UFC

Typowanie UFC FN 68 – Henderson vs Boetsch

Redakcyjne typowanie gali UFC Fight Night 68, na której Dan Henderson powróci do oktagonu, by zmierzyć się z Timem Boetschem.

Transmisja z gali rozpocznie się o godzinie 1:00 w nocy z soboty na niedzielę.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

185 lbs: Dan Henderson (30-13) vs Tim Boetsch (18-8)

naiver: Dan Henderson – zawodnik coraz bardziej rozmieniający swoją legendę na drobne, który wkrótce pamiętany może być nie z nokautów, które fundował, ale tych, których ofiarą był sam – przegrał aż pięć z ostatnich sześciu pojedynków. Gdyby nie powrót z dalekiej podróży w rewanżu z Muaricio Ruą, przegrałby wszystkie sześć. Mierzył się w nich z bardzo mocnymi rywalami, ale i tak jego dyspozycja w każdej kolejnej potyczce była coraz słabsza. Ostatnio wypadł fatalnie w starciu z Gegardem Mousasim, swoimi pojedynczymi cepami prując powietrze i będąc skontrowanym po bezsensownym ataku, w którym czaił się w nieskończoność, pozwalając Chwytaczowi Snów na wyprowadzenie decydującego ciosu. Hendo nie prezentuje już żadnego progresu, nie dodaje do swojego arsenału żadnych nowych sztuczek – po prostu polega na swojej atomowej prawicy.

Pytanie w kontekście jego starcia z Timem Boetschem, który również powinien był przegrać pięć z ostatnich sześciu walk (przegrał cztery), brzmi następująco – czy 44-latek zdziadział już na tyle, że nie zdoła przeciwstawić się średniakom ze stanów niższych? Do takowych bowiem trzeba zaliczyć Tima Boetscha, który, przypomnijmy, został zdominowany przez Marka Munoza czy ubity przez Costasa Philippou. Wydaje mi się, że odpowiedź na powyższe pytanie będzie twierdząca – Henderson, ustępujący rywalowi pod względem kondycyjnym i nieskory do odwoływania się do zapasów, które jeszcze szybciej zapewne wydrenowałyby jego zasoby paliwa, będzie miał w tym 5-rundowym starciu problemy. Spodziewam się, że Boetsch podejdzie z dużym szacunkiem do prawicy Hendo, rozgrywając ten pojedynek bardzo ostrożnie, trochę w sposób, w jaki toczył walkę z Hectorem Lombardem. Z każdą minutą powinien jednak czuć się coraz pewniej, a klincz, do którego będzie zapewne chwilami dążył, daje mu spore nadzieje na rozpuszczenie rąk w mordercze podbródkowe, które w jego arsenale stanowią spore zagrożenie dla każdego niemal rywala.

Nigdy nie należy lekceważyć H-Bomb i nie wykluczam, że Dan raz jeszcze ubije w ten sposób rywala, ale za bardziej realny scenariusz uznaję ten, w którym 44-latek z każdą minutą oddycha coraz ciężej, w konsekwencji w dalszej części walki dając się złapać w klincz, w którym Boetsch znajdzie w końcu drogę do jego rdzewiejącej szczęki.

Zwycięzca: Tim Boetsch przez decyzję

Calo: 45 – tyle lat skończy za dwa miesiące Dan Henderson. W ciągu ostatnich sześciu walk Hendo zdołał zwyciężyć zaledwie jedną. Wygrane starcie z Mauricio Ruą nie było jednak bezproblemowe – Amerykanin zbierał potężne lanie przez ponad dwie rundy, zanim jedynym znaczącym ciosem uśpił Shoguna.

Bądźmy szczerzy – na tym etapie kariery Henderson nie ma już absolutnie nic do zaoferowania. Jego zapasy nie istnieją, jest słaby fizycznie, szczęka powoli wymięka, a stójka jest tak czytelna, że nawet amator po kilku zawodowych walkach byłby w stanie sobie z nią poradzić. Ostatnie cztery walki Hendersona wyglądały bądź co bądź bardzo podobnie – szarżował on na swoich rywali, próbując ustrzelić ich prawym cepem. Mousasi, Belfort i Shogun znali oczywiście na to sposoby i brutalnie kontrowali nacierającego oponenta (Cormierowi wystarczyły zapasy, by niekiedy w iście groteskowy sposób rzucać starszym panem o matę).

Co z kolei ma na niego Boetsch? Myślę, że wszystko, co potrzeba. Tim jest twardy jak skała, potrafi uderzyć w stójce i dysponuje świetnymi obaleniami z klinczu. Wydaje mi się, że Boetsch zdeklasuje Hendersona i usadzi go kontrą już na samym początku walki – o ile będę zbierał szczęki z podłogi, jeśli to Danowi uda się trafić, tak moim zdaniem szansa na to jest bardzo niewielka.

Zwycięzca: Tim Boetsch przez (T)KO

265 lbs: Matt Mitrione (9-3) vs Ben Rothwell (34-9)

naiver: Trudno wskazać tutaj wyraźnego faworyta. Trenujący w Blackzilians Matt Mitrione z całą pewnością jest lepiej poukładany w stójce, ale niebywale twardy czerep i ogromne serce do walki Bena Rothwella stanowić mogą dla niego ogromną barierę. Obaj są zaskakująco ruchliwi jak na kategorię ciężką. Przewagę w parterze powinien mieć Rothwell ze swoim ciężkim gnp (pamiętamy przecież, jak ostatnio pod względem parterowym wypadli inni zawodnicy Blackzilians w osobach Vitora Belforta i Anthony’ego Johnsona), ale nie jestem pewien, czy Big Ben będzie w ogóle próbował przenosić tam walkę. Nie ulega wątpliwości, że to Rothwell będzie agresorem, który starał się będzie unieruchomić pod siatką rywala, natomiast Mitrione szukał będzie przestrzeni. Kondycja obu, a więc element, który z uwagi na ich twarde szczęki może odegrać tutaj spore znaczenie, to jeden wielki znak zapytania. Rothwell wyglądał bardzo dobrze pod względem cardio w starciu z Brandonem Verą, ale był wówczas na TRT. Mitrione z kolei ostatni raz widziany był w trzeciej rundzie ponad cztery lata temu, gdy przegrał z Cheickiem Kongo. Nie jestem przekonany, czy przy swoim mobilnym stylu walki zdoła utrzymać dobre tempo na przestrzeni całego dystansu. Bez wątpienia jednak Mitrione to lepiej technicznie poukładany, szybszy i dynamiczniejszy uderzacz, a jako że w konfrontacji siły z techniką niemal zawsze faworyzuję to drugie…

Zwycięzca: Matt Mitrione przez decyzję

Calo: Nie ulega wątpliwości, że to Mittrione jest lepszym uderzaczem z dwójki ciężkich. Meathead powinien być szybszy i lepiej pracować na nogach. Może jednak napotkać problem z agresywnie nastawionym i twardym jak skała Rothwellem. Rywale, którzy dawali radę wywierać presję na weteranie TUFa, radzili sobie całkiem nieźle. Ben powinien mieć też przewagę w parterze – dobrze pracuje z góry i ma na swoim koncie 11 zwycięstw przez poddanie. Bez żadnego przekonania stawiam na to, że Mitrione wypunktuje kickboksersko, bądź nawet znokautuje Rothwella, choć zwycięstwo tego drugiego absolutnie mnie nie zdziwi.

Zwycięzca: Matt Mitrione przez decyzję

155 lbs: Dustin Poirier (17-4) vs Yancy Medeiros (11-2)

naiver: W intrygująco zapowiadającym się pojedynku w kategorii lekkiej zmierzy się dwóch zawodników z doskonałą ofensywą i przeciętną defensywą. Dustin Poirier po średnio udanej przygodzie w kategorii piórkowej bardzo udanie zadebiutował w dywizji do 155 funtów, nokautując Carlosa Diego Ferreirę. Z kolei Yancy Medeiros efektownie udusił dwóch poprzednich rywali – Damona Jacksona i Joego Proctora. Poirier będzie wyraźnie ustępował Medeirosowi pod względem warunków fizycznych – 3 cm wzrostu i 11 cm zasięgu. Obaj prezentują się świetnie, atakując, z ofensywą innych radząc sobie bardzo przeciętnie. Byli mocno trafiani przez niemal wszystkich poprzednich rywali, z których część w żadnym wypadku nie należała do kickbokserskiej czołówki dywizji. Medeiros wydaje się jednak być zawodnikiem, który ma twardszą szczękę, sam uderza mocniej, a i znacznie rzadziej wdaje się w szalone wymiany, które są nieodłącznym elementem pojedynków Poiriera. Ten ostatni jednak jest zawodnikiem aktywniejszym, lepszym w parterze (o ile nie da się złapać w duszenie) i prawdopodobnie dysponował będzie lepszą kondycją. Walczący z odwrotnej pozycji Poirier jest też bardziej doświadczony, ale, jak wspomniałem, nadal raz po raz wpada w dziki, oktagonowy szał i pomimo tego, że absolutnie nie wykluczam jego zwycięstwa (dysponuje szerszym arsenałem w stójce), spodziewam się, że odrobinę bardziej wyrachowany, a jednocześnie mocniej uderzający Hawajczyk wykorzysta umiłowanie Dustina do brawlu, serwując mu nokaut.

Zwycięzca: Yancy Medeiros przez (T)KO

Calo: Wyrównane na papierze starcie – nie sposób wskazać tu wyraźnego faworyta. Medeiros wydaje się lepszym technicznie i precyzyjniejszym uderzaczem. Jest też wyższy i dysponuje większym zasięgiem. W zestawieniu z bardzo przeciętną defensywą w stójce Poiriera, który jest mocno trafiany we właściwie każdej walce, w której bierze udział – daje tospory argument do stawiania na Medeirosa. Nie oznacza to jednak, że Yancy zdominuje w stójce Diamonda – The Kid również nie grzeszy zdolnościami defensywnymi – jeśli tak wybitny uderzacz, jak Joe Proctor potrafił wielokrotnie go trafić, to i agresywny Porier może mu napsuć sporo krwi. Za Dustinem w tym starciu przemawia też parter jednak jego zdolności zapaśnicze mogą – lecz nie muszą – okazać się niewystarczające do sprowadzenia Yancy’ego. Minimalnie typuję wygraną Hawajczyka, jednak żadne rozstrzygnięcie mnie tu nie zdziwi.

Zwycięzca: Yancy Medeiros przez decyzję

145 lbs: Thiago Tavares (19-5-1) vs Brian Ortega (8-0)

naiver: Brian Ortega to bardzo dobry grappler, ale w konfrontacji z Thiago Tavaresem stanie przed niebywale trudnym zadaniem. Siłą Amerykanina jest bowiem parter, a w tej płaszczyźnie akurat specjalizuje się również Brazylijczyk. Jeśli ten ostatni znajdzie się na górze, nie sądzę, by Ortega był w stanie poddać go z pleców. A właśnie taki scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny w tej potyczce. Tavares powinien mieć mniejszą lub większą przewagę w każdej płaszczyźnie i wcale prawdopodobnie nie będzie nawet musiał odwoływać się do zapasów i parteru, aby wyjść z tej walki zwycięsko. Spodziewam się jednak, że właśnie tak uczyni, celne uderzenia przeplatając z klinczem i pracą z góry nad rozpaczliwie szukającym poddania – i przez to odsłaniającym się – Ortegą. Paradoksalnie największą szansą tego ostatniego może być… stójka – a to z uwagi na kruchą szczękę Brazylijczyka, który trzy razy przegrywał przez nokaut. Pomimo tego sądzę, że z tego starcia dwóch banitów to Tavares wyjdzie zwycięsko, być może nawet kończąc Ortegę przed czasem.

Zwycięzca: Thiago Tavares przez decyzję

Calo: Ortega nie ma ani na tyle dobrej stójki, by znokautować Tavaresa, ani na tyle dobrych zapasów, by zneutralizować świetną grę parterową Brazylijczyka. Tam, gdzie Amerykanin jest najsilniejszy – Brazylijczyk jest jeszcze lepszy. Nie oczekuję wprawdzie, że Thiago zdominuje to starcie – wręcz przeciwnie, sądzę, że będzie ono dość wyrównane, ale to Tavares przez większość czasu powinien być zawodnikiem zdobywającym dominujące pozycje.

Zwycięzca: Thiago Tavares przez decyzję

135 lbs: Joe Soto (15-3) vs Anthony Birchak (11-2)

naiver: Przyznam, że miałem całkiem spore oczekiwania związane z Anthonym Birchakiem przed jego debiutem z Ianem Entwistlem. Amerykanin szybko jednak przegrał przez skrętówkę. Joe Soto tymczasem zaprezentował się zaskakująco dobrze w konfrontacji z TJ-em Dillashawem, pomimo tego, że walkę o pas mistrzowski wziął dzień wcześniej, przygotowując się wcześniej właśnie pod Anthony’ego Birchaka. Soto to wszechstronny zawodnik, dobrze poukładany w stójce i dysponujący niezłymi zapasami. Birchak będzie dysponował przewagą warunków fizycznych i najprawdopodobniej siły. Myślę, że jednak Soto, odrobinę lepiej poukładany technicznie, szybszy i dysponujący lepszymi zapasami, wyjdzie z tej potyczki zwycięsko, umiejętnie do szybkich kombinacji rzucanych w stójce włączając obalenia i pracę z góry. Birchak uderza jednak mocniej, a i szczęka Soto do najtwardszych nie należy, wobec czego nie odbieram mu szans na zwycięstwo.

Zwycięzca: Joe Soto przez decyzję

Calo: Walka dwóch zawodników najlepiej czujących się w zapasach i parterze. Birchak jest fighterem niesamowicie agresywnym, na co zresztą może wskazywać jego pseudonim „El Toro”. Ciężko jednak ocenić, na co faktycznie go stać – najlepszym skalpem jaki do tej pory zanotował jest słaby Ryan Benoit, natomiast w swoim debiucie w UFC szybciutko wpakował się w skrętówkę Iana Entwistle. Myślę, że po efektownej walce Soto wypunktuje Birchaka, wykorzystując jego luki w stójce i udanie neutralizując zapaśnicze zapędy. Nie zdziwi mnie jednak zwycięstwo Byka z Arizony.

Zwycięzca: Joe Soto przez decyzję

135 lbs: Francisco Rivera (10-4) vs Alex Caceres (10-7)

naiver: Francisco Rivera to jeden z niewielu zawodników w kategorii koguciej, który dysponuje nokautującym ciosem. Cisco posiada też solidne defensywne zapasy, co potwierdził w swojej ostatniej batalii, stopując zapędy zapaśnicze Urijaha Fabera – znacznie lepszego zapaśnika niż Alex Caceres, z którym mierzy się w sobotę. Zresztą do walki na chwyty wcale nie musi dojść, bo Caceres jest zawodnikiem, który bardzo rzadko próbuje, przenosić walkę do parteru. Spodziewam się, że pojedynek ten przypominał będzie starcie Alexa z Sergio Pettisem – z tą różnicą, że Rivera uderza znacznie mocniej niż Pettis, często za cel obierając też sobie korpus rywala. Ba, sam Rivera może próbować kłaść rywala na plecach, bo defensywne zapasy Alexa pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Nie skreślając jednak kreatywnego i prawdopodobnie lepszego kondycyjnie Bruce’a Leeroy’a, który w każdej sekundzie parterowych bojów będzie o jedną dobrze dopiętą technikę od zwycięstwa, stawiam na to, że znacznie szybszy i bez porównania lepiej poukładany boksersko Rivera znajdzie drogę do szczęki rywala, będąc pierwszym, który nie tylko zafunduje mu knockdown, ale i nokaut.

Zwycięzca: Francisco Rivera przez (T)KO

Calo: Rivera będzie w tej walce po prostu lepszy. Jest dużo sprawniejszym kickbokserem, a jego defensywne zapasy, które wystarczały w ostatniej walce na Urijah Fabera, bez problemu wystarczą też na Caceresa. Bruce Leeroy nie jest w połowie tak dobrym bokserem jak Mizugaki.

Zwycięzca: Francisco Rivera przez (T)KO

265 lbs: Derrick Lewis (12-3) vs Shawn Jordan (17-6)

naiver: Pojedynek Derricka Lewisa z Shawnem Jordanem to niemal gwarancja nokautu. Lewis będzie przeważał pod względem warunków fizycznych i siły, ale Jordan to zawodnik szybszy i lepiej poukładany technicznie. Jeśli wyląduje jednak na plecach, może mieć spore problemy, bo Czarna Bestia uderza bardzo mocno z góry. Spodziewam się jednak, że dzięki swojej szybkości, odwrotnej pozycji oraz lepszej kondycji Jordan znajdzie w pewnym momencie drogę do szczęki Lewisa, zwyciężając przez nokaut.

Zwycięzca: Shawn Jordan przez (T)KO

Calo: Derrick Lewis ze swoim rekordem 3-1 w największej federacji świata dobitnie pokazuje mierność dywizji ciężkiej. Jest to zawodnik, który w zasadzie nie jest dobry w niczym. Jest silny, twardy, ma mocny cios i lubi udawać wielką małpę – poza tym to w zasadzie nic. Jego obalenia to czytelne szarże, a uderzenia w stójce to przeważnie cepy. Jordan jest zawodnikiem dużo bardziej wszechstronnym – w płaszczyźnie kickbokserskiej stosuje kombinacje, ma niezłe zapasy i solidne ground&pound. Myślę, że wciąż rozwijający się Savage poradzi sobie z nieco ułomnym stylem walki Lewisa i zwycięży pojedynek przed czasem.

Zwycięzca: Shawn Jordan przez (T)KO

170 lbs: Omari Akhmedov (14-2) vs Brian Ebersole (51-16-1)

naiver: Ebersole to znacznie bardziej doświadczony zawodnik niż Akhmedov, który powinien także dysponować przewagą kondycyjną. Znany z ciężkich pięści i rzucania każdego niemal ciosu z morderczymi intencjami Dagestańczyk może mieć problem z odprawieniem Ebersole’a uderzeniami – ten bowiem jeszcze nigdy w karierze nie przegrał przez nokaut, kilka razy jednak na deskach lądując. Nie przewiduję jednak, by Brian padł w pierwszej rundzie, a to właśnie w otwierających walkę pięciu minutach Akhmedov będzie najgroźniejszy. Z każdą kolejną minutą powinien słabnąć – pytanie, czy na tyle, aby szala zwycięstwa przechyliła się ostatecznie na korzyść Ebersole’a? Myślę, że taki scenariusz jest prawdopodobny, zwłaszcza, że zapaśnicza defensywa Akhmedova chwilami woła o pomstę do nieba, rodząc pytania, czy aby na pewno pochodzi z Dagestanu. Jeśli zaprawiony w bojach i chyba powoli jednak zbliżający się do końca kariery Ebersole ma jeszcze w sobie choć odrobinę ognia, przetrwa pierwszą rundę, zwyciężając dwie kolejne. Czy jednak tak się stanie? Nie jestem przekonany. Myślę, że Akhmedov zdoła jednak urwać dwie rundy, podobnie jak w swoim ostatnim boju z Matsem Nilssonem, zwyciężając na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Omari Akhmedov przez decyzję

Calo: Ebersole to jeden z najbardziej chimerycznych zawodników w UFC. Bad Boy walcząc, sprawia wrażenie, jakby nie miał żadnego interesu w zwyciężeniu walk, w których bierze udział. Zbieranie wielu ciosów na twarz, próbowanie obaleń z drugiego końca oktagonu połączone z momentami przebłysku – wykonywaniem efektownych kopnięć i świetnych łokci zarówno w stójce, jak i w parterze. Akhmedov to silny fizycznie zapaśnik z mocnym ciosem, mający jednak braki w grapplerskiej defensywie, które skutecznie podkreślił w ich pojedynku Mats Nillson. Ebersole ma argumenty, by zdemolować Rosjanina, jednak jego „nijakość” w klatce sprawia, że nie mogę postawić na niego więcej, niż najniższego kciuka.

Zwycięzca: Brian Ebersole przez decyzję

155 lbs: Christos Giagos (11-3) vs Chris Wade (9-1)

naiver: Pomimo tego, że Christos Giagos może obecnie pochwalić się nie robiącym wrażenia rekordem 1-1 w UFC, nie oddaje on w pełni umiejętności byłego mistrza RFA. W swoim debiucie bowiem Amerykanin nie dawał w stójce szans Gilbertowi Burnsowi, przegrywając dopiero, gdy walka trafiła do parteru. W drugiej potyczce natomiast w doskonały sposób rozprawił się na trudnym brazylijskim terenie z Jorge Oliveirą. Spartan to wszechstronny zawodnik, który w każdej płaszczyźnie dysponuje dobrymi umiejętnościami. W rywalizacji z będącym na fali dwóch zwycięstw w UFC Chrisem Wadem szczególną uwagę zwrócić będzie musiał na zapasy, bo Wade to przede wszystkim – choć chciałoby się rzec: wyłącznie – zapaśnik. Jeśli Giagos utrzyma walkę w stójce, powinien dysponować wyraźną przewagą nad rywalem, który nie dysponując dobrymi umiejętnościami kickbokserskimi (taktyka: wyprowadzam ciosy tylko po to, by skrócić dystans), szukał będzie przeniesienia walki do parteru, ewentualnie klinczu. Nawet jednak jeśli grinder, bo takim słowem najłatwiej określić styl Wade’a, zdoła to zrobić, Giagos nie będzie na straconej pozycji – jego BJJ było może zbyt słabe na Burnsa, ale na sobotniego rywala może spokojnie wystarczyć. Mam zresztą wątpliwości, czy Wade rzeczywiście będzie w stanie regularnie przenosić walkę do parteru, bo w swojej ostatniej konfrontacji z Chińczykiem Lipengiem Zhangiem w pierwszej rundzie w klinczu radził sobie bardzo przeciętnie, raz po raz oddając podwójne podchwyty. Myślę, że silny i szybki Giagos będzie na to przygotowany, pracą na nogach unikając klinczu i punktując w stójce. Wygrana Wade’a przez wciskanie rywala do siatki oraz okazjonalne obalenia jest możliwa, ale przewiduję inny scenariusz.

Zwycięzca: Christos Giagos przez decyzję

Calo: Jest to walka, która raczej na pewno nie wywoła zbyt wielu oklasków na arenie. Wade to dobry technicznie zapaśnik, dobrze radzący sobie w klinczu i mający w swoim arsenale mocne gilotyny. Giagos z kolei jest bardziej wszechstronny i miewa przebłyski, w niczym się jednak nie wybijając. Jest silny fizycznie, w stójce radził sobie lepiej od Gilberta Burnsa – Brazylijczyk jednak nie miał żadnych problemów ze sprowadzeniem go do parteru. Myślę, że przewaga zapaśnicza Wade’a doprowadzi go do zwycięstwa. Nie zdziwi mnie jednak, jeśli Christos będzie lepszym uderzaczem nie odstającym od rywala podczas siłowania się w klinczu i ostatecznie po mało ciekawej i wyrównanej walce w klinczu wygra ten pojedynek.

Zwycięzca: Chris Wade przez decyzję

155 lbs: Joe Proctor (10-3) vs Justin Edwards (8-4)

naiver: Justin Edwards nie ma w swoim arsenale żadnych szczególnie dobrych narzędzi poza bardzo dobrą gilotyną – a właśnie w ten sposób swoją ostatnią walkę przegrał Joe Proctor. Co to oznacza? Najprawdopodobniej niewiele. Jeśli Proctor zachowa choć trochę uwagi przy ewentualnych sprowadzeniach, powinien wyjść zwycięsko z tego starcia, dysponując niewielką przewagą w każdej płaszczyźnie. W stójce powinien trafiać częściej, także z uwagi na lepsze warunki fizyczne, i to on powinien decydować o tym, czy/kiedy walka trafi do parteru. W pojedynku dwóch zawodników ze średniej półki skłaniam się ku podopiecznemu Joe Lauzona, nie skreślając jednak odpornego Edwardsa.

Zwycięzca: Joe Proctor przez decyzję

Calo: W stójce obaj zawodnicy są bardzo przeciętni i pewnego poziomu raczej nie przeskoczą. Justin Edwards to solidny grappler, któremu brakuje jednak zapaśniczych szlifów, by przenosić walkę do swojej płaszczyzny. Proctor również nie jest dominującym zapaśnikiem, jednak jego umiejętności powinny być wystarczające, by regularnie sprowadzać rywala i nie dać się przy tym poddać. Joe wydaje się mieć przewagę w każdej płaszczyźnie i raczej bez problemów powinien doprowadzić zwycięstwo do końcowego gongu.

Zwycięzca: Joe Proctor przez decyzję

185 lbs: Jake Collier (8-2) vs Ricardo Abreu (5-0)

naiver: W swoim debiucie w organizacji Jake Collier prezentował się bardzo przyzwoicie przez niemal pełne pięć minut pierwszej rundy – w ostatnich jej sekundach jednak dał się ustrzelić Vitorowi Mirandzie kopnięciem na głowę, ostatecznie przegrywając przez techniczny nokaut. Amerykanin to wszechstronny, mogący pochwalić się bardzo dobrymi warunkami fizycznymi zawodnik. W konfrontacji z Ricardo Abreu teoretycznie będzie musiał mieć się na baczności w każdej płaszczyźnie, bo Brazylijczyk potrafi mocno uderzyć w stójce i poskręcać przeciwników w parterze, ale… Abreu to przykład wybitnie nieskomplikowanego speca od BJJ, którego ulubioną techniką w stójce, do której zaskakująco często się odnosi, nie szukając sprowadzeń, jest „cep”. Nie wykluczam, że któryś może przedrzeć się przez chwilami bardzo dziurawą obronę Amerykanina, ale to właśnie tego ostatniego widzę w roli minimalnego faworyta – jest bardziej poukładany w stójce, ma lepszy zasięg i najprawdopodobniej lepszą kondycję niż potężnie zbudowany Abreu. Jeśli zdoła utrzymać walkę w stójce, to nawet pomimo tego, że nie ma za sobą pełnego okresu przygotowawczego (choć miesiąc przygotowań nie jest jakimś szczególnie krótkim okresem), powinien być w stanie wypunktować nie dysponującego dobrymi ofensywnymi zapasami Abreu. W żadnym wypadku jednak nie zdziwi mnie zwycięstwo Brazylijczyka przez nokaut lub poddanie.

Zwycięzca: Jake Collier przez decyzję

Calo: Collier to taki wszechstronny, w niczym nie wybijający się rzemieślnik. W swoim debiucie dominował zapaśniczo Vitora Mirandę do momentu potężnego kopnięcia ze strony potężnego Brazylijczyka, które zakończyło pojedynek. Ciężko mi ocenić, który z zawodników będzie lepszy w stójce – o ile Colier w płaszczyźnie uderzanej nie pokazuje nic nadzwyczajnego, tak Abreu jest po prostu … dziki. Brazylijczyk, pomimo fenomenalnych grapplerskich szlifów, ma skłonność do wdawania się w brawl, jednak czy Jake jest zawodnikiem, który mógłby to wykorzystać? Myślę, że Demente ze swoim agresywnym stylem walki doprowadzi wygraną do końcowego gongu, jednak nie zdziwi mnie, jeśli zawiedzie go kondycja lub ostatecznie przegra pojedynek w stójce.

Zwycięzca: Ricardo Abreu przez poddanie

135 lbs: Jose Quinones (3-2) vs Leonardo Morales (4-1)

naiver: W otwierającym galę starciu dwóch zawodników, którzy wielkiej kariery w UFC raczej nie zrobią, minimalnie faworyzuję Moralesa, który powinien dysponować przewagą w płaszczyźnie kickbokserskiej, czemu sprzyja też jego odwrotna pozycja. W parterze to Quinones posiada lepsze szlify i jeśli trafi tam walka, Morales może mieć problemy – ale z uwagi na zapaśnicze deficyty Jose nie spodziewam się, by doszło do walki na chwyty. Na korzyść Moralesa powinna przemawiać też niewielka przewaga kondycyjna i prawdopodobnie lepsze warunki fizyczne z uwagi na zejście do kategorii koguciej – choć równie dobrze może ono odbić się na jego kondycji, więc… Bez przekonania typuję zwycięstwo zawodnika z Nikaragui.

Zwycięzca: Leonardo Morales przez decyzję

Calo: Morales to bardzo utalentowany , lecz jednopłaszczyznowy zawodnik. W stójce wykazuje spore przebłyski – ma bardzo dobre lowkingi, służące zazwyczaj do ustawiania rywala pod kopnięcia na głowę. O ile w TUFie jego defensywa zapaśnicza stała na wysokości zadania, tak w pojedynku z Yairem Rodriguezem został już grapplingowo zdominowany. Reprezentant Nikaragui powinien być lepszym uderzaczem sensu stricte, jednak agresywny styl walki Teco może sprawić mu całą masę kłopotów. W zapasach i parterze to Meksykanin będzie miał sporą przewagę, i to jego typuję na zwycięzcę tego pojedynku – nie zdziwi mnie jednak triumf Moralesa, który – jeżeli znacznie umocnił swoje szlify grapplerskie – jest w stanie zwyciężyć tą walkę w stójce.

Zwycięzca: Jose Quinones przez decyzję

PODSUMOWANIE

WalkanaiverCaloBolt
Dan Henderson vs Tim Boetsch
2.75 - 1.48
Boetsch Boetsch Boetsch
Ben Rothwell vs Matt Mitrione
2.60 - 1.65
Mitrione Mitrione Mitrione
Dustin Poirier vs Yancy Medeiros
1.65 - 2.60
Medeiros Medeiros Medeiros
Brian Ortega vs Thiago Tavares
2.50 - 1.59
Tavares Tavares Tavares
Anthony Birchak vs Joe Soto
2.55 - 1.57
Soto Soto Soto
Alex Caceres vs Francisco Rivera
2.00 - 1.83
Rivera Rivera Rivera
Derrick Lewis vs Shawn Jordan
1.91 - 1.91
Jordan Jordan Lewis
Brian Ebersole vs Omari Akhmedov
2.20 - 1.71
Akhmedov Ebersole Ebersole
Chris Wade vs Christos Giagos
1.59 - 2.50
Giagos Wade Giagos
Joe Proctor vs Justin Edwards
1.48 - 2.75
Proctor Proctor Proctor
Jake Collier vs Ricardo Abreu
2.65 - 1.53
Collier Abreu Collier
Jose Quinones vs Leonardo Morales
2.60 - 1.54
Morales Quinones ---
Ostatnia gala8-47-58-4
Łącznie329-168321-164314-176
Poprawne66,19 %66,18 %64.08 %

fot. MMAFighting.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button