Polskie MMAUFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC 204 – Bisping vs. Henderson II

Analizy i typowanie wszystkich walk gali UFC 204 – Bisping vs. Henderson II, na której wystąpi trzech polskich zawodników.

Analizy i typowanie gali UFC 204 – Bisping vs. Henderson II, na której wystąpią trzej Polacy – Daniel Omielańczuk, Damian Stasiak i Łukasz Sajewski.

Transmisja z gali rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 01:00.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

185 lbs: Michael Bisping (29-7) vs. Dan Henderson (32-14)

Kursy UNIBET: Michael Bisping – Dan Henderson 1.38 – 3.15

Bartłomiej Stachura: Cel Michaela Bispinga na tę walkę jest banalnie prosty – przetrwać pierwszą rundę oraz – jeśli Dan Henderson nie zmęczyłby się wystarczająco mocno – drugą we względnie nienaruszonym stanie. Przewaga kondycyjna po stronie Brytyjczyka powinna bowiem być bardzo wyraźna i jeśli walka wejdzie w trzecią rundę, mistrz powinien rozdawać karty.

Na nogach Brytyjczyk dysponuje o wiele bogatszym arsenałem, ale oczywiście będzie to do pewnego stopnia neutralizowane prawicą Hendersona. Amerykanin to stary lis, który potrafi zaprzęgać swoją bombę do działania zarówno w kontrze, jak i w ataku, najczęściej poprzedzając ją wewnętrznym lowkingiem lub jabem. Bywało też w ostatnich pojedynkach, że po prostu wpadał w rywala z pięściami bez żadnego przygotowania – tak uczynił chociażby przeciwko Vitorowi Belfortowi, kończąc na deskach. Nawet jednak jeśli taką wersję Amerykanina zobaczymy niedzielnego poranka, nie będzie można go skreślać. Bisping bowiem ani nie walczy szczególnie dobrze w kontrze – zamiast kontrować raczej poszukując dystansu – ani też nie dysponuje najcięższymi pięściami. Ba, w ostatnich walkach – czy to z Lukiem Rockholdem, czy z Andersonem Silvą – pokazał, że częściej niż poprzednio wdaje się w wymiany w półdystansie, co jednak w konfrontacji z Hendersonem będzie bardzo ryzykowne.

Tym niemniej, warto pamiętać, że szczęka Hendersona zdecydowanie nie jest już pierwszej świeżości i nawet Bisping może ją skruszyć.

Spodziewam się, że pojedynek odbywał będzie się przede wszystkim na nogach, a jeśli jednak trafi do parteru – to z lepszym zapaśniczo (o ironio) Bispingiem na górze. W pierwszych dwóch odsłonach parter byłby najbezpieczniejszy dla mistrza, a także pozwoliłby mu mocno zmęczyć Amerykanina, więc taktyka Brytyjczyka oparta w początkowych fragmentach na próbie przeniesienia walki do parteru, gdy nadarzy się okazja, nieszczególnie mnie zdziwi. Inna rzecz, że obalenie Hendersona musi oznaczać skrócenie dystansu – a to bardzo ryzykowna gra, bo pomimo swojego zaawansowanego wieku – pretendent ma już 46 lat – dysponuje on nadal dobrym wyczuciem czasu i precyzją w kontrach.

Bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest zatem oczywiście ten, o którym Bisping otwarcie opowiada – taniec wokół Hendersona przez pierwszą rundę lub dwie, uderzanie pojedynczych prostych, może kopnięć, unikanie skracania dystansu i przejście do ataku, gdy rywale będzie już zmęczony. Nie spodziewam się, by dobrze pracujący na nogach Bisping nadal odchodził prosto na prawicę Bispinga, jak to miało miejsce przy ich pierwszym pojedynku. Z której strony by bowiem nie patrzeć, to Brytyjczyk zanotował postęp od tamtego czasu. Nadal co prawda daje się czasami uwięzić na siatce, niepotrzebnie tam zostając – i zapewne w pierwszej lub drugiej rundzie znajdzie się kilka razy w opałach – ale przetrwa pierwsze dwie rundy, w trzeciej atakując zmęczonego rywala śmielej i kończąc go uderzeniami w czwartej.

Zwycięzca: Michael Bisping przez (T)KO

185 lbs: Vitor Belfort (25-12) vs. Gegard Mousasi (39-6-2)

Kursy UNIBET: Vitor Belfort – Gegard Mousasi 3.40 – 1.32

Bartłomiej Stachura: Gegard Mousasi to zdecydowany faworyt tego pojedynku. Ormianin będzie musiał mieć się na baczności tylko w pierwszej rundzie, bo styrany walkami Vitor Belfort nie ma już ani paliwa na toczenie dłuższych bojów, ani wspomagania w postaci TRT, ani zdolności do przezwyciężania niepowodzeń i przeciwności, których nie miał zresztą nigdy.

Nie oznacza to jednak, że Brazylijczyk nie może ustrzelić Mousasiego. Nadal ma bowiem w sobie tych kilka dynamicznych akcji, podczas wyprowadzania których jest piekielnie niebezpieczny. Dodatkowo, walczy przecież z odwrotnej pozycji, co także powinno przemawiać na jego korzyść – nie jest to może idealne porównanie, ale Mousasi miał sporo problemów z trafianiem ciosami prostymi w walce z innym mańkutem w osobie Lyoto Machidy. Ponadto w ostatnich pojedynkach Ormianin czasami wdawał się w ryzykowne wymiany w półdystansie – tytanowa szczęka ustrzegła go przed ciężkimi pięściami w walkach z Thalesem Leitesem czy Thiago Santosem, ale w obu tych starciach zainkasował kilka naprawdę mocnych kontr, gdy już się rozkręcił i zaczął podchodzić do rywali z nonszalancją, skupiając się niemal wyłącznie na ataku. Takie podejście może go drogo kosztować w konfrontacji z Belfortem, który w kontrze prezentuje się nadal znacznie lepiej niż Santos i Leites razem wzięci.

Tym niemniej scenariusz, w którym Brazylijczyk znajduje drogę do rozstrzygających ciosów, jest mało realny. Spodziewam się, że Mousasi przyjmie w konfrontacji z Belfortem taktykę podobną nie do tej z pojedynku z Santosem – na którego od samego początku ostro naparł, nie dając mu miejsca na wyprowadzanie niebezpiecznych kopnięć – ale do tej, jaką wniósł do oktagonu w konfrontacji z Hendersonem – a więc presja, ale rozważna, bez wpadania w półdystans. Trzymając Belforta na końcach swoich pięści, ale nie zapominając się w ryzykowanych szarżach, zmusi go do jakiegoś szalonego ataku i wtedy… zanurkuje pod jego nogami! Tak, właśnie tego się spodziewam, bo w parterze z góry przewaga Mousasiego będzie ogromna. To doskonały – niedoceniany – grappler, który dysponuje świetnymi poddaniami oraz rewelacyjnym ground and pound, podczas gdy defensywa zapaśnicza Brazylijczyka i jego walka z pleców nie są już od dawna najlepsze. Robili z nim, co chcieli w parterze Chris Weidman i Ronaldo Souza – zawodnicy lepsi co prawda od Ormianina z góry, ale na tym etapie kariery Belforta także i Mousasi nie powinien mieć problemów z rozmontowaniem go z pozycji dominującej.

Za taktyką zapaśniczą w wykonaniu młodszego z zawodników przemawiają też jego walki z Uriahem Hallem czy Costasem Philippou, których także męczył w parterze. Nie będę co prawda zbierał szczęki z podłogi, jeśli Chwytacz Snów rozstrzela Belforta ciosami prostymi w stójce, ale za bardziej prawdopodobny scenariusz uznaję ten, w którym prędzej czy później przeniesie walkę do parteru i tam dopełni dzieła zniszczenia.

Zwycięzca: Gegard Mousasi przez (T)KO

205 lbs: Jimi Manuwa (15-2) vs. Ovince St. Preux (19-8)

Kursy UNIBET: Jimi Manuwa – Ovince St. Preux 2.30 – 1.62

Bartłomiej Stachura: Manuwa to bardzo dobry kickbokser z szerokim wachlarzem kopnięć i soczystymi ciosami, szczególnie bezpośrednim lewym sierpowym, którym lub urywać głowy rywali. Arsenał uzupełnia latającymi kolanami. Nie jest to jednak szczególnie mobilny zawodnik, a do tego preferuje pojedyncze uderzenia, od wielkiego dzwona tylko decydując się na jakieś dłuższe kombinacje. Posiada dobrą dynamikę, ale fakt, że w każde niemal uderzenia wkłada maksimum siły, obniża ich szybkość.

Ovince St. Preux będzie miał w tej walce po swojej stronie kilka mocnych atutów. Przede wszystkim jest mańkutem, który udowodnił, że potrafi też walczyć z pozycji klasycznej. Po drugie – będzie miał po swojej stronie przewagę warunków fizycznych oraz najprawdopodobniej siłową. Po trzecie – stoczył już dwie walki w 2016 roku, podczas gdy Manuwa ostatni raz widziany był w akcji ponad rok temu, co oznacza, że oktagonowa rdza w jego przypadku jest wysoce prawdopodobna. Po czwarte – OSP jest mobilniejszy i prawdopodobnie będzie miał też po swojej stronie przewagę kondycyjną. Wreszcie po piąte – każda płaszczyzna poza dystansem kickbokserskim – a więc klincz i parter – faworyzuje haitańskiego Amerykanina.

Tym niemniej, jeśli St. Preux zdecyduje się toczyć stójkową walkę z Manuwą, może mieć poważne problemy. Nie wykluczam, że ustrzeli szarżującego Brytyjczyka jakimś lewym sierpem na wstecznym lub podbródkowym, ale w boju kickbokserskim to Manuwa ma więcej narzędzi do napsucia krwi rywalowi – przede wszystkim soczystymi lowkingami, które bije z piekielną mocą (a OSP ich bardzo nie lubi). Spodziewam się jednak, że Amerykanin spróbuje mieszać stójkę z klinczem i obaleniami – a w takim scenariuszu to jego faworyzuję, zwłaszcza że, jak wspominałem, z uwagi na długą przerwę w występach forma Manuwy stoi pod dużym znakiem zapytania.

Zwycięzca: Ovince St. Preux przez decyzję

265 lbs: Stefan Struve (27-8) vs. Daniel Omielańczuk (19-5-1)

Kursy UNIBET: Stefan Struve – Daniel Omielańczuk 1.53 – 2.50

Bartłomiej Stachura: W osobnej analizie przyjrzałem się szczegółowo recepcie na ubicie Stefana Struve, identyfikując 8 kroków w drodze do pokonania go. Jak natomiast oceniam szanse Daniela Omielańczuka na zamianę teorii w praktykę?

Nie skreślam naszego zawodnika. Omielańczuk będzie wyraźnie szybszy od Struve, co powinno umożliwić mu przedzieranie się przez jego defensywę i atakowanie nieruchomej głowy lub wielkiego korpusu. Sęk jednak w tym, że nasz zawodnik tylko w półdystansie będzie dysponował przewagą. Nie wykluczam co prawda scenariusza, w którym pośle nie dysponującego najtwardszą szczęką Holendra na deski, tam go dobijając, ale pomimo tego, iż jest to waga ciężka i ciosy ważą tu bardzo dużo, to nasz zawodnik nie jest typem zawodnika, który ubija rywali jednym ciosem.

Być może lowkingi, którymi dobrze operował w ostatnich walkach, pozwolą mu zmiękczyć i osłabić Struve, ale obawiam się, że długodystansowe bronie Wieżowca – szczególnie teepy – jego przewaga klinczerska i parterowa, a wszystko to wsparte ogromną przewagą warunków fizycznych oraz najprawdopodobniej siłową zaprowadzą go do wygranej. Zwłaszcza, że Holender będzie też najprawdopodobniej miał po swojej stronie przewagę kondycyjną, co powoduje, że nasz zawodnik – biorący tę walkę w zastępstwie ledwie trzy tygodnie przed galą – aby marzyć o zwycięstwie, musiałby ubić rywala w pierwszej, może w drugiej odsłonie. Nie jest to nierealny scenariusz, biorąc pod uwagę luki w defensywie Stefana, ale za bardziej prawdopodobny uważam ten, w którym Holender, mieszając kopnięcia w dystansie z klinczem – i być może obaleniami z tej pozycji – zapewni sobie zwycięstwo na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Stefan Struve przez decyzję

145 lbs: Mirsad Bektic (10-0) vs. Russell Doane (14-6)

Kursy UNIBET: Mirsad Bektic – Russell Doane 1.13 – 6.00

Bartłomiej Stachura: Russell Doane pomimo trzech kolejnych porażek to solidny zawodnik, który w ostatniej walce zaprezentował naprawdę doskonałą stójkę. Będzie prawdopodobnie szybszy od Mirsada Bektica, a dodatkowo jest też niebezpieczny z pleców. Ma też ogromne serce do walki, a także jest w swego rodzaju gazie – w tym sensie, że ostatni pojedynek stoczył w lipcu, podczas gdy Bośniak ostatnio widziany był w akcji prawie półtora roku temu.

Nie sposób jednak nie tylko widzieć Doane’a w roli faworyta, ale nawet dawać mu jakiekolwiek większe szanse na zwycięstwo. Kapitalne znaczenie powinny mieć trzy elementy. Po pierwsze – Hawajczyk wziął walkę ledwie kilka dni przed galą, będąc zmuszonym lecieć przez pół świata do Manchesteru. Jego kondycja wobec tego i ogólna dyspozycja stoją pod wielkim znakiem zapytania. Po drugie – Doane zadebiutuje tym starciem w kategorii piórkowej, co oznacza, że od strony fizycznej, szczególnie siłowej, będzie wyraźnie ustępował Bekticowi. Wreszcie po trzecie – przewaga zapaśnicza Bośniaka powinna być znaczna. Dość powiedzieć, że w każdej z pięciu dotychczasowych walk, jakie pod banderą UFC stoczył Doane, kładziony był na plecach. Byli w stanie dokonać tego tacy zawodnicy jak grappler w osobie Leandro Issy, absolutnie niewyróżniający się zapaśniczo Marcus Brimage czy wreszcie po prostu słaby wrestler Iuri Alcantara. Pomimo dobrej walki z pleców w wykonaniu Doane’a, Bektic będzie prawdopodobnie potrzebował jednego tylko obalenia na rundę, aby zakończyć ją zwycięsko – jego kontrola z góry jest bowiem doskonała, a do tego, jak wspominałem, powinien być silniejszy fizycznie.

Skończenie ciosami twardego jak skała Hawajczyka nie będzie jednak łatwe, zwłaszcza, że niewykluczone, iż mający w tej walce niewiele do wygrania i furę do stracenia Bektic podejdzie do niej ostrożnie. Pewne zwycięstwo na punkty to najrealniejszy scenariusz.

Zwycięzca: Mirsad Bektic przez decyzję

135 lbs: Brad Pickett (25-11) vs. Iuri Alcantara (33-7)

Kursy UNIBET: Brad Pickett – Iuri Alcantara 2.40 – 1.57

Bartłomiej Stachura: Brytyjczyk znajduje się już na ostatniej prostej przed zakończeniem kariery i nawet wspominał przed tą walką, że będzie jego ostatnią, następnie rakiem się z tych stwierdzeń wycofując. Tak czy inaczej, jest już jedną nogą za drzwiami.

Nie jest jednak absolutnie tak, że skreślam go w konfrontacji z Iurim Alcantarą – pomimo tego, że jest bukmacherskim underdogiem, jestem od tego bardzo daleki. Istnieją bowiem elementy, w których przewaga bezwzględnie należeć powinna do Picketta właśnie.

Brytyjczyk ma o wiele lepsze zapasy i z całą pewnością spróbuje obalać, bo obrona przed obaleniami w wykonaniu Brazylijczyka woła o pomstę do nieba. Po drugie – Pickett ma lepszy boks, wobec czego w półdystansie to on powinien rozdawać karty. Dodać do tego możemy, że One Punch jest zawodnikiem aktywniejszym i niewykluczone, że przewaga kondycyjna również będzie po jego stronie, choć tego nie jestem pewien.

Tym niemniej, spodziewam się, że kopnięcia Alcantary, presja, jaką lubi wywierać, oraz kreatywna gra parterowa, a także rozmiary Brazylijczyka sprawią Brytyjczykowi sporo problemów i ostatecznie przekonają sędziów – po wyrównanej walce – do przyznania zwycięstwa agresywniejszemu obcemu.

Zwycięzca: Iuri Alcantara przez decyzję

135 lbs: Ian Entwistle (9-3) vs. Rob Font (12-2)

Kursy UNIBET: Ian Entwistle – Rob Font 3.60 – 1.29

Bartłomiej Stachura: W przypadku tego pojedynku sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa – naprzeciwko siebie staną zawodnik MMA i specjalista od skrętówek. Wynik nie jest już jednak tak oczywisty. Font bezwzględnie powinien mieć przewagę w stójce, ale Bóg jeden raczy wiedzieć, czy jego obawa przed parterem nie sparaliżuje jego stójkowej ofensywy. Amerykanin potrafi nieźle pracować na nogach, ale czasami mimo wszystko daje się zamykać na siatce – a niczego więcej Brytyjczyk nie potrzebuje. Tam bowiem z klinczu wkręci się najpewniej po nogi Fonta. I tutaj możemy zacząć rzucać monetą – jeśli Font zdoła wybronić się przed atakami na nogi, prędzej czy później ubije Entwistle’a na nogach dzięki zdecydowanej przewadze kickbokserskiej oraz lepszym warunkom fizycznym. Jeśli nie – będzie klepane. Scenariusz numer jeden uważam za realniejszy i stawiam na zwycięstwo wszechstronniejszego zawodnika.

Zwycięzca: Rob Font przez (T)KO

135 lbs: Davey Grant (9-2) vs. Damian Stasiak (9-3)

Kursy UNIBET: Davey Grant – Damian Stasiak 1.50 – 2.60

Bartłomiej Stachura: Mam ogromny dylemat przed tą walką. Otóż, Damian Stasiak to bez wątpienia lepszy technicznie zawodnik w każdej niemal płaszczyźnie – w stójce powinien dysponować przewagą szybkościową, a jego świetne kopnięcia i karatecka baza powinny sprawić masę problemów znacznie bardziej klasycznie – i topornie – poustawianemu Brytyjczykowi, który wyróżnia się przede wszystkim soczystymi lowkingami. Także w parterze nasz zawodnik ma o wiele więcej finezji i jeśli znajdzie się na górze, jego przewaga powinna być wyraźna.

Z drugiej natomiast strony Grant to bardzo agresywnie walczący zawodnik, który z całą pewnością nie będzie chciał mieć nic do czynienia z kopnięciami Stasiaka. Pewnikiem wydaje się, że spróbuje zamykać naszego zawodnika na siatce, nie dając mu miejsca na wyprowadzanie kopnięć. Tym jednak, co daje mi najwięcej do myślenia, jest siła fizyczna i gabaryty Brytyjczyka – będzie większy od Polaka i prawdopodobnie wyraźnie silniejszy, co w klinczerskich bojach, których się spodziewam, mocno go faworyzuje. Mam poważne wątpliwości, czy przewaga techniczne Webstera w stójce czy parterze będzie wystarczająco duża, aby zneutralizować przewagę fizyczną, agresję i nastawienie in your face mothermother Granta.

Oczywiście agresję Brytyjczyka nasz zawodnik może wykorzystać do kładzenia go na plecach, ale defensywne zapasy Brytyjczyka nie są złe – swego czasu bardzo silny zapaśnik w osobie Chrisa Holdswortha musiał się mocno natrudzić, aby przenieść walkę do parteru. Jeśli ktoś tutaj wyląduje na plecach, to raczej będzie to Stasiak z uwagi na swoje ograniczone defensywne zapasy. Nie mam co prawda wątpliwości, że Polak nie da się ani ubić ciosami z góry, ani poddać, bo jego defensywny grappling jest doskonały, ale nie wykluczam niestety scenariusza, w którym spędzi na plecach pod naporem silniejszego rywala zbyt dużo czasu, aby zyskać uznanie w oczach sędziów punktowych.

Niewykluczone zresztą, że Grant skupi się przede wszystkim na klinczu, atakując naszego zawodnika brudnym boksem i mocnymi kolanami, a obalając tylko wtedy, gdy nadarzy się do tego dobra okazja.

Nawet jednak w scenariuszu, w którym Polak zostanie zepchnięty do defensywy – a takiego się spodziewam – nie odbieram mu szans. Marlon Vera w ostatniej walce z Davey’em Grantem zdołał kilka razy soczyście zdzielić go kopnięciami, będąc na siatce – a nasz zawodnik kopie jeszcze lepiej. Ba, Ekwadorczyk znalazł nawet w kotłowaninie sposób na zajście za plecy Brytyjczykowi, co powoduje, że i świetny w walce na chwyty Stasiak może mieć swoje okazje. Nie wykluczam absolutnie, że naszemu zawodnikowi wystarczy jedno udane obalenie, by poskręcać Granta w podobnym stylu, w jakim zrobił to z Filipem Pejicem.

Tym niemniej za minimalnie bardziej prawdopodobny scenariusz uważam ten, w którym Grant swoja agresją, pracą w klinczu i okazjonalnymi obaleniami zapewni sobie uznanie sędziów punktowych. Chętnie się pomylę…

Zwycięzca: Davey Grant przez decyzję

170 lbs: Leon Edwards (11-3) vs. Albert Tumenov (17-3)

Kursy UNIBET: Leon Edwards – Albert Tumenov 3.15 – 1.36

Bartłomiej Stachura: Jeśli Leon Edwards marzy o zwycięstwie, musi w tej walce odwołać się do płaszczyzn, których na ogół nie preferuje – tj. zapasów i parteru. Defensywa przed obaleniami Rosjanina jest przyzwoita – ale niewiele ponadto. Natomiast jego gra parterowa jest po prostu słaba i nawet niebędący asem grapplerskim Edwards może skontrolować go z góry. Pytanie jednak, czy Jamajczyk będzie w stanie przenosić walkę do parteru na tyle często, by uprzykrzyć życie Tumenovowi i przekonać do siebie sędziów punktowych? Nie uważam tego scenariusza za szczególnie prawdopodobny, bo i ofensywne zapasy Edwardsa nie stoją na najwyższym poziomie. Jego odwrotna pozycja w stójce oraz bogaty wachlarz technik kopanych mogą odrobinę utrudnić zadanie Rosjaninowi, ale spodziewam się, że w ostatecznym rozrachunku aktywność tego ostatniego oraz bez porównania lepsze ręce – zarówno w kontrze, jak i w ataku – zapewnią mu drogę do zwycięstwa. Czy przez nokaut? Niewykluczone, ale biorąc pod uwagę, że Edwards nigdy jeszcze nie został skończony, a agresja Tumenova może być nieco ograniczona obawą o obalenia, stawiam na decyzję.

Zwycięzca: Albert Tumenov przez decyzję

155 lbs: Marc Diakiese (9-0) vs. Łukasz Sajewski (13-2)

Kursy UNIBET: Marc Daiekiese – Łukasz Sajewski 1.40 – 2.95

Bartłomiej Stachura: Przyznam, że zanim przypomniałem sobie dokładnie ostatnie walki Marca Diakiese, wyraźnie faworyzowałem Brytyjczyka w tym starciu. Teraz, świeżo po ich obejrzeniu sytuacja nieco się zmieniła.

Diakiese to bowiem nadal chwilami piekielnie chaotyczny zawodnik. W stójce czasami odpala takie bomby i takie cepy, że dobry prosty posadziłby go na ziemi. W klinczu potrafi tak rzucać rywalami, że sam kończy na plecach. Zawodową karierę rozpoczął ledwie trzy lata temu i przewaga doświadczenia Polaka będzie ogromna. Rzecz jednak w tym, że jeśli chodzi o umiejętności stójkowe, Sajewski nie jest zawodnikiem, który potrafiłby sprowokować rywala do jakiegoś szalonego ataku, by następnie go skontrować. Owszem, podobało mi się fragmentami to, jak walczył z Gilbertem Burnsem, walcząc pewniej i składając ładne kombinacje inicjowane hakiem na korpus, ale nie zapominajmy, że to właśnie w stójce Brazylijczyk – bardzo przeciętny od strony kickbokserskiej – naruszył naszego zawodnika, co było początkiem jego końca.

Diakiese powinien mieć bardzo wyraźną przewagę szybkościową, potrafi walczyć z obu pozycji – z odwrotnej uwielbia atakować kopnięciem na głowę, z klasycznej obszernym cepem bitym z góry. Oba te uderzenia wyprowadza z ogromną szybkością i nie spadnę z krzesła, jeśli niestety zdoła trafić Polaka. Innymi słowy, pomimo tego że Diakiese posiada defensywne luki w obszarze kickbokserskim, odsłaniając się przy ostrych szarżach, to Wookie nie ma ani szybkości, ani mocy w uderzeniach, ani umiejętności kontrujących, aby go za to pokarać.

Nasz zawodnik będzie zatem musiał szukać swoich szans w parterze i tam, owszem, powinien je mieć. Pod warunkiem jednak, że zdoła położyć Brytyjczyka na plecach, a o to nie będzie łatwo. Diakiese pokazał bowiem w dotychczasowych walkach, że jego defensywne zapasy stoją na naprawdę przyzwoitym poziomie. Nie mierzył się co prawda z mocnymi zapaśnikami, ale takowym nie jest też Sajewski. Dodatkowo, Diakiese powinien mieć po swojej stronie wyraźną przewagę siłową, która nie będzie ułatwiała Polakowi przenoszenia walki do parteru. W ogóle zamykanie Brytyjczyka na siatce może być trudne, bo choć jego pracy na nogach do perfekcyjnej bardzo daleko – oj, lubi cofać się prosto na ogrodzenie, lubi – to i Polak w tym obszarze nie bryluje. Jeśli dodamy do tego, że Diakiese odbył przygotowania do walki przeciwko Rezie Madadiemu, to możemy być pewni, że co jak co, ale defensywne zapasy szlifował, ile fabryka dała.

Uzupełniając to wszystko o fakt, że Sajewski wziął tę walkę na ledwie tydzień przed galą, trudno widzieć w nim faworyta. Diakiese jest co prawda eksplozywny, ale ma też niezłą kondycję oraz wielkie serce do walki, co udowodnił choćby w walce z Jackiem McGannem, po wielkich tarapatach w drugiej rundzie w trzeciej wracając do gry.

Doświadczenie oraz gra parterowa będą po stronie Polaka, ale warunki fizyczne, siła, szybkość, stójka i zapasy, a najprawdopodobniej też kondycja przemawiają za debiutantem. Jeśli nie spali się w swoim pierwszym występie pod banderą amerykańskiego giganta, może przegrać tę walkę raczej tylko na własne życzenie. Sajewski w swoich dotychczasowych występach pod banderą UFC nie pokazał nic, co kazałoby stawiać go w roli faworyta – a na domiar złego nie sprzyjają mu też okoliczności (walka wzięta z tygodniowym wyprzedzeniem).

Nie sądzę, aby Diakiese ubił naszego zawodnika, bo Wookie to kawał twardziela, ale sędziowie nie powinni mieć problemów ze wskazaniem zwycięzcy.

Zwycięzca: Marc Diakiese przez decyzję

170 lbs: Mike Perry (8-0) vs. Danny Roberts (13-1)

Kursy UNIBET: Mike Perry – Danny Roberts 2.10 – 1.73

Bartłomiej Stachura: Obaj zawodnicy preferują walkę na nogach, ale od strony technicznej i arsenałowej to Danny Roberts jest lepszym zawodnikiem. Mike Perry uderza jednak mocniej, w każdy niemal cios wkładając ogromną siłę. Minimalna przewaga zapaśnicza i dość wyraźna parterowa (potrafi atakować z pleców) powinny należeć do Brytyjczyka, który na dodatek walczy u siebie. Absolutnie nie skreślam Amerykanina, bo jakimś zabłąkanym sierpem jak najbardziej może uśpić rywala, ale defensywa Robertsa i umiejętności utrzymania dystansu u Brytyjczyka stoją na znacznie wyższym poziomie niż u garnącego się do półdystansu z uporem maniaka Hyun Gyu Lima, którego Perry ubił w swoim debiucie. Jeśli walczący z odwrotnej pozycji – kolejny atut – Roberts nie da się ustrzelić w pierwsze rundzie, w kolejnych powinien przejąć stery pojedynku w swoje ręce, zwyciężając na kartach punktowych.

Zwycięzca: Danny Roberts przez decyzję

155 lbs: Leonardo Santos (15-3-1) vs. Adriano Martins (28-7)

Kursy UNIBET: Leonardo Santos – Adriano Martins 2.80 – 1.44

Bartłomiej Stachura: Obaj zawodnicy powracają po dłuższej przerwie, co czyni ich formę odrobinę zagadkową. Jednak odwrotna pozycja Martinsa, jego atomowe lowkingi i ogólnie szerszy arsenał kickbokserski, a wszystko to wsparte mocnymi defensywnymi zapasami oraz solidnym parterem każą widzieć go w roli faworyta. Co prawda jego defensywa bywa dziurawa, przede wszystkim z uwagi na statyczną głowę, więc nie można wykluczyć, że jakiś prosty Santosa zapląta się na jego głowie, ale w ogólnym rozrachunku Martins powinien być w stanie utrzymać walkę na nogach i być może obalać w końcówkach rund, torując sobie drogę do zwycięstwa. Nie odbieram jednak szans dysponującemu lepszymi warunkami fizycznymi Santosowi. Dodatkowo, jeśli ten ostatni zdoła jakimś sposobem, najpewniej z klinczu, przewrócić Martinsa, nie zdziwi mnie poddanie. Tym niemniej…

Zwycięzca: Adriano Martins przez decyzję

PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.Szymon B.Wilk
Bisping - Henderson
1.38 - 3.15

Bisping

Bisping

Henderson
Belfort - Mousasi
3.75 - 1.28

Mousasi

Mousasi

Mousasi
OSP - Manuwa
1.62 - 2.30

OSP

OSP

Manuwa
Struve - Omielańczuk
1.53 - 2.50

Struve

Omielańczuk

Omielańczuk
Bektic - Doane
1.13 - 6.00

Bektic

Doane

Doane
Pickett - Alcantara
2.40 - 1.57

Alcantara

Alcantara

Alcantara
Grant - Stasiak
1.50 - 2.60

Grant

Grant

Stasiak
Edwards - Tumenov
3.15 - 1.36

Tumenov

Tumenov

Tumenov
Sajewski - Diakiese
3.15 - 1.36

Diakiese

Diakiese

Diakiese
Roberts - Perry
1.73 - 2.10

Roberts

Perry

Roberts
Santos - Martins
2.80 - 1.44

Martins

Martins

Martins
Ostatnia gala5-74-73-9
Łącznie689-402573-368322-219
Poprawne63,15 %60,89 %59,51 %

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button