Polskie MMAUFC

„Jestem gotowy, żeby wziąć następną walkę!” – Michał Oleksiejczuk podsumował wiktorię z Gianem Villante

Michał Oleksiejczuk opowiedział o zwycięskim starciu z Gianem Villante podczas praskiej gali UFC on ESPN+ 3.

Odsłużywszy roczne zawieszenie za wpadkę dopingową, Michał Oleksiejczuk powrócił do oktagonu UFC z nie lada przytupem. Podczas gali UFC on ESPN+ 3 w Pradze polski półciężki już w pierwszej rundzie rozprawił się z zaprawionym w bojach amerykańskim weteranem Gianem Villante, otrzymując dodatkowo $50-tysięczny bonus za Występ Wieczoru.

Czuję się dobrze, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.

– powiedział w rozmowie z dziennikarzami po gali Oleksiejczuk.

Czekałem długo na tę chwilę i jestem teraz gotowy, żeby wziąć następną walkę, wejść do klatki i znów pokazać się z jak najlepszej strony.




W poczynaniach polskiego zawodnika nie było widać żadnej oktagonowej rdzy pomimo tak długiej przerwy. Ba, Michał twierdzi nawet, że w pewnym sensie taka przerwa zadziałała na niego pozytywnie.

Wpłynęła na pewno na to, że byłem jeszcze bardziej zdeterminowany, więc też było w tym dużo plusów.

– powiedział, zapytany o długi rozbrat z walką.

Dzisiaj wszedłem do klatki zdeterminowany tak jak nigdy – i wyszło.

24-latek od początku wywarł ostrą presję, ale Amerykanin raczej stronił od ostrych wymian, starając się zachować dystans. Decydującym dla losów walki okazał się soczysty lewy na wątrobę, którym Oleksiejczuk odebrał Villante jakąkolwiek ochotę do dalszego toczenia pojedynku.

Na pewno trenowaliśmy i trenuję przekrojowo, więc uderzam na głowę, na korpus, też kopię.

– powiedział Michał.

Trenowaliśmy to. Wiele razy kończyłem walki zawodowe w taki sposób, więc to jest moja mocna strona – ten lewy sierp na tułów. I weszło. Po prostu. Cieszę się.

Polski zawodnik nie ukrywa, że nadal garnie się do walki i chciałby zawitać do oktagonu tak szybko, jak to tylko możliwe.

Czy ma natomiast jakiegoś upatrzonego przeciwnika?

Nie mam takich rywali.

– odparł.

Kogo mi UFC da, z tym zawalczę. Nie kalkuluję, nie wybieram rywali, tak że jestem gotowy na każdego i się nie boję. Po to tutaj jestem – żeby dawać dobre walki i żeby ludziom się to podobało. Tak jak dzisiaj.

*****

„To tylko potknięcie w drodze po moje marzenie” – Jan Błachowicz zabrał głos po porażce z Thiago Santosem

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

Dodaj komentarz

Back to top button