UFC

Typowanie UFC FN 66 – Edgar vs Faber

Na filipińskiej gali UFC Fight Night 66 dojdzie do świetnie zapowiadającego się pojedynku między rozpędzonym byłym królem dywizji lekkiej, Frankiem Edgarem, a powracającym do kategorii piórkowej Urijahem Faberem.

Transmisja z gali rozpocznie się o godzinie 13:00 w sobotę, a kartę główną będzie można oglądać od 16:00 na kanale Extreme Sports Channel.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

145 lbs: Frankie Edgar (18-4-1) vs Urijah Faber (32-7)

naiver: Obaj zawodnicy nie są już młodzieniaszkami, ale po 36-letnim Urijahu Faberze zdecydowanie mocniej widać ząb czasu, który zdaje się mocno go już nadgryzać. Niby California Kid wygrał aż sześć z ostatnich siedmiu pojedynków, przegrywając jedynie z Renanem Barao, ale ta statystyka nie mówi całej prawdy. Faber bowiem w ostatnich dwóch zwycięskich starciach – z Francisco Riverą i Alexem Caceresem – wyglądał po prostu słabo. Jego szybkość i dynamika już nie domagały, defensywa w stójce wyglądała przeciętnie, a i jego próby zapaśnicze prezentowały się słabiej niż zwykle – dość powiedzieć, że nie słynącego z dobrej obrony przed obaleniami Caceresa obalił tylko pięć razy na dwanaście prób, natomiast już Rivery ani razu nie zdołał położyć na plecach pomimo trzech podejść. Frankie Edgar nie mierzył się może ostatnim czasy z wybitnymi zapaśnikami, ale i tak ostatnim zawodnikiem, który zdołał położyć go na plecach, był Benson Henderson – a działo się to ponad trzy lata temu. Wobec tego nie sądzę, by z każdym kolejnym starciem gorzej wyglądający Faber był w stanie wywrócić Edgara. Spodziewam się, że to mający więcej narzędzi stójkowych były mistrz kategorii lekkiej będzie większym zagrożeniem zapaśniczym dla reprezentanta Alpha Male – Frankie kładł bowiem na plecach co najmniej dwa razy każdego z pięciu ostatnich przeciwników, a jego wachlarz obaleń jest przebogaty.

Edgar jednak najprawdopodobniej wcale nie będzie potrzebował odwoływać się do zapasów, bo od strony bokserskiej prezentuje się lepiej niż Faber, będąc też znacznie mobilniejszym. Obaj może nie grzeszą szczególnie szczelną gardą, ale bardzo chętnie odnoszący się do ciosów prostych Frankie – w przeciwieństwie do machającego czasami cepami rywala – powinien być szybszy i precyzyjniejszy w swoich atakach.

W starciu z powracającym po kilku latach do kategorii piórkowej rywalem The Answer będzie też mógł cieszyć się niezwykle rzadką dla siebie przewagą zasięgu.

Najmocniejszą stroną Fabera wydaje się jego gilotyna i inne duszenia – i to na nie szczególną uwagę powinien zwrócić Edgar.

Kalifornijczyk to kawał twardziela, ale w konfrontacji z Frankiem Edgarem – który jest lepszym i aktywniejszym uderzaczem oraz lepszym zapaśnikiem, a dodatkowo znajduje się na innym etapie kariery niż gasnący powoli Faber – nie wróżę mu sukcesów. Co prawda, nie skreślam go całkowicie, ale spodziewam się, że Edgar nie będzie miał większych problemów z wypunktowaniem go, serwując Faberowi pierwszą w karierze porażkę w starciu nie o pas mistrzowski i ostatecznie grzebiąc nadzieje reprezentanta Alpha Male na włączenie się do walki o najwyższe cele w dywizji piórkowej lub koguciej.

Zwycięzca: Frankie Edgar przez decyzję

Calo: Zestawienie byłego mistrza w wadze lekkiej z jednym z trzech najlepszych kogucich na świecie znacznie faworyzuje tego pierwszego. W stójce wyraźną przewagę powinien zanotować The Answer. Edgar będzie szybszym i mobilniejszym uderzaczem – w swoich ostatnich pojedynkach Faber prezentował się w płaszczyźnie uderzanej blado, otrzymując ogromny łomot od Renana Barao, przegrywając z Francisco Riverą do momentu faulu, a także otrzymując kilka mocnych ciosów od bardzo przeciętnego Caceresa.

Były czempion będzie miał również przewagę zapaśniczą. Bardzo ciężko wyobrazić mi sobie sytuacje, w której Faber daje radę przewrócić go na matę i tam kontrolować z góry. Jeśli już ktoś ma w tym starciu udanie demonstrować grapplerskie szlify, to będzie to właśnie Edgar. Faber może i jest lepszym parterowcem sensu stricto, jednak ma niewiele do zaoferowania, jeśli nie posiada nad przeciwnikiem przewagi zapaśniczej. Jestem dość mocno przekonany, że The Answer wróci z tego boju z tarczą, znacznie przybliżając się do titleshota w wadze piórkowej, a California Kid zanotuje pierwszą w karierze porażkę w walce nie o pas.

Zwycięzca: Frankie Edgar przez decyzję

Bolt: Bardzo szanuję Urijaha Fabera jako kogoś, kto ciągle podnosi swoje, całkiem wysokie przecież, umiejętności. Co więcej sądzę, że w wyższej wadze może wyglądać lepiej niż w średnich ostatnich bojach (fakt, że przeciwko mocnym zawodnikom, ale…). Nie zmienia to jednak faktu, że Frankie Edgar we wszystkim, może poza parterem, powinien mieć przewagę. Stójkowo to bardzo dobry bokser, który raz za razem będzie trafiał Fabera samemu nie narażając się na ciosy, nie da się obalić i samemu może punktować w ten sposób. Na ziemi Faber jako mistrz gilotyn i ogólnie całkiem dobry grappler może wykorzystać sekundę nieuwagi byłego mistrza wagi lekkiej, niemniej jednak sądzę, że stopniowo rozbijany Kalifornijczyk w końcu padnie jeszcze przed rundami mistrzowskimi.

Zwycięzca: Frankie Edgar przez (T)KO

185 lbs: Gegard Mousasi (36-5-2) vs Costas Philippou (13-4)

naiver: Po dwóch porażkach w bardzo słabym stylu przeciwko Francisowi Carmontowi oraz Luke’owi Rockholdowi Costas Philippou poważnie rozważał zakończenie kariery i gdyby nie efektowne ubicie Lorenza Larkina, dzisiaj pewnie byłby już sportowym emerytem. W chwili, w której zawodnikowi przychodzi do głowy emerytura, poziom jego motywacji, zaangażowania może – choć nie musi – mocno spaść, nawet jeśli ostatecznie odsunął w czasie myśli o skończeniu ze sportem. W starciu z bardzo dobrze wyglądającym w ostatnim boju Gegardem Mousasim, który efektownie rozprawił się z Danem Hendersonem, wreszcie demonstrując odpowiednią dawkę agresji, poziom motywacji Costasa może nie mieć jednak żadnego znaczenia – z prostej przyczyny: otóż, Ormianin powinien mieć przewagę w każdej płaszczyźnie tego pojedynku, być może z wyłączeniem siły ciosu, którą należy zapisać na konto cypryjskiego Amerykanina. Chwytacz Snów bez większych problemów rozbijał będzie Philippou długimi prostymi, pozostając poza zasięgiem rywala. Być może będzie nawet w stanie porozbijać go na tyle mocno, by całkowicie pozbawić go woli walki i w końcu ubić. Mousasi powinien mieć też dużą przewagę w parterze, do którego zawsze będzie mógł się odwołać, choć nie jestem pewien, czy poziom jego ofensywnych zapasów okaże się wystarczający, by kłaść Costasa na plecy. Jeśli zatem Gegardowi nie przydarzy się w oktagonie jakaś drzemka, której nie sposób mimo wszystko wykluczyć, powinien bez trudu uporać się z Philippou, czyniąc kolejny krok na drodze do walki o najwyższe cele w kategorii średniej.

Zwycięzca: Gegard Mousasi przez decyzję

Bolt: Mousasi to zawodnik lepszy we wszystkim. Koniec. Chciałbym móc tak zakończyć, ale niestety dalej nie mam pewności co do tego, czy Gegard znowu nie zaśpi. Niby teraz chce iść tylko po skończenie i nie bawić się w gameplany, ale w UFC jego występy bywały momentami frustrujące, patrząc na jego duże przecież możliwości. Costa to aktywny średniak z mocnym ciosem – niby Ormianin to dużo lepszy striker, ale może dać się wypunktować. Zaufam jednak zmianie nastawienia Mousasiego.

Zwycięzca: Gegard Mousasi przez (T)KO

185 lbs: Mark Munoz (13-6) vs Luke Barnatt (8-2)

naiver: Porażki Marka Munoza z Chrisem Weidmanem, Lyoto Machidą czy Gegardem Mousasim można było tłumaczyć klasą wymienionej trójki, zaklinając rzeczywistość i wierząc, że filipiński Amerykanin nadal potrafi. Jednak ostatnio ubił go przeciętny Roan Carneiro, który na dodatek na co dzień walczy w kategorii półśredniej. Mamy zatem aż nadto dowodów, że 37-letni Munoz nie jest już tym zawodnikiem, którym był kilka lat temu – kowadłorękim zapaśnikiem z ciężkim gnp. To nie wszystko jednak – Mark nie tylko sprzedał swój klub kilka miesięcy temu, ale od dawna zapowiada też, iż pojedynek z Lukiem Barnattem jest jego ostatnim w zawodowej karierze – wobec czego kwestionuję jego zaangażowanie i wolę walki, nie wierząc, iż w trudnych sytuacjach będzie w stanie wykrzesać z siebie resztę sił, by odwrócić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Będąc jedną nogą po drugiej stronie, trudno oczekiwać poświęcenia i walki do ostatniej kropli krwi. Nawet jednak jeśli przyjmiemy optymistycznie, że Munoz odzyska ogień na okoliczność tej ostatniej w swojej karierze batalii, to… Wątpię, czy nadal potrafi. W stójce nie będzie chciał mieć nic do czynienia z ogromnym Anglikiem, a swoich szans szukał będzie najpewniej w zapasach – ale obrona przed obaleniami w wykonaniu Barnatta prezentuje się solidnie. Spodziewam się, że walczący na wyjeździe Bigslow uciszy filipińską publikę, ubijając nie dysponującego dobrą defensywą w stójce i odrobinę już kruchoszczękiego Munoza.

Zwycięzca: Luke Barnatt przez decyzję

Calo: Po demolce, jaką Munoz sprawił Timowi Boetschowi przed dwoma laty, byłem skłonny twierdzić, że Amerykanin z filipińskimi korzeniami powrócił do dobrej formy i stanie się teraz ważnym graczem w dywizji średniej. I o ile porażki z Lyoto Machidą i Gegardem Mousasim można było tłumaczyć klasą rywali, tak dla fatalnego występu z Roanem Carneiro nijak nie mogę znaleźć usprawiedliwienia. Munoz jest po prostu bez formy. Walka z ogromnym Anglikiem – Luke’m Barnattem – będzie dla niego ostatnim starciem w karierze, i – pomimo szczerych chęci zanotowania zwycięstwa przed filipińską publicznością – nie wyobrażam sobie, aby 37-latek powrócił do formy z walki z Boetschem. Anglik będzie punktował Filipińczyka w stójce, udanie broniąc większości obaleń, i ostatecznie zanotuje pierwsze od marca 2014 roku zwycięstwo. Nie skreślam Munoza, bo jego zapasy i ground&pound mogą odegrać w tej walce znaczną rolę, jednak po prostu w niego nie wierzę.

Zwycięzca: Luke Barnatt przez poddanie

Bolt: Nie umiem już uwierzyć w Marka Munoza. Nie po jego ostatnim występie, gdzie skończył go absolutny przeciętniak. Jasne, Mark pewnie ciężko trenował, by godnie się pożegnać przed własną publicznością, ale nie widzę go jako faworyta w tym pojedynku. Nie odbieram mu jednak całkowicie szans – Luke w ostatnich walkach wyglądał dosyć dziwnie, co tłumaczył próbą zmiany stylu, a także w defensywie prezentuje się dosyć marnie, a jak wiadomo Munoz bije całkiem mocno. Nie zdziwi mnie też obalanie Anglika. Z drugiej jednak strony jedna dobra akcja – a tyle z pewnością dysponujący nadzwyczajnymi warunkami Barnatt pewnie z siebie wykrzesa – powinna wystarczyć do ubicia Filipińczyka.

Zwycięzca: Luke Barnatt przez (T)KO

170 lbs: Hyun Gyu Lim (13-4-1) vs Neil Magny (14-3)

naiver: Lim i Magny to dwaj zawodnicy, których poza doskonałymi warunkami fizycznymi nie łączy w zasadzie nic. Koreańczyk to ultra-agresywny, bardzo mocno bijący taran, który nieustannie wywierając presję na swoich rywalach, raz po raz wyprowadza potężne uderzenia, szukając drogi do skończenia – że tak zrymuję. Magny jest jego przeciwieństwem – to wyrachowany, dobrze operujący dystansem zawodnik, który zawdzięcza swoje sukcesy wyrachowaniu, mobilności, ciosom prostym oraz świetnej kondycji. Pierwsza runda okaże się kluczowa – jeśli Amerykanin ją przetrwa, od drugiej powinien zacząć sukcesywnie przejmować ster pojedynku w swoje ręce – a to dzięki wspomnianej doskonałej kondycji. Nie wykluczam scenariusza, w którym Lim ubija w otwierającej walkę rundzie Magny’ego, ale myślę, że Amerykanin będzie na to przygotowany, niezwykle ostrożnie rozgrywając pierwszą pięciominutówkę. Warto odnotować, że Lim praktycznie nie będzie ustępował Magny’ego pod względem warunków fizycznych, co dla tego ostatniego może stanowić sporą nowość. Z drugiej zaś strony, to samo tyczy się przecież także Koreańczyka, który nie zwykł mierzyć się z rywalami o gabarytach swojego sobotniego rywala. Na domiar złego jedna z kluczowych broni w morderczym arsenale ofensywnym Lima – a więc jego kolana – będą w rywalizacji z Magnym najprawdopodobniej bezużyteczne. Bez najmniejszego przekonania stawiam na to, że techniczny boks i aktywność Amerykanina w połączeniu z jego przewagą kondycyjną zaprowadzą go do zwycięstwa na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Neil Magny przez decyzję

Calo: Lim to mocno bijący, bardzo agresywny i twardy jak skała uderzacz. W jego arsenale znajdują się mocne łokcie, potężne kolana, a także bardzo dużo cepów. Pomimo sporych rozmiarów, nie wykorzystuje on najlepiej swoich warunków fizycznych, w przeciwieństwie do bardzo dobrze trzymającego dystans i trudnego do trafienia Magny’ego. Amerykanin będzie miał też przewagę kondycyjną i zapaśniczą. Bez żadnego przekonania faworyzuję półfinalistę szesnastego TUFa, który po pierwszej rundzie powinien dyktować warunki pojedynku, kontrolując Koreańczyka w klinczu i w parterze.

Zwycięzca: Neil Magny przez decyzję

Bolt: Neil Magny walczy w sposób zupełnie niecharakterystyczny. Ma świetne warunki fizyczne, których używa do jabowania i front kickowania, nieźle obala i męczy rywali średnio mocnym GnP. Lim z kolei chwilami walczy zbyt żywiołowo, ale zawsze dąży do skończenia i przede wszystkim nie będzie odstawał od Magny’ego wzrostem i zasięgiem. Nie wiem, jak sprawdzą się zapasy kumpla Hyuma czy „Koreańskiego Zombie”, ale sądzę, że Neil zwyczajnie po którejś z szarż Lima, który nie będzie musiał przebijać się przez jaby z połowy oktagonu, padnie na ziemię, a tam już nie będzie miał okazji wstać.

Zwycięzca: Hyun Gyu Lim przez (T)KO

145 lbs: Phillipe Nover (9-5-1) vs Yui Chul Nam (18-4-1)

naiver: Ubity przed kilkoma laty przez Marcina Helda Phillipe Nover po trzech kolejnych zwycięstwach powraca do UFC, by zmierzyć się z twardym Yui Chul Namem. Amerykanin potrafi wszystkiego po trochu, choć wydaje się, że w konfrontacji z Namem najlepiej powinien czuć się w parterze – bo tam też widać największe luki Koreańczyka. Ten ostatni wywodzi się z taekwondo i judo, ale jego styl walki jest istnym zaprzeczeniem zwłaszcza tego pierwszego. Nam bowiem korzysta przede wszystkim z kombinacji bokserskich, raz po raz wdając się w szalone wymiany, w których pasek mocy ciosów ładuje do oporu. Pomimo tego jego zasoby kondycyjne są całkiem przyzwoite jak na styl walki, który prezentuje, a i jego defensywnym zapasom nie można zarzucić wiele (jak na judokę przystało). Gdy sytuacja tego wymaga, Nam potrafi też wcielić się w rolę konsekwentnego grindera, męcząc rywali w klinczu. Nie jest łatwo wskazać tutaj faworyta, ale postawię na to, że to jednak Koreańczyk wyjdzie z tej batalii z tarczą, powstrzymując większość zapaśniczych prób Amerykanina i częściej trafiając w stójce.

Zwycięzca: Yui Chul Nam przez decyzję

Bolt: Bardzo ciężka do typowania walka. Koreańczyk walczy jak osiedlowy zabijaka, tylko jest dużo bardziej dynamiczny i mocniej bije niż typowy Seba. Nie ma kondycji i po pierwszej rundzie wściekłej szarży będzie już w stanie agonalnym. Jego rywal z kolei w stójce wygląda jeszcze słabiej, jest niezłym grapplerem i przegrał z Escudero, co nie świadczy o nim dobrze, nawet uwzględniając fakt, że było to już dawno temu. Ciężko mi wskazać faworyta w obliczu słabości tej dwójki, ale niech już będzie przetrwanie Novera i skontrolowanie „Koreańskiego buldożera”.

Zwycięzca: Phillipe Nover przez decyzję

145 lbs: Mark Eddiva (6-1) vs Levan Makashvili (6-1)

naiver: Levan Makashvili to kawał utalentowanego zawodnika, który prezentuje się solidnie zarówno w płaszczyźnie stójkowej, jak i zapaśniczej, będąc jednocześnie niezwykle silnym. Jeśli jednak zdecyduje się trzymać walkę w stójce w konfrontacji z walczącym na swoim terenie i mającym już za sobą – w przeciwieństwie do Levana – debiut w UFC Markiem Eddivą, może się okazać, że trafi kosa na kamień. Filipińczyk bowiem to niezwykle kreatywny, piekielnie dynamiczny striker, który robi doskonały użytek z kopnięć wszelakich. Jego achillesową piętą zdaje się jednak być dziurawa jak szwajcarski ser defensywa, która kosztowała go porażkę w ostatniej walce z Edimilsonem Souzą. Filipińczyk w tamtym pojedynku grzeszył też bezsensownym cofaniem się na siatkę, co może przysporzyć mu wiele problemów także w tym starciu. Nie skreślając Eddivy, który może napsuć mnóstwo krwi rywalowi, stawiam jednak na wszechstronniejszego Makashviliego – choć nie sądzę, by był w stanie skończyć dysponującego wielkim sercem do walki Filipińczyka.

Zwycięzca: Levan Makashvili przez decyzję

Bolt: Eddiva to trochę niedoceniany striker ze świetnymi kopnięciami. W walce z wieloma piórkowymi bym go faworyzował, ale sęk w tym, że jego obecny rywal, Levan Makashvili, ma duży potencjał. Póki co w pełni go nie wykorzystuje, ale bardzo dobrze rokuje – dynamicznie uderza (choć brak mu nieco kombinacji), walczy w dosyć opanowany sposób (choć czasem aż chce się, żeby w końcu zaatakował agresywnie) i dobrze obala. Myślę, że jeżeli Levan nie natknie się na jakieś kopnięcie, to spokojnie wygra na punkty.

Zwycięzca: Levan Makashvili przez decyzję

155 lbs: Tae Hyun Bang (17-8) vs Jon Tuck (8-2)

Calo: Tuck jest sprawniejszym kickbokserem, lepszym zapaśnikiem i dużo lepszym grapplerem od Banga, który poza jednym mocnym, kontrującym ciosem nie ma praktycznie nic do zaoferowania w walkach z mocniejszymi zawodnikami. No, może ma też fajne nazwisko, ładny kapelusz i wchodzi do dobrej muzyki, ale tym niestety nie załata ogromnych dziur w umiejętnościach.

Zwycięzca: Jon Tuck przez decyzję

155 lbs: Kajan Johnson (19-12-1) vs Lipeng Zhang (9-8-1)

Calo: Johnson to całkiem solidny ofensywnie uderzacz, który jeszcze w TUFie potrafił nawiązać momentami wyrównaną walkę z Chadem Laprise. Zhang w UFC prezentuje się lepiej, niż po nim oczekiwano – w drugiej walce zdemolował zwycięskiego ostatnio Brendana O’Reilly, natomiast niedawno po bardzo słabym starciu przegrał przez decyzję z Chrisem Wadem. Silniejszy fizycznie Chińczyk swojej szansy powinien upatrywać w klinczu i w zapasach, niemniej jednak wydaje mi się, że to dużo lepsza stójka Kajana bardziej wpłynie na przebieg tego starcia.

Zwycięzca: Kajan Johnson przez decyzję

170 lbs: Dhiego Lima (10-3) vs Jingliang Li (9-3)

Calo: Lima to utalentowany zawodnik, który absolutnie nie potrafi radzić sobie z agresywnymi rywalami. Brazylijczyk to przede wszystkim solidny uderzacz z bardzo dobrymi umiejętnościami parterowymi. Prawdopodobnie najlepszy chiński zawodnik w UFC, Jingliang Li wywiera w stójce sporo presji, jest atletyczny i ma przyzwoite zapasy. Spodziewam się bardzo wyrównanego starcia, w którym agresywny styl walki Li odegra główną rolę. Nie skreślam Limy – Brazylijczyk wydaje się być lepszym zawodnikiem zarówno w stójce, jak i parterze, jednakże jego forma w UFC pozostawia wiele do życzenia, w przeciwieństwie do prezentującego się lepiej, niż po nim oczekiwano, Jinglianga.

Zwycięzca: Jingliang Li przez decyzję

145 lbs: Royston Wee (4-0) vs Guangyou Ning (4-2-1)

Calo: Ning to całkiem solidny, jak na chińskiego zawodnika, zapaśnik, mający do tego kowadło w lewej ręce. Jego stójka, pomimo tego, że ogranicza się do pojedynczych ataków mocnym lewym prostym i lowkingów, jest i tak lepsza niż to, co w tej płaszczyźnie prezentuje Wee. Singapurczyk ledwie ugrał zapasami decyzję w walce z potwornie słabym Zhikuiem, zbierając na twarz w stójce dziesiątki ciosów i będąc niemal skończonym przed czasem przy kilku sposobnościach. Minimalnie faworyzuje zwycięzcę TUFa.

Zwycięzca: Guangyou Ning przez (T)KO

125 lbs: Jon Delos Reyes (7-4) vs Roldan Sangcha-an (4-1)

Calo: Trudne do typowania starcie dwóch azjatyckich muszych. W stójce przewagę powinien mieć Sangcha’an, natomiast w parterze – Delos Reyes. Obaj nie błyszczą, niemniej jednak wydaje mi się, że agresywniejszy, wszechstronniejszy i silniejszy fizycznie Guamczyk zanotuje swoje pierwsze zwycięstwo w UFC.

Zwycięzca: Jon Delos Reyes przez decyzję

125 lbs: Nolan Ticman (4-2) vs Zhikui Yao (1-2)

Calo: Ticman i Zhikui – dwóch chaotycznie walczących, agresywnych uderzaczy, którzy sprawiają wrażenie, jakby brakowało im podstawowych szlifów. Amerykanin jest mocniej bijącym strikerem, trenuje w dobrym klubie, a do tego posiada zapaśniczy background – Yao defensywne zapasy ma na poziomie… żadnym. Znakiem zapytania u Ticmana jest jednak jego długi rozbrat z klatką – w ostatnich 30 miesiącach zawalczył tylko raz i nie pokazał absolutnie nic w walce z mocnym Saenzem. Myślę jednak, że treningi w Kings MMA wystarczą, by pokonać potwornie słabego weterana chińskiego TUFa.

Zwycięzca: Nolan Ticman przez decyzję

PODSUMOWANIE

WalkanaiverCaloBolt
Frankie Edgar vs Urijah Faber
1.22 - 4.60
Edgar Edgar Edgar
Costas Philippou vs Gegard Mousasi
5.75 - 1.15
Mousasi Mousasi Mousasi
Luke Barnatt vs Mark Munoz
1.63 - 2.40
Barnatt Barnatt Barnatt
Hyun Hyu Lim vs Neil Magny
2.10 - 1.77
Magny Magny Lim
Phillipe Nover vs Yui Chul Nam
2.55 - 1.57
Nam Nover Nover
Levan Makashvili vs Mark Eddiva
1.25 - 4.25
Makashvili Makashvili Makashvili
Jon Tuck vs Tae Hyun Bang
1.67 - 2.30
Tuck Tuck Tuck
Kajan Johnson vs Lipeng Zhang
1.77 - 2.10
Johnson Johnson Johnson
Dhiego Lima vs Li Jingliang
1.59 - 2.50
Li Li Lima
Ning Guangyou vs Royston Wee
1.83 - 2.00
Guangyou Guangyou Wee
Jon Delos Reyes vs R. Sancha-An
1.54 - 2.60
Reyes Reyes Reyes
Nolan Ticman vs Zhuikui Yao
1.43 - 2.90
Ticman Ticman Ticman
Ostatnia gala4-84-85-7
Łącznie299-154294-147285-161
Poprawne66,00 %66,66 %63,90 %

fot. MMAFighting.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button