UFC

Jon Jones nie tylko nigdy nie zadebiutuje w wadze ciężkiej, ale w ogóle nie stoczy już żadnej walki? Mocne słowa Jana Błachowicza!

Rozdający swego czasu karty w wadze półciężkiej Jan Błachowicz wyjaśnił, dlaczego nie wierzy, aby Jon Jones kiedykolwiek powrócił do walki.




Pierwsze zapowiedzi Jona Jonesa o migracji do wagi ciężkiej sięgają… października 2012 roku! Wtedy to, mając na koncie już cztery obrony tytułu mistrzowskiego wagi półciężkiej UFC, Bones stwierdził, że w 2013 roku z całą pewnością zadebiutuje w dywizji królewskiej.

Jednak dekadę później Amerykanin nadal nie spróbował rywalizacji w 265 funtach – choć od ponad dwóch lat do takowej jakoby się przygotowuje, znudzony startami w 205 funtach.




Jan Błachowicz – były mistrz wagi półciężkiej i swego czasu niedoszły przeciwnik Bonesa – idzie natomiast krok dalej. Polak nie tylko nie wierzy w występ Amerykanina w kategorii królewskiej, ale poddaje w wątpliwość, że kiedykolwiek zawita on jeszcze do oktagonu UFC. Nie pozostawił co do tego wątpliwości w najnowszym wywiadzie, jakiego udzielił portalowi Middle Easy.

– Nie wierzę, aby Jon Jones kiedykolwiek powrócił do walki – stwierdził Cieszyński Książę. – Myślę, że jest tak przerażony perspektywą porażki, że zrobi wszystko, aby już nie wrócić.

– Wszyscy pamiętam, jak kiedyś całkowicie dominował naszą dywizję. Jednak po kilku latach wszyscy zaczęli doganiać go poziomem. Miał już duże problemy z dominowaniem swoich rywali, co widzieliśmy w starciu z Dominickiem Reyesem. To była bardzo bliska walka.



Gdy we wrześniu 2020 roku Jan Błachowicz sam zdemolował wspomnianego Dominicka Reyesa, przejmując opuszczony już wtedy przez Jona Jonesa tron, perspektywa walki Polaka z Bonesem nabrała realnych kształtów. Amerykanin nie był jednak nią zainteresowany, obwieszczając rozpoczęcie przygotowań do migracji do wagi ciężkiej.

– Wszyscy jego ostatni rywale dawali mu coraz bliższe i bliższe walki – powiedział Jan. – Myślę, że zaczął dostrzegać, że nie jest już taki mocny, że zaczęliśmy się poprawiać i doganiać go i w końcu ktoś go zatrzyma. Uważam, że nie chce walczyć właśnie dlatego, że obawia się porażki.




Niewidziany w akcji od prawie trzech lat Jon Jones celował w powrót do oktagonu w ramach grudniowej gali UFC 282 w Las Vegas, gdzie chciał stanąć w szranki ze Stipe Miociciem. Pojedynek ten nie dojdzie jednak do skutku w tym terminie. Kiedy zatem 35-letni już Bones stoczy kolejną potyczkę i kto będzie jego rywalem? Tego póki co nie wiadomo.

Z kolei Jan Błachowicz w następnym starciu podejmie Magomeda Ankalaeva. Do walki dojdzie właśnie na UFC 282 w grudniu. Na szali batalii najprawdopodobniej znajdzie się titleshot ze zwycięzcą walki wieczoru, w której Jiri Prochazka ponownie skonfrontuje się z Gloverem Teixeirą.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Komentarze: 2

  1. Ma sporo racji. Tylko to raczej nie oni go zaczęli doganiać, tylko Jones się skiepścił.

    Prime Jones, by rozszarpał Reyesa, Santosa czy naszego Janka.
    Tak samo prime gruby Cormier. To dywizja osłabła, a nie ci wyżej wymieni weszli na genialny poziom.

    1. Myślę, że prawda jest gdzieś po środku. Na pewno Jones w swoich ostatnich występach nie był w prime. Ale ma też znaczenie to, że z każdą jego następną walką pretendenci mogli analizować jego nawyki, mocne i słabe strony. Co prowadziło do tego, że kolejni pretendenci przychodzili przygotowani 'na Bonesa’.

Dodaj komentarz

Back to top button