UFC

Typowanie UFC on FOX 15 – Machida vs Rockhold

Przed nami rewelacyjnie zapowiadająca się gala UFC on FOX 15 – Machida vs Rockhold.

Transmisja z gali rozpocznie się o godzinie 22:15 w sobotę. Kartę główną będzie można obejrzeć na kanale Extreme Sports Channel od godziny 2:00 w nocy.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

185 lbs: Lyoto Machida (22-5) vs Luke Rockhold (13-2)

naiver: W tym szlagierowo zapowiadającym się starciu nie ma wyraźnego faworyta. Zarówno Luke Rockhold, jak i Lyoto Machida dysponują narzędziami, by wyjść z tego boju zwycięsko. Pomimo tego da się zauważyć pewne przesłanki, które mogą pomóc nam w poukładaniu tych skomplikowanych puzzli odsłaniających wynik pojedynku.

Lyoto Machida walczy inaczej, niż jeszcze kilka lat temu. Dostosował się – do rywali rozczytujących jego gierki, jak i do upływających lat, które doprowadziły do tego, że nie jest już tak szybki jak kiedyś. Ostatni kontrujący nokaut, jaki zanotował, miał miejsce prawie trzy lata temu w starciu z Ryanem Baderem. Teraz Brazylijczyk rozstrzyga pojedynki inaczej – nie walczy na permanentnym wstecznym, jak to miało miejsce wcześniej, a do swojego arsenału dodał niezliczoną ilość markowanych uderzeń i przyruchów, które pozwalają mu rozczytać rywala, śledząc jego reakcje i odpowiednia dostrajając własne ataki. Uważam, że właśnie taka taktyka – a więc masa fejkowania, a także spychanie rywala do defensywy – może okazać się najlepszą dla Machidy. Będący na wstecznym Rockhold nie ma wiele do zaoferowania poza jednym jedynym kontrującym sierpem. Amerykanin ma jednak inne zalety…

W konfrontacji z Brazylijczykiem będzie cieszył się dużą przewagą warunków fizycznych (wzrost i zasięg), co w połączeniu z ogromnym arsenałem kopnięć, do których się odwołuje, może bardzo utrudnić Machidzie skracanie dystansu. Nie jestem przekonany, czy Amerykanin będzie w stanie obalać dysponującego bardzo dobrymi defensywnymi zapasami Smoka, ale uważam, że jego kopnięcia mogą odegrać tutaj kluczową rolę. Nie zapominajmy bowiem, że do czasu nokautu z Vitorem Belforem to Luke Rockhold prezentował się lepiej w tamtym pojedynku. Myślę, że pierwsze kilkanaście, kilkadziesiąt sekund odpowie nam na wiele pytań – jeśli Amerykanin zepchnie Brazylijczyka do defensywy, dowiezie zwycięstwo do końca, jeśli zaś Machida wyjdzie w bojowym nastawieniu (jak z Markiem Munozem czy CB Dollaway’em), wszystko się może zdarzyć. Pomimo tego na papierze wydaje się, że doskonałe warunki fizyczne Rockholda, świetne kopnięcia, odwrotna pozycja (podobnie jak Machidy), kickbokserska aktywność, mocne zapasy oraz świetna kondycja w połączeniu ze szczytowym etapem kariery, na którym znajduje się Luke, są zestawem idealnie nadającym się, by zneutralizować mocne strony 37-letniego już i bez wątpienia mającego najlepsze lata za sobą Lyoto Machidy. Absolutnie nie odmawiając szansy na zwycięstwo przygotowującemu się do tej walki z Rafaelem Cordeiro Smokowi, stawiam na wygraną rozpędzonego Rockholda.

Zwycięzca: Luke Rockhold przez decyzję

Bolt: Mam przy tej walce spory zgryz, nie tylko jako fan Smoka. Weidman i Shogun pokazali już wiele zagrań, które mogą napsuć krwi Machidzie, a Rockhold bez wątpienia przynajmniej część potrafi powtórzyć. Dodatkowo to niezwykle wszechstronny zawodnik, który podobno ostatnimi czasy jeszcze mocno rozbudował swój arsenał, dodając techniki bazujące na jego wyśmienitych warunkach fizycznych – naśladował bowiem w trakcie przygotowań klubowego kolegi samego Jona Jonesa. Z drugiej jednak strony Lyoto to ciągle ktoś, kto mimo powolnego wychodzenia ze swojego prime jest w stanie zagrozić każdemu zarówno w wadze średniej, jak i półciężkiej. Ciągle uzupełnia (czy może raczej lekko ubarwia) swój styl pod egidą Cordeiro, czemu dał przykład w walce z Dollaway’em – użył „ulepszonego” middle kicka w stosunku do tego, którym skutecznie raził Weidmana. Sądzę jednak, że Luke będzie w stanie Machidę obalić, choć oczywiście z dużą trudnością. Absolutnie nie skreślam szybkiego nokautu na Rockholdzie, ale…

Zwycięzca: Luke Rockhold przez decyzję

185 lbs: Ronaldo Souza (21-3) vs Chris Camozzi (21-9)

naiver: W tym starciu jakiekolwiek głębsze analizy wydają się zbędne. Camozzi został już raz zdominowany przez Souzę i nie innego rezultatu spodziewam się tym razem, zwłaszcza, że Amerykanin wziął tę walkę tydzień przed galą, nie mając w ogóle czasu na przygotowania. Nie wiem, czy nie mający niemal nic do zyskania, ale mogący stracić wszystko Brazylijczyk wyjdzie ostro od samego początku (spodziewam się, że będzie ostrożny, nie ryzykując wiele), ale raczej prędzej niż później znajdzie drogę do obalenia i odklepania Camozziego.

Zwycięzca: Ronaldo Souza przez poddanie

Bolt: Hmm, chyba już tę walkę gdzieś widziałem…

Zwycięzca: Ronaldo Souza przez poddanie

145 lbs: Cub Swanson (21-6) vs Max Holloway (12-3)

naiver: Intrygujące zestawienie! Oto powody, dla których faworyzuję młodziutkiego Holloway’a.

Po pierwsze – jest jedynym zawodnikiem w UFC, który potrafi tak płynnie i w tak niewymuszony sposób zmieniać pozycję – z odwrotnej na klasyczną i w drugą stronę. Przewyższa pod tym względem nawet takich wiruozów footworku jak Dominick Cruz, Lyoto Machida czy TJ Dillashaw. Robi to niezwykle płynnie, momentalnie dostosowując się do sytuacji w oktagonie. Z obu pozycji jego arsenał ofensywny jest przebogaty. Swanson niby też potrafi walczyć z odwrotnej, ale robi to niemal wyłącznie pod kopnięcia na korpus.

Po drugie – Max nieustannie wywiera presję po pierwszej, na ogół rozpoznawczej dla niego, rundzie, podczas gdy Swanson nie czuje się dobrze, walcząc na wstecznym.

Po trzecie – Holloway z każdą walką prezentuje się lepiej, podczas gdy Cub powraca po ciężkim starciu z Frankiem Edgarem, w którym został mocno sponiewierany.

Po czwarte – Swanson nie odbył tym razem przygotowań w Grega Jacksona, co tłumaczył tym, iż chciał odpocząć od ciągłego sypiania na materacach i pobyć bliżej domu. Dla mnie to jasny sygnał, że jego motywacja nie jest tak duża, jak mogłaby być. Niby miał u siebie doskonałych bokserów i zapaśników, ale mimo wszystko to nie to samo, co trenowanie na wyjeździe, gdzie można całkowicie poświęcić się treningom.

Po piąte – Swanson to mocno doświadczony przez kontuzje zawodnik, który jeszcze niedawno, domagając się walki o pas, uzasadniał to swoim stanem zdrowia, argumentując, że „póki jeszcze mam się w miarę dobrze, chcę walczyć o tytuł, nie zostało mi wiele czasu”.

Czy to wszystko oznacza, że nie daję mu szans na odprawienie Błogosławionego? Absolutnie nie! Swanson to znacznie bardziej doświadczony zawodnik, stary lis, który powinien mieć przewagę w płaszczyźnie zapaśniczej i parterowej, a i jego kreatywna chwilami stójka może napsuć krwi Hawajczykowi. Dysponuje też szalenie ciężkimi rękami, które stanowić mogą ogromne zagrożenie dla twardoszczękiego przecież Holloway’a. Spodziewając się jednak, że pojedynek rozegra się przede wszystkim w stójce, uważam, że Holloway w połowie pierwszej, może w drugiej rundzie złapie swój morderczy rytm, nie dając Swansonowi ani chwili wytchnienia i atakując go różnorodnym arsenałem kopnięć i ciosów z obu pozycji, na korpus i głowę.

Zwycięzca: Max Holloway przez decyzję

Bolt: Moja walka wieczoru. Swanson to dalej potwornie dynamiczny zawodnik posiadający świetny boks i duży arsenał nietypowych zagrań, a także rzuty rodem z judo i dobry grappling. Jednak plaga kontuzji, brak przygotowań u Jacksona i niewiadomy stan mentalny po łomocie od Edgara nie pozwalają mi myśleć o nim w kategoriach faworyta tego starcia, a jeśli do tego dodamy fakt, że stojący kickboksersko dwie ligi niżej od Holloway’a Stephens mocno go trafiał w trakcie ich pojedynku… Nie zamierzam robić z Holloway’a pewniaka, zwłaszcza ze względu na dwumiesięczne przygotowania rozpoczęte równo z ogłoszeniem decyzji po walce z Colem Millerem, ale niezwykle rozbudowany zasób umiejętności strikerskich powinien po trudnej walce przynieść Hawajczykowi zwycięstwo.

Zwycięzca: Max Holloway przez decyzję

115 lbs: Felice Herrig (10-5) vs Paige VanZant (4-1)

naiver: Herrig jest chyba mocniejsza fizycznie i posiada lepszy boks oraz większe doświadczenie. VanZant natomiast ma, jak sądzę, lepszą kondycję, będąc w stanie ciągle wywierać presję na rywalkach. Myślę, że to zaprowadzi ją do zwycięstwa.

Zwycięzca: Paige VanZant przez decyzję

Bolt: Uroda Paige ma jedną dużą wadę – wpycha jej walkę na main card. Reprezentantka TAM lubuje w brudnym boksie oraz zasypywaniu ciosami rywalek w parterze. Sama nie jest mistrzynią w unikaniu obaleń i wracaniu do stójki, ale stara szukać się poddań. Jej stójka… cóż, nie ma skrajnej tragedii, ale jej boks wygląda średnio, za to jako plus można potraktować odwoływanie się do kopnięć okrężnych, które jakoś różnicują jej arsenał. Do tego nie wiadomo, jakie szlify – i czy w ogóle – pojawiły się pod okiem Martina Kampmanna. Herrig z kolei wywodzi się z kickboxingu, tyle, że w żadnym wypadku nie podoba mi się jej stójka. Spamuje front kickami, a jej pięściarstwo wygląda dosyć chaotycznie, choć na plus należy policzyć jej zmienianie pozycji głowy. Sama chętnie obala i szuka poddań, z różnym jednak skutkiem. Widzę w tej walce dużo chaosu i bez przekonania typuję nieco aktywniejszą i agresywniejszą w sensowniejszy sposób…

Zwycięzca: Paige VanZant przez decyzję

155 lbs: Jim Miller (24-5) vs Beneil Dariush (10-1)

naiver: Beneil Dariush dominował w każdym z pięciu dotychczasowych bojów w UFC, w jednym jedynym (przeciwko Ramsey’owi Nijemowi) dając się ustrzelić pomimo początkowej przewagi. Podopieczny Rafaela Cordeiro bardzo odważnie poczyna sobie w stójce, co jest w dużej mierze pochodną doskonałego parteru, którym dysponuje – Dariush nie musi w najmniejszym stopniu obawiać się wylądowania na plecach. W konfrontacji z Jimem Millerem kluczowym jego zadaniem będzie przetrwanie pierwszej rundy – to w nich właśnie jego rywal jest najbardziej niebezpieczny. Tę agresję Miller przypłaca jednak w kolejnych rundach, zdecydowanie nie błyszcząc od strony kondycyjnej. Wydaje mi się, że to całkiem ciekawa walka do obstawiania na żywo, bo nie będę specjalnie zdziwiony scenariuszem, w którym Miller wygrywa pierwszą rundę, kurs na Dariusha rośnie, a potem ten ostatni terroryzuje wymęczonego rywala przez dwie kolejne rundy, zwyciężając na punkty. Boks Millera chwilami jest całkiem przyzwoity, ale myślę, że kopnięcia, zwłaszcza na korpus, w wykonaniu Dariusha mogą odegrać tu kluczową rolę. Mam też wrażenie, że Beneil to zawodnik piekielnie mocny psychicznie – swoją otwartą stójkową grą czasami naraża się na mocne kontry, ale zawsze – poza walką z Nijemem – był w stanie wykaraskać się z mniejszych lub większych problemów. Myślę, że Miller ruszy mocno w pierwszej rundzie, ale potem opadnie z sił, co skrzętnie wykorzysta nieustannie potem atakujący Beneil Dariush, któremu nie przeszkodzi nawet to, że wziął tę walkę w zastępstwie.

Zwycięzca: Beneil Dariush przez decyzję

Bolt: Miller to zawodnik, który w moim odczuciu stanowi obecnie idealny test tego, czy ktoś nadaje się do pierwszej dziesiątki. To bardzo dobry grappler, którego zapasy również prezentują wysoki poziom, a także przeciętny kickbokser z przebłyskami w stylu bardzo dobrej pracy łokciami. Wytrzymałość na ciosy to inna z zalet Jima. Naprzeciwko niego staje jeden z najbardziej perspektywicznych zawodników wagi lekkiej. Dariush ma jednak pewien problem, a jest nim krótki czas przygotowawczy. Wydaje mi się jednak, że regularnie odwołując się do middle kicków i nieco bardziej widowiskowych akcji, wypunktuje Millera. Walka bowiem toczyć raczej się będzie w stójce, gdzie Jim nigdy nie błyszczał, a i w parterze to Beneil może okazać się lepszym zawodnikiem ze względu na osiągnięcia w BJJ.

Zwycięzca: Beneil Dariush przez decyzję

205 lbs: Ovince St. Preux (17-6) vs Patrick Cummins (7-1)

naiver: Bardzo trudna do typowania walka. St. Preux to kreatywny, ale chaotyczny zawodnik. W stójce rzuca pojedynczymi cepami, która czasami mimowolnie wywołują uśmiech politowania. Z drugiej jednak strony – potrafi też zaskoczyć perfekcyjnym kontrującym na wstecznym, którym usadził Maurcio Shoguna Ruę. Kickboxing Cumminsa wydaje się o wiele słabszy, ale mimo wszystko widać tu pewien postęp – ten bardzo mocny zapaśnik po nieudanym debiucie z Danielem Cormierem zdał sobie w końcu sprawę z tego, że swoje zapasy może też wykorzystać w stójce, czy to od nieudanego obalenia od razu przechodząc do ciosów, czy też markując te ostatnie i idąc po sprowadzenie. Nie zmienia to faktu, że będzie musiał być szalenie ostrożnym, gdy pojedynek rozgrywał będzie się na nogach – nigdy bowiem nie wiadomo, czy OSP nie błyśnie jakimś kontrującym sierpem – których, nawiasem mówiąc, próbował wielu przeciwko Ryanowi Baderowi – z walki z Shogunem. Zwłaszcza, że St. Preux ma jeszcze jedną cechę, która wyróżnia go na tle dywizji półciężkiej – a jest nią błyskawiczne skracanie dystansu. Czasami odnosiłem wrażenie, że jest to wręcz niewiarygodne – stoi OSP ze trzy metry od rywala, by potem w oka mgnieniu, rzucając na ogół jakiś cep, znaleźć się tuż przy nim. Jego problemem w tym elemencie jest to, że przy tak szybkim skracaniu dystansu piekielnie się odsłania, co wielokrotnie wykorzystać Ryan Bader, trafiając w kontrze – Cummins jednak ze swoim ograniczonym arsenałem w stójce raczej nie będzie w stanie tego wykorzystać, zwłaszcza, że OSP to mańkut. Co więc mu zostaje? To, co zapowiada w wywiadach – uczynienie tej walki brzydką przez masę klinczu i obaleń.

To, co podoba mi się w Cumminsie – fanem talentu, którego nigdy nie byłem – jest konsekwencja i niezłomność. W każdej dotychczasowej walce od czasu przegranego debiutu notował nieudane sprowadzenia, ale zawsze znajdował w końcu drogę do obalenia przeciwnika. Mam wrażenie, że nie jest to zawodnik, którego łatwo złamać, który łatwo poddaje się w obliczu niepowodzeń. Cummins to lepszy zapaśnik sensu stricto aniżeli Ryan Bader, który w każdej z pięciu rund obalał St. Preuxa. Myślę, że pomimo pewnych niepowodzeń Patrick znajdzie jednak sposób, by przenosić walkę do klinczu lub parteru – czemu powinna też sprzyjać jego lepsza kondycja. Mam też wrażenie, że OSP od wielu, wielu lat trenując w tym samym szerzej nieznanym klubie, nic nowego już nie wymyśli, ani się nie rozwinie, a jego kreatywno-chaotyczny styl może być okiełznany przez Cumminsa – pod warunkiem wszak, że ten ostatni nie będzie szarżował nań w stylu Shoguna. Bez najmniejszego przekonania, zupełnie nie wykluczając innego – niekorzystnego dla Cumminsa – rozstrzygnięcia, stawiam na to, że zapasy Patricka w połączeniu z konsekwentną pracą zaprowadzą go do zwycięstwa na kartach sędziowskich po boju, który wszyscy będziemy chcieli jak najszybciej zapomnieć.

Zwycięzca: Patrick Cummins przez decyzję

Bolt: Saint Preux to na pewno lepszy uderzacz i grappler, ale obawiam się, że opierający się na ciągłym gonieniu za obaleniem styl Cumminsa może okazać się trudny do pokonania. Patrick sam zapowiadał, że nie będzie stronić od klinczu i tłamszenia tym akcji rywala w zarodku, co zwiastuje potwornie nudną walkę. Czy da radę obalić Ovince’a? Całkiem możliwe. Z drugiej jednak strony to właśnie na tym zagrożeniu były zawodnik Strikeforce zapewne głównie się skupiał podczas przygotowań. Bardzo trudno przewidzieć mi zwycięzcę, ale Cummins dociskając do siatki i co jakiś czas notując obalenie, chyba przekona do siebie sędziów.

Zwycięzca: Patrick Cummins przez decyzję

205 lbs: Corey Anderson (5-0) vs Gian Villante (12-5)

naiver: Żaden z zawodników nie (z)robi furory w UFC. Obaj to przede wszystkim zapaśnicy mający poważne braki w rzemiośle kickbokserskim. Villante jest bardziej doświadczonym zawodnikiem, ale ma dwie ogromne wady – po pierwsze, jego stójkowa defensywa praktycznie nie istnieje (przegrywał stójkowe wymiany z Codym Donovanem!), po drugie, może i ważniejsze, jego kondycja woła o pomstę do nieba. Nawet Anderson jest przy nim tytanem wydolności. Jestem przekonany, że możemy w tym starciu spodziewać się masy walki na chwyty, klinczu – i pomimo tego, że teoretycznie jest to płaszczyzna, do której najbliżej ma Villante, to uważam, że od drugiej rundy fatalne cardio zacznie dawać o sobie znać, a dysponujący lepszymi warunkami fizycznymi i prawdopodobnie silniejszy Anderson przejmie stery pojedynku w swoje ręce, zwyciężając na kartach sędziowskich. Biorąc pod uwagę ciężkie ręce Corey’a i dziurawą jak szwajcarski ser defensywę Villante, nie sposób wykluczyć jakiegoś nokautu, ale zostanę ostatecznie przy decyzji. Niski poziom obu nie skłania jednak do wielkiej pewności co do tej predykcji – a nuż Villante jakoś poprawił swoją kondycję, a wtedy kto wie…

Zwycięzca: Corey Anderson przez decyzję

Bolt: W tej średnio porywającej walce ciężko o wskazanie zdecydowanego faworyta, chociaż za lepszego zawodnika uważam Andersona. Jego niezłe zapasy połączone z prostym, ale popartym mocnym ciosem boksem powinny mu pozwalać jeszcze przez jakiś czas wygrywać z Villante’ami tego świata – Gian bowiem nie prezentuje się szczególnie sensownie w żadnej płaszczyźnie.

Zwycięzca: Corey Anderson przez decyzję

170 lbs: Tim Means (23-6-1) vs George Sullivan (16-3)

naiver: Tim Means jest ostatnio w bardzo dobrej formie – po powrocie do kategorii półśredniej zanotował trzy zwycięstwa z rzędu i szczególnie to ostatnie, w którym całkowicie rozmontował Dhiego Limę, mogło robić wrażenie. Jego sobotni rywal, George Sullivan, po bezbarwnym – choć usprawiedliwionym do pewnego stopnia brakiem obozu przygotowawczego – pojedynku pokonał w debiucie Mike’a Rhodesa, by w kolejnym starciu doskonale rozbić Igora Araujo na gorącej brazylijskiej ziemi. Nie mam wątpliwości, że w stójce i w klinczu przewagę powinien mieć jednak Means, który, obok może Matta Browna, wydaje się najlepiej korzystającym z łokci zawodnikiem kategorii półśredniej w UFC. Pytanie jednak, czy będzie w stanie bronić prób zapaśniczych Sullivana? Jeśli bowiem George znajdzie się na górze, Meansa czekają problemy – niby bowiem jest aktywny z pleców, czego dowodem mocne porozbijanie z tej pozycji Jorge Masvidala, ale Sullivan w ostatnim starciu pokazał naprawdę dobre i soczyste gnp. Stawiam jednak na to, że z coraz lepsza z każdą walką defensywa zapaśnicza Meansa oraz przewaga w stójce i w klinczu pozwolą mu wyjść z tego pojedynku zwycięsko – nawet pomimo tego, że nie ma za sobą całego obozu przygotowawczego.

Zwycięzca: Tim Means przez (T)KO

Bolt: Sullivan to po prostu solidny zawodnik. Preferuje stójkę, gdzie swoim nieco mechanicznym kickboxingiem punktuje, a następnie często kończy rywali, ale także ma całkiem sprawny defensywny grappling oraz potrafi obalać co słabszych zapaśniczo rywali. Ta ostatnia umiejętność może mu się przydać ze względu na mierną obronę obaleń w wykonaniu Meansa, który jednak nieco ją nadrabia świetną pracą z dołu. W stójce, jeżeli Tim nie będzie tym razem spał, spodziewam się raczej jednostronnej batalii z napierającym i zasypującym łokciami oraz kopnięciami faworytem starcia. Nie ukrywam jednak, że trudno mi zaufać komuś, kto w losowych momentach jest w stanie całkowicie się wyłączyć.

Zwycięzca: Tim Means przez (T)KO

135 lbs: Aljamain Sterling (10-0) vs Takeya Mizugaki (20-8-2)

naiver: Aljamain Sterling to kawał utalentowanego 25-latka. Jest szybki, zwinny, atletyczny, ma bardzo mocne zapasy i świetnie pracuje z góry, korzysta z szerokiego arsenału kopnięć, trenuje w jednym z najlepszych klubów na świecie. Pomimo tego wcale nie jestem przekonany, czy pojedynek z Takeyą Mizugakim będzie dla niego przysłowiowym spacerkiem – przede wszystkim dlatego, że Japończyk jest o wiele lepszym bokserem. Owszem, jego stójkowa defensywa jest bardzo przeciętna, ale w ofensywie prezentuje się naprawdę dobrze, korzystając z szerokiego arsenału ciosów pojedynczych i składanych w kombinacje, na głowę i na korpus. Tylko od wielkiego dzwona jednak odwołuje się do kopnięć, co nieco zubaża jego narzędzia ataku w stójce. Antidotum na solidny boks Japończyka mogą się natomiast okazać kopnięcia Amerykanina, które pozwolą mu utrzymywać bezpieczny dystans. Ostatecznie postawię na to, że Sterling wyjdzie zwycięsko z tego boju dzięki przewadze zapaśniczej i dużej inteligencji, którą prezentuje w oktagonie, ale myślę, że znacznie bardziej doświadczony Japończyk, który z niejednego komina w swojej karierze już wygartywał, tanio skóry nie sprzeda, stawiając twardy opór.

Zwycięzca: Aljamain Sterling przez decyzję

Bolt: Walka jednego z ciekawszych młodych zawodników w wadze koguciej ze starym wilkiem. Sterling w stójce jest przede wszystkim dosyć dobrym kopaczem, jednak również zdarza mu się odwoływać do łokci czy kolan – „taki Jon Jones w trakcie obróbki” wydaje się go idealnie charakteryzować, bo to także wysokiej klasy zapaśnik. W walce z kimś spoza top 10 stawiałbym go jako mocnego faworyta z prawie każdym, ale Mizugaki to mimo ostatniej porażki nie byle kto. Japończyk swoim boksem ma spore szanse stłumić zapędy Aljamaina i załapać się na decyzję, przy czym nie zdziwi mnie widok wynoszonego z klatki weterana – porażka z rąk Cruza czy knockdown z rąk Briana Caraway’a odrobinę niepokoją w starciu z naprawdę mocno kopiącym rywalem. Dodatkowym atutem może być tempo narzucane przez Japończyka – wprawdzie Sterling nie wykazał jakichś luk w kondycji, ale jego rywal zasługuje na miano maszyny, będąc w stanie przez równe 15 minut ciągle atakować.

Zwycięzca: Takeya Mizugaki przez decyzję

145 lbs: Diego Brandao (18-10) vs Jimy Hettes (11-2)

naiver: Starcie to poddawałem już analizie wcześniej, bo miało odbyć się na UFC 183, ale z powodu problemów zdrowotnych Hettesa ostatecznie do niego nie doszło. Bez najmniejszego przekonania stawiałem wówczas na Brandao – i zdania nie zmieniam. Amerykanin jak najbardziej może wyjść zwycięsko z tej batalii, bo z każdą minutą powinien zyskiwać przewagę nad słabym kondycyjnie Brazylijczykiem. Pomimo tego, że Hettes to kawał odpornego skurczybyka, to jednak jest do skończenia, co udowodnił Dennis Bermudez. Myślę, że jeśli przetrwa pierwszą rundę, jego szanse na zwycięstwo poszybują w górę – w dwóch kolejnych dzięki świetnemu judo i dobrej kontroli z góry będzie mógł przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę – zwłaszcza, że Brandao pokazał w ostatnich dwóch starciach, że jeśli walka nie układa się po jego myśli, jego psychika przestaje domagać. Myślę jednak, że Hettes nie przetrwa początkowego natarcia rywala. Zwłaszcza, że po ostatnich problemach zdrowotnych związanych ze zbijaniem wagi jego pewność siebie musiała w jakimś stopniu zostać zachwiana.

Zwycięzca: Diego Brandao przez (T)KO

Bolt: Pozwolę sobie przekleić moje poprzednie uzasadnienie, dosyć optymistycznie zakładając, że do pojedynku jednak dojdzie.

Dwóch zawodników, których przerosły oczekiwania. Diego zwyciężył TUFa, walczy bardzo efektownie i trenuje u Grega Jacksona, ale ostatni ciąg trzech wygranych dla odmiany zmarnowały dwie porażki w pierwszej rundzie. Nie został jednak pokonany przez byle kogo. Hettes z kolei zaczynał jako świetny judoka, który dzięki grapplerskim umiejętnościom miał zajść naprawdę daleko. Po nędznej (o ile mnie pamięć nie myli) walce z Brimage odbił się w walce z Whitefordem, a następnie został zmasakrowany przez Bermudeza. I myślę, że Diego, jeśli będzie miał dosyć kondycji, będzie go srogo obijał przez dwie rundy, a w trzeciej nie da się poddać dzięki niezłemu, bazowemu BJJ.

Zwycięzca: Diego Brandao przez decyzję

185 lbs: Eddie Gordon (7-2) vs Chris Dempsey (10-2)

naiver: Eddie Gordon to kawał atletycznie zbudowanego przeciętniaka. W debiucie w UFC, będącym jednocześnie finałem TUFa, błyskawicznie ubił kruchoszczękiego Dhiego Limę, ale dopiero w kolejnej walce mogliśmy przyjrzeć mu się bliżej – na Josha Sammana nie miał nic poza obaleniami, z których i tak niewiele wynikało. Z drugiej strony mamy jednak Chrisa Dempsey’a… Zawodnika, który w stójce terroryzowany był przez słabiutkiego w tejże płaszczyźnie Ilira Latifiego – Szwed trafiał, czym chciał i kiedy chciał. Amerykanina nie usprawiedliwia nawet wzięcie tamtej walki bez pełnego okresu przygotowawczego, ani fakt, iż odbywała się ona w limicie kategorii półciężkiej, podczas gdy Dempsey na co dzień walczy w średniej. Tak fatalnej defensywy stójkowej nie da się naprawić w kilka miesięcy. W starciu przeciętniaka ze słabym zawodnikiem stawiam na tego pierwszego – Dempsey nie pokazał bowiem nic, co mogłoby sugerować, że będzie w stanie nawiązać walkę z Gordonem. Jako jednak, że to niemal absolutne niziny dywizji, pewności wielkiej co do takiego a nie innego rozstrzygnięcia mieć nie sposób.

Zwycięzca: Edie Gordon przez (T)KO

Bolt: Dempsey to zawodnik, którego zupełnie nie widzę w UFC. Preferuje dosyć nudne grindowanie oponentów, czasem połączone z kończeniem ich, jeżeli są już bardzo wymęczeni. Źle znosi przyjmowanie ciosów oraz sam może być w problematycznej sytuacji, wymieniając uprzejmości z dobrym zapaśnikiem – a akurat na takiego trafił. Gordon to żadna rewelacja, ale do zjedzenia high kicka od Josha Sammana dominował pojedynek, a trenowanie w Serra – Longo z pewnością mu nie szkodzi. Nie sądzę nawet, by musiał nadzwyczaj mocno nastawiać się na kontrolę w parterze czy obijanie pod siatką – kilka dobrze wyuczonych kombinacji przez świetnego trenera w postaci Ray’a Longo powinno dobrze zadziałać w połączeniu z defensywą i odpornością Chrisa.

Zwycięzca: Edie Gordon przez (T)KO

PODSUMOWANIE

WalkanaiverBoltCalo
Lyoto Machida vs Luke Rockhold
1.63 - 2.50
Rockhod Rockhod Rockhod
Ronaldo Souza vs Chris Camozzi
1.08 - 11.00
Souza Souza Souza
Cub Swanson vs Max Holloway
1.69 - 2.35
Holloway Holloway Swanson
Felice Herrig vs Paige VanZant
12.15 - 1.80
VanZant VanZant VanZant
Beneil Dariush vs Jim Miller
1.57 - 2.65
Dariush Dariush Dariush
Ovice St. Preux vs Pat Cummins
2.10 - 1.83
Cummins Cummins St. Preux
Corey Anderson vs Gian Villante
1.26 - 4.40
Anderson Anderson Anderson
Aljamain Sterling vs Takeya Mizugaki
1.28 - 4.25
Sterling Mizugaki Sterling
George Sullivan vs Tim Means
2.55 - 1.61
Means Means Means
Diego Brandao vs Jimy Hettes
1.63 - 2.50
Brandao Brandao Brandao
Chris Dempsey vs Eddie Gordon
4.75 - 1.24
Gordon Gordon Gordon
Ostatnia gala8-46-6---
Łącznie279-140266-146274-133
Poprawne66,58 %64,56 %67,32 %

fot. MMAFighting.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button