmenty wywiadu – pełen dostępny tutaj.

Czego zazdrościsz UFC i Bellatorowi?

Skali i globalności biznesu. Każdego roku organizują po 30, 40 gal na całym świecie. To im daje renomę i rozpoznawalność, dzięki którym działają na zawodników jak magnes. Na tym etapie mają zdecydowanie większą siłę przyciągania niż my. I tu nie chodzi o wynagrodzenia dla zawodników, ponieważ w tej kwestii jesteśmy konkurencyjni. Natomiast jeśli chodzi o produkcję eventu – logistykę, zakwaterowanie, zabezpieczenie wydarzenia, pomysł na show – i jego promocję, czyli przygotowanie plakatów, zwiastunów czy oprawy graficznej, jesteśmy od nich lepsi. Tego mogą się od nas uczyć.

Może to właśnie kwestia skali. Organizując tyle gal, nie są w stanie każdej wyprodukować perfekcyjnie.

Być może. Oni są skazani na outsourcing. Jedna ekipa nie jest w stanie zorganizować prawie 40 gal w różnych miejscach świata. My jeszcze możemy doglądać każdego eventu osobiście. Jesteśmy w nie maksymalnie zaangażowani.

Stać Was na wszystkich zawodników na świecie?

Na pewno nie stać nas na Conora McGregora, którego walka z Floydem Mayweather Jr. zupełnie zepsuła. Do tego stopnia, że odrzuca grube miliony dolarów od UFC. Ale już na przykład Fiodor Jemieljanienko, legenda mieszanych sztuk walki, niedawno był w naszym zasięgu. Teoretycznie mogliśmy go zakontraktować. Tyle że sprowadzenie Fiodora byłoby dla nas nieopłacalne. Nie ściągnąłby sobą tylu widzów, żeby ta inwestycja nam się zwróciła.

Opowiedz o tym, jak wygląda Wasz Excel. Jaką część przychodu osiągacie z pay-per-view, sprzedaży biletów, sponsoringu?

Pay-per-view jest głównym budulcem tego biznesu. Ludzie przywykli do płacenia 40 złotych za galę. Nie drażni ich ta cena. Wolą zapłacić tyle, niż szukać transmisji z nielegalnych źródeł, które zwykle udostępniają walki w fatalnej jakości. Poza tym potencjał PPV jest nieograniczony. Biletów nie da się sprzedawać w nieskończoność, ponieważ hale mają sufity, a najtańsze wejściówki nie mogą przecież kosztować 2 tys. złotych – ceny muszą być dopasowane do karty walk, regionu i terminu. W sponsoringu też widzimy mocną tendencję wzrostową. Obok filarów naszego biznesu mamy jeszcze platformę KSWTV czy sklep internetowy KSWShop z odzieżą i akcesoriami. A niedawno ruszyliśmy z własną franczyzą – tworzymy sieć klubów fitness oraz barów sportowych pod marką KSW. Zresztą możliwości franczyzowe z taką brandem są ogromne. Ciągle przychodzą do nas ludzie z pomysłami, aby wypuszczać pod naszą marką wodę, energetyki, izotoniki czy odżywki.

Ile gal docelowo chcecie organizować?

Osiem dużych – cztery w Polsce, cztery za granicą – i do tego kilka mniejszych, czysto sportowych, udostępnianych w otwartej telewizji. A do tego raz na jakiś czas zamierzamy organizować galę na Narodowym na ponad 50 tys. osób. Tylko nie pytaj, kiedy dojdziemy do tego etapu. Nie chciałbym podawać konkretnych terminów, ponieważ życie – czy raczej: Excel – może je szybko zweryfikować.

*****

Nowozelandzki twardziel, Romero jak Zidane i amerykański konfident – pięć wniosków po UFC 225

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button