KSWPolskie MMA

Typowanie KSW 38 – Live in Studio

Analizy i typowanie wszystkich walk gali KSW 38 – Live in Studio z Arturem Sowińskim i Łukaszem Chlewickim w rolach głównych.

Transmisja z gali rozpocznie się w piątek o 19:00 w Polsat Sport Fight, od 20:00 w Polsat Sport i od 22:05 w Polsat.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

66 kg: Artur Sowiński (17-8) vs. Łukasz Chlewicki (14-5-1)

Kursy UNIBET: Artur Sowiński vs. Łukasz Chlewicki 1.22 – 4.00

Bartłomiej Stachura: Osobie Artura Sowińskiego przyjrzałem się już dokładnie przed jego pojedynkiem z Marcinem Wrzoskiem, a jako że tamta walka nie zademonstrowała ani żadnych dodatkowych luk radzionkowianina, ani też nowych narzędzi mordu, które zaprzęgnąłby do swojego arsenału, to siłą rzeczy zmuszony jestem odrobinę się powtarzać.

Tym niemniej, starcie Kornika z Łukaszem Chlewickim zapowiada się – wbrew kursom bukmacherskim, wedle których były mistrz jest murowanym faworytem do zwycięstwa – bardzo ciekawie. Sasza bowiem nie jest absolutnie w tej walce pozbawiony szans na wiktorię.

Reprezentant Grapplingu Kraków ma bowiem w swoim arsenale kilka narzędzi, którymi jak najbardziej może napsuć Sowińskiemu krwi.

Obaj zawodnicy nie grzeszą wyrafinowaną obroną przed uderzeniami na nogach – Sowiński trzyma często szczękę zadartą do góry, sporadycznie unosi gardę, jest nieco sztywny na nogach, wyprostowany, z kolei Chlewicki jest przede wszystkim bitnikiem, który w wymianach w półdystansie lubi rozpuścić ręce. O ile faworyzuję w płaszczyźnie kickbokserskiej zawodnika Silesian Cage Club – ma lepsze warunki fizyczne, solidne proste, o wiele bogatszy arsenał kopnięć – to nie jest tak, że zupełnie skreślam tutaj Saszę. Przede wszystkim z uwagi na lewy sierpowy, na który Sowiński jest podatny, a który to Chlewicki często zaprzęga do działania. Nie będę też zdziwiony, jeśli w wymianach w półdystansie to krakowianin będzie radził sobie lepiej, będąc tam szybszym.

Dodatkowo, Sowiński miewa problemy z blokowaniem lowkingów – na ogół bowiem stoi twardo na nogach, co utrudnia poderwanie tej wykrocznej do bloku (jednocześnie ułatwiając jednak odrzut) – więc nie drgnie mi brew, jeśli Chlewicki spróbuje częstych ataków niskimi kopnięciami.

Kornik – jako zawodnik wyższy – dążył będzie albo do trzymania rywala na końcach swoich pięści, albo do klinczu, gdzie może zaprzęgnąć do działania swój tajski klincz. Półdystans to domena Chlewickiego.

A skoro już zahaczyłem o klincz – krakowianin będzie musiał mieć się na baczności, jeśli Kornik chwyci jego głowę. Przekonał się o tym choćby Wrzosek, który w klinczu miał nie lada problemy z tajską klamrą Sowińskiego. W podobny sposób Chlewickiego atakował ostatnio Mansour Barnaoui – i notował na tym polu sporo sukcesów.

Wydaje się, że to Chlewicki – jako zawodnik uboższy technicznie na nogach – chętniej poszuka parteru, jak zresztą w wielu poprzednich walkach. I absolutnie nie wykluczam, że go znajdzie – jeśli nie nadzieje się na jakieś kontrujące kolano Sowińskiego, który lubi takowymi zagrażać zapaśnikom. Byłego mistrza kładli jednak na plecach poprzedni rywale, a co gorsza – walcząc z pleców, był bardzo bierny, co dobrze wróży Chlewickiemu, który powinien być w stanie utrzymać go tam, skontrolować i być może poobijać – choć akurat o to nie będzie łatwo, bo o ile Sowiński bywa bardzo bierny, godząc się z uległą – tak ją nazwijmy – pozycją, to jego defensywny grappling wygląda bardzo przyzwoicie.

Obaj zawodnicy mają tendencję do cofania się prosto na siatkę, co będzie ułatwiało agresorowi złapanie klinczu czy próbę obalenia. A jako że za bardziej prawdopodobnego agresora uważam Chlewickiego, to powinno to przemawiać na jego korzyść.

Z drugiej natomiast strony, nie można zapominać, że dla Saszy – który ma już na karku 38 lat – będzie to pierwsze ścinanie do 66 kilogramów. Jak zareaguje jego ciało, jak będzie prezentował się od strony kondycyjnej?

Podsumowując, jeśli Chlewicki wyjdzie do walki agresywnie, siedząc na Korniku, wywierając presję, szukając sierpów w półdystansie i utorowania sobie drogi do obalenia, może sprawić wiele problemów byłemu mistrzowi. Obalali go wszak znacznie słabsi zapaśnicy od krakowianina. Jeśli jednak będzie dawał Sowińskiemu czas i miejsce, bawił się w szermierkę na pięści i kopnięcia na środku oktagonu albo – jak z Barnaouim – da się zepchnąć na siatkę, tam próbując ratować się szalonymi sierpami, zostanie rozstrzelany przez cierpliwego i wyrachowanego, gdy trzeba radzionkowianina. Ba, nie zdziwię się, jeśli Sowiński sam poszuka obalenia, choć mimo wszystko nie jest to scenariusz szczególnie prawdopodobny.

Ostatecznie jednak stawiam na Sowińskiego, ufając, że utrzyma walkę na nogach – czy to na dystansie, czy też w klinczu, gdzie powinien przeważać – wystarczająco długo, by uzyskać przychylność sędziów punktowych.

Zwycięzca: Artur Sowiński przez decyzję

84 kg: Łukasz Bieńkowski (4-1) vs. Antoni Chmielewski (32-15)

Kursy UNIBET: Łukasz Bieńkowski vs. Antoni Chmielewski 1.75 – 2.00

Bartłomiej Stachura: Prawie półtoraroczna przerwa w występach Łukasza Bieńkowskiego powoduje, że nie sposób wykluczyć u niego pewnej klatkowej rdzy na początku walki – a wtedy właśnie Antoni Chmielewski jest najbardziej niebezpieczny – ale w ostatecznym rozrachunku nie spodziewam się, aby miało to większe znaczenie.

Uważam, że zwycięski debiut w Piotrem Wawrzyniakiem był cenną lekcją dla zawodnika z Legionowa – był zmuszony do ostrej harówki mentalnej i fizycznej, wychodząc z niej obronną ręką. Jego obrona przed obaleniami – a więc absolutnie kluczowy czynnik w walce z Chmielewskim – wyglądała dobrze. Na nogach co prawda Antoni poczynił pewien progres względem tego, co prezentował lata temu w KSW – potrafi ładnie skontrować czy skrócić dystans z ciosami, by następnie z klinczu jakimś rzutem posłać rywala na deski – ale to za mało na Bieńkowskiego. Warszawiak ma oczywiście po swojej stronie ogromne doświadczenie, ale wiąże się to też z dużym przebiegiem. Dodatkowo, od strony kondycyjnej to Bieńkowski powinien mieć przewagę – nawet ten Bieńkowski z walki z Wawrzyniakiem.

Innymi słowy, jeśli półtoraroczna przerwa nie okryła kompletnie rdzą Bieńkowskiego albo Chmielewskiemu nie trafi się jakieś przypadkowe uderzenie głową przy rzucie – patrz walka ze Svetoslavem Savovem – to Polski Wanderlei znajdzie drogę do jego szczęki w pierwszej lub drugiej rundzie, stopując wcześniej jego zapędy zapaśnicze i drenując w ten sposób pasek jego energii.

Zwycięzca: Łukasz Bieńkowski przez (T)KO

66 kg: Roman Szymański (9-3) vs. Denilson Neves (11-4)

Kursy UNIBET: Roman Szymański vs. Denilson Neves 1.62 – 2.20

Bartłomiej Stachura: Denilson Neves nie będzie wygodnym rywalem dla Romana Szymańskiego. Brazylijczyk potrafi walczyć z obu pozycji – a z odwrotnie ustawionym Sebastianem Romanowskim poznaniak miał ostatnio sporo problemów na nogach – jest agresywny, atakuje chętnie w kombinacjach, kończąc je czasami kopnięciami, a do tego jest bardzo silny i sprawny w klinczu oraz w parterze. Dodatkowo, potrafi czasami zaatakować latającym kolanem czy srogim frontalem na korpus.

Kluczowa różnica – i przewaga – w stójkowej grze Szymańskiego polega na jego mobilności. Polski zawodnik jest bardzo lotny na nogach, potrafi świetnie krążyć po łuku, szukając sposobności do wystrzelenia z ciosami. Brazylijczyk natomiast jest o wiele bardziej statyczny, cięższy na nogach, trzyma pozycję, a ciosów rywali stara się unikać (jeśli już!) odchyleniami (niemal zawsze do tyłu) – co jest bardzo ryzykowne. Oczywiście – jeśli przepuści atak, znajduje się w doskonałej pozycji do kontry, ale ani nie ma wybornego czucia dystansu, ani refleksu, inkasując w ten sposób sporo ciosów. Generalnie walczy w defensywie na nogach tak, jakby miał nad swoimi rywalami dużą przewagę wzrostu – a tak przecież nie jest.

Szymański bywa co prawda w swoich poczynaniach nieuważny – w starciu z Romanowskim kilka razy atakował tą samą kombinacją, przypłacając to w drugiej rundzie knockdownem – ale jego defensywa stoi na o wyższym poziomie, głównie właśnie dzięki mobilności. Brazylijczyk z kolei często bije z wysokości bioder, mocno sygnalizując swoje uderzenia.

Bardzo cenną bronią Szymańskiego mogą okazać się jego lowkingi – a to dlatego, że, jak wspominałem, Neves stoi twardo na nogach, wobec czego ta wykroczna jest mocno narażona na niskie kopnięcia właśnie.

Ponadto poznaniak powinien mieć po swojej stronie przewagę kondycyjną – w ostatnich dwóch pojedynkach pokazał się bardzo dobrze z tej własnie strony, podczas gdy narzucający od początku wysokie tempo Brazylijczyk w trzeciej rundzie bywa już mocno zmęczony.

Nie ukrywam jednak, że twarda szczęka, charakter i agresja Nevesa mogą sprawić naszemu zawodnikowi masę problemów. Polak nie ukrywa, że chętnie przeniesie walkę do parteru, jeśli nie będzie mu szło na nogach, ale przy wejściach w nogi musiał będzie bardzo uważać na wspomniane kolana Brazylijczyka oraz podbródkowe, które lubi czasem odpalić.

Ostatecznie jednak, absolutnie nie skreślając gościa z Brazylii, minimalnie bardziej skłaniam się ku wszechstronniejszemu zawodnikowi z Poznania.

Zwycięzca: Roman Szymański przez decyzję

61 kg: Anzor Azhiev (6-2) vs. Kamil Selwa (10-5)

Kursy UNIBET: Anzor Azhiev vs. Kamil Selwa 1.36 – 3.00

Bartłomiej Stachura: Kamil Selwa ma ledwie 22 lata, a jednocześnie już spory bagaż doświadczenia. Zwycięstwa nad Dawidem Żywicą czy Piotrem Olszynką to cenne skalpy w jego CV. Celem reprezentanta Spartakusa Rzeszów będzie oczywiście utrzymanie walki na nogach, gdzie teoretycznie posiada bogatszy arsenał niż Anzor Azhiev. Selwa dysponuje całkiem przyzwoitymi defensywnymi zapasami, a do tego raczej nie jest typem zawodnika, który wpada w rywali z ciosami, dając im sposobność na obalenie. Dodatkowo, od strony siłowej nie powinien ustępować Azhievowi, a i jego defensywny grappling nie jest zły.

Rzecz jednak w tym, że nie dość, iż jest to jego debiut – co może wiązać się z dodatkowym stresem – to Azhiev będzie miał po swojej stronie przewagę doświadczenia w kwestii walk na wysokim poziomie oraz – co kluczowe – przewagę szybkościową, która może nawet zniwelować techniczną przewagę Polaka na nogach. Selwa nigdy nie bił się z tak dobrze i dynamicznie obalającym rywalem, jakim jest Azhiev. Oczywiście, Czeczen powraca do akcji po prawie półtorarocznej przerwie, więc mógł nieco pokryć się w tym czasie rdzą, ale jego ostatni występ był, rzekłbym, kompletny. Zamiast dzikiego Azhieva, który rzuca szalone cepy, zobaczyliśmy jego wyrachowaną wersję – mniej efektowną, ale skuteczniejszą, walczącą bezpiecznie, podejmującą mniejsze ryzyko.

Nie skreślam jednak Selwy, bo to młody, ambitny chłopak, który z każdą walką może czynić spory progres. Tym niemniej spodziewam się, że szybkościowa przewaga Azhieva pozwoli mu toczyć co najmniej równorzędną walkę na nogach – i przede wszystkim finalizować obalenia. Wygra przez decyzję lub poddanie.

Zwycięzca: Anzor Azhiev przez poddanie

70 kg: Kamil Szymuszowski (15-4) vs. Gracjan Szadziński (5-1)

Bartłomiej Stachura: Gdyby Gracjan Szadziński miał za sobą pełne przygotowania, na pewno stanowiłby dla Kamila Szymuszowskiego o wiele większe zagrożenie. Nie chcę przez to powiedzieć, że takowego nie stanowi. Nie ma bowiem nic do stracenia, mało kto daje mu większe szanse, a jego dobry boks i szybkość mogą stanowić problem dla trenującego raczej pod kopacza w osobie Marifa Piraeva zawodnika z łódzkiego Shark.

Popularny Szymek udowodnił jednak w poprzednich walkach, że wie, jak walczyć, aby wygrać – albo trzyma rywali na końcach swoich pięści czy kopnięć, wykorzystując swoje doskonałe warunki fizyczne, albo łapie klincz, tam pracując czy też szukając obalenia. W konfrontacji z Szadzińskim również właśnie półdystans będzie dla niego najbardziej niebezpieczny. Ma jednak znacznie więcej opcji na wygranie tej walki niż zawodnik ze Stargardu Szczecińskiego. Jeśli szybkość debiutanta będzie sprawiała mu problem, może albo spróbować męczyć go na siatce, gdzie jego gabaryty oraz siła fizyczna powinny mu mocno pomóc, albo przenieść walkę do parteru, gdzie z góry powinien rozdawać karty. Także od strony kondycyjnej to mający za sobą pełne przygotowania Szymuszowski powinien przeważać – nawet pomimo tego, że po raz pierwszy ścinał wagę do 73 kilogramów.

Jedyny sposób na zwycięstwo Szadzińskiego to jakiś nokaut, najpewniej w pierwszej rundzie, gdy Berserker nadal będzie dysponował dobrą dynamiką. Jeśli jednak Szymuszowski przetrwa pierwsze pięć minut – a sądzę, że tak się stanie – z każdą kolejną minutą jego przewaga powinna rosnąć.

Zwycięzca: Kamil Szymuszowski przez decyzję

70 kg: Grzegorz Szulakowski (7-1) vs. Renato Gomes (20-9)

Bartłomiej Stachura: Klasyczna konfrontacja grapplera w osobie Grzegorza Szulakowskiego z uderzaczem w osobie Renato Gomesa. Muszę przyznać, że Brazylijczyk zaskoczył mnie in plus swoją postawą w walce z Mateuszem Gamrotem. Jego defensywa zapaśnicza wyglądała przyzwoicie, a defensywny grappling – jeszcze lepiej. Szulakowski jest typem bardzo konsekwentnego zawodnika, który szuka sprowadzeń za wszelką cenę, ale czyni go to jednocześnie mocno przewidywalnym – a biorąc pod uwagę, że Gomes lubi uderzać podbródkowym, to Szuli będzie musiał mieć się na baczności.

Przyznam, że widzę tę walkę jako niemal 50/50. Nie zdziwi mnie ani poddanie lub decyzja w wykonaniu Szulakowskiego, ani też decyzja lub nokaut na korzyść Gomesa. Ostatecznie stawiam jednak na Brazylijczyka – reprezentant Arrachionu Olsztyn nie posiada ani zapasów, ani parteru na poziomie Gamera, który miał problemy z poskładaniem Gomesa. Nie wykluczam co prawda scenariusza, w którym Szulakowski będzie po prostu starał się wciskać rywala do siatki w klinczu, w ten sposób wypracowując sobie przewagę na kartach sędziowskich, ale nie zdziwi mnie, jeśli takowe próby zostaną zneutralizowane siłą fizyczną Brazylijczyka. Tym samym…

Zwycięzca: Renato Gomes przez (T)KO

66 kg: Łukasz Rajewski (6-2) vs. Sebastian Romanowski (11-7-1)

Bartłomiej Stachura: Sprawa nie jest szczególnie skomplikowana. Pomimo tego, że Sebastian Romanowski to sprawny stójkowicz, który walczy z odwrotnej pozycji, to swoich szans będzie musiał szukać w klinczu oraz przede wszystkim w parterze. Stójka Łukasza Rajewskiego stoi po prostu na innym poziomie. Przebogaty arsenał technik Ankosiaka, umiejętność walki z obu pozycji, inicjowania ataków oraz kontrowania, składania płynnych kombinacji – wszystko to czyni z niego jednego z najlepszych w Polsce stójkowiczów bez podziału na kategorie wagowe.

Pytanie zatem brzmi – czy będzie w stanie bronić się przed obaleniami, aby utrzymać walkę w swojej koronnej płaszczyźnie? Niby ostatnie cztery zwycięstwa odniósł nad słabszymi rywalami, ale w ostatnim pojedynku – zakończonym wynikiem no-contest – wyglądał doskonale przeciwko solidnemu Rosjaninowi Rasulowi Yakhyaevowi, który niedawno dał piekielnie wyrównaną walkę z Adrianem Zielińskim.

Kluczem do zwycięstwa Rajewskiego będzie oczywiście trzymanie Romanowskiego na dystans kickbokserski, w którym Raju powinien mieć przewagę. Jeśli będzie też unikał przyszpilenia do siatki, odchodząc po łuku, jak najbardziej może wyjść z tej walki zwycięsko, stopując wysoce prawdopodobne zapędy zapaśnicze niebrylującego zresztą w tej płaszczyźnie Romanowskiego.

Dodatkowo, treningi w Ankosie do czegoś jednak zobowiązują w kwestii bronienia obaleń. Myślę, że po niepowodzeniach w poprzedniej przygodzie z KSW zakończonej porażkami z Łukaszem Chlewickim i Jakubem Kowalewiczem, dzisiaj Raju prezentuje już inny, wyższy poziom od strony zapaśniczej, co pozwoli mu utrzymać pojedynek na nogach. A tam trudno znaleźć w Polsce rywala, który byłby w stanie nawiązać z nim równorzędną walkę.

Nie twierdzę przez to, że Romanowski nie ma szans na zwycięstwo – absolutnie nie! To zadziorny, charakterny zawodnik, który nigdy nie odpuszcza, a duża liczba porażek w jego karierze to w ogromnej mierze pochodna brania walk w zastępstwie bądź po prostu stawania w szranki z naprawdę bardzo mocnymi rywalami. Tym niemniej – w swojej głównej płaszczyźnie, czyli stójce, nie będzie tym razem miał przewagi, a to zmusi go do szukania innej, zapaśniczej, drogi do zwycięstwa. Nie znajdzie jej.

Zwycięzca: Łukasz Rajewski przez decyzję

70 kg: Maciej Kazieczko (2-0) vs. Tomasz Matusewicz (2-0)

Bartłomiej Stachura: Obaj zawodnicy znajdują się dopiero na początku swojej kariery. Matusewicz stoczył jak dotychczas dwie walki wygrane przez nokauty, mierząc się jednak z gabarytowo sporo mniejszymi rywalami. To agresywny zawodnik, z obszernymi ciosami wpadający w klincz, tam atakujący kolanami, szukający obaleń. Pozostaje aktywny z góry, spuszczając raz za razem uderzenia z góry – co czasami kosztuje go utratę dominującej pozycji czy zagrożenie poddaniem.

Kazieczko jednak – jak na reprezentanta Ankosu MMA przystało – dysponuje solidnymi zapasami, wobec czego Matusewicz może mieć spore problemy z przenoszeniem walki do parteru.

Typowanie tej walki to trudna sztuka, bo obaj zawodnicy są bardzo młodzi i to, co pokazali w ostatnich potyczkach, może zupełnie nie odzwierciedlać ich aktualnych umiejętności. Stawiam jednak na to, że zapaśnicze szlify Kazieczki okażą się decydujące – będzie kontrował obaleniami szalone szarże Matusewicza na nogach, jednocześnie broniąc się przed zapędami zapaśniczymi rywala.

Zwycięzca: Maciej Kazieczko przez decyzję

*****

400 PLN dla zwycięzcy – UFC 210

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button