UFC

UFC 205 – wyniki i relacja

Relacja i wyniki gali UFC 205 – Alvarez vs. McGregor z Joanną Jędrzejczyk i Karoliną Kowalkiewicz walczącymi o pas mistrzowski kategorii słomkowej.

155 lbs: Conor McGregor (21-3) > Eddie Alvarez (28-5) – TKO

Alvarez rozpoczął od serii soczystych wewnętrznych lowkingów, terroryzując wykroczną nogę McGregora. Irlandczyk zainkasował też mocny cios po jednym z nich. Chwilę potem jednak rozochocony Amerykanin poszedł z ostrą szarżą, atakując swoim firmowym prawym prostym, po którym chciał też dołożyć sierpa, ale McGregor kapitalnie skontrował go serią lewych i Amerykanin padł na deski ledwie żywy. Zdołał się jednak pozbierać i wrócił na nogi.

Irlandczyk rozkręcał się jednak z sekundy na sekundę i chwilę później znów zachwiał mistrzem. Kilkadziesiąt sekund później posadził go na deskach raz jeszcze i wydawało się, że jest po walce – rzucił się na Amerykanina, aby go dobić, ale Alvarez przetrwał. Gdy walka wróciła na nogi, obaj zaczęli wymieniać się ciosami – zamykany regularnie na siatce Alvarez przyjął jeszcze kilka ciosów, a także kopnięć smagających na korpus, ale sam trafił własnymi, dokładając też niskie kopnięcie.

Pół minuty po rozpoczęciu drugiej rundy Irlandczyk rewelacyjnie odskoczył przed atakiem Amerykanina, trafiając go prześliczną kontrą, po której mistrz zatańczył na nogach. McGregor rozkręcił się, chowając nawet ręce za plecami i prowokując Alvareza. Amerykanin rzucił się do kolejnych ataków i tym razem jego pięści dosięgły celu, ale potem znów zainkasował soczystą kontrę, która rzuciła go na siatkę. Irlandczyk rzucił się na niego, ale Amerykanin złapał klincz, walcząc o obalenie – bez rezultatu jednak. Walka z powrotem przeniosła się na środek oktagonu, a tam McGregor dopełnił dzieła zniszczenia – Alvarez zaatakował swoim firmowym prawym z zejściem do lewej, który Irlandczyk przepuścił, kontrując z dominującej pozycji potężną kombinacją czterech ciosów. Zszedł jeszcze do parteru za padającym na deski rywalem, ale nie było już takiej potrzeby, bo sędzia uznał, że zobaczył już wystarczająco dużo, oszczędzając dalszych razów zamroczonemu Alvarezowi.

https://twitter.com/UFCInsiders/status/797691868750483456

170 lbs: Tyron Woodley (16-3-1) = Stephen Thompson (13-1-1) – większościowy remis

Obaj zawodnicy rozpoczęli pojedynek bardzo ostrożnie – walczący z nisko opuszczonymi rękami Thompson, utrzymując dystans, spychał rywala na siatkę. Mistrz poruszał się wzdłuż niej, szukając okazji do skrócenia dystansu. Wonderboy wystrzelił w końcu z kopnięciem, ale przechwycił je Woodley i ostrym wejściem przeniósł walkę do parteru, lądując w półgardzie. Z tej pozycji kontrolując pretendenta, raz po raz zrzucał uderzenia na jego głowę i korpus. Na pół minuty przed końcem pretendent odzyskał gardę, ale przypłacił to zainkasowaniem krótkiego łokcia, który rozciął jego nos. W samej końcówce Thompson zainkasował jeszcze kilka soczystych uderzeń, ale uratowała go syrena kończąca pierwsze pięć minut.

Pretendent szybko zamknął mistrza pod siatka na początku drugiej odsłony, ale gdy tylko skrócił dystans, szukając uderzeń, Woodley złapał go w klincz, walcząc o obalenie. Nie zdołał przenieść walki do parteru, ale przez ponad minutę kontrolował Wonderby’a pod siatką. Thompson w końcu jednak się wyrwał i znów zamknął Woodley’a na siatce. Tam raził go pojedynczymi ciosami, tym razem nie wpadając już w zasięg rywala. Woodley oddychał już ciężko. Jego pojedyncze szarże – poza jednym dobrym prawym – nie przynosiły rezultatu, a sam przyjął kilka ciosów prostych nieustannie czarującego przed nim Thompsona.

Na początku drugiej rundy dwie dobre akcje przeprowadził Woodley, w dłuższych kombinacjach trafiając pojedynczymi ciosami. Nie zdołał jednak naruszyć pretendenta, a chwilę potem znów cofnął się do defensywy. Obaj wymienili się lowkingami, ale Thompson dołożył też kilka soczystych prostych, za cel biorąc sobie także korpus regularnie cofającego się na siatkę mistrza.

Ten odpłacił mu jednak dwoma prostymi, ale potem na jego twarzy wylądowały kolejne ciosy. W samej końcówce walka nieco się wyrównała, a w wymianach w półdystansie, na które zdecydował się Wonderboy, otrzymał dwa mocne ciosy.

W początkowych fragmentach czwartej rundy walka toczyła się na środku klatki, ale po świetnej kontrze pretendenta mistrz znów cofnął się na siatkę. Wkrótce jednak stracił czujność i został zaskoczony potężnym prawym Woodley’a. Padł na deski i choć szybko wstał, to mistrz zasypał go gradem ciosów, szukając skończenia.

Nie zdołał jednak ubić pretendenta, ale zamiast tego poszukał gilotyny – najpierw w stójce, a potem rzucił się z zapiętym duszeniem do gardy. Thompson walczył o życie i… przetrwał! W końcówce, gdy już wyciągnął głowę, zasypał jeszcze mistrza gradem uderzeń z góry.

Pierwsze dwie minuty ostatniej rundy przebiegały pod dyktando Thompsona, który zepchnął Woodley’a na siatkę, kąsając go pojedynczymi uderzeniami. Zmęczony mistrz cały czas pozostawał jednak w grze, czając się na swoje bomby. Pretendent zaczął jednak się rozkręcać, przepuszczając coraz wolniejsza i rzadsze szarże Woodley’a i kontrując je szybkimi ciosami.

Na decyzję czekaliśmy długo, bo pojawił się spore zamieszania. Bruce Buffer opuścił oktagon, aby upewnić się codo wyniku. Ostatecznie dwóch sędziów wypunktowało remis 47-47, a trzeci 48-47 dla Woodley’a i choć pierwotnie ogłoszono, że oznacza to niejednogłośne zwycięstwo mistrza, później zreflektowano się, jeszcze raz zaproszono zawodników na środek oktagonu, orzekając o większościowym remisie. Tak czy inaczej – pas pozostał na biodrach niepocieszonego po zmianie decyzji Woodley’a.

115 lbs: Joanna Jędrzejczyk (13-0) > Karolina Kowalkiewicz (10-1) – decyzja jednogłośna

Kowalkiewicz od początku zaczęła mieszać pozycje, walcząc też z odwrotnej. Lowkingi Jędrzejczyk doszły jednak celu, potem dodała ciosy. Kowalkiewicz zainkasowała mocną kombinację z kopnięciem na koniec. Oddała pojedynczym prostym. Mistrzyni wyraźnie upodobała sobie wykroczną nogę pretendentki, okopując ją raz za razem – bez względu na to, z jakiej pozycji walczyła Kowalkiewicz.

Łodzianka agresywnie jednak napierała, szukając półdystansu i zamknięcia mistrzyni pod siatką. W końcu na dwie minuty przed końcem, wcześniej trafiając dwoma ciosami, dopięła swego. Tam jednak nie była w stanie ułożyć sobie Jędrzejczyk, która po krótkiej walce na chwyty rozerwała klincz i walka wróciła na środek oktagonu. Tam Kowalkiewicz raz za razem zmieniała pozycje, co sprawiało pewne problemu olsztyniance. Walka przeniosła się do klinczu, gdzie obie walczyły o zdobycie pozycji dominującej, ale bez rezultatu. Na koniec obie trafiły jeszcze kilkoma uderzeniami – Jędrzejczyk pozostawała w półdystansie, z tego powodu inkasując ciosy Kowalkiewicz.

Od początku drugiej rundy Kowalkiewicz ruszyła do ostrego ataku, niewiele robiąc sobie z uderzeń cofającej się prosto na siatkę Jędrzejczyk. Złapała klincz, ale nie była w stanie nic tam zdziałać, inkasując krótki łokieć. Pojedynek wrócił na dystans. Jędrzejczyk trafiła kilkoma uderzeniami, ale to pretendentka cały czas napierała. Gdy jednak wpadała z ciosami, sama inkasowała sporo uderzeń, a w klinczu nie potrafiła ustawić sobie rywalki. Olsztynianka kontynuowała też okopywanie wykrocznej nogi mistrzyni. Łodzianka przechwyciła kopnięcie przeciwniczki, zaciągając ją do klinczu i tam walcząc o obalenie – ale bez powodzenia. Kowalkiewicz trafiła dobrym ciosem w kontrze na lowkinga. Znów przechwyciła kopnięcie mistrzyni, ale ponownie nie była w stanie przenieść walki do parteru – ponownie została odwrócona i pokarana łokciami. W końcówce Jędrzejczyk trafiła jeszcze obrotowym backfistem, wyraźnie się rozluźniając.

Kowalkiewicz od razu poszukała klinczu na początku trzeciej odsłony, ale znów nie była w stanie poradzić sobie tam ze znacznie silniejszą fizycznie Jędrzejczyk i walka przeniosła się na środek oktagonu. Mistrzyni kontynuowała okopywania nóg rywalki, co zdawało się coraz bardziej przeszkadzać Kowalkiewicz. Jędrzejczyk zaczęła przeważać coraz wyraźniej. Coraz mocniej obijała też w klinczu pretendentkę, szczególnie krótkimi łokciami i kolanami z tajskiego klinczu.

W czwartej odsłonie Kowalkiewicz trafiła serią soczystych ciosów i sensacja wisiała w powietrzu. Mistrzyni wyraźnie naruszona zainkasowała jeszcze kilka ciosów pod siatką, ale nacierająca pretendentka wpadła w klincz i nie była w stanie kontynuować szarży.

Potem co prawda raz jeszcze naruszyła mistrzynię, po raz kolejny kontrując kopnięcia Jędrzejczyk ciosami, ale końcówka rundy należała już do mistrzyni, który odzyskała rezon, trafiając kilkoma uderzeniami i ponownie łapiąc wiatr w żagle.

Kowalkiewicz ostro ruszyła na rozpoczęcie ostatniej rundy, zamykając ponownie cofającą się prosto na siatkę Jędrzejczyk – tam jednak po raz kolejny wpadłą w klincz, gdzie to mistrzyni radziła sobie lepiej. Gdy walka wróciła na środek oktagonu, Jędrzejczyk była znacznie aktywniejsza, raz po raz okopując Kowalkiewicz na każdej wysokości. Łodzianka jednak znów podkręciła tempo, zdając sobie sprawę, że na punkty tej walki nie wygra. Nic z tego jednak nie wyszło i pojedynek dobiegł końca.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Joannę Jędrzejczyk, zgodnie punktując 49-46. Zwycięstwo mistrzyni okupiła mocno porozbijaną twarzą i prawdopodobnie złamanym nosem.

185 lbs: Yoel Romero (12-1) > Chris Weidman (13-2) – KO

Weidman rozpoczął pojedynek od soczystego wewnętrznego lowkinga na wykroczną nogę odwrotnie ustawionego Romero, potem częstując go jeszcze kopnięciem na korpus. W pierwszej minucie walki Kubańczyk nie wyprowadził żadnego ataku. W końcu odpalił – mocnym middlekickiem. Amerykanin cały czas bardzo inteligentnie krążył do swojej lewej strony, starając się zachodzić wykroczną nogę rywala. W końcu poszedł do obalenie, ale po krótkiej szamotaninie Romero zdołał się wybronić. Były mistrz zaatakował szeregiem kopnięć, później znów idąc po obalenie – ponownie jednak wybronione. W stójce jednak Kubańczyk pozostawał przeraźliwie bierny, a gdy tylko ruszył z atakiem, dostał firmowy kontrujący lewy sierpowy Amerykanina. Żołnierz Boga trafił dobrym frontalnym kopnięciem na korpus, ale potem znów musiał bronić się przed obaleniem – nie bez problemów, ale ponownie zdołał utrzymać walkę na nogach, błyskawicznie wstając po tym, jak został przewrócony.

Romero oddychał już ciężko. Weidman trafił kopnięciem na korpus. Poszukał sprowadzenia, ale Romero po raz kolejny wybronił je. Kubańczyk zaczął trafiać – dwa krosy doszły szczęki Amerykanina, potem jeszcze soczysty lowking. Jednak Weidman szybko oddał mu kilkoma ciosami i kopnięciami. Romero był już wyraźnie zmęczony. Spróbował obalenia, ale Weidman wybronił je, potem sam próbując przewrócić Kubańczyka – bez powodzenia. Romero świetną wycinką posadził jednak Weidmana na krótką chwilę na deskach. Amerykanin wstał, ale nie był w stanie uwolnić się z klamry rywala, w końcówce znów lądując na plecach – tym razem już został tam do końca, inkasując kilka uderzeń od Kubańczyka.

Na początku trzeciej rundy po kilku krótkich wymianach Romero idealnie wyczuł moment na kapitalne latające kolano w kontrze na kolejna próbę zejścia do nóg Weidmana. Nieprawdopodobne skończenie!

135 lbs: Raquel Pennington (9-5) > Miesha Tate (18-7) – decyzja jednogłośna

W początkowym etapie walki Pennington mocno porozbijała twarz Tate, raz za razem przedzierając się defensywę byłej mistrzyni. Ta poszukała obalenia, ale o mało nie wpadła w gilotynę, kilka razy ratując się w stylu Diego Sancheza z walki przeciwko Marcinowi Heldowi.

W końcu Tate położyła rywalkę na plecach, ale ta szybko wstała, choć nie była w stania wydostać się z klinczu z powodu klejącej się do niej przeciwniczki.

W drugiej odsłonie również na nogach to Pennington rozdawała karty, ale Tate w końcu przedarła się do klinczu, tam przez jakiś czas kontrolując pojedynek. Jednak Pennington radziła sobie coraz lepiej w walce na chwyty, odwracając byłą mistrzynię i obijając ją krótkimi ciosami pod siatką.

W ostatniej rundzie zdesperowana Tate wciągnęła Pennington do gardy, szukając poddania, ale nic z tego nie wszyło – Pennington obroniła się przed wszystkimi technikami, obijając rywalkę z góry.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Pennington, która odnosi czwarte zwycięstwo z rzędu, włączając się do wyścigu o pas mistrzowski.

Tate ogłosiła po walce zakończenie sportowej kariery.

145 lbs: Frankie Edgar (21-5-1) vs. Jeremy Stephens (25-13) – decyzja jednogłośna

W pierwszej minucie walki Edgar dwukrotnie poszukał obalenia, ale bez sukcesów – Stephens bardzo dobrze je wybronił, w międzyczasie trafiając też soczystym lowkingiem. Edgar odpłacił mu jednak ładnym krosem, po którym poszukał kolejnego sprowadzenia. Walczył o przewrócenie rywala pod siatką, ale pomimo tego że zdołał zrobić to kilka razy, Stephens szybko wstawał i na nieco minutę przed końcem rundy walka przeniosła się na środek oktagonu. Stephens wywierał presję, szukając mocnych sierpowych, ale mobilny i szybki Edgar był w stanie pracą na nogach ich unikać. Sam jednak nie trafiał wieloma uderzeniami, ograniczając się jedynie do pojedynczych kopnięć.

Obaj na początku drugiej rundy wymienili się mocnymi lowkingami. W półdystansie Edgar prezentował się lepiej, będąc precyzyjniejszym i unikając bitych z pełną mocą sierpowych Stephensa.

Edgar ponownie poszukał obalenia i ponownie je znalazł, ale Stephen znów nie miał problemów z powrotem na nogi. Jednak w połowie rundy Stephens posłał Edgara na deski latającym kopnięciem, następnie rzucając się na niego, by skończyć walkę. Były mistrz kategorii lekkiej zdołał jednak przetrwać, choć ratując się próbą obalenia, zainkasował kilka mocnych łokci.

Gdy walka wróciła na nogi, Stephens – mocno już jednak zmęczony, podobnie zresztą jak Edgar – przycisnął, trafiając jeszcze kilkoma bombami. Wyraźnie naruszony The Answer zdołał jednak w tempo zejść pod ciosami, przewracając Stephensa. Tam był bliski dwukrotnie zapięcia gilotyny, kończąc rundę mocnymi łokciami z góry.

Na początku ostatniej rundy Edgar skontrował kopnięcie Stephensa, kładąc go na plecach. Tam jednak musiał chwilę potem bronić się przed ciasno zapiętą kimurą – i udało się! Zaszedł próbującemu wstawać przy siatce rywalowi za plecy, ale ten kontrolował jego rękę. Na nieco dwie minuty przed końcem pojedynku Stephens zdołał przenieść walkę do stójki. Trafił mocnym prawym sierpem. Atakował, ale Edgar szachował go próbami zapaśniczymi. Stephens napierał coraz agresywniej, ale większość jego ciosów pruło powietrze.

Ostatecznie wszyscy sędziowie wskazali na Frankiego Edgara, który udanie podnosi się po porażce z Jose Aldo.

155 lbs: Khabib Nurmagomedov (24-0) > Michael Johnson (17-11)

Johnson od początku krążył wokół Nurmagomedova, poszukując otwarcia. Trafił soczystym krosem, potem kolejnym. Wkrótce dołożył kolejnego. Zaczął obijać też korpus Rosjanina i okopywać go. Chwilę potem kolejnym mocnym lewym naruszył rywala, który zatańczył na nogach.

Nurmagomedov cały czas starał się trzymać prawą rękę wysoko, ale ciosy Johnsona i tak dochodziły przez dziurawą defensywę do nieruchomej głowy. Jednak Orzeł przetrwał, a na trzy minuty przed zakończeniem rundy poszedł po obalenie, przewracając Amerykanina. Z góry szybko utorował sobie drogę do pozycji dominującej, rozpoczynając prawdziwy terror. Amerykanin kompletnie nie radził sobie z dołu, a potężny bomby zaczęły spadać na jego głowę. Nurmagomedov unieruchomił Johnsona pod siatką, wykluczając jego rękę, a następnie zasypał go kanonadą potężnych uderzeń. Sędzia przyglądał się bardzo blisko akcji, ale syrena kończąca rundę uratowała Johnsona.

W drugiej odsłonie Johnson wydawał się już mocno zmęczony, krążył jak szalony, ale rzucał już ciosy z pełną mocą, okrutnie pudłując. Nurmagomedov sam trafił kilkoma dobrymi ciosami i rzucił się do obalenia. Johnson wybronił je, ale potem znów musiał ratować się przed wylądowaniem na plecach – i ponownie dopiął swego. Jednak Rosjanin niczym pitbull rzucił się na niego po raz kolejny i tym razem dopiął swego, przewracając Amerykanin. Szybko zdobył krucyfiks, rozpoczynając ciężki ostrzał. Johnson zdołał się uwolnić, ale pozostał na dole w fatalnej pozycji. Niezmordowany Nurumagomedov znów wykluczył jego ręką, zasypując go gradem ciężkich uderzeń. Reprezentant Blackzilians przetrwał jednak do syreny kończącej drugą odsłonę.

Trzecią rundę Nurmagomedov rozpoczął od soczystego podbródkowego, po którym położył bezradnego Johnsona ponownie na plecach. Uwięziony pod siatką Amerykanin znalazł się po raz kolejny w fatalnej pozycji z Rosjaninem w dosiadzie. Wykazywał jednak nie tylko wielką odporność, ale też ogromną wolę walki, cały czas próbując się wydostać. Nie było na to jednak żadnych szans. Nurmagomedov ułożył go sobie, unieruchomił i poddał kimurą.

Po walce Rosjanin rzucił w ostrych słowach wyzwanie Conorowi McGregorowi, określając go mianem kurczaka/tchórza (chicken).

185 lbs: Tim Boetsch (20-10) > Rafael Natal (21-8-1) – KO

Mobilny Boetsch rozpoczął walkę agresywniej, spychając Natala do defensywy. Dwa razy zdzielił go mocnym prawym sierpowym na rozerwanie klinczu, jednym z nich otwierając mu łuk brwiowy. Brazylijczyk spróbował obalenia, ale bez powodzenia. Amerykanin cały czas wywierał presję, zmuszając Natala do coraz bardziej nerwowego krążenia przy siatce. Brazylijczyk zmieniał co jakiś czas pozycję na odwrotną, atakując kopnięciami na korpus. W końcu jednak Amerykanin ponownie mocno przyspieszył, zamykając rywala na siatce i tam rozpuszczając pięści – trafił go soczystym prawym, po którym Natal padł an deski, mocno naruszony. Kilka ciosów z góry dopełniło dzieła zniszczenia i Boetsch mógł świętować drugie z rzędu zwycięstwo w oktagonie przez nokaut.

Dla Natala jest to natomiast druga z rzędu porażka.

170 lbs: Vicente Luque (11-5-1) > Belal Muhammad (10-2) – KO

Brazylijczyk od początku walki wywarł dużą presję na rywalu, raz po raz zmieniając pozycję i atakując go kopnięciami, ciosami i szybkimi kombinacjami. Gdy po raz kolejny wszedł w półdystans, kapitalnie zblokował kontrujący prawy sierpowy rywala, by następnie próbującego jeszcze zaatakować kopnięciem, odsłoniętego Muhammada posłać na deski soczystym lewym sierpowym prosto na szczękę. Muhammad był już półprzytomny, a kilka precyzyjnych bomb z góry zamknęło sprawę.

Dla Luque jest to już czwarte z rzędu zwycięstwo przez skończenie i drugie kolejne przez efektowny nokaut.

163 lbs: Jim Miller (28-8) > Thiago Alves (21-11) – decyzja jednogłośna

Pojedynek rozpoczął się w spokojnym tempie. Miller był odrobinę agresywniejszy, ale zainkasował kolano na głowę na rozerwanie krótkiego klinczu. W płaszczyźnie bokserskiej prezentował się jednak lepiej, składając krótkie i szybkie kombinacje. Brazylijczyk polował na kontrując kros, ale bez powodzenia. W końcu i Alves zaatakował kombinacją, którą zakończył soczysty kopnięciem na głowę – Amerykanin wykorzystał jednak je do przeniesienia walki do parteru, trafiając do gardy rywala. Brazylijczyk zdołał jednak po ponad minucie wrócić na nogi po siatce. Miller trafił krótkim kontrującym łokciem, potem middlekickiem, następnie dołożył krosa. Alves odpłacił mu jednak własnymi ciosami, a potem kolanami na korpus w klinczu, mocno napierając w samej końcówce rundy.

Drugą rundę Brazylijczyk rozpoczął ostrzej, atakując kopnięciami, ale Miller odgryzał mu się ciosami. Niespełna dwie minuty po rozpoczęciu drugiej rundy Alves trafił serią uderzeń i mocnym kopnięciem na korpus, zmuszając Amerykanina do próby obalenia – nieudanej. Miller jednak później sam trafił mocnym kopnięciem na korpus, a w kontrze na latające kolano Alvesa położył go na plecach. Tam próbował go ustabilizować, ale Miller po minucie bojów znów zdołał wstać. Ruszył do ostrego ataku – i zaczął trafiać raz za razem. Miller wydawał się być bardziej zmęczony, szukając zapasów i klinczu. W końcówce Brazylijczyk trafił jeszcze kilkoma uderzeniami, ale i sam zainkasował kilka od Millera. Obaj wydawali się już mocno zmęczeni.

Również w trzeciej rundzie Alves zaatakował agresywniej, ale zainkasował kilka dobrych kombinacji bokserskich od walczącego z odwrotnej pozycji Millera, a za chwilę leżał już na plecach po świetnym wejściu w nogi w wykonaniu Amerykanina. W połowie rundy Brazylijczyk wrócił jednak na nogi. Trafił kopnięciem na głowę. Wymienili się middlekickami. Kolejne kopnięcie Alvesa zostało jednak skontrowane obaleniem ze strony Millera. Brazylijczyk wił się jak szalony, aby wstać, ale Miller zagrażał mu duszeniami. W ostatnich kilkudziesięciu sekundach Alves znalazł się jednak na górze, atakując kanonadą – w większości niecelnych – ciosów.

Sędziowie wypunktowali jednogłośnie walkę w stosunku 2 x 30-27, 29-28 dla Jima Millera, który odnosi trzecie zwycięstwo z rzędu

135 lbs: Liz Carmouche (11-5) > Katlyn Chookagian (8-1) – decyzja niejednogłośna

W pierwszej rundzie na nogach odrobinę lepiej prezentowała się mobilna Chookagian, ale w połowie stery przejęła o wiele fizycznie silniejsza Carmouche, męcząc zapaśniczo pod siatką rywalkę.

Druga runda w większości toczyła się w parterze, gdzie efektownym rzutem przeniosła ją Carmouche.

Nie była jednak w stanie zagrozić z góry Chookagian, a na nogach zdecydowanie ustępowała aktywnej, ochoczo korzystającej z lowkingów rywalce.

Ostatnia runda należała już tylko i wyłącznie do Chookagian, która dwukrotnie odcięła zmysły Carmouche w stójce, ale ta ostatnia szybko zdołała się pozbierać, ratując się klinczem.

Chookagian dobrze broniła się też przed coraz bardziej desperackimi obaleniami byłej pretendentki. Raz co prawda wylądowała na dole, ale szybko wstała. W stójce natomiast – nie wliczając dobrych lowkingów na łydkę w wykonaniu Carmouche – karty rozdawała Chookagian.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie przyznali zwycięstwo Liz Carmouche, która zaserwowała rywalce pierwszą w karierze porażkę.

Wyniki UFC 205

Walka wieczoru

155 lbs: Conor McGregor (21-3) pok. Eddiego Alvareza (28-5) przez TKO (ciosy), R2, 3:04

Co-main event

170 lbs: Tyron Woodley (16-3-1) zremisował ze Stephenem Thompsonem (13-1-1) przez większościową decyzję (2 x 47-47, 48-47)

Karta główna

115 lbs: Joanna Jędrzejczyk (13-0) pok. Karolinę Kowalkiewicz (10-1) przez jednogłośną decyzję (3 x 49-46)
185 lbs: Yoel Romero (12-1) pok. Chrisa Weidmana (13-2) przez KO (latające kolano), R3, 0:24
135 lbs: Raquel Pennington (9-5) pok. Mieshę Tate (18-7) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)

Karta wstępna

145 lbs: Frankie Edgar (21-5-1) pok. Jeremy’ego Stephensa (25-13) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
155 lbs: Khabib Nurmagomedov (24-0) pok. Michaela Johnsona (17-11) przez poddanie (kimura), R3, 2:31
185 lbs: Tim Boetsch (20-10) pok. Rafaela Natala (21-8-1) przez KO (prawy sierpowy), R1, 3:22
170 lbs: Vicente Luque (11-5-1) pok. Belala Muhammada (10-2) przez KO (lewy sierpowy), R1, 1:19

Karta UFC Fight Pass

155 lbs: Jim Miller (28-8) pok. Thiago Alvesa (21-11) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
135 lbs: Liz Carmouche (11-5) pok. Katlyn Chookagian (8-1) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)

Powiązane artykuły

Back to top button