UFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC 198 – Werdum vs. Miocic

Analizy i typowanie gali UFC 198, na której Fabricio Werdum i Stipe Miocic rozstrzygną losy pasa mistrzowskiego kategorii ciężkiej.

Transmisja z gali rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 00:30.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

265 lbs: Fabricio Werdum (20-5-1) vs. Stipe Miocic (14-2)

Kursy UNIBET: Fabricio Werdum vs. Stipe Miocic 1.60 – 2.40

Bartłomiej Stachura: Sprawa nie jest szczególnie skomplikowana – Miocic zrobi wszystko, aby zamienić walkę w pojedynek bokserski, bo to dla niego najkrótsza droga do zwycięstwa. Ba, jeśli Werdumowi skończyłoby się paliwo wcześniej niż Miocicowi, scenariusz z kontrolą z góry w wykonaniu Amerykanina również jest realny. Amerykanin musi tylko potwornie uważać przy momentach sprowadzenia – jeśli natomiast obali i ustabilizuje pozycję, o poddanie z pleców w wykonaniu Werduma nie będzie łatwo.

Tym niemniej spodziewam się, że długimi fragmentami starcie będzie toczyło się na nogach. Miocic jest zdecydowanie mobilniejszy i po prostu lepszy boksersko – składa dobre, krótkie, dynamiczne kombinacje ciosów prostych i powinien być szybszy od Brazylijczyka. Sęk jednak w tym, że mistrz ma w swoim arsenale kopnięcia, których nie omieszka używać – uważam, że właśnie one zrobią tutaj różnice i utrudnią pretendentowi boksowanie. Werdum potrafi kopać na każdej wysokości, a brak obawy o wylądowanie na plecach będzie mu w tym pomagał. Jego boks nie jest może najlepszy, ale przynajmniej uderza ciosami prostymi, nie dając rywalom wielu okazji do kontr.

Również w klinczu powinien mieć przewagę dzięki permanentnemu ściąganiu głowy na kolana. Jeśli rozmontował klinczersko Velasqueza – a zrobił to – to samo może powtórzyć z Miocicem.

Ponadto spodziewam się, że Brazylijczyk pomimo zaawansowanego wieku będzie jednak dysponował przewagą kondycyjną. Walczy u siebie, z pewnością dołożył wszelkich starań, aby się „zaaklimatyzować” jak najlepiej po powrocie z Kings MMA. Miocic natomiast w walce z dos Santosem wyglądał w mistrzowskich rundach wyraźnie słabiej. Pojedynku z Huntem nie biorę pod uwagę, bo tam dominacja Amerykanina była totalna, a takiego scenariusza nie spodziewam się tutaj.

Nie można też zapominać, że Werdum jest nie tylko znacznie bardziej doświadczonym zawodnikiem, ale też piekielnie sprytnym. Nie tylko w oktagonie, gdzie zachowuje się jak szczwany lis, korzystając z całej masy zmyłek, ale także poza nim, gdzie wykorzysta każdy najdrobniejszy element na swoją korzyść – stworzy nawet i 45 tys. masek ze swoją trollową podobizną.

Czy jednak zwycięstwo Miocica będzie szokiem? Nic z tych rzeczy – jeśli zdoła unikać kopnięć Werduma, będzie dużo pracował na nogach i kąsał mistrz prostymi, od czasu do czasu przenosząc walkę do parteru – może w końcówkach rund? – może powrócić z Brazylii z pasem mistrzowskim. Sen leciwego Brazylijczyka nie trwał będzie przecież wiecznie…

Tym niemniej…

Zwycięzca: Fabricio Werdum przez decyzję

185 lbs: Ronaldo Souza (22-4) vs. Vitor Belfort (25-11)

Kursy UNIBET: Ronaldo Souza vs. Vitor Belfort 1.29 – 3.60

Bartłomiej Stachura: Po tym, jak ZUFFA wykupiła Strikeforce, Souza wygrał pięć kolejnych pojedynków, w pokonanym polu zostawiając Chrisa Camozziego (dwukrotnie), Yushina Okamiego, Francisa Carmonta i Gegarda Mousasiego, wszystkie walki – poza tą z Carmontem – zwyciężając przed czasem. Na grudniowej gali UFC 194 doszło jednak w końcu – bo do walki przymierzani byli już wcześniej – do starcia Brazylijczyka z Yoelem Romero, które stanowić miało eliminator do pojedynku o złoto. Brazylijczyk przegrał jednak po dyskusyjnej – ale absolutnie dalekiej od skandalu – niejednogłośnej decyzji sędziowskiej.

Z kolei Belfort po przegranej walce o pas mistrzowski kategorii półciężkiej w 2012 roku z Jonem Jonesem trzema efektownymi wiktoriami w 2013 roku nad Michaelem Bispingiem, Lukiem Rockholdem i Danem Hendersonem utorował sobie drogą do pojedynku o pas, który przegrał jednak z Chrisem Weidmanem. Powrócił w listopadzie ubiegłego roku, na gali UFC Fight Night 77 efektownie domykając trylogię z Danem Hendersonem i tym samym wracając do rozgrywki o najwyższe cele.

Bukmacherzy zdecydowanie faworyzują Aligatora, nie dając Belfortowi większych szans na zwycięstwo. Czy słusznie?

Stójka

Jacare to nadal zawodnik niemal wyłącznie parterowy – pomimo tego, że w ostatnich latach poprawił swoją stójkę, nadal służy mu ona niemal wyłącznie jako środek do skrócenia dystansu, przejścia do klinczu i obalenia, ewentualnie jako zmyłka przed dynamicznym zejściem po nogi.

Brazylijczyk walczy z klasycznej pozycji, cechuje go wywieranie presji na rywalach, ale czyni to cierpliwie i metodycznie, dalekim będąc od pośpiechu. W jego ruchach nie widać jednak niemal żadnego luzu, jest cały czas spięty, przygotowany do szarży – brakuje mu lekkości w poruszaniu się, finezji, improwizacji. Jego ataki są mechaniczne, ale relatywnie książkowe – stara się poruszać głową, atakować kombinacjami.

Wyraźnie jednak preferuje mocny prawy sierpowy – lub też cep, w zależności od tego, gdzie akurat znajduje się rywal. Lubi czasami zamarkować jakieś inne uderzenie czy sprowadzenie, ale ostatecznie przeważnie kończy i tak z prawym zamachowym, wpadając jednocześnie w rywala i tym sposobem chroniąc się przed kontrami – jeśli cios dojdzie i rywal nadal będzie stał, Jacare dołoży kilka innych uderzeń, by następnie poszukać obalenia. Jeśli nie dojdzie – skróci dystans i od razu spróbuje technik zapaśniczych. Czasami zaatakuje też lewym hakiem na wątrobę.

Ronaldo Souza chętnie atakuje lewym hakiem na korpus, ale w starciu z Vitorem Belfortem będzie musiał bardzo uważać na tego typu szarże – inicjowanie akcji bezpośrednim ciosem na korpus oznacza mocne odsłanianie szczęki, co w starciu z takim specem od szermierki na pięści jak Phenom będzie ryzykowne.

W niemal każde z uderzeń, jakie Souza wyprowadza, wkłada bardzo dużą moc, co powoduje, że jest podatny na kontry, ładując ciosy.

Nie uświadczymy w arsenale Brazylijczyka wielu ciosów prostych czy kopnięć – rzuca je relatywnie rzadko, choć teoretycznie mógłby korzystać z nich raz za razem, bo nie obawia się o wylądowanie na plecach.

Ataki bokserskie służą Souzie jako środek do przedarcia się do klinczu, gdzie rozpoczyna pracę nad obaleniem. Nawet jeśli ma naruszonego rywala, lubi pójść po sprowadzenie.

Jak to zwykle bywa z zawodnikami, którzy na stare late musieli nauczyć się stójki, Souza nie wygląda dobrze w kontrach. Jego finalna akcja z walki z Derekiem Brunsonem, w której ustrzelił szarżującego z wysoko uniesioną głową Amerykanina soczystym prawym, to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Gdy rywal atakuje, Jacare myśli bowiem przede wszystkim o obronie, nie o kontrach, co nie dziwi, biorąc pod uwagę jego preferencje do walki na chwyty i relatywnie niewielkie stójkowe doświadczenie.

Mający przeciwnika na siatce, co niemal zawsze jest jego celem, rozpuszcza ręce, atakując kombinacjami – ostatecznie jednak i tak przechodzi do obaleń.

Belfort prezentuje się zupełnie inaczej. Przede wszystkim, walczy z odwrotnej pozycji, co samo w sobie dobrze rokuje na okoliczność walki z Souzą.

Kiedyś Phenom był zawodnikiem, który niemal wyłącznie błyszczał w ataku, od wielkiego dzwona odnosząc się do kontr czy kopnięć. W ostatnich latach zdecydowanie jednak poszerzył swój arsenał stójkowy – nie tylko kopie jak szalony – trzy z czterech ostatnich nokautów odniósł przez kopnięcia, a i w ostatniej walce to właśnie high kick okazał się decydujący – ale też prezentuje wyborną pracę w kontrze, czego przykłady widzieliśmy w jego starciu z Lukiem Rockholdem oraz drugiej (nie trzeciej) walce z Danem Hendersonem. Belfort potrafił świetnie przepuścić ataki obu, tego pierwszego karcąc krosem, drugiego – usadzając na deskach podbródkowym.

Na przestrzeni lat Vitor Belfort mocno poprawił swoją kontrującą grę. Powyżej świetnie przepuszcza bezpośredni prawy sierpowy Luke’a Rockholda, odpowiadając celnym krosem oraz niecelnym sierpem. Na drugim przykładzie krótkim spotkaniowym prawym odpowiada na próbę ataku Weidmana swoim firmowym lewym.

W drugiej walce z Danem Hendersonem Vitor Belfort popisał się kapitalnym kontrującym podbródkowym, podcinając nogi pod Amerykaninem. Jacare będzie musiał mieć się na baczności przy skracaniu dystansu.

Cechuje go teraz ogromna cierpliwość i zdecydowanie dojrzalsze podejście do oktagonowych tanów – po części zapewne będące też wynikiem jego wieku, odstawienia TRT oraz stylu walki. Brazylijczyk bardzo starannie wybiera moment na przyspieszenie, zmieniając się wówczas w prawdziwą bestię – nadal jest piekielnie szybki i bije bardzo mocno. Umiejętnie korzysta ze wspomnianych kopnięć, czy to ukrywając je za ciosami, czy też przeplatając je na różnych wysokościach, co dwukrotnie zapewniło mu otwartą drogę do głowy kopanego wcześniej na korpus Bispinga.

Jednak jeśli jego szarża się nie powiedzie, a rywal ją przetrwa, ubytki w energii Belforta oraz jego nastawieniu psychicznym są znaczne. Nie jest zawodnikiem, który dobrze radzi sobie z niepowodzeniami w klatce – ma zdecydowanie tendencję do odpuszczania, gdy jego narzędzia mordu zawiodą.

W stójkowej walce Belforta z Souzą bardzo istotne znaczenie będzie miało poruszanie się i to, kto zmusi drugiego zawodnika do kroku wstecz. Idealnym scenariuszem dla Belforta byłoby, aby to on wywierał presję – bo w kontrze, jak wspominałem, Souza nie błyszczy. Scenariusz taki uważam jednak za mało prawdopodobny, bo to Jacare jest zawodnikiem agresywniejszym i to on był stroną atakującą we wszystkich poprzednich starciach. Belfort natomiast był na wstecznym w niemal każdym ze swoich ostatnich bojów, przynajmniej przez jakiś czas.

Jak zatem prezentuje się Phenom na wstecznym? Inteligentnie. Dostosowuje się do rywala. W walce z klasycznie ustawionym Hendersonem, którego najgroźniejszą bronią w stójce jest – podobnie jak u Jacare – prawy sierpowy, Brazylijczyk ani razu nie dał kroku do swojej lewej czyli prosto na H-Bomb. Skupiał się na walce o zachodzenie wykrocznej nogi Hendo, czyli poruszał się do swojej prawej, z dala od prawicy Amerykanina. Zupełnie inaczej było w rywalizacji z Chrisem Weidmanem – tam Brazylijczyk ochoczo schodził do swojej lewej strony, najpewniej świadomy tego, że prawy sierpowy Amerykanina był znacznie mniej groźny niż jego lewy sierpowy. Z kolei w pojedynku z Rockholdem udowodnił, że nie jest łatwo zamknąć go na siatce – bardzo inteligentnie krążył po łuku.

W starciach z odwrotnie ustawionym Rockholdem i klasycznie ustawionym Weidmanem Belfort poruszał się po łuku do swojej lewej strony – zdawał sobie sprawę, że obaj nie mają narzędzi, żeby zamykać mu drogę. W pojedynku z Hendersonem już tego nie czynił i wydaje się, że w walce z Jacare również będzie bardzo ostrożny w tym aspekcie, trzymając lewicę wysoko.

Wspomniane poruszanie się po łuku to bardzo ważny element, ponieważ pewnikiem jest, że Jacare zrobi wszystko, aby przyszpilić starszego krajana do siatki i tam popracować nad obaleniem. Wydaje się, że przynajmniej w pierwszych minutach walki nie będzie o to łatwo. Zwłaszcza, jeśli spojrzymy na ostatnią walkę Jacare, w której mierzył się z również walczącym z odwrotnej pozycji, również dysponującym mocnym przyspieszeniem i ciężkimi rękami Yoelem Romero. Brazylijczyk poruszał się sztywno na nogach, był bardzo ostrożny w wyprowadzaniu ataków i nie potrafił zamykać Kubańczyka pod siatką – przynajmniej dopóki ten ostatni miał siły, mocno nadwyrężona szarża w końcówce pierwszej rundy.

Jak wspominałem, Jacare nieźle porusza głową, dopóki o tym pamięta, czyli na ogół w pierwszych rundach. Jeśli jednak do starcia z Belfortem wyjdzie w podobnej formie jak do konfrontacji z Romero, może mieć problemy. Belfort bowiem jest równie szybki jak Kubańczyk, a do tego nie kończy ataków – wzorem Romero – jednym czy dwoma ciosami, wpadając z całą ich serią. Spięty, sztywny wyprostowany Souza może być dla niego smakowitym kąskiem.

Souza nie dysponuje dużym zasięgiem ramion, co wymusza na nim poszukiwanie półdystansu za wszelką cenę. Na pierwszym przykładzie widzimy świetną pracę głową przy skracaniu dystansu. W swoich poczynaniach bywa jednak chaotyczny, ładując ciosy z charakterystycznym „Arrrrrgh!!!” przy ich wyprowadzaniu. Czyni go to podatnym na kontry – powyżej na drugim gifie krótkim sierpem z odejściem trafia go Francis Carmont. Vitor Belfort kontruje lepiej.

Rzecz jednak w tym, ile okazji będzie miał Belfort? Ile szarż będzie potrzebował, aby ubić rywala? Czy po pierwszej nieudanej jego morale nie spadnie? Po drugiej? Trzeciej? Ronaldo nie jest łatwy do skończenia, a w starciu z Romero pokazał też umiejętność przezwyciężania problemów w oktagonie. Dodatkowo, jestem przekonany, że odpowiedzią Jacare na blitzkriegi Phenoma nie będzie paniczne cofanie się na siatkę, ale też nie będzie nią poszukiwanie kontruderzenia – 36-latek obniży pozycję i albo spróbuje obalenia, albo złapania klinczu i wcale nie jest wykluczone, że dopnie swego, bo gdy Belfort rozpuszcza ręce, idzie do przodu jak burza, będąc podatnym na tego typu kontry zapaśniczko-klinczerskie.

Nie ulega jednak wątpliwości, że dopóki walka toczyć będzie się na nogach, nie będzie można lekceważyć Vitora. Ma bardzo szybkie ręce, błyskawicznie skraca dystans, a i Souza demonem defensywy nie jest – trafiali go m.in. Francis Carmont czy nawet w drugim starciu Chris Camozzi, o Yoelu Romero nie wspominając. Jeśli jednak Phenom marzy o powtórzeniu scenariusza z walki z Bispingiem, będzie musiał być piekielnie uważnym – kopnięcia na korpus, tak ważne w jego arsenale, którymi przygotował sobie Brytyjczyka na decydujące uderzenie, w konfrontacji z Souzą będą ryzykowne – o ile bowiem wysokie i niskie kopnięcia (z tych ostatnich Vitor nie korzysta szczególnie często) trudno przechwycić, to kopnięcia na korpus nadają się do tego idealnie, więc kto wie, czy obawa przed parterem nie ograniczy ofensywnego arsenału Belforta do akcji pięściarskich.

Zapasy i parter

Nie ulega wątpliwości, że to właśnie zapasy mogą okazać się kluczowe dla losów walki. Czy Belfort będzie w stanie powstrzymać zapędy parterowe Souzy?

Jacare poprawił swoje zapasy w ostatnich latach, ale nadal – podobnie jak stójka – daleko im do elitarnych. Nadal rzadko wchodzi w nogi z dystansu, skupiając się raczej na tym, aby presją i groźbami mocnego prawego zagonić rywali na siatkę i tam rzucić się w klincz, by pracować nad obaleniem, najczęściej wewnętrznym haczeniem.

Trudno przewidzieć, jak wyglądać będą defensywne zapasy Belforta, ale na jego korzyść przemawia to, że Souza obala głównie z klinczu – oznacza to bowiem, że pracą na nogach Phenom powinien być ich w stanie unikać. 39-latek nie stoczył w ostatnich latach wielu walk z zapaśnikami, a gdy takowe toczył, wyglądało to różnie. Świetnie wybronił wejście w nogi Luke’a Rockholda oraz jedno Chrisa Weidmana, by potem dać się temu ostatniemu położyć z dziecinną łatwością. Walki z Jonem Jonesem nie biorę pod uwagę, bo w żaden sposób nie może być miarodajna na okoliczność jego rywalizacji z Jacare. Z Anthonym Johnsonem lata temu wyglądał bardzo dobrze pod względem defensywy przed obaleniami.

Powyżej dwie bardzo udane obrony przed obaleniami w wykonaniu Vitora Belforta. W starciu z Chrisem Weidmanem z dziecinną łatwością oddał jednak późniejsze, co był początkiem jego końca. Jacare obala jednak przede wszystkim z klinczu.

Innymi słowy, spodziewam się, że Souza będzie miał problemy, by z dystansu położyć Belforta na plecach. Za bardziej prawdopodobny uznaję scenariusz, w którym dopnie swego, znajdując w końcu sposób na zamknięcie rywala pod siatką lub – co odrobinę mniej prawdopodobne – w kontrze na jedną z ostrych szarży Phenoma.

Jeśli jednak Tyranozaurus byłby w stanie dobrze wejść w pojedynek, obronić 2-3 próby zapaśnicze Jacare, jego pewność siebie mocno wzrośnie.

Co stanie się natomiast, jeśli Souza przeniesie walkę do parteru? Będzie to prawdopodobnie gra do jednej bramki, nawet pomimo tego, że Belfort wcale nie jest lebiegą, jeśli chodzi o walkę na chwyty. Aligator przewyższa go jednak o dwie klasy w tym aspekcie i nie sądzę, by miał problemy z obchodzeniem pozycji.

Jakąś nadzieją dla Vitora może być dość konserwatywne podejście rywala do walki na chwyty – wyprowadza mało ciosów z góry, szukając przejść pozycji i poddań. Niewykluczone jednak, że wzorem Demiana Mai Jacare zmieni trochę swoje nastawienie, zwłaszcza że Belfort nie z tych, którzy szczególnie dobrze reagują na przyjmowanie ciosów, zwłaszcza w niedogodnej pozycji.

Inne

Od czterech walk, czyli od maja 2013 roku Vitor Belfort nie zobaczył drugiej rundy. Zresztą jego poprzednie starcie, to z Michaelem Bispingiem, trwało niespełna 7 minut, więc… Innymi słowy – jego kondycja jest dużą niewiadomą. Z jednej strony z całą pewnością odstawienie TRT oraz jego zaawansowany wiek nie działają na jego korzyść w tym aspekcie, ale z drugiej, jeśli spojrzymy na jego styl walki, wyraźnie widać, że robi wszystko, co w jego mocy, aby mądrze gospodarować ograniczonymi zasobami kondycyjnymi. Starannie wybiera moment ataku, urozmaicając przygotowanie kolejnych pojedynczymi uderzeniami.

Również jednak Jacare tytanem kondycji zdecydowanie nie jest. Mocno zwalnia w trzecich rundach, choć nie zamierzam nikogo przekonywać, że jest jakiś dramat – nic z tych rzeczy. Czy mam jednak pewność, że w ewentualnej trzeciej rundzie Aligator będzie dwa razy szybszy i aktywniejszy od Tyranozaurusa? Zdecydowanie nie. Czy jednak będzie miał przewagę? Tak.

Zwrócę jeszcze uwagę na jeden aspekt – wszyscy wiemy, jak zmieniła się fizjonomia Belforta po odstawieniu TRT, ale też w ostatniej walce – pierwszej od czasu wejścia USADA – Souza wyglądał słabiej fizycznie. Nie przypominał potwora, jakim był wcześniej. I nie tylko pod względem wizualnym, bo także – jak już wspominałem – jego dyspozycja była bardzo przeciętna – sztywne nogi, niepewność (tę od biedy można wytłumaczyć knockdownem, jaki otrzymał w pierwszej odsłonie), niska aktywność.

Trudno powiedzieć, jak na Belforta podziała fakt, że może to być jego ostatnia walka w karierze. Może doda mu dodatkowej motywacji, a może wprost przeciwnie – złamie się jeszcze szybciej w razie pierwszego niepowodzenia? Zawsze wychodziłem z założenia, że jeśli zawodnik otwarcie wypowiada się o emeryturze, jedną nogą jest już po drugiej stronie – i wyjątków jest niewiele.

Warto też odnotować, że Vitor nie trenował w przygotowaniach do tej walki w Blackzilians, z którego to klubu wybył już jakiś czas temu. Przygotowania odbył we własnym klubie na Florydzie. Jak wieść gminna niesie, zainwestował sporo pieniędzy w mocnych sparingpartnerów i sztab szkoleniowy, który skupiony był tylko i wyłącznie na nim. Myślę, że to lepsze dla niego niż bycie jednym z (nie)wielu w Blackzilians.

Podsumowanie

Droga do zwycięstwa Vitora Belforta jest oczywista – ustrzelić Ronaldo Souzę w pierwszej rundzie. Dużo pracować na nogach, nie dawać się zamykać pod siatką, przygotować go pod wysokie kopnięcie, zaskoczyć go ostrą szarżą lub skontrować, gdy ruszy z prawym zamachowym lub lewym hakiem na korpus. Ewentualnie – przetrwać pierwszą rundę bez znacznych ubytków na kondycji, licząc na to, że i Jacare w drugiej rundzie zwolni.

Zwycięstwo Belforta to realny scenariusz, bo ani stójka, ani zapasy Souzy nie stoją na najwyższym poziomie.

Kopnięcie na głowę i taka właśnie szarża jak powyżej dają Vitorowi Belfortowi największe szanse na ubicie Ronaldo Jacare Souzy.

Czy jednak będzie w stanie tego dokonać? Jacare nie padł pod ciosami od 2008 roku, gdy kopnięciem z dołu ustrzelił go Gegard Mousasi. Udowodnił, że ma charakter, nie łamie się, gdy ląduje na deskach, potrafi wyjść obronną ręką z tarapatów – tak było chociażby w walce z Romero czy jeszcze w czasach Strikeforce z Robbiem Lawlerem. Różnica w poziomie stójkowym obu nie będzie też jakaś dramatycznie duża, zwłaszcza że to Belfort jest już bardziej zaawansowany wiekowo, a Souza – gdy sobie przypomni – potrafi nieźle balansować głową.

Najprawdopodobniej Aligator będzie też potrzebował jednego jedynego obalenia, aby rozstrzygnąć walkę. Jego prawdopodobna przewaga kondycyjna powinna pozwolić mu na dużą ostrożność w otwierającej rundzie, uważając na kopnięcie na głowę oraz akcje bokserskie Belforta – o nic innego nie będzie musiał się martwić.

Ostatecznie faworyzuję Jacare, ale daleki jestem od skreślania Phenoma. Sądzę jednak, że Souza podejdzie bardzo taktycznie do pierwszej rundy, częściej niż zwykle odwołując się do kopnięć, zwłaszcza frontalnych – tak było w starciu z Romero, a i pamięć o nokaucie, jaki Belfortowi zafundował Anderson Silva wiecznie żywa – i w ten sposób wybijając go z rytmu. Prędzej czy później znajdzie drogę do obalenia, a gdy walka trafi do parteru, ubije lub podda rywala.

Zwycięzca: Ronaldo Jacare Souza przez (T)KO

140 lbs: Cris Cyborg (15-1) vs. Leslie Smith (8-6-1)

Kursy UNIBET: Cris Cyborg vs. Leslie Smith 1.06 – 9.00

Bartłomiej Stachura: Przez krótką chwilę przemknął mi przez głowę scenariusz, w którym debiutująca w oktagonie i pierwszy raz ścinająca tak dużo kilogramów Cyborg po nieudanych próbach ubicia Leslie Smith w pierwszej rundzie pada kondycyjnie w kolejnych, ale… przypomniałem sobie wtedy, jak fatalną defensywę przed ciosami posiada Leslie Smith, którą trafiała nawet Rin Nakai…

Zwycięzca: Cros Cyborg przez (T)KO

205 lbs: Mauricio Rua (23-10) vs. Corey Anderson (8-1)

Kursy UNIBET: Mauricio Rua vs. Corey Anderson 2.40 – 1.57

Bartłomiej Stachura: Trudno skreślać Shoguna przeciwko zawodnikowi, którego defensywa przed uderzeniami daleka jest od wybitnej, a który niedawno jeszcze o mało co nie został zakopany lowkingami na śmierć. Który jest znacznie mniej doświadczony i mierzył się ze słabszymi rywalami.

Sęk jednak w tym, że Brazylijczyk jest już na swojej bardzo ostatniej prostej w karierze i nawet Rafael Cordeiro tego nie zmieni. Nie sądzę, by 2-3 miesięczne treningi z Patrickiem Cumminsem doprowadziły do wystarczającej poprawy w jego zapasach, aby powstrzymywać obalenia Andersona. Amerykanin jest też znacznie aktywniejszy, dysponuje lepszą kondycją, jest większy i prawdopodobnie silniejszy.

Gala odbywa się w Brazylii, co stanowi atut Ruy, ale Anderson miał już okazję bić się w kraju kawy, pokonując Fabio Maldonado. Nie wykluczam, że Shogun trafi jakąś bombą i uśpi rywala, ewentualnie, że jakimś cudem zacznie z powrotem korzystać z lowkingów, siekąc nimi Amerykanina, ale za bardziej realny scenariusz uznaję ten, w którym Anderson będzie jednak w stanie przedzierać się do klinczu, choćby nawet po przyjęciu jakichś ciosów, męcząc Shoguna pod siatką i od czasu do czasu obalając. Brazylijczyk mistrzem mobilności bowiem nie jest i w wielu walkach kończy z plecami na siatce…

Zwycięzca: Corey Anderson przez decyzję

170 lbs: Warlley Alves (10-0) vs. Bryan Barberena (11-3)

Kursy UNIBET: Warlley Alves vs. Bryan Barberena 1.15 – 5.50

Bartłomiej Stachura: Niepokoi mnie trochę bojowe nastawienie Alvesa, które może sugerować, że zrobi wszystko, aby skończyć Barbereną w pierwszej rundzie. Nie będzie to natomiast łatwe, a może doprowadzić do szybkiego opróżnienia baku z paliwem u Brazylijczyka.

Z drugiej natomiast strony, w wywiadach podkreślał, że Amerykanin to twardy, dysponujący bardzo mocną szczęką zawodnik, którego trudno skończyć, co sugerować może, że jednak nie rzuci się od razu jak szalony. Jeśli tak w istocie będzie, czyli Alves podejdzie do walki na chłodno, powinien pewnie wypunktować rywala lub go poddać. Brazylijczyk ma bogatszą stójkę, jest szybszy, uderza mocniej, jest silniejszy, posiada niebezpieczny klincz i groźny parter z gilotynami na czele. Barberena ma natomiast po swojej stronie serce do walki, zadziorność i kondycję. To jednak za mało. Alves przetrwał piekielnie trudne chwile ze znacznie groźniejszym uderzaczem w osobie Alana Joubana, więc z odpowiednim nastawienie spokojnie przetrzyma też Barberenę, choć o skończenie nie będzie łatwo.

Zwycięzca: Warlley Alves przez decyzję

170 lbs: Demian Maia (22-6) vs. Matt Brown (20-13)

Kursy UNIBET: Demian Maia vs. Matt Brown 1.28 – 3.75

Bartłomiej Stachura: Maia to kawał świetnego specjalisty nie tylko od parteru, ale też od obaleń, które najczęściej finalizuje z klinczu. Uwielbienie Browna do brutalności powoduje, że w klinczu zamiast walczyć o to, by nie wylądować na plecach, atakuje łokciami, kolanami. Być może trafi kilkoma, ale Brazylijczyk to kawał inteligentnej bestii i wie doskonale, gdzie szukać swoich szans.

Defensywne zapasy Amerykanina nigdy nie należały do najlepszych i myślę, że Maia znajdzie drogę do kładzenia go na plecach, zwłaszcza że Nieśmiertelny nie z tych, którzy by dobrze pracowali po łuku, unikając zamknięcia pod siatką – albo sam wpada w rywala, albo cofa się prosto na siatkę, a obie te sytuacje będą wodą na młyn dla Mai.

Uwielbienie Amerykanina do klinczu będzie gwoździem do jego trumny, bo z tych pozycji właśnie obala Brazylijczyk. Nie skreślam jednak zupełnie Browna, bo może trafi jakimś krótkim łokciem w kontrze? Może zdoła przetrwać pierwszą, może też drugą rundę, w trzeciej włączając drugi bieg? Może leciwy już przecież Maia padnie kondycyjnie po kilku minutach walki, co przydarzyło mu się w konfrontacji z Rorym MacDonaldem? To nie są nierealne scenariusze, ale…

Zwycięzca: Demian Maia przez poddanie

185 lbs: Nate Marquardt (34-15-2) vs. Thiago Santos (12-3)

Kursy UNIBET: Nate Marquardt vs. Thiago Santos 4.00 – 1.25

Bartłomiej Stachura: Marquardt jest na ostatniej prostej swojej karier i niech Was nie zmyli jego zwycięstwo z CB Dollaway’em. Wcale bowiem nie wyglądał w tej walce dobrze i raczej zanosiło się na kolejną porażkę.

Dla Amerykanina idealnie byłoby, gdyby przeniósł walkę do parteru, ale Santos pod względem obrony przed obaleniami zaliczył ogromny progres i nie sądzę, by Marquardt był w stanie kłaść go na plecach. W stójce natomiast przewaga powinna należeć do Santosa, który uderza mocniej, dysponuje morderczymi kopnięciami, powinien być znacznie szybszy, a do tego ostatnio pokazał sporo cierpliwości i dobrej selekcji uderzeń. Kluczowa jednak może okazać się jego przewaga kondycyjna, bo w tej płaszczyźnie wyglądał ostatnio wybornie – w przeciwieństwie do Marquardta, który w drugiej rundzie ostatniej walki ciężko już oddychał.

Zwycięzca: Thiago Santos przez (T)KO

155 lbs: Yancy Medeiros (12-3) vs. Francisco Trinaldo (19-4)

Kursy UNIBET: Yancy Medeiros vs. Francisco Trinaldo 2.95 – 1.40

Bartłomiej Stachura: Trinaldo bardzo mocno poprawił ostatnio swój boks, a także kondycję. Biorąc pod uwagę, że mam jak najgorsze zdanie o defensywie przed uderzeniami Medeirosa, która praktycznie nie istnieje (garda, ruchy głową, praca na nogach, zbicia – nic), nie sposób bym nie faworyzował tutaj Brazylijczyka, który w stójkowej szermierce na pięści z mocniejszymi od Medeirosa bokserami w osobach Rossa Pearsona i Chada Laprise wyglądał bardzo dobrze. Dodatkowo, Trinaldo prezentuje się dobrze od strony kondycyjnej, powinien mieć przewagę zapaśniczą (o ile nie wpadnie w jakąś gilotynę), a walka odbywa się na jego terenie. Długi korpus Hawajczyka będzie dla niego łakomym kąskiem…

Zwycięzca: Francisco Trinaldo przez (T)KO

135 lbs: John Lineker (26-7) vs. Rob Font (12-1)

Kursy UNIBET: John Lineker vs. Rob Font 1.62 – 2.30

Bartłomiej Stachura: Brazylijczyk jest już doświadczonym – choć nadal młodym, bo ma 26 lat – zawodnikiem, który pod banderą UFC stoczył już dziewięć walk, zwyciężając siedem z nich. Przez długi czas starał się walczyć w kategorii muszej, ale permanentne problemy ze ścinaniem wagi zmusiły go – decyzją Dany White’a – do przejście do kategorii koguciej. W swoim debiucie w nowej dywizji we wrześniu ubiegłego roku na gali UFC 191 po szalonej bójce poddał Francisco Riverę. Wcześniej w pokonanym polu zostawiał m.in. Iana McCalla czy Alptekina Ozkilica. Przegrał natomiast z Louisem Gaudinotem oraz Alim Bagautinovem.

Font natomiast jest byłym mistrzem kategorii piórkowej (nie koguciej) organizacji Classic Entertainment & Sports MMA. W oktagonie UFC stoczył dwie walki, obie zwyciężając przez nokaut. W debiucie ubił George’a Roopa, by następnie z powodu kontuzji zniknąć z radaru na prawie półtora roku. Powrócił w styczniu tego roku na gali UFC Fight Night 81, ubijając Joey’a Gomeza.

Style walki

Pod względem tego, jak prezentują się w oktagonie, obaj są jak niebo i ziemia, woda i ogień, Flip i Flap. Zupełnie odmienni.

John Lineker

Brazylijczyk to walczący z klasycznej pozycji power-puncher. Cechuje go wysoka agresja, ogromne umiłowanie do ciosów sierpowych, czyli walki w półdystansie, gdzie rozpuszcza ręce w szalonych, bardzo szybkich i na ogół precyzyjnych kombinacjach.

Przyzwoicie – ale bez rewelacji – zamyka rywali pod siatką. „Przyzwoicie” dlatego, że rzadko korzysta z kopnięć, a jego walka z Azamatem Gashimovem była swego rodzaju wyjątkiem od reguły – Brazylijczyk pokazał w niej świetne kopnięcia na korpus, z których w kolejnych starciach korzystał jednak znacznie rzadziej. Jeśli zamyka rywali pod siatką, to nie tyle dobrą pracą na nogach, czy okrężnymi kopnięciami, co właśnie… obszernymi sierpami z lewicy i prawicy, które utrudniają rywalom zejścia do boku. Nie muszę dodawać, że nie jest to najbardziej efektywny sposób na ustawianie sobie oponentów pod siatką?

Jego firmówką są ciosy na korpus, których zadaje więcej niż pewnie cała dywizja kogucia razem wzięta. Ulubiona kombinacja to prawy sierp na korpus z lewym sierpem na głowę – korzysta z niej w każdej walce, co kilkanaście albo kilkadziesiąt sekund. Nie znaczy to jednak, że nie ma innych narzędzi mordu – lubi atakować podbródkowymi, sierpami z obu rąk, czasami odnosi się też do prostych. Cel niemal zawsze jest ten sam – albo ubić rywala kombinacją, w którą wkłada wiele sił, albo rzucić ich atakiem na siatkę, wejść w półdystans i rozpuścić ręce.

Prawy na korpus i lewy na głowę to zdecydowanie najczęściej stosowana technika przez Johna Linekera. Powyżej trafia nią w kontrze i w ataku Iana McCalla, który daleki był od prób utrzymania pojedynku na dystans – z uwagi na własne przeciętne warunki fizyczne. Co charakterystyczne dla Linekera – ciosy często wyprowadza z poziomu bioder – także te na głowę. Z jednej strony czyni je to trudniejszymi do dostrzeżenia, z drugiej – odsłania go na kontry.

Lineker lubi też inną wariację wyżej omawianego ataku – atakuje prawym na korpus i potem lewym na głowę, ale w drugim tempie, czasami po zanurkowaniu pod ciosami rywala.

Nie zawsze jednak jego celem jest zamordowanie przeciwnika jakimś sierpem, jak było to w walce z Riverą. Czasami oglądamy jego odrobinę bardziej taktyczne oblicze – tak było fragmentami w walce z Alptekinem Ozkilicem, który sprawił Brazylijczykowi sporo problemów. Ostre szarże nie działały na Turka i Lineker zmuszony był odwoływać się do pojedynczych prostych, między nie wplatając oczywiście ostrzał na korpus, który zapewnił mu zwycięstwo.

Defensywa Brazylijczyka jest bardzo przeciętna, by nie rzec – słaba. Ma kilka akcji, w których balansuje głową, ale generalnie trafianie go nie jest problemem – jego defensywą jest bowiem piekielnie twardy czerep. Iliarde Santos był jedynym zawodnikiem, który w pewnej chwili był bliski ubicia Linekera uderzeniami w UFC. Od niemal całej reszty, z Riverą włącznie, przyjął potężne bomby i zniósł to bardzo dobrze.

Lineker nie z tych, którzy szczególnie dbają o jakąkolwiek defensywę czy gardę. Rzuca sierpy raz za razem, zbierając swoje, ale dalej idąc do przodu. Rąk praktycznie nigdy nie trzyma przy głowie. Powyżej fragmenty walki z Alptekinem Ozkilicem.

Brazylijczyk ma solidne defensywne zapasy, choć do elitarnych mu daleko. Kładli go na plecach Ian McCall, wspomniany Ozkilic, o Bagautinovie nie wspominając. Jego dynamiczne skracanie dystansu powoduje, że jest wówczas podatny na sprowadzenia, co świetnie wykorzystywał Bagautinov właśnie. Ostatnio jednak Lineker dodał do swojego arsenału mocną gilotynę, którą prawie odklepał McCalla, a później tą właśnie techniką zmusił do klepania Riverę. To dobra broń na wejścia w nogi.

Jego kondycja stoi na zaskakująco dobrym poziomie. Pomimo tego, że na ogół atakuje z morderczymi intencjami, w trzeciej rundzie wygląda bardzo przyzwoicie.

Rob Font

Rob Font to diametralnie różny zawodnik. Lubi utrzymywać swoich rywali na dystans za pomocą długich kończyn, bardzo chętnie korzysta z wszelakich kopnięć, z tymi frontalnymi – zniechęcającymi do skracania dystansu przez rywala – na czele. Uwielbia też teepy na korpus, które mogą szybko odebrać oddech rywalom. Dysponuje mocnymi lowkingami, kopie na korpus i na głowę, także kopnięciami hakowymi. Ba, potrafi czasami składać kombinacje wyłącznie z technik nożnych, mieszając je na różnych poziomach.

Czasami odwołuje się do pojedynczego prostego, ale częściej składa soczyste kombinacje kickbokserskie kończone czy to kopnięciem czy to kolanem, czy też łokciem. Preferuje ciosy proste ponad sierpowe, wyprowadza je bardzo ciasno, nie dając wiele miejsca rywalom na kontry. Lewy sierpowy to swego rodzaju firmówka – ukrywa go często za krosem. Podobnie jak Lineker, bardzo lubi uderzać na korpus – w taki właśnie sposób rozstrzygnął ostatnią walkę. Uderza bardzo mocno, ale też przez wiele lat walczył w kategorii piórkowej, co może w pewien sposób to wyjaśniać.

Rob Font bardzo lubi kończyć swoje kombinacje lewym sierpowym. Na drugim przykładzie widzimy, jak łączy wszystko w całość, ustawiając sobie rywala na siatce szybkim 1-2.

Jest bez porównania lżejszy na nogach niż Lineker, który aby wyprowadzać swoje sierpowe bomby, musi mocno osadzić nogi na deskach. Font jest znacznie mobilniejszy, luźniejszy, lubi bujać się na lewo i prawo. Wydaje się bardzo spokojny i opanowany. Jak najbardziej rzuca się do ataku, mając naruszonego rywala, ale daleki jest od wyprowadzania ciosów z charakterystycznym Arrggghhh!!!. Luz, balans, dobra koordynacja, ot co.

Na obu powyższych przykładach widać płynność, z jaką do sytuacji dostosowuje się Rob Font, atakując Joey’a Gomeza. Zwracam uwagę, że inicjujący obie akcje prawy jest tylko ustawieniem sobie rywala pod lewy sierpowy – w obu przypadkach dochodzą one celu. Potem Font już bardzo inteligentnie improwizuje – na pierwszym przykładzie szuka drogi do szczęki rywala podbródkowymi z uwagi na wysoko uniesioną gardę Gomeza, ale potem zmienia koncepcję i atakuje odsłonięty korpus. Na drugim przykładzie w całą kombinację wplata instynktowne kolano.

Szeroki wachlarz ofensywny Fonta utrudnia jego rywalom rozczytanie go i przygotowanie się pod jego ataki. Różne techniki nożne przeplata z bokserskimi i obrotowymi.

Od strony zapaśniczej prezentuje się przyzwoicie. Potrafi zejść pod ciosami i poszukać obalenia, nie jest go łatwo przewrócić – dobrze walczy o podchwyty i podobnie jak Lineker potrafi zagrozić rywalom gilotyną. Parter solidny, z góry preferuje uderzenia, ale potrafi też opleść długie ręce wokół szyi. Jeśli będzie z góry, będzie miał przewagę. Jeśli znajdzie się na dole, prawdopodobnie zdoła wrócić na nogi.

Jego kondycja w trzyrundowych walkach, które toczył w przeszłości w wadze piórkowej, wyglądała solidnie. Owszem zwalniał, ale nadal obalał, był w stanie bronić obaleń, aktywność stała na przyzwoitym poziomie.

Dlaczego więc faworyzuję Fonta? Zanim napiszę – choć pewnie można się już domyślać na podstawie powyższych charakterystyk – dodam tylko, że w najmniejszym stopniu zwycięstwo Linekera mnie nie zdziwi. I Was też nie powinno. Walczy u siebie, ma większe doświadczenie, prawdopodobnie uderza mocniej i ma twardszą szczękę, rywalizował z teoretycznie mocniejszymi rywalami. Ale… przejdźmy do sedna.

Półdystans

Lineker zrobi wszystko, aby przedrzeć się do półdystansu. To oczywiste i nie podlegające dyskusji. Pewne jak śmierć i podatki. Poza jakimś niezbyt prawdopodobnym poddaniem to właśnie półdystans jest jego kluczem do zwycięstwa. Musi dostać się tam, by wykorzystać swoje szybkie i ciężkie ręce, albo nokautując rywala, albo punktując u sędziów.

Aby jednak utorować sobie drogę do półdystansu, zmuszony będzie pokonać mocne zasieki zaczepno-obronne rywala, wsparte jego warunkami fizycznymi. Właśnie, skoro o tych ostatnich mowa, od nich rozpocznijmy wymienianie czynników, które skomplikują Brazylijczykowi skracanie dystansu.

Warunki fizyczne

Według portalu Tapology, Amerykanin jest wyższy o 13 centymetrów, a jego zasięg ramion jest dłuższy o 12 centymetrów. To bardzo dużo. Nie tylko na papierze, bo to jeszcze nie musi nic znaczyć, jak udowodniał przez laty przykład Stefana Struve. Sęk jednak w tym, że jeśli tak duża różnica warunków fizycznych uzupełniona jest przez wyższego zawodnika stylem walki, w którym wykorzystuje ją do cna, to…

Styl Fonta – dystans i mobilność

Tak właśnie walczy Amerykanin. Korzysta z masy kopnięć – z frontalami na czele – i ciosów prostych. I robi to bardzo dobrze od strony technicznej. Techniki te pozwalają mu utrzymywać pożądany przez niego dystans, z którego on może razić rywali, a oni nie mogą odwdzięczyć mu się tym samym. Spodziewajcie się bardzo wielu kopnięć frontalnych na głowę oraz na korpus Brazylijczyka, niewielu sierpów i dużej ilości prostych.

Rob Font w ostatnich walkach nie korzystał szczególnie często z jaba, ale we wcześniejszych – owszem. Starcie z Johnem Linekerem będzie dobrą okazją, aby odkurzyć zapomnianą technikę.

Wszystko to Amerykanin uzupełnia dobrą pracą na nogach. Nie napiszę, że nigdy nie zdarzyło mu się cofać prosto na siatkę, bo skłamałbym (wszystkie jego walki sprzed UFC są dostępne w świetnej jakości na YouTube), ale czynił to rzadko, a w UFC czyni to jeszcze rzadziej. Alptekin Ozkilic, któremu daleko do bycia dobrym uderzaczam, raz po raz przepuszczał szalone ataki Linekera, który tym samym wpadał na siatkę, więc i Font powinien być w stanie to powtórzyć.

Dodajmy do tego, że Amerykanin ma zdrowy nawyk trzymania wyprostowanej ręki przed sobą w momencie, gdy jest w odwrocie. Jeśli położy ją na głowie Linekera (wzorem Jona Jonesa z wielu walk), ten nie dosięgnie go żadnym sierpem.

Wyciągnięta ręka nie jest może najbardziej honorową taktyką, ale jest skuteczna. Rob Font kontrolował w ten sposób poczynania Joey’a Gomeza, który miał od niego większy zasięg. W pojedynku z Linekerem sprawa powinna być jeszcze prostsza.

Kopnięcia smagające mogą mocno utrudnić życie Johnowi Linekerowi. Font chętnie atakuje też frontalnymi na korpus, co również stanowić może zagrożenie dla Brazylijczyka, utrudniając mu przedzierania się do półdystansu.

Kolana

Jesteś o wiele wyższy, masz dobre pojęcie o uderzeniach, a walczysz z niskim rywalem, który uwielbia wpadać w rywali z ciosami – co robisz? Odpowiedź znajdziecie chociażby w walce Donalda Cerrone z Evanem Dunhamem – przy każdym skróceniu dystansu przez rywala, po prostu kontrujesz go kolanem. Nawet nie musisz unosić go szczególnie wysoko. Tym bezpieczniejsza jest to taktyka, jeśli nie obawiasz się wylądować na plecach – a Font raczej nie musi.

Czy Amerykanin będzie karcił Linekera takimi akcjami, do których ten ostatni w ogóle nie jest przyzwyczajony? Prawdopodobnie tak. Głowy za to nie dam, bo w poprzednich walkach nie rywalizował z tak niskimi przeciwnikami (ba, na ogół to on był tym mniejszym), ale akcji, w których atakuje kolanami, chociażby kończąc nimi kombinacje, nie brakuje, co prowadzi mnie do wniosku, że wie, jak zaprzęgać je do boju.

Półdystans

A jeśli jednak Lineker przedrze się do półdystansu, to…? Nie, nie będę przekonywał Was, że Font go ustrzeli – chociaż kto wie! – ale napiszę tylko, że być może taki do końca bezbronny nie będzie. O co chodzi? Ano, że pozwolę sobie przywołać ponownie przykład długorękiego Jona Jonesa, chodzi rzecz jasna o łokcie. Jones dzięki nim jest też piekielnie niebezpieczny w półdystansie, choć teoretycznie ze swoimi długimi rękami powinien mieć tam problemy. Font pokazał urozmaicony arsenał łokciowy – nie tak często jak Jonesowi, ale zdarza mu się odpowiedzieć łokciem przy siatce, wyprowadzić obrotowego łokcia czy zaatakować nim z doskokiem. Kto wie, czy jego planem B w starciu z Linekerem – jeśli zostanie przyszpilony do siatki – nie będą właśnie łokcie?

Obrona przed uderzeniami Linekera

Jest naprawdę słaba, chwilami fatalna. Jest to w pewnym sensie pokłosie nie tylko jego agresji, ale też umiłowania do ataków na korpus czy inicjowania akcji długimi podbródkowymi. Wiecie, ile razy zapaśnik Ozkilic trafił go kontrującym lewym z zejściem? Gdy napiszę, że dziesiątki, to raczej nie przesadzę!

W walce Johna Linekera z Alptekinem Ozkilicem były fragmenty, gdy Turek upokarzał Brazylijczyka. Tego jednak za każdym razem ratowała bardzo twarda szczęka. Na powyższych przykładach zwracam uwagę na kompletnie nieruchomą głowę Linekera oraz sposób, w jaki „ładuje” obszerne ciosy, które nie są tak szybkie jak krótsze w wykonaniu Ozkilica.

Owszem, jego szczęka spisywała się dotychczas w zasadzie bez zarzutu. Ba, przyjęcie bomb Francisco Rivery musi robić wrażenie, ale… Przewińcie do 4:40:

Font ma czym uderzyć. Weźmy bowiem poprawkę na to, że mimo wszystko Linekera bili na ogół wyłącznie musi – Amerykanin to prawdziwy koguci, który na dodatek przez długi czas bił się w kategorii piórkowej. Kto wie, jak długo jego szczęka będzie dawała radę, skoro cały czas wystawia ją na tak mocny ostrzał?

Wracając jednak do sedna tego podpunktu – Lineker tylko od wielkiego dzwona jest taktyczny przy skracaniu dystansu, nie martwiąc się wówczas o kontry. W starciu z Fontem ten dystans będzie jeszcze większy niż zwykle, a i Amerykanin udowodnił, że potrafi walczyć z kontry. Wniosek? Lineker zmuszony będzie podejmować jeszcze większe ryzyko niż dotychczas.

Kopnięcia

Lineker nigdy nie mierzył się z zawodnikiem, który dysponuje tak szerokim arsenałem kopnięć jak Font, który potrafi tak dobrze je wykorzystywać. Będzie to dla niego nowość na tym poziomie. W poprzednich starciach pokazał, że miewa problemy z lowkingami, czemu zresztą trudno się dziwić, biorąc pod uwagę, jak mocno osadza ciężar ciała na nogach. Dodajcie do tego nieistniejącą gardę Brazylijczyka, który lubi ręce trzymać na wysokości klatki piersiowej (w porywach!) – to jak zaproszenie do kopnięcia na głowę.

Zapasy

Jeśli nie kolanami, jeśli nie odejściem do boku, Font może spróbować zejścia pod ciosami Linekera, aby go przewrócić. Jeśli nie trafi w gilotynę Brazylijczyka, jak najbardziej może w ten sposób ograniczyć zapędy ofensywne rywala.

Jakie inne czynniki, bardziej okołooktagonowe mogą też przyczynić się do zwycięstwa Fonta?

Długa przerwa Linekera

Brazylijczyk ostatnią walkę stoczył na początku września zeszłego roku. Oznacza to ponad 8 miesięcy przerwy od występów – to dość dużo. Dodatkowo, wraca po gorączce tropikalnej, która wykluczyła go z pojedynku przeciwko Cody’emu Garbrandtowi.

Dla porównania, Font ostatnio walczył w styczniu tego roku.

Etap rozwoju

Niby Lineker jest o dwa lata młodszy, ale… jego styl jest ugruntowany, przewidywalny. Ba, człowiek ma wrażenie, że jakby trochę się uwstecznił, przynajmniej pod względem swojego arsenału stójkowego – chodzi mianowicie o kopnięcia, z których niemal zrezygnował, lubując się w potężnych sierpach. Ale nie będę przekonywał Was, że 26-letni Brazylijczyk jest na równi pochyłej. Nic z tych rzeczy. Ot, widać pewne elementy, które mógłby poprawić, a których nie poprawia.

Niech za przykład posłuży Hector Lombard – nieco podobny zawodnik, który tak, jak Lineker, ustępuje warunkami fizycznymi każdemu niemal rywalowi. Otóż, Kubańczyk po mistrzowsku opracował techniki przedzierania się do półdystansu (z dystansu nie dosięgnie), wykorzystując kapitalne zbicia, bloki i pracę gardą – pisałem o tym obszernie tutaj. A Lineker? Ot, póki co tytan w szczęce wystarcza, więc…

Warto też jednak przyjrzeć się Fontowi, który zanim dołączył do UFC, wyglądał solidnie, ale nie rokował jakoś spektakularnie – nie, żeby teraz tak było, ale progres, jakiego dokonał, jest widoczny gołym okiem. Jego pewność siebie w stójce, luz, opanowanie, wszystko to sugeruje, że z walki na walkę naprawdę może być lepszy. Kto wie, czy teraz nie wyjdzie w formie jeszcze lepszej niż poprzednio?

Bodaj najlepszym przykładem umiejętności Roba Fonta była końcówka jego walki z Joey’em Gomezem – Amerykanin wplótł w nią niemal wszystko! Rozpoczął łokciem z dojściem, przechodząc następnie do kolana, by potem ustawionego na siatce rywala zasypać gradem soczystych uderzeń na głowę i korpus.

Pokonywani rywale

Tak, tak, wiem. W UFC Font odprawił przeciętniaków. Ale – odprawił! Bez problemów. Natomiast z kim w kategorii muszej (znaczy, powiedzmy, że muszej, bo znamy historie z problemami z robieniem wagi przez Linekera) walczył Brazylijczyk? Sprawdźmy, zachowując kolejność chronologiczną.

Louis Gaudinot, z którym przegrał – nie ma go już w UFC.
Yasuhiro Urushitani – nie ma.
Azamat Gashimov – nie ma.
Jose Maria Tome – nie ma.
Phil Harris – nie ma.
Ali Bagautinov, z którym przegrał – jest.
Apltekin Ozkilic – nie ma.
Ian McCall – jest, ale nie wiadomo, czy wróci.
Francisco Rivera – jest. Przegrał cztery z ostatnich pięciu walk, ale akurat tutaj się nie czepiam, bo to dobry zawodnik.

W każdym razie pięciu z siedmiu rywali, jakich pokonał w oktagonie Brazylijczyk, nie ma już w UFC.

A zatem – trzeba podejść do tematu pokonywanych rywali przez obu zawodników z pewnym dystansem.

American Top Team

Lineker trenował wcześniej przez jakiś czas w American Top Team i z tego, co widzę, nadal jest członkiem klubu, ale – o ile się nie mylę – do tej walki nie przygotowywał się w ogóle w Stanach Zjednoczonych.

Nie musi to jeszcze nic oznaczać, bo do zdecydowanej większości z nich przygotowywał się w Brazylii, ale – pomyślałem, że odnotuję.

Stylistyczne trudności

W swojej przygodzie z UFC Lineker nigdy nie rywalizował z rywalem dysponującym tak dużą przewagą warunków fizycznych. Font natomiast nigdy nie rywalizował z tak małym przeciwnikiem. Pierwsze jest mniej korzystne od drugiego.

Podsumowanie

Doskonale zdaję sobie sprawę, że dla Fonta jest to pierwsza walka poza Stanami Zjednoczonymi, że Lineker będzie miał za sobą 45. tysięcy fanów i reagujących na ich okrzyki sędziów punktowych. Że korpus Fonta będzie łakomym kąskiem dla Brazylijczyka. W najmniejszym stopniu nie zdziwi mnie wygrana Linekera, ale o włos więcej szans daję Fontowi, który utrzymując walkę na dystans kopnięć, ewentualnie ciosów, będzie frustrował rywala.

Wiem, że Lineker ma szybsze ręce, ale uważam, że Font zniweluje to swoim zasięgiem oraz ciosami prostymi – a te są zawsze szybsze od sierpowych, mając też większy zasięg. Gwoździem do trumny Brazylijczyka będzie jego nieistniejąca obrona przed uderzeniami. Pomimo tego, że to on będzie agresorem, to Font trafiał będzie częściej i mocniej, unikając półdystansu poruszaniem się po łuku (będzie duża klatka, co powinno mu sprzyjać), ewentualnie obaleniami lub spotkaniowymi kolanami, że tak pozwolę sobie je określić.

Wygra na punkty.

Zwycięzca: Rob Font przez decyzję

205 lbs: Antonio Rogerio Nogueira (21-7) vs. Patrick Cummins (8-3)

Kursy UNIBET: A. Rogerio Nogueira vs. Patrick Cummins 3.15 – 1.36

Bartłomiej Stachura: Mam naprawdę spory problem ze wskazaniem zwycięzcy tej walki. Nie podzielam opinii bukmacherów, którzy wyraźnie faworyzują Patricka Cumminsa. Od strony stójkowej zawodnik ten prezentuje się bowiem bardzo słabo – a i jego skrócenia dystansu, by przejść do obaleń, wrażenia nie robią. Nie wierzę, by w 2-3 miesiące Rafael Cordeiro, u którego Cummins trenował, zmienił znacząco jego styl.

Nogueira długimi fragmentami świetnie radził sobie z próbami zapaśniczymi lepszych od Cumminsa (pod MMA) zapaśników w osobach Ryana Badera, Phila Davisa czy Rashada Evansa. Brazylijczyk ma jednak słabość do obaleń z klinczu oraz za jedną nogę – w ten pierwszy sposób kładł go do parteru Shogun, w ten drugi – Davis, który w drugiej rundzie w końcu zrezygnował z nieskutecznych wjazdów w nogi.

Nogueira powinien mieć wyraźną przewagę bokserską i spodziewam się, że będzie w stanie trafić próbującego skracać dystans w poszukiwaniu obaleń Amerykanina – pytanie, czy uszkodzi go na tyle mocno, by zniechęcić do kolejnych prób, zmusić do jakiejś szermierki na pięści? Nie wykluczam tego w najmniejszym stopniu. Jeśli Nogueira byłby w stanie powstrzymać pierwsze próby zapaśnicze Cumminsa, Amerykanin zmieni się desperata, szybko tracąc siły – jak w starciu z Ovince St. Preuxem. Brazylijczyk natomiast nadal ma sporo paliwa w baku.

Pomimo tego trzeba pamiętać, że Nogueira ma już 39 lat, choć nie to jest akurat najważniejsze – jego przebieg bowiem jest bardzo duży, przez długi czas borykał się z masą kontuzji, a teraz po raz pierwszy przygotowywał się bez swojego brata. Bez najmniejszego przekonania stawiam na to, że Cummins zdoła jednak zaprzęgnąć do działania zapasy – najpewniej z klinczu. Pamiętajmy bowiem, że Cordeiro zdołał zapaśniczo przygotować Ruę na Nogueirę ostatnio, więc ma już w tej materii doświadczenie – a Cummins to lepszy zapaśnik niż Shogun.

Zwycięzca: Patrick Cummins przez decyzję

170 lbs: Sergio Moraes (10-2) vs. Luan Chagas (14-1)

Kursy UNIBET: Sergio Moraes vs. Luan Chagas 1.20 – 4.50

Bartłomiej Stachura: Nigdy nie przekonywał mnie Sergio Moraes pod względem uderzeń i nic się w tej kwestii ostatnio nie zmieniło. Jest chaotyczny, odsłania się, brakuje mu precyzji, nogi nie nadążają za rękami. Chagas powinien mieć przewagę na nogach, bo pomimo tego, że sam wirtuozem kickbokserskim nie jest, to uderza mocniej, porusza się płynniej, potrafi składać kombinacje, ma mocne kopnięcia. Ba, nawet w parterze prezentuje się bardzo dobrze!

Gdyby miał miesiąc na przygotowania, widziałbym go w roli faworyta, ale… miał niespełna dwa tygodnie. W swojej karierze nigdy nie przewalczył trzech rund, w ostatniej dwurundówce pod względem kondycji wyglądając bardzo przeciętnie. Moraes będzie miał dużą przewagę na polu kondycyjnym. Ponadto dla Chagasa jest to debiut w oktagonie, ma też dopiero 22 lata i znacznie mniejsze doświadczenie.

Pomimo tego nie skreślam go, bo jak wspominałem, jeśli utrzyma walkę na nogach, może zaskoczyć Moraesa. Myślę jednak, że tak się nie stanie i starszy z Brazylijczyków znajdzie drogę do klinczu, a stamtąd do obalenia (defensywne zapasy Chagasa szału nie robią) – i albo go poskręca, albo skontroluje.

Zwycięzca: Sergio Moraes przez poddanie

145 lbs: Renato Carneiro (9-0-1) vs. Zubaira Tukhugov (18-3)

Kursy UNIBET: Renato Carneiro vs. Zubaira Tukhugov 2.30 – 1.62

Bartłomiej Stachura: 25-letni Czeczen Tukhugov, który ma na swoim koncie trzy kolejne zwycięstwa w UFC, trenuje na co dzień w Tiger Muay Thai, co oznacza, że oczywiście preferuje walę na nogach. Walcząc z klasycznej pozycji, korzysta przede wszystkim z akcji bokserskich, głównie sierpowych, choć czasami wplata do swojego arsenału bardziej efektowne techniki – jego ulubioną jest obrotowy backfist, ale korzysta też z kopnięć, w tym obrotówek na korpus. Ma dobrą obronę przed obaleniami, sam od czasu do czasu wplecie jakieś własne obalenie, ale w parterze nie wyróżnia się niczym.

Jego rówieśnik Renato Carneiro, który stoczył jak dotychczas jedną, zwycięską, walkę w oktagonie, wywodzi się z BJJ – świetnie porusza się w parterze. W ostatnich latach bardzo mocno rozwinął jednak swoją stójkową grę. Dysponując dobrymi warunkami fizycznymi jak na kategorię piórkową, potrafi utrzymywać rywali na dystans ciasnymi prostymi, a szczególnie szerokim arsenałem kopnięć z obu nóg na każdej wysokości. Czasami zmieni pozycję na odwrotną, korzystając wtedy główne z technik nożnych. Ma przyzwoite judo, a w parterze, jak wspominałem, błyszczy, idealnie rozkładając akcenty między kontrolę, przechodzenie pozycji, uderzenia i techniki kończące.

Pojedynek zapowiada się na bardzo wyrównany. Obaj zawodnicy mogą wyjść z niego z tarczą, ale minimalnie faworyzuję Brazylijczyka. Dlaczego?

Style walki

Tukhugov w każdy niemal cios wkłada maksymalną moc. Uderza, aby zabić. Momentami wygląda to aż paradnie, gdy po przestrzelonym sierpie – takie ciosy lubi najbardziej, z prawym ni to sierpem, ni to cepem na czele – ledwie łapie równowagę. Co gorsza, rzadko poprzedza ataki jakimiś zmyłkami, czyniąc je przewidywalnymi i wolnymi (ładowanie ciosów). Styl Moicano oparty jest w aspektach bokserskich na ciosach prostych. Wyprowadza je zgrabnie, ciasno, lubi składać je w kombinacje. Nie uderza tak mocno jak rywal, ale jest zdecydowanie lepiej poukładany technicznie.

Poniżej fragmenty z jego walki przeciwko Timowi Niinimakiemu:

Warunki fizyczne

Brazylijczyk to duży piórkowy. Będzie miał nad Czeczenem kilka centymetrów przewagi wzrostu i 10 centymetrów przewagi zasięgu ramion (za Tapology). Jak wspominałem wyżej, korzysta przede wszystkim z prostych, które są szybsze niż ubóstwiane przez Tukhugova sierpowe. Jeśli dodamy do tego także aspekt przewagi zasięgu Brazylijczyka, zadanie stojące przed Tukhugovem – czyli przejście do półdystansu – będzie bardzo trudne.

Kopnięcia

To na nich oparta jest w głównej mierze stójkowa gra Brazylijczyka. Ich arsenał jest bardzo bogaty – z obu nóg i z obu pozycji (klasycznej i odwrotnej) Carneiro atakuje na różnych płaszczyznach. Uwagę zwracają bardzo mocne lowkingi oraz kopnięcia okrężne na korpus – a z tymi ostatnimi Tukhugov zupełnie nie radził sobie w starciu z Phillipe Noverem. Oczami wyobraźni widzę Moicano zmieniającego pozycję na odwrotną – jak Nover – i siekącego rywala middle’ami.

Jeśli natomiast do kopnięć spróbuje odwoływać się Tukhugov, będzie musiał mieć się na baczności – niskie i te na korpus Carneiro potrafi kapitalnie przechwytywać. A Czeczen za nic w świecie nie będzie chciał wylądować na plecach.

Kontry

Obaj zawodnicy potrafią odpowiadać na uderzenia rywali, najchętniej lewym sierpowym. Różni ich jednak podejście do ataku. Carneiro atakuje długimi prostymi, nie wpadając w zasięg sierpowych, co czyni skontrowanie takich akcji mocno skomplikowanymi – Tukhugov natomiast wpada z serią obszernych sierpowych/zamachowych/cepowych, a skontrowanie takiej szarży jest łatwiejsze, choć, oczywiście, obarczone ryzykiem.

Aktywność

Jak wspomniałem wyżej, Tukhugov potrafi walczyć i z kontry (jak w starciu z Ernesto Chavezem), i z dużą agresją (jak w starciu z Noverem) – w obu tych przypadkach jego aktywność jest jednak bardzo niska. Lubi się czaić, czaić i czaić… I czaić. Potem jedna ostra szarża i reset. Moicano jest znacznie aktywniejszy, oczekiwanie na mocniejsze ataki chętnie urozmaicając sobie ostrzeliwaniem rywala ciosami prostymi lub kopnięciami.

Wszechstronność

Tukhugov walczy niemal wyłącznie w dystansie. Nie lubi klinczu, a i tutaj będzie go unikał z uwagi na solidne judo Brazylijczyka. W poprzednich walkach czasami obalał rywali, ale będę szczerze zaskoczony, jeśli pójdzie po obalenie w walce z Moicano – ten bowiem naprawdę kapitalnie porusza się w parterze, w przeciwieństwie do surowego w tej płaszczyźnie Czeczena.

Renato Carneiro błyskawicznie zaszedł za plecy Toma Niinimakiego, od razu zapinając trójkąt na brzuchu rywala i torując sobie drogę do duszenia.

Obalenie Tukhugova będzie bardzo trudne, ale Carneiro będzie miał taką możliwość, jeśli walka nie będzie układała się po jego myśli. Podobnie z klinczem. Ma więcej dróg do zwycięstwa.

Kurytyba i sędziowie

Czeczen walczył już w swoim debiucie w UFC w Brazylii, więc coś o tym wie, ale trudno nie rozpatrywać miejsca gali jako atutu Brazylijczyka. Jest przyzwyczajony do klimatu, otoczenia, do wszystkiego.

Nie wiadomo, czy już na pierwszej walce pojawi się komplet widzów – raczej nie – ale ci, którzy się pojawią, najprawdopodobniej na każdą udaną (albo prawie udaną) akcję Carneiro odpowiadać będą brawami, okrzykami. Gdy trafiał będzie Tukhugov, kwitowane najpewniej będzie to ciszą. To działa na sędziów punktowych, więc w razie wyrównanej walki na pełnym dystansie…

Podsumowanie

Lojalnie ostrzegam jednak – Carneiro ostatnio walczył w grudniu 2014 roku! Oznacza to prawie półtoraroczną przerwę, która spowodowana była kontuzją lewego kolana. Nie wiadomo, co dokładnie uszkodził sobie Brazylijczyk, ale trzeba przyjąć najgorszy scenariusz – a wiec, że było to więzadło.

Z drugiej natomiast strony, swój debiut w UFC przeciwko Tomowi Niinimakiemu wziął na dziesięć dni przed galą, a wyglądał wybornie. Oczywiście trudno przełożyć to na pewność co do jego formy po tak długiej przerwie.

Nie zdziwi mnie tutaj ani zwycięstwo przez decyzję Tukhugova, ani przez nokaut. Kto wie – jeśli Czeczen od początku pójdzie bardzo ostro do przodu, może jakimś cepem trafić i ubić Carneiro. Za minimalnie bardziej prawdopodobny scenariusz uznaję jednak ten, w którym Brazylijczyk technicznym boksem i dużą ilością kopnięć frustrował będzie rywala, unikając jego ostrych szarż i ewentualnych kontr, w ten sposób torując sobie drogę do zwycięstwa na pełnym dystansie.

Zwycięzca: Renato Carneiro przez decyzję

PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.Szymon B.WilkKonrad H.
Werdum vs Miocic
1.60 - 2.40

Werdum

Werdum

Miocic

Werdum
Jacare vs Belfort
1.29 - 3.60

Souza

Belfort

Belfort

Belfort
Cyborg vs Smith
1.06 - 9.00

Cyborg

Cyborg

Cyborg

Cyborg
Shogun vs Anderson
2.40 - 1.57

Anderson

Anderson

Shogun

Shogun
Alves vs Barberena
1.15 - 5.50

Alves

Alves

Alves

Alves
Maia vs Brown
1.28 - 3.75

Maia

Maia

Maia

Maia
Santos vs Marquardt
1.25 - 4.00

Santos

Santos

Santos

Santos
Trinaldo vs Medeiros
1.40 - 2.95

Trinaldo

Trinaldo

Trinaldo

Trinaldo
Lineker vs Font
1.62 - 2.30

Font

Lineker

Font

Font
Nogueira vs Cummins
3.15 - 1.36

Cummins

Cummins

Cummins

Nogueira
Moraes vs Chagas
1.20 - 4.50

Moraes

Moraes

Chagas

Moraes
Moicano vs Tukhugov
2.30 - 1.62

Moicano

Tukhugov

Moicano

Tukhugov
Ostatnia gala10-39-37-69-4
Łącznie579-328485-301216-141117-60
Poprawne63,83 %61,70 %60,50 %66,10 %

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button