UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC on Fox 9

Na UFC on Fox 9 zabraknie arcyciekawie zapowiadających się starć Anthony’ego Pettisa z Joshem Thomsonem oraz Carlosa Condita z Mattem Brownem, ale i tak sobotnia gala ma wiele do zaoferowania.

W walce wieczoru dojdzie do rewanżu pomiędzy mistrzem dywizji muszej Demetriousem Johnsonem a pragnącym powetować sobie porażkę we wcześniejszym boju pretendentem, Josephem Benavidezem. Nie przedłużając, przyjrzyjmy się wszystkim pojedynkom na karcie walki.

Przypominam, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

GŁÓWNA KARTA

125 lbs: Demetrious Johnson vs Joseph Benavidez

W pierwszym starciu Demetrious Johnson pokonał na punkty Josepha Benavideza – nie było to jakoś szczególnie wyraźne zwycięstwo, ale też nie było z kategorii tych, które wzbudziłyby jakiekolwiek kontrowersje. Ot, szybszy i precyzyjniejszy Mighty Mouse wypunktował mocno ale niecelnie bijącego rywala, tak naprawdę jednak ani razu go nie naruszając. Mistrz dywizji muszej nie bije bowiem mocno – dość powiedzieć, że przez (T)KO ostatnio wygrał 11 walk temu. Od strony technicznej jednak Demetriousowi nie można wiele zarzucić – doskonale kontroluje dystans, potrafi walczyć z obu pozycji, jest nieprawdopodobnie dynamiczny, dysponuje świetnymi zapasami i dobrą grą parterową. Może się też pochwalić kapitalną kondycją.

Wydaje się, że obaj zawodnicy poczynili podobne postępy od czasu ich ostatniego boju – w swoich późniejszych walkach prezentowali się doskonale, choć to Johnson mierzył się z lepszymi rywalami. Niewielkim faworytem tego starcia w ocenie fachowców jest aktualny mistrz i z taką opinią się zgadzam, aczkolwiek… Johnson w swoim bitewnym tańcu czasami zapomina o defensywie, dając się ustrzelić nawet takiemu przeciętnemu strikerowi jak John Moraga – pada na deski, ale jest w stanie błyskawicznie wykaraskać się z tarapatów, powracając w mgnieniu oka do walki, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Jeśli nie był w stanie ubić go ciężkoręki i szybki jak błyskawica John Dodson, to możemy przypuszczać, że i Benavidez będzie miał z tym problemy.

Jest jednak jeden czynnik, który powoduje, że jestem bardzo daleki od skreślania Josepha – i nie chodzi tu o jakieś ogólniki o tym, że jest bardzo dobrym zawodnikiem, wyciągnął wnioski i tak dalej.


Joseph Benavidez odbiera ostatnie chęci do walki Darrenowi Uyenoyamie po tym, jak wcześniej mocno naruszył jego wątrobę. Podopieczny Duane’a Ludwiga to aktualnie – zaraz po Johnie Linekerze – najchętniej bijący na korpus zawodnik w dywizji muszej.

Ciosy na korpus. Joseph Benavidez pod wodzą Duane’a Ludwiga zaczął bardzo ochoczo korzystać z uderzeń na korpus, właśnie nimi kończąc swoje ostatnie dwie walki. Cały artykuł na temat ciosów na korpus znajdziecie tutaj – w tym miejscu natomiast dodam, że w mojej ocenie może to być ten kluczowy, decydujący o zwycięstwie pretendenta czynnik. Trafienie w głowę ruchliwego Johnsona jest cholernie trudnym zadaniem, korpus stanowi nie tylko znacznie większą powierzchnię, ale i statyczniejszą. Owszem, wyprowadzenie ciosu na korpus oznacza odsłonięcie własnej głowy, ale czy naprawdę Benavidez ma powód, by obawiać się wypchanych watą pięści mistrza? Śmiem wątpić. Myśl taktyczna Ludwiga zdającego sobie sprawę jak z jednej strony dewastującą a z drugiej niedocenianą bronią są ciosy na korpus, może przechylić szalę zwycięstwa na stronę reprezentanta Alpha Male. Przypuszczam, że największe na to szanse pretendent będzie mieć w pierwszych trzech rundach – potem, z uwagi na lepszą kondycję, Johnson będzie uzyskiwał przewagę.

Nie wierzę również w to, że Benavidez będzie ganiał Johnsona – jak to bywało w ich pierwszym starciu – zamiast zamykać mu drogi ucieczki spod siatki. W oktagonie nie jest to, rzecz jasna, proste, ale to kluczowy czynnik, gdy marzy się o detronizacji mistrza i jestem pewien, że Joseph poświęcił masę czasu na szlifowanie tego elementu.

Czy zatem faworyzuję Benavideza? Nie. Daję mu co prawda spore szanse na zwycięstwo i absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli jednak odbierze pas Myszy, ale za bardziej prawdopodobny uznaję scenariusz, w którym Johnson zaprzęga do działania swoją zabójczą mieszankę składającą się ze świetnego poruszania się i przeplatania błyskawicznych ciosów z obaleniami, by w ostatecznym rozrachunku obronić pas mistrzowski.

Zwycięzca: Demetrious Johnson przez decyzję.

135 lbs: Urijah Faber vs Michael McDonald

W starciu, które prawdopodobnie zadecyduje o wyłonieniu kolejnego pretendenta do walki o pas w wadzie koguciej po tym, gdy walka Renana Barao z Dominickiem Cruzem będzie już wspomnieniem, utalentowany i ledwie 22-letni Michael McDonald spróbuje stanąć na drodze Urijaha Fabera, który pewnie zmierza po kolejną walkę o tytuł mistrzowski.

Nie mam wątpliwości, że pięści McDonalda ważą znacznie więcej w stójce, ale ogromnym atutem Fabera będą w tej potyczce zapasy. O ile w płaszczyźnie kickbokserskiej niewiele można zarzucić McDonaldowi, a i jego parter prezentuje się co najmniej solidnie, to jego defensywne zapasy w porównaniu z ofensywnymi Fabera prezentują się najzwyczajniej w świecie słabo. Myślę, że tylko i wyłącznie od Urijaha zależeć będzie to, gdzie toczył będzie się ten pojedynek – jeśli poczuje się niepewnie w stójce, przeniesie walkę do parteru. The California Kid kładł na plecach kilka razy Yuri Alcantarę czy znacznie lepszego niż McDonald zapaśnika w osobie Scotta Jorgensena. Mayday z kolei padał na deski nie tylko pod naporem obaleń Barao, bo to nie wstyd, ale i oszołomionego Brada Picketta, co już chwały nie przynosi. Uważam też, że bycie na plecach to najgorsza pozycja, w jakiej zawodnik może się znaleźć w starciu z Faberem – jego soczyste, wyprowadzane niemalże z koniuszków palców u stóp, zabójcze łokcie są jednym z najlepszych w UFC. Nie wierzę, by Urijah dał się złapać w poddanie, jak Pickett w ostatnim starciu Michaela.

Po stronie Fabera będą stać też nieprawdopodobna kondycja oraz siła – mało kto jest w stanie wytrzymać tempo, jakie The California Kid narzuca od początku swoim rywalom. Tym niemniej, każda sekunda w stójce będzie szansą dla McDonalda i niebezpieczeństwem dla Fabera – nie zapominajmy bowiem, że w każdej swojej walce, nawet tych przegranych, McDonald był w stanie mocno trafić swoich przeciwników. Spodziewam się, że Mayday będzie walczył bardzo ostrożnie, starannie wyczekując momentu, w którym będzie mógł wystrzelić ze swoimi ciężkimi rękami, coby nie narazić się na sprowadzenie. Myślę jednak, że trenujący na co dzień w chałupniczych niemalże warunkach McDonald nie udźwignie presji i nie sprosta myśli taktycznej Alpha Male oraz dynamice i wydolności Fabera – po tym, jak terroryzowany będzie w parterze przez pierwsze dwie rundy – a pamiętajmy, że sponiewierany w tej płaszczyźnie został przez Urijaha Alcantara, którego BJJ stoi na znacznie wyższym poziomie niż Mayday’a – w trzeciej, podobnie jak w walce z Barao, zostanie złamany. Dotrwa jednak do końcowej syreny.

Zwycięzca: Urijah Faber przez decyzję.

145 lbs: Chad Mendes vs Nik Lentz

W kolejnym szalenie ważnym dla kształtu dywizji pojedynku kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa, po wcześniejszej porażce z Jose Aldo, Chad Mendes zmierzy się z niepokonanym po zejściu do dywizji piórkowej Nikiem Lentzem, który jest naprawdę solidnym zawodnikiem. Zaznaczam to dlatego, że od kilku dni próbuję sobie wmówić, że Lentz ma szanse, że jest jakiś inny sposób niż kontuzja czy dyskwalifikacja Mendesa, by wyszedł zwycięsko z tego starcia. W opinii bukmacherów jest ogromnym underdogiem, kurs zatem kusi, ale… Lentz wygrywa swoje pojedynki, wywierając dużą presję na swoich rywalach od samego początku, zamęczając ich pod siatką i w parterze. Myślę sobie zatem: „może to jest ten czynnik, który zadecyduje?”, ale nie, nie zadecyduje, bo kondycyjnie w trzecich rundach sporo zbijający Lentz jest już cieniem zawodnika, którym jest w pierwszych dwóch rundach. Dodajmy do tego, że Chada Mendesa jeszcze nikt w UFC nawet nie obalił! W stójce przewaga reprezentanta Alpha Male również nie powinna podlegać dyskusji.

Chociaż… jest jeden element, który może stanowić światełko w tunelu dla Lentza – to warunki fizyczne Mendesa, a zwłaszcza jego króciutki zasięg. Aby to zobrazować, napiszmy, że średni zasięg ramion zawodników w wadze piórkowej wynosi prawie 178 centymetrów. W wadze koguciej wśród mężczyzn – 175 centymetrów, wśród kobiet – 170 centymetrów. Zasięg Chada Mendesa natomiast to zawrotne… 168 centymetrów (za Tapology.com)! Mniej niż średnia wśród kobiet z kategorii niżej. Lentz będzie miał w tym aspekcie 5-centymetrową przewagę. Jeśli uwzględnimy też sposób liczenia zasięgu w UFC, na który wpływ ma szerokość klatki piersiowej, którą Mendes ma szeroką, to dysproporcja ta może być jeszcze większa. Zdaję sobie, rzecz jasna, doskonale sprawę, że Money nadrabia z nawiązką te deficyty swoją dynamiką, ale jeśli gdziekolwiek miałbym szukać jakichś słabszych punktów Mendesa, to starałbym się je znaleźć właśnie w jego krótkim zasięgu. Dodam również, że mam pewne, drobne, ale zawsze, wątpliwości, czy rzeczywiście Chad będzie dysponował tak dużą przewagą siłową, jak może wynikać z opinii fanów. Lentz to jednak kawał chłopa, który przez lata walczył w kategorii lekkiej i jeśli zdoła przyszpilić Mendesa do siatki – co, rzecz jasna, będzie arcytrudnym zadaniem – to może go tam mocno wymęczyć.

Tym niemniej, wracajmy do rzeczywistości i realnej oceny szans obu zawodników na zwycięstwo. Te natomiast, z której strony by nie patrzeć, faworyzują Chada Mendesa. Ja wkomponuję do tego jego słabszą kondycję w trzeciej rundzie i w efekcie…

Zwycięzca: Chad Mendes przez TKO.

155 lbs: Joe Lauzon vs Mac Danzig

Kolekcjoner nagród za walki wieczoru, Joe Lauzon, spróbuje podnieść się po dwóch porażkach – w takiej samej sytuacji znajduje się jego rywal i niemal pewne jest, że jeśli Mac Danzig polegnie, pożegna się z UFC.

Powiedzmy sobie na początku jedno – w płaszczyźnie kickbokserskiej Lauzon jest jednym z najsłabszych zawodników dywizji lekkiej. W swoich potyczkach jest na ogół bardzo agresywny, ale też cechuje się dramatycznie niską inteligencją w walce – zbierając cios za ciosem w starciach z Jimem Millerem czy Michaelem Johnsonem, spróbował łącznie ledwie pięciu obaleń (jedno z Millerem i cztery z Johnsonem – wszystkie nieudane). Z każdej niemal walki wychodzi poobijany i zakrwawiony – nie widzę u niego większych szans na dokonanie postępu w jakiejkolwiek płaszczyźnie, choć warto zaznaczyć, że od strony kondycyjnej w ostatnich dwóch starciach progres jednak niewielki zanotował. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie walki, które rozegrał na pełnym dystansie, przegrał, notując komplet zwycięstw przez poddanie/tko.

Uważam, że jedynym zagrożeniem ze strony Lauzona, jakiemu będzie musiał przeciwstawić się Danzig, jest świetny parter tego pierwszego. Myślę, że w stójce Mac może mieć niewielką przewagę i jeśli zdoła utrzymać tam walkę, zwycięży. Czy jednak zdoła? Według oficjalnych danych jego skuteczność obrony przed sprowadzeniami wynosi przeciętne 51%. Regularnie kładli go na plecy Jim Miller czy Clay Guida, ale przecież ofensywne zapasy Lauzona w zasadzie nie istnieją. Mamy zatem pojedynek kapitalnego parterowca, nie mającego zapasów i będącego gorszym strikerem, z rywalem, który będzie miał przewagę w płaszczyźnie kickbokserskiej i zapaśniczej, do tego będzie prawdopodobnie silniejszy i – mniej prawdopodobne – lepszy kondycyjnie. Lauzon zawsze, oczywiście, może wkręcić się po nogi swojego rywala, ale szansa na to, że taka technika zakończy się poddaniem, nie jest duża.

Po długich wahaniach ostatecznie postawię na to, że znajdujący się na równi pochyłej Joe Lauzon nie wyjdzie zwycięsko z tego boju, przegrywając trzecie kolejne starcie po decyzji sędziowskiej.

Zwycięzca: Mac Danzig przez decyzję.

1 2 3Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 13

  1. Benavidez jest trochę pod ścianą – porażka z Johnsonem postawi go w ciężkiej sytuacji, tym bardziej że wagę wyżej zanotował już dwie porażki z mistrzem. Chyba byłoby dla niego lepiej, gdyby dostał tego titleshota później, ale może się mylę i Duane Ludwig zdążył już poprawić to, co było do poprawy.

  2. Pewnie jeszcze przyjdzie na to pora, ale byłoby super, naiver, gdybyś napisał jakiś tekst o sytuacji w wadze półciężkiej po odejściu GSP. Mnóstwo nowych i ekscytujących zestawień na horyzoncie…

  3. Bardzo dobra zapowiedź. Dużo ciekawostek w stylu tej szansy Benavideza w uderzeniach na korpus, krótkiego zasięgu Mendesa czy dystansu kickbokserskiego Barbozy w kontekscie obrony obaleń. Dzięki!

Dodaj komentarz

Back to top button