Bukmacher MMATechnika MMAUFCZakłady bukmacherskie MMA

Jon Jones vs. Dominick Reyes – analiza bukmacherska PZBUK przed UFC 247

Techniczna analiza i typowanie walki o tytuł mistrzowski wagi półciężkiej pomiędzy Jonem Jonesem i Dominickiem Reyesem, która odbędzie się podczas gali UFC 247.

W najważniejszej walce gali UFC 247 w Houston rozdający od lat karty w kategorii półciężkiej Jon Jones stanie w szranki z niepokonanym Dominickiem Reyesem.

Mistrz jest zdecydowanym bukmacherskim faworytem pojedynku. Czy słusznie?

205 lbs: Jon Jones (25-1) vs. Dominick Reyes (12-0)

Omówmy sobie najpierw pokrótce, w jaki sposób obaj zawodnicy wojują w oktagonie.

Jak walczy Jon Jones?

W stylu walki Bonesa obserwujemy od pewnego czasu stopniowe zmiany – coraz większy nacisk kładzie na defensywę kosztem ofensywy. Wszystko z uwagi na fakt, że z każdym pojedynkiem Amerykanin ma do stracenia coraz więcej. W rezultacie jego skłonność do podejmowania ryzyka spada. Nie jest to niczym nowym w historii, bo swego czasu podobną drogę przechodzili Georges Saint-Pierre czy Jose Aldo, wraz z kolejnymi zwycięstwami walcząc coraz bardziej wyrachowanie.

Dysponujący kapitalnymi warunkami fizycznymi Jones w stójce korzysta niemal wyłącznie z pojedynczych uderzeń, głównie kopnięć. Jego arsenał jest jednak tak zróżnicowany, a zasięg tak duży, że – jak zauważył Dominick Cruz – pojedynczymi uderzeniami Bones jest w stanie ustawić sobie rywali pod inne pojedyncze uderzenia, te kluczowe. Atakuje kopnięciami na kolano, na nogi, na korpus, na głowę. Okrężnymi, frontalnymi, bocznymi, czasami nawet opadającymi. Tu i ówdzie zaprzęgnie do działania obrotówkę. Wszystko to z obu pozycji – potrafi walczyć klasycznie i odwrotnie – z obu nóg oraz będąc poza zasięgiem rażenia rywali.

Wszystko to niebywale obciąża oktagonowy procesor stających naprzeciwko Jonesa oponentów, którzy nie mają pojęcia, jakiego uderzenia – a najczęściej kopnięcia – się spodziewać. Ba, z uwagi na kopnięcia na kolana mają obawy przed oparciem ciężaru ciała na wykrocznej nodze, próbami skrócenia dystansu – niezbędnymi, aby dosięgnąć championa uderzeniami.

32-latek nie jest może gigantem defensywy – bywa, że cofa się w linii prostej, nieco jakby panicznie, prostując przy tym ręce czy odwracając głowę, ale… Jego praca na nogach uległa w ostatnich latach poprawie, a niesamowity zasięg ramion stanowi nadal cenny atut w aspektach defensywy. W przypadku Jonesa prostowanie ramion na wstecznym – dystansowanie – ma sens i działa. Czasami oczywiście z rozłożonymi palcami, co dodatkowo utrudnia zadanie rywalom…

Bones nie wyróżnia się natomiast specjalnie od strony bokserskiej. Dość powiedzieć, że pomimo gargantuicznego zasięgu i ogromnego doświadczenia – rywalizuje na najwyższym poziomie od dekady – nadal nie posiada przyzwoitego choćby jaba, w charakterze długodystansowych narzędzi zaprzęgając niemal wyłącznie kopnięcia. Owszem, od święta Jon grzmotnie jakimś krosem z praworęcznego czy leworęcznego ustawienia – także na korpus – ale jego ręce ani nie są ciężkie, ani szybkie, ani szczególnie precyzyjne – są za to długie, co w jakimś stopniu oczywiście niweluje jego braki techniczne w tym obszarze.

Warto zaznaczyć też, że przednia ręka Amerykanina jest niezwykle aktywna. Często chwyta, zbija, unieruchamia i na wszelkie inne sposoby okupuje przednią rękę przeciwników, w zalążku neutralizując ich zapędy ofensywne.

Jon jest natomiast niezwykle groźny w obszarze klinczerskim, gdzie terroryzuje rywali srogimi łokciami, także obrotowymi, uderzeniami barkiem, rzadziej kolanami. Szukających podchwytów śmiałków straszy wyrwaniem im ramion z barków.

Gdy nadarzy się okazja, Jones chętnie zaprzęga też do działania zapasy – czy to zejściem do nóg na środku oktagonu, czy też haczeniami, zastawieniami czy wyniesieniami z klinczu. Z góry koncentruje się natomiast na uderzeniach – ciosami i szczególnie łokciami. Nie stroni od prób poddań, choć ostatnimi czasy zdecydowanie bardziej preferuje kontrolę oraz uderzenia. Idzie to oczywiście w parze z jego coraz bardziej wyrachowanym stylem walki – poddanie bowiem oznacza na ogół konieczność podjęcia ryzyka utraty dogodnej pozycji, a jako że dzisiejszy Jones kastruje ryzyko ze swoich poczynań, jak się da, to i prób poddań w ostatnich latach z jego strony niewiele.

Jones dysponuje dobrą kondycją oraz bardzo twardą szczęką. Dość powiedzieć, że nie tylko nigdy w karierze nie wylądował na deskach, ale też nigdy nie widzieliśmy go nawet solidnie naruszonego.

Jak walczy Dominick Reyes?

Pretendent bije się z odwrotnej pozycji, od wielkiego dzwona zmieniając ją na klasyczną. To przede wszystkim kickbokser. Mobilny – jak na swoje gabaryty – kickbokser.

Reyes nieźle kontroluje dystans, najchętniej rażąc rywali kopnięciami zakroczną – tj. lewą – nogą. I trzeba mu oddać, że potrafi je wyprowadzać właściwie z miejsca – niebywale szybko i bez jakiejkolwiek sygnalizacji. Miesza płaszczyzny uderzeń, kopiąc na nogi, na korpus oraz na głowę.

Okolicznościowo grzmotnie też jakimś frontalem czy kopnięciem prawą nogą po przekroku, najczęściej na głowę, ale zdecydowanie najgroźniejszą bronią kopaną w jego arsenale jest lewe kopnięcie na głowę.

Poza srogim high-kickiem Dewastator dysponuje też piekielnie groźnym krosem, także z kontry. Potrafi przepuścić ciosy rywali – także ładnym balansem – odpowiadając soczystym krosem, nawet i ze wstecznego. Szybkim, precyzyjnym i mocnym, o czym ostatnio przekonał się Chris Weidman.




Ponadto Dominick korzysta okolicznościowo z prawego prostego czy prawego sierpowego, również kontrującego. Generalnie mieszanka jego lewej ręki i lewej nogi stanowi o jego sile w płaszczyźnie kickbokserskiej – podobnie jak ma to miejsce w przypadku, przenosząc się na nasze krajowe podwórko, Roberto Soldicia czy legendarnego Mirko Cro Copa Filipovicia. Lewym kopnięciem Amerykanin ustawia sobie rywali pod lewego prostego. Lewym prostym ustawia ich sobie pod lewe kopnięcie.

Podobnie jak Jones, tak i Reyes nie słynie z zaprzęgania do działania gardy w stójkowej defensywie. Raczej odskakuje, cofa się, szuka dystansu, odchodzi.

O klinczu i zapasach Dominicka nie wiadomo wiele. Bywał obalany przez Volkana Oezdemira czy Jeremy’ego Kimballa, ale w starciu z Chrisem Weidmanem zaprezentował się od strony defensywy zapaśniczej bardzo dobrze. Nie ulega wątpliwości, że pretendent jest silny i zwinny.

Reyes nie jest lebiegą parterowym, ale nie jest też w tym obszarze wirtuozem. Gdy znajdzie się na dole, próbuje natychmiast wracać na nogi – na ogół z dobrym skutkiem.

Mając na uwadze, że 30-letni pretendent ma na koncie dopiero dwanaście walk, można śmiało przyjąć, że cały czas się rozwija, co jak najbardziej może być widoczne z walki na walkę. Od strony kondycyjnej prezentuje się przyzwoicie, choć o żadnym szaleństwie nie może być mowy. W trzecich rundach walk z Volkanem Oezdemirem i Ovincem St. Preuxem nieco już zwolnił, choć nie na tyle, aby rozdzierać nad jego wydolnością szaty.

Typowanie

Przypomnę, że Jon Jones jest zdecydowanym bukmacherskim faworytem pojedynku, co powoduje, iż nie brakuje fanów oraz ekspertów większych i mniejszych widzących w wysokim kursie na zwycięstwo pretendenta okazję do zarobienia grosza.

Skąd takie opinie? Otóż, za najważniejszy powód uznaje się prezentowaną ostatnimi czasy przez Jonesa formę. Rewanż z Danielem Cormierem? Bez szału, zainkasował sporo dobrych ciosów, w chwilami wydawało się, że to DC przejmuje stery walki w swoje ręce. Rewanż z Alexandrem Gustafssonem? Ciągły wsteczny, niewielka aktywność, chwilami kompletnie nieprzygotowane próby zapaśnicze. Starcie z Anthonym Smithem? Niezdolność do skończenia kompletnie porozbijanego i przerażonego rywala. Pojedynek z Thiago Santosem? Niezwykle wyrównane starcie z rywalem, który przegrywał w wadze średniej, a dodatkowo przez ponad połowę walki bił się bez więzadeł w kolanach. A pomimo tego prawie wygrał!

Można zatem przyjąć, że rzeczywiście Jon Jones nie demoluje już tak rywali, jak robił to onegdaj. Jaka jest jednak przyczyna takiego stanu rzeczy? Jest ich kilka, ale potencjalny spadek formy mistrza wcale nie musi być tą kluczową.

Otóż, będąc na szczycie przez dziesięć prawie lat, Bones stał się coraz łatwiejszy do rozczytania. Każdy kolejny pojedynek, jaki toczy, jest dogłębnie analizowany przez jego kolejnych rywali, ukazując jego kolejne mocne i słabe strony, nawyki i schematy. Jones musi zatem nieustannie zmieniać – choćby odrobinę! – swoją grę, aby nadal zaskakiwać w oktagonie, być trudnym do rozczytania.

Dzisiaj jego oponenci są znacznie bardziej świadomi morderczych kopnięć na kolano w wykonaniu mistrza. Dzisiaj nikt nie wkłada mu głębokiego podchwytu w klinczu, licząc się z możliwością utraty kończyny. Każdy kolejny przeciwnik Amerykanina jest nafaszerowany coraz większą wiedzą o mistrzu.

Spadek dominacji Jonesa, który ma też już na karku 32 lata i jest być może nieco wolniejszy niż kilka lat temu, może nie tak silny, może nie tak zwinny, jest zrozumiały. Wzmaga to też coraz bardziej wyrachowany, wypłukany z ryzyka styl walki Bonesa. Gdy nie trzeba, nie podejmuje ryzyka, nie szuka skończenia. Chce toczyć walki bezpiecznie, zdając sobie sprawę, że z każdą kolejną dźwiga na swoich barkach coraz większy ciężar, a z rywalami pokroju Smitha, Santosa czy Reyesa do wygrania ma naprawdę niewiele. Zwycięstwo to jego psi obowiązek. Porażka – dramat.

Innymi słowy, ostatnie mniej dominujące pojedynki w wykonaniu Jona to w głównej mierze pochodna coraz bogatszych w wiedzę pretendentów. W mniejszym stopniu – jego bezpiecznego stylu walki. W najmniejszym – możliwych ubytków fizycznych (szybkość, siłą, zwinność, kondycja) mistrza.



Jakie szanse na to, aby zdetronizować Bonesa ma Dewastator? Otóż, sytuacja jest nieco skomplikowana…

Wiemy, jakie bronie są najgroźniejszymi w arsenale Reyesa – kontrujący lewy prosty oraz lewe kopnięcie na głowę. Rzecz jednak w tym, że Jones to bardzo inteligentnie walczący zawodnik. Spodziewam się zatem, że jego prawica będzie tym razem wysoko, chroniąc głowę przed okrężnym kopnięciem. Co zaś tyczy się wspomnianego krosa Reyesa… Otóż, ciężko sobie wyobrazić, aby pretendent był w stanie ustrzelić takowym Jonesa w kontrze. Dlaczego? Bones nie jest bowiem zawodnikiem, który po ciosach wpadałby w półdystans czy nawet zasięg rażenia rywala! Na ogół dosięga przeciwników końcami pięści czy kopnięć. Nie wpadnie w Reyesa jak Weidman…

Kapitalne znaczenie może mieć w tym starciu gigantyczna przewaga zasięgu po stronie mistrza – prawie 20 centymetrów… Co to oznacza? Otóż, oznacza to, iż w płaszczyźnie kickbokserskiej, w której Reyes czuje się najlepiej i w której na papierze powinien mieć największe szanse na zwycięstwo, zmuszony będzie przedzierać się przez długie kończyny mistrza. A to niezwykle trudne zadanie, narażające go na kontry obaleniami czy, rzadziej, łokciami.

Z uwagi na różnice zasięgu cały pięściarski arsenał Dominicka będzie niezwykle trudny do wykorzystania. Pretendent sam będzie musiał mieć się na baczności, bo kopnięcia nieobawiającego się obaleń mistrza mogą stanowić dla niego poważny problem – podobnie zresztą w mniejszym stopniu z ciosami.

Atutami Dewastatora mogą natomiast okazać się jego własne kopnięcia oraz mobilność. Oddać mu bowiem trzeba, że dopóki dysponuje pełnym bakiem z paliwem, porusza się żwawo. Nie będzie stał bezczynnie przed Jonesem, sparaliżowany długodystansowymi narzędziami mistrza, skupiając się wyłącznie na defensywie, jak było to w starciach Bonesa ze Smithem czy Santosem.

Na osobny akapit zasługują kopnięcia pretendenta. Jego szybka, niesygnalizowana lewa noga może okazać się kluczem do zwycięstwa. O ile jednak ustrzelenie Jonesa jakimś kopnięciem na głowę będzie trudne, to inaczej ma się sprawa z lowkingami. Jeśli miałbym bowiem szukać największych luk w stójkowej defensywie czempiona, wskazałbym właśnie na obronę przed lowkingami oraz w nieco mniejszym stopniu obronę przed ciosami. Thiago Santos udowodnił, że można bardzo mocno okopać nogi Bonesa, choć – z drugiej strony – mistrz ani przez milisekundę nie dał po sobie poznać, że odczuwa te lowkingi. Oktagon opuszczał jednak uwieszony u ludzi z narożnika, więc…

Mam wrażenie, że Reyes jest odrobinę niedocenianym klinczerem, który potrafi nieźle odnaleźć się w walce w zwarciu pod siatką, ale… Klincz nie jest obszarem, w którym będzie chciał znaleźć się w pojedynku z Jonem Jonesem. Bones jest bowiem w tym elemencie diablo skuteczny i niebezpieczny. Nie będę zresztą specjalnie zdziwiony, jeśli ważnym elementem w taktyce mistrza będzie właśnie ustawianie sobie Reyesa na siatce, co wraz ze spadkiem sił pretendenta powinno stawać się łatwiejsze. Powtórka z Glovera Teixeiry – niewykluczona!

Stójkową aktywność Dominicka ograniczą też pewnie zapaśnicze zapędy Jonesa. Kilka prób obaleń w rewanżu z Gustafssonem – z łatwością powstrzymanych – mocno obniżyło gotowość Szweda do wyprowadzania stójkowych ataków. Na ogół pruł powietrze, trzymając zbyt duży dystans – właśnie z uwagi na obalenia, którymi Amerykanin postraszył go na początku. Tutaj może być podobnie.

W parterze przewaga powinna oczywiście należeć do Jonesa, szczególnie gdy przejdzie do półgardy czy pozycji bocznej. Pretendent nie ma wiele do zaoferowania z pleców, choć jeśli natychmiast nie ustabilizuje się go na dole, potrafi umiejętnie wracać na nogi.

Warto wspomnieć też o okolicznościach, w jakich dochodzi do walki oraz doświadczeniu obu zawodników. Przewaga Jonesa w tym aspekcie będzie gargantuiczna. 5-rundowe mistrzowskie walki to dla niego chleb powszedni, podczas gdy dla Reyesa jest to zdecydowanie największy pojedynek w jego sportowej karierze. Dodajmy, że nigdy nie bił się też na dystansie 25 minut…




Innymi słowy, scenariusz w którym cały czas rozwijający się pretendent zaskakuje mistrza jakąś nową techniką albo narusza go krosem czy lewym kopnięciem na głowę – ewentualnie kastruje z jednej nogi srogimi lowkingami – nie jest wykluczony, ale mając na uwadze wyrachowany styl walki Jonesa, jego gabaryty i zasięg, przebogaty arsenał długodystansowych narzędzi, doświadczenie oraz wszechstronność (klincz, parter) trudno nie widzieć go w roli faworyta.

Pojedynek obstawić można u naszego partnera PZBUK.pl w linku poniżej:

Zwycięzca: Jon Jones przez decyzję

[yop_poll id=61]

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN

*****

Conor McGregor 2.0? Anatomia 40-sekundowej destrukcji!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button