Bez kategoriiTechnika MMAUFC

Sierpem #70 – niech spłynie krew, czyli bój o króla lowkingów

Techniczna analiza walki wieczoru gali UFC on ESPN 2 w Filadelfii pomiędzy Edsonem Barbozą i Justinem Gaethje.

Każda walka Justina Gaethje to festiwal niczym nieskrępowanej przemocy i oktagonowego okrucieństwa. Test charakteru, serca i odporności dla jego rywali. Przedsionek piekieł. Spośród dwudziestu jeden wojen, jakie noszący przydomek The Highlight – w pełni zasłużenie – Amerykanin stoczył w zawodowej karierze, tylko dwie zakończyły się decyzjami sędziowskimi.

Z kolei Edson Barboza to prawdopodobnie najlepiej – a na pewno najbrutalniej – korzystający z technik nożnych zawodnik w historii UFC. Piekielnie szybki, diablo precyzyjny, a przede wszystkim dysponujący nieprawdopodobną mocą w kopnięciach. Brazylijczyk jest jednym zawodnikiem w dziejach amerykańskiego giganta, który zwyciężał walki w oktagonie przez niskie kopnięcia, kopnięcia na korpus oraz te na głowę. A na koncie ma też przecież spektakularny nokaut latającym kolanem.

I właśnie ci dwaj pójdą na oktagonową wojnę w walce wieczoru gali UFC on ESPN 2 w Filadelfii. Jeśli Amerykanin nie zmieni nagle swojego rzeźnickiego stylu, szukając obaleń – czego co prawda nie wyklucza – fani będą świadkami kolejnej symfonii cierpienia. Krwawej, brutalnej jatki.

Obaj walczą jednak zupełnie inaczej. Jak? Przyjrzyjmy się kluczowym – nie wszystkim, ale tym najważniejszym – elementom ich oktagonowej gry i spróbujmy przewidzieć, co stanie się, gdy zamkną się za nimi drzwi oktagonu, a sędzia da sygnał do rozpoczęcia kanonady.




Rzeźnik za podwójną gardą

Styl walki Justina Gaethje nie jest szczególnie skomplikowany – przynajmniej w ogólnym zarysie. Amerykanin metodycznie wywiera presję, starając przedrzeć się do półdystansu. Tam blokuje ciosy podwójną gardę, nieustannie też balansując – by w pewnym momencie przerwać ostrzał ze strony rywala własnymi bombami lub morderczymi lowkingami.

Czyste trafienie go, gdy bujając się na lewo i prawo pozostaje schowany za podwójną gardą, nie jest łatwe. Wymaga nie lada precyzji. O naruszenie Gaethje jest wtedy jeszcze trudniej, bo w tym trybie czuje się jak ryba w wodzie – i cały czas pozostaje w mentalnej i fizycznej gotowości na przyjęcie uderzenia. Jak natomiast wiadomo, uderzenia, których zawodnik kompletnie się nie spodziewa, mają najbardziej niszczycielskie efekty. Justin tymczasem jest w pełni pogodzony z tym, że niektóre z ciosów dojdą jego szczęki – i jest na to przygotowany. Ponadto ma też po prostu niebywale twardą głowę.

Na pierwszym przykładzie z walki z Eddiem Alvarezem Justin Gaethje wchodzi w dystans, unosi gardę – ale dwa pierwsze ciosy Króla Podziemia wchodzą czysto pomimo balansu byłego mistrza WSoF. Niewiele sobie jednak z tego robiąc, Gaethje przerywa następną akcję pozostającego w miejscu (!) Alvareza potężnym prawym, który jednak nie trafia czysto. Na koniec inkasuje lewego prostego, ale chwilę potem tym samym odpowiada rywalowi.

Na drugiej animacji Gaethje wpada w półdystans z lewym prostym, następnie standardowo unosząc gardę i balansując, aby uniknąć/zblokować uderzenia Alvareza. Ten umiejętnie omija jednak gardę Justina, precyzyjnym podbródkiem z prawej między jego rękami i sierpem z lewej za jego rękami dosięgając Justina. Pomimo tego Gaethje ponownie odpala srogą prawicę – tym razem trafia, ale cios ześlizguje się po szczęce Eddiego, który przytomnie oddala się.

Przyjrzyjmy się jeszcze jednej bliźniaczo podobnej akcji.

Gaethje wchodzi w półdystans, unosi gardę, balansuje – Alvarez próbuje dosięgnąć go ciosami na korpus, a także podbródkami między gardą i sierpami za nią, ale tym razem defensywa Justina jest nie do przebicia. W końcu Highlight odpala zza podwójnej gardy potężną prawicę, ustawiając się w locie na mańkuta i kontynuując lewicą, by wszystko zakończyć kolejnym prawym. Dwa z tych uderzeń częściowo doszły celu.

Powyżej rewanżowe starcie z Luisem Palomino. Justin Gaethje inicjuje akcję prostym, następnie unosi gardę, aby dać rozpuścić ręce rywalowi – wszak wtedy jest najbardziej narażony na kontrę! – i nagle w środku jego akcji odpala nieprawdopodobną prawicę, posyłając oponenta na deski.

Gdy Amerykanin wpada w półdystans, unosząc gardę, jego przeciwnicy są niemalże zmuszeni odpowiedzieć ciosami – a im bardziej się w nich zapominają, im bardziej próbują go ustrzelić, im więcej mocy wkładają w uderzenia, tym bardziej narażeni są na przyjęcie dewastującej kontry – i na takie właśnie okazje nieustannie, metodycznie i z podziwu godną konsekwencją poluje Gaethje.

Justin nie jest typem zawodnika, który szczególnie chętnie oddaje pole – mając zaufanie do swojej defensywy zapaśniczej, chętnie zostaje w miejscu w odpowiedzi na ataki rywala, unosi gardę i… robi swoje – czyli balansuje, stara się zblokować, przepuścić uderzenia, by nagle zaatakować z jakąś srogą kontrą – najczęściej prawym sierpem.

Justin Gaethje ani myśli się cofnąć – zamiast tego unosi gardę, czeka na atak Eddiego Alvareza, starając się potem zaskoczyć go kontrą.

Były mistrz WSoF słynie jednak przede wszystkim z morderczych lowkingów – i to z obu nóg.

Lowkingi zza gardy

Właśnie… W obszarze wykorzystania niskich kopnięć pod MMA Justin Gaethje jest nie lada rodzynkiem. Żaden inny zawodnik w UFC nie kopie tak często właśnie zza podwójnej gardy – a często z tak bliskiej odległości, z której lowking – na pozór – nie ma prawa dojść. A jednak!

Na pierwszym przykładzie Gathje naciera, inkasuje prawego, unosi gardę, ale inkasuje jeszcze lewego – jest jednak na to przygotowany, bo to wkalkulowane w jego grę. Niewiele robiąc sobie zatem z tych uderzeń, odpala srogiego lowkinga zza podwójnej gardy.

Na drugiej animacji Justin ponownie naciera, dobrze blokując lowkinga. Potem jednak Alvarez kapitalnie markuje ciosy – Gaethje daje się nabrać, unosząc gardę i bujając się do lewej i prawej. Przeczekawszy, Eddie odpala śliczną prawicę, gdy garda oponenta opada – ale i tak inkasuje potężnego lowkinga.

Gaethje wpada w dystans, unosi podwójną gardę, dobrze broni się przed ciosami Alvareza – a na koniec z niemalże klinczerskiego dystansu gnębi rywala niskim kopnięciem.

Drugi przykład – z walki z Poirierem – jest jeszcze lepszy, bo dobrze obrazuje, jakie spustoszenie w głowach rywali wywołuje przeplatanie przez Gaethjego ataków ciosami i lowkingami zza podwójnej gardy. Bez wdawania się w szczegóły – przy pierwszym zwarciu Highlight częstuje Dustina lowkingiem zza podwójnej gardy. Przy drugim, chwilę potem, srogim prawym. Na koniec wraca do lowkinga.

I właśnie ta nieprzewidywalność Gaethje po wejściu w półdystans i schowaniu się za podwójną gardą czyni z niego piekielnie niebezpiecznego zawodnika. Jego rywale muszą bowiem uważać zarówno na bomby na głowę, jak i na lowkingi. A żeby uniknąć jednego i drugiego, przebywając tak blisko Justina, potrzeba nie lada szybkości, balansu i sprawnej pracy na nogach.

Skoro natomiast jesteśmy przy lowkingach… Przejdźmy do Edsona Barbozy.




Brazylijskie lowkingi

Jako że niskim kopnięciom Brazylijczyka przyglądałem się już na Lowking.pl wielokrotnie, nie będziemy wymyślać koła na nowo… Poniżej fragment analizy lowkingów Brazylijczyka przed jego starciem z Khabibem Nurmagomedovem.

Lowkingi to firmowa technika Brazylijczyka. Potrafi kopać nimi na wiele różnych sposobów.

Wcześniej Barboza bardzo chętnie smagał rywali – tutaj: Terry’ego Etima i Danny’ego Castilo – lowkingami na zakończenie kombinacji, ale teraz do takowych technik odnosi się odrobinę rzadziej, preferując szybkie, niesygnalizowane kopnięcia.

Barbozie nie sprawia żadnej różnicy, czy jego rywal jest ustawiony w pozycji odwrotnej. Smaga wówczas jego wykroczną nogę wewnętrznym lowkingiem. Na drugiej animacji zwracam uwagę na błyskawiczne uniesienie prawej ręki Brazylijczyka do gardy – przy wyprowadzaniu lowkingów pozostaje on bardzo odpowiedzialny w defensywie, co też ma kapitalne znaczenie w powodzeniu tej techniki.

Uwagę przykuwa duża mobilność Barbozy – nieustannie porusza się do boków, szukając dogodnej pozycji do wyprowadzenia ataku. Dodatkowo, na pierwszym przykładzie błyskawicznie wyciąga przed siebie ręce, uniemożliwiając Gilbertowi Melendezowi jakąkolwiek kontrę – potem dokłada też szybkie kopnięcie na korpus po przekroku.

Gdy poczuje, że noga rywala jest już okrutnie okopana, chętnie ponawia lowkingi, nadal świetnie pracując na nogach – vide odejście do lewej na zakończenie pierwszej animacji. Jak natomiast widać na drugim przykładzie, Edson potrafi też potraktować nieszczęśników lowkingiem w kontrze na odejście – choć czyni tak bardzo rzadko, raczej starając się cały czas utrzymać dystans. Tutaj jednak Melendez był już w zasadzie niegroźny, wobec czego taka a nie inna decyzja Brazylijczyka.

Oczywiście, lowkingi Barboza kopie nie tylko swoją prawą nogą, ale też lewą – wewnętrzny, gdy rywal walczy ustawiony klasycznie. Boleśnie przekonał się o tym Anthony Pettis.

Innymi słowy, lowkingi Barbozy to okrutna broń, utrzymująca większość jego rywali na dystans. Są niezwykle ciężkie, a do tego piekielnie szybkie, co praktycznie uniemożliwia przechwycenie ich i pójście po obalenie. Dodatkowo, jak wspominałem, Edson nie zapomina o defensywie, wyprowadzając lowkingi, utrzymując ręce przy głowie lub przed sobą.

W starciu z Danielem Hookerem Junior chętnie smagał Nowozelandczyka także lowkingami w kontrach – czy to na ciosy, czy też na kopnięcia.

Powyżej kapitalna akcja w wykonaniu Edsona Barbozy. Brazylijczyk blokuje niskie kopnięcie Nowozelandczyka, potem blokuje też kopnięcie na korpus – i zanim w ogóle Hooker cofa nogę, smaga go atomowym lowkingiem.

Podobnie wygląda sytuacja na drugiej animacji. Barboza zbiera lowkinga rywala, ale sam odpowiada znacznie mocniejszy, o mało nie ścinając Hookera z nóg.

Na pierwszej z powyższych akcji widzimy natomiast kapitalne zbicie lewego prostego w wykonaniu Edsona, który następnie od razu przestawia Daniela soczystym lowkingiem. Rzucony jeszcze prawy Nowozelandczyka nie wchodzi czysto.

Druga akcja to już destrukcja wykrocznej nogi Nowozelandczyka. Zwracam uwagę na kontrolę dystansu po wyprowadzeniu kopnięć przez Brazylijczyka.

Skoro jesteśmy już przy arsenale nożnym Barbozy, pociągnijmy temat dalej – nie wdając się jednak szczególnie mocno w szczegóły techniczne.

Kopnięcie Barbozy

Arsenał technik nożnych Edsona Barbozy jest przebogaty – czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę, że trenuje sztuki walki od wczesnego dzieciństwa.

Przyjrzyjmy się pokrótce jego ulubionym technikom.

Kopnięcia na korpus po przekroku

Brazylijczyk uwielbia atakować korpus rywali – i to na kilka różnych sposobów. Jednym z jego ulubionych są kopnięcia na ciało po przekroku – jak rzecze komentator Joe Rogan – najszybsze ze wszystkich, jakie kiedykolwiek oglądał bez podziału na sztuki walki. I rzeczywiście, oddać trzeba reprezentantowi Kraju Kawy, że nawet na dużym zmęczeniu zachwyca szybkością.

Zwracam uwagę, jak na pierwszej animacji Edson błyskawicznie drobnym krokiem w tył wyrobił sobie potrzebną mu przestrzeń do zaatakowania korpusu Daniela po przekroku. Nawet zatem jeśli rywale Brazylijczyka znajdują się w dystansie, z którego teoretycznie wyprowadzenie jakiegokolwiek kopnięcia jest niemożliwe, ten w okamgnieniu potrafi tenże dystans sobie utworzyć – i zaatakować.

W tym kontekście widać różnicę w podejściu do kopnięć ze strony Barbozy i Gaethje. Brazylijczyk potrafi w milisekundzie złapać dystans i rozpuścić nogi, a Amerykanin… Po prostu odpowiednio się skręcając atakuje kopnięciami – lowkingami – nawet i z dystansu klinczerskiego.

Wróćmy jednak do technik nożnych Edsona… Co mamy dalej?

Kopnięcia okrężne i frontalne na korpus

Na pierwszym przykładzie oglądamy to okrężne – choć w zasadzie Brazylijczyk wyprowadza je po niewielkim łuku, co powoduje, że są one szybsze, trudniejsze do rozczytania i przede wszystkim pozwalają mu szybciej wrócić do standardowej pozycji. Są też diablo trudne do przechwycenia.

Na drugim przykładzie widzimy natomiast smagające kopnięcie frontalne. Brazylijczyk nie korzysta z nich szczególnie często, ale akurat na okoliczność walki z chętnie unoszącym gardę i obniżającym pozycję Justinem Gaethje frontale na głowę mogą okazać się bronią piekielnie ważną.

Przejdźmy dalej…

Obrotówki na korpus

To bezwzględnie jedna z ulubionych technik Edsona Barbozy. Aby wyprowadzić piekielnie szybką obrotówkę na schaby, Brazylijczyk potrzebuje odrobinę przestrzeni i czasu – gdy je ma, klękajcie narody.

Poniżej jeszcze trzy starsze przykłady tego typu ataków w wykonaniu Juniora.

Kopnięcia na głowę

Najbardziej efektowne są oczywiście kopnięcia na głowę w wykonaniu Brazylijczyka. Także i w tym elemencie mamy spore zróżnicowanie.

Na pierwszym przykładzie Edson Barboza atakuje Beneila Dariusha wariacją brazylijskiego kopnięcie – tj. w początkowej fazie wydaje się, że będzie to frontal, ale Junior odkręca nogę i ostatecznie uderza na głowę. Klasycznie okrężnie również oczywiście potrafi.

Na drugiej animacji widzimy natomiast kopnięcie na głowę po przekroku – czyli lewą nogą walczącego z klasycznej pozycji Barbozy.

Reprezentant American Top Team słynie jednak przede wszystkim – obok lowkingów – z nieprawdopodobnych obrotówek na głowę. Bez wątpienia najlepszych w UFC bez podziału na kategorie wagowe i prawdopodobnie także najlepszych w dziejach amerykańskiego giganta.

Majstersztyk. Nieprawdopodobna dynamika, niebywała precyzja, zwalająca z nóg moc.

Co piekielnie ważne, nawet gdy Brazylijczyk jest już potwornie zmęczony, potrafi wyprowadzić obrotówkę z niebywałą dynamiką, o czym przekonał się niedawno Kevin Lee.

Jak wszystko to komponować będzie się, gdy Gaethje i Barboza staną naprzeciwko siebie w oktagonie?

Typowanie

Justin Gaethje zdecydowaną większość pracy wykonuje niemalże w zwarciu, ale nie znaczy to, że nie dysponuje żadnym długodystansowymi narzędziami – najważniejszym z takowych w płaszczyźnie bokserskiej jest lewy prosty.

Justin Gaethje doskakuje z lewym prostym, dosięgając Eddiego Alvareza i Dustina Poiriera.

Rzecz jednak w tym, że Edson Barboza poprawił swoją pracę bokserską od czasu zasilenia szeregów American Top Team w zeszłym roku. Było to widoczne w jego konfrontacji z Danielem Hookerem – i choć nie wszystko działało jeszcze, jak należy, to przebłyski były widoczne gołym okiem. Szczególnie właśnie w obszarze kontr na ciosy proste.

Na przykładach powyżej widzimy novum w grze kontrującej Brazylijczyka – kilka razy ładnie schodzi przed lewymi Hookera, kontrując go prawicą nad jego ręką. Zwracam uwagę na pracę głową Barbozy.

Powyższe animacje nie przedstawiają żadnego celnego ciosu w wykonaniu Juniora – bo nie dosięga dysponującego świetnymi warunkami fizycznymi i w porę odchylającego się Hookera. Zwracam jednak uwagę na pracę głową Brazylijczyka – na obu przykładach doskonale przepuszcza lewego Nowozelandczyka, schodząc głową do zewnątrz. Owszem, w kontrach nie trafia – ale nie zapominajmy, że Gaethje nie jest typem zawodnika, który wyprowadza cios i odchyla się.

To jednak nie wszystko, bo świetnym sposobem na ominięcie gardy Amerykanina może dla Brazylijczyka okazać się lewy sierpowy, którego potrafi zaprzęgać zarówno w kontrze, jak i inicjować nim ataki. Tę technikę ze sporymi sukcesami stosuje już od dawna.

Pierwsza akcja to kapitalny lewy kontrujący sierp z odejściem z walki z Tonym Fergusonem. Druga – bezpośredni lewy sierp z doskokiem.

Barboza jest też zawodnikiem, który coraz częściej korzysta z ataków na korpus ciosami. Poniżej przykłady prawic, jakimi potraktował Tony’ego Fergusona i Beneila Dariusha – już bez szczegółowego omówienia.

A w jaki sposób Brazylijczyk rozstrzelał ostatnio Nowozelandczyka? Właśnie bombami na korpus przecież!

Dlaczego o tym wspominam? Otóż, dlatego że to właśnie uderzenia na korpus okazały się kluczem do zwycięstwa Eddiego Alvareza z Justinem Gaethje. Kika razy w trakcie walki Highlight bardzo mocno je odczuł, tracąc masę sił. Poniżej przykład przeplatania ataków na korpus z tymi na głowę w wykonaniu Króla Podziemia – w rezultacie Justin Gaethje zmuszony jest dać kilka mocnych kroków wstecz, co przecież często mu się nie zdarza.

A zatem – Edson Barboza może spróbować pójść śladami swojego byłego klubowego kolegi. Jak bowiem powtarzam, przejawiał już od jakiegoś czasu ciągotki do ostrzeliwania korpusu rywali nie tylko kopnięciami, ale też właśnie ciosami.

Jeśli jednak walka będzie toczyć się w tak ubóstwianym przez Justina Gaethje półdystansie, niemalże klinczu, wówczas to nie haki mogą okazać się decydujące. Dustin Poirier również co prawda atakował korpus Highlighta, ale dwa inne elementy odegrały w jego wiktorii większą rolę. Chodzi mianowicie o niepozostawanie w miejscu po wyprowadzonych atakach oraz ustawianie sobie rywala bitymi na ćwierć mocy ciosami pod precyzyjne sierpy i podbródki, rzucane na zmiękczonego rywala znacznie mocniej.

Jak wyglądało to w praktyce?

Na pierwszej akcji Poirier chwyta lewicą lewą rękę rywala, torując sobie w ten sposób drogę do trafienia prawym na głowę – z natychmiastowym odejściem, aby nie dać rywalowi sposobności do odpowiedzi. Chwilę potem dystansuje nacierającego Gaethje frontalem, a gdy ten unosi podwójną gardę, czając się na rozpuszczenie rąk – czyni to najczęściej w chwili, w której oponent na chwile zaprzestanie ostrzału – Poirier utrzymuje jego gardę serią krótkich, dotykających tylko Justina ciosów – ale zmuszających go do trzymania gardy. Na koniec odchodzi z prawym sierpem, nie dając mu szansy na kontrę.

Druga akcja jest podobna pod względem odejścia zaraz po zadaniu uderzenia – tym razem prawego łokcia. Gaethje nie ma okazji, aby rozpuścić ręce zza powdójnej gardy.

Powyżej Poirier na pierwszym przykładzie ponownie próbuje odchodzić do prawej z ciosami, ale tym razem lewy sierp Gaethje sięga jego szczęki.

Wreszcie ostatni przykład łączy oba te elementy – przy pierwszym zwarciu Poirier skutecznie okupuje defensywę przeciwnika bitymi z niewielką mocą ciosami, ustawiając sobie go pod prawego sierpa za gardę, po którym umyka z pola rażenia. Następnie utrzymuje go na dystans lewicą, smaga lowkingiem. Na koniec markuje kopnięcie, trafiając czystym krosem między gardę – i odchodząc tym razem do lewej przed potężną kontrą.

Innym słowy, Diament świetnie pracował na nogach, nie pozostając w miejscu zbyt długo, co dawałoby okazję Gaethje na kontry. A jeśli już pozostawał w miejscu – to cały czas ostrzeliwał oponenta, również mocno utrudniając mu podjęcie decyzji o otworzeniu się i ataku zza podwójnej gardy.

Mając na uwadze, że Edson Barboza poprawił boks, który po kolejnych kilku miesiącach treningów w ATT prawdopodobnie jest jeszcze lepszy, nie sposób wykluczyć, że spróbuje zaprzęgnąć te trzy kluczowe elementy do walki z Justinem Gaethje w półdystansie – czyli atakowania korpusu, okupowania jego defensywy bitymi z niewielką mocą ciosami oraz żwawego hasania, aby nie pozostawać w miejscu, narażając się na bomby Amerykanina.

Rzecz jednak w tym, że Brazylijczyk po prostu nie jest tak sprawnym bokserem jak Dustin Poirier – a nawet Eddie Alvarez. Szczególnie ten pierwszy posiada spory pięściarski luz, świetny zasięg, soczyste ciosy, dobrą pracę na nogach. Nawet zatem jeśli Junior poprawi szlify bokserskie względem ostatniej potyczki – a wierzę, że tak się stanie – uniosę brew piekielnie wysoko, jeśli będzie w stanie powtórzyć to, co czynili Eddie Alvarez i Dustin Poirier. Brazylijczyk nigdy w ten sposób nie walczył! Nie widzieliśmy go ani razu ustawiającego sobie rywala pod sierpa czy podbródka na przykład dwoma-trzema bitymi na pół gwizdka prostymi.

Przyjrzyjmy się zresztą jeszcze dwóm świetnym akcjom w wykonaniu obdarzonego znacznie mocniejszym od Juniora ciosem Dustina Poiriera, który ustawianie sobie rywala niemalże dotykanymi tylko uderzeniami pod ostre bomby kapitalnie łączy z pracą na nogach, nie dając Justinowi Gaethje żadnej sposobności na rozpuszczenie rąk zza podwójnej gardy.

Bez omawiania szczegółów – czy wyobrażacie sobie Edsona Barbozę w roli Diamenta? Ja też nie.




To jednak nie wszystko, bo nie ulega wątpliwości, że absolutnie kluczowym elementem w tej konfrontacji – przynajmniej na papierze – będzie walka o zachowanie preferowanego przez jednego i drugiego zawodnika dystansu.

To MMA, więc nie sposób oczywiście wykluczyć ani scenariusza, w którym Gaethje ustrzeli Barbozę z dystansu kickbokserskiego, ani też takiego, w którym to Brazylijczyk ubije Amerykanina z półdystansu lub klinczu. Nie miejmy jednak złudzeń – Junior zrobi, co w jego mocy, aby utrzymać Justina na dystans kopnięć, podczas gdy ten ostatni będzie harował jak wół, aby przedzierać się do półdystansu.

Jak zatem wygląda skracanie dystansu przez Amerykanina – czyli wywieranie presji – oraz obrona przed takową w wykonaniu Brazylijczyka?

Otóż, nie wygląda to dla Barbozy dobrze…

Na powyższych przykładach zwracam przede wszystkim uwagę na sposób poruszania się Justina Gaethje – tj. zamykania na siatce Eddiego Alvareza i Dustina Poiriera. Styl „in your face mothermother” byłego mistrza WSoF jest tutaj doskonale widoczny – nie gania rywali, ale porusza się do boku razem z nimi, aby wywrzeć na nich morderczą presję, nie dać im ani sekundy wytchnienia, ani milimetra przestrzeni.

Innymi słowy, Justin Gaethje osacza swoich rywali. Nawet jeśli notują oni większe lub mniejsze sukcesy, dosięgając go uderzeniami, to z czasem nie wytrzymują przytłaczającej, siejącej spustoszenie w głowie i w ciele presji, jakiej są poddani ze strony ultra-agresywnie nastawionego Gaethje.

Tymczasem Edson Barboza… Od dawien dawna jego piętą achillesową jest właśnie unikanie presji – czyli łapanie przestrzeni, którą, jak to kopacz, uwielbia.

Brazylijczyk bardzo się w tym obszarze rozwinął względem pierwszych występów w UFC przed laty, gdy był znacznie bardziej statyczny – a do tego z uwagi na nieprawdopodobną szybkość i technikę potrzebuje mniej miejsca i czasu niż wielu innych kopaczy, ale… Nawet zdecydowanie niezachwycający umiejętnościami zamykania rywali na siatce zapaśnicy Khabib Nurmagomedov i Kevin Lee nie mieli problemów z dopadaniem Brazylijczyka, który z minuty na minutę tracił siły, zmuszony do hasania do boków, wycieńczającej walki ze wstecznego. Edson Barboza to nie Lyoto Machida, który za swoich najlepszych lat potrafił przewalczyć 25 minut na mocnym wstecznym, dając sobie świetnie radę.

Zresztą, nawet w ostatniej walce nie wyglądało to najlepiej w wykonaniu Barbozy…

Na pierwszym przykładzie widzimy początek drugiej rundy – a dodajmy, że pierwsza wcale nie toczyła się w morderczym tempie. Barboza próbuje opędzać się przed ofensywą Hookera – i notuje co prawda kilka dobrych ciosów i kopnięć, ale nie jest w stanie złapać dystansu, uciekając chwilami bez większego ładu i składu, wyraźnie już zmęczony.

Na drugiej animacji również fragment drugiej rundy – odepchnąwszy i przewróciwszy rywala, Barboza jest już okrutnie zmęczony, na chwilę opierając ręce na udach, aby złapać oddech.

Oczywiście – w ostatecznym rozrachunku Barboza w trzeciej rundzie znokautował Hookera, ale… Presja wywierana przez Nowozelandczyka jest nieporównywalna z tą, jaką osacza swoich rywali Gaethje! Amerykanin jest o wiele agresywniejszy, a zmuszenie go do cofnięcia się to sztuka nie lada.

W starciu z Hookerem Barboza był w stanie kiwkami i dobrymi uderzeniami nie tylko mocno zmniejszyć presję ze strony rywala, ale wręcz długimi fragmentami kompletnie ją zatrzymać, wojując z nim w preferowanym przez siebie dystansie kickbokserskim – gdzie jego pasek z energią nie kurczył się tak szybko. A jednak pomimo tego był już okrutnie zmęczony w drugiej rundzie! Co stanie się zatem, gdy zmuszony będzie powstrzymać znacznie agresywniejszego, czyniącego oktagon klaustrofobicznym Justina Gaethje?




Nie wykluczam jednak zwycięstwa Edsona Barbozy – ale mam bardzo, bardzo poważne wątpliwości, czy będzie w stanie metodycznie rozbijać Justina Gaethje, jak czynili to Dustin Poirier czy Eddie Alvarez. Najzwyczajniej w świecie brakuje mu szlifów bokserskich, aby pójść śladami tej dwójki. Jeśli zatem ma skończyć z tarczą, to najprawdopodobniej po jakimś spektakularnym kopnięciu, może kolanie – nie zapominajmy bowiem, że Juniorowi wystarczy najdrobniejszy choćby błąd rywala, aby skończyć pojedynek. A z uwagi na nieprawdopodobną dynamikę, jaką dysponuje nawet w stanie totalnego wycieńczenia, będzie groźny do końca. Szczególnie, że Bóg jeden raczy wiedzieć, jak na tym etapie kariery prezentuje się szczęka Justina Gathje po wojnach z Diamentem i Królem Podziemia – wszak James Vick nie zdołał jej ostatnio przetestować.

Nie ukrywam zresztą, że po głowie chodzi mi jakieś – odpukać – makabryczne złamanie nogi. Obaj zawodnicy wyprowadzają bowiem lowkingi z absolutnie morderczyni intencjami, a jednocześnie obaj – szczególnie jednak Brazylijczyk – potrafią kapitalnie je blokować. A to może zakończyć się dla jednego z nich dramatycznie…

Tym niemniej, pomimo iż kursy bukmacherskie faworyzują Edsona Barbozę, to Justin Gaethje skończy z tarczą. Nieustanną presją odbierze Brazylijczykowi możliwość wyprowadzania kopnięć, zamęczając go w półdystansie i klinczu. Junior będzie miał swoje momenty – ale nie podoła.

Zwycięzca: Justin Gaethje przez (T)KO

*****

Szanowni Czytelnicy, jeśli przypadła Wam do gustu powyższa analiza i inne treści na Lowking.pl oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, zapraszam Was do objęcia portalu mecenatem na Patronite.pl. Szczegóły w oknie poniżej. Dziękuję!

Powiązane artykuły

Komentarze: 4

Dodaj komentarz

Back to top button