Polskie MMATechnika MMAUFC

Jan vs. Izzy #3 – byk czy matador? Typowanie!

Trzecia i ostatnia część technicznej analizy i typowania sobotniego starcia Jana Błachowicza z Israelem Adesanyą na UFC 259.

W walce wieczoru sobotniej gali UFC 259 w Las Vegas mistrz wagi półciężkiej Jan Błachowicz w pierwszej obronie złota pójdzie w oktagonowe tany z przenoszącym się do 205 funtów królem kategorii średniej Israelem Adesanyą.

Czy skreślany przez bukmacherów Cieszyński Książę pozostanie na tronie, odnosząc najcenniejsze zwycięstwo w sportowej karierze? Czy może jednak nigeryjski artysta szermierki na pięści i kopnięcia dopełni formalności – przynajmniej wedle kursów bukmacherskich – strącając Polaka z piedestału i sięgając po drugie złoto?

W pierwszej części analizy opublikowanej na Lowking.pl przyjrzeliśmy się stójkowej wirtuozerii Adesanyi, identyfikując najczęściej przezeń stosowane kiwki, zmyłki i przyruchy, jego ulubione techniki oraz pracę na nogach i walkę z obu pozycji. Cały tekst temu poświęcony – tutaj.

W drugiej odsłonie analizy przyjrzeliśmy się z kolei umiejętnościom klinczerskim, zapaśniczym i parterowym Nigeryjczyka, zahaczając też o grappling Jana Błachowicza. Artykuł jest dostępny – tutaj.

Natomiast w niniejszej, trzeciej i ostatniej, części analizy przyjrzymy się najważniejszym elementom, które mogą przesądzić o wyniku pojedynku. Oto one!

Klincz, zapasy, parter

Rozpocznijmy z przytupem, nie mydląc sobie oczu opowiastkami o tym, jak to Jan Błachowicz znokautuje w stójce Israela Adesanyę. Owszem, jeśli czysto trafi jakiś sierpem, może ściąć rywala z nóg, a może nawet wysłać go do krainy Morfeusza. Ba! Nawet dobry lewy prosty może mocno wpłynąć na poczynania Nigeryjczyka, wyraźnie ograniczając jego ciągotki ofensywne. Pamiętamy wszyscy, że gdy Dominick Reyes poczuł moc w pięściach Polaka, w jego poczynania wdały się chaos, niepewność i pewnego rodzaju płochliwość.

Istnieją w obszarze stójkowym pewne elementy, które Polak może wykorzystać na swoją korzyść – o nich w dalszej części analizy – ale nie oszukujmy się – kickboxing to królestwo Israela Adesanyi, który jest szybszy, mobilniejszy, lepiej pracuje na nogach i lepiej kontroluje dystans, posiada bogatszy arsenał technik z obu ustawień i wreszcie będzie miał też po swojej stronie przewagę zasięgu ramion. Matador niemal zawsze pokonuje byka – i także tutaj prawdopodobieństwo, że będzie inaczej, jest niewielkie.

A zatem – trzeba obalać. Czy natomiast Błachowicz będzie w stanie obalać? Otóż, nie będzie to łatwe zadanie!

Najpierw Polak musi sforsować przestrzeń dzielącą go od Nigeryjczyka – a ten jest absolutnym gigantem, jeśli chodzi o jej kontrolę. I nie mówię tylko o jego bajecznej pracy na nogach – zmiana pozycji z każdym krokiem! – ale też o czynniku przestrzeniotwórczym w postaci wspomnianych kiwek, zmyłek i przyruchów Israela. W ten właśnie sposób Nigeryjczyk utrzymuje dystans, a nawet czasami zmusza rywali do oddawania pola. Polak musi być na to przygotowany.

Z całą natomiast pewnością naszemu reprezentantowi służył będzie mniejszy oktagon, w którym rozegra się batalia. Adesanya będzie miał mniej miejsca na hasanie do boków, unikania przyszpilenia do siatki. Kocha przestrzeń, a tutaj będzie miał jej znacznie mniej niż zazwyczaj. Trzeba jednak odnotować, że Nigeryjczyk miał już okazję wojować w małym oktagonie – w starciu z Bradem Tavaresem – i zaprezentował się wówczas bardzo dobrze pod kątem kontroli dystansu.

Co może napawać tutaj pewnym niepokojem? Otóż, Błachowicz nigdy nie był typem agresywnie wywierającego presję zawodnika, ani też zawodnika, który umiejętnie kastrowałby rywali z przestrzeni, zamykając ich na siatce. Być może cieszynianin poszuka zatem zejść w nogi Adesanyi, czy to po przepuszczeniu jego ciosów, czy też po zamarkowaniu własnych. Szybkość Nigeryjczyka może oczywiście stanowić spore utrudnienie w tym elemencie. Z łatwością stopował on bowiem większość takich prób ze strony Marvina Vettoriego, Brada Tavaresa czy Dereka Brunsona – zawodników może nie tak silnych jak Jan Błachowicz, ale z całą pewnością bardziej dynamicznych.

Natomiast nawyk odchylania się Nigeryjczyka – opowiem o nim niżej – może okazać się dla niego problemem w obszarze zapaśniczym. Jeśli Israel odchyli się przed ciosami rywala, jego biodra nadal będą dostępne, co Janek może wykorzystać do sfinalizowania obalenia.

Warto odnotować też, że Cieszyński Książę ma smykałkę do przechwytywania kopnięć swoich rywali i zamieniania ich na obalenia – szczególnie tych lewą nogą na korpus. W ten sposób przewrócił Nikitę Krylova oraz był bliski przewrócenia Thiago Santosa oraz Jimiego Manuwy w rewanżu. Kto wie zatem, czy nie będzie czaił się na kopnięcie lewą nogą Nigeryjczyka.

A jeśli Janek zdoła zamknąć rywala w klinczu na siatce? Otóż, jak wspominałem w drugiej części analizy, powalenie Israela na deski z tej pozycji łatwe nie jest. Mocno poprawił on bowiem swoją klinczerską i antyzapaśniczą grę na siatce – wyklucza ręce rywali, dobrze się ustawia, trzyma balans, nie pozwala obniżyć klamry z podwójnymi podchwytami, jeśli jego rywal zdoła ją zapiąć. Gdy natomiast zmierza na deski, jego długie kończyny stanowią świetne punkty podporu, utrudniając przeciwnikom ustabilizowanie go. Potrafi też umiejętnie torować sobie miejsce do ucieczki spod siatki.

Jan Błachowicz nigdy natomiast nie był typem klinczera, który umęczałby tam rywali. Dość powiedzieć, że sporo mniejszy Ronaldo Souza był w stanie długimi fragmentami kontrolować go w tym właśnie obszarze, podobnie jak lata temu Jimi Manuwa.

Natomiast nie ulega wątpliwości, że przewaga siły polskiego zawodnika może stanowić wielki atut w walce na chwyty przy ogrodzeniu. Nigeryjczyk ma talię łyżwiarki figurowej, cytując dagestańskiego klasyka – jeśli więc Jan Błachowicz go złapie, zapnie klamrę, kto wie, czy jego przewaga siłowa nie będzie tak wyraźna, że z nawiązką zniweluje poprawioną technikę klinczerską i antyzapaśniczą Nigeryjczyka? To jak najbardziej możliwe!

Janek ma też dryg do zachodzenia rywalom za plecy – zarówno w klinczu, jak i w kotłowaninie zapaśniczo-parteowej. Pamiętamy wszyscy, jak udusił Devina Clarka czy Nikitę Krylova. Także w rewanżu z Jimim Manuwą był kilka razy bliski zajścia rywalowi za plecy w klinczu czy kotłowaninie zapaśniczko-klinczerskiej. Za plecy Israelowi Adesanyi w parterze zaszedł natomiast Brad Tavares, a w klinczu Rob Wilkinson. Niby niewiele, ale jeśli Nigeryjczyk zacznie się zbyt mocno szarpać przy ogrodzeniu, kto wie, czy nie nadarzy się okazja, aby zajść mu za plecy i może nawet od razu przełożyć rękę pod brodą…

Scenariusz, w którym Cieszyński Książę dłuższymi fragmentami męczy na ogrodzeniu Israela Adesanyę, atakując być może jakimiś krótkim uderzeniami, stompami czy kolanami, również nie jest wykluczony, ale… Nigeryjczyk jest piekielnie zwinny. Nie daje się łatwo utrzymać plecami na ogrodzeniu.

Jeśli natomiast reprezentant WCA Fight Team zdoła obalić i ustabilizować na dole mistrza 185 funtów – czyli odebrać mu wszystkie punkty podporu, jak udało się to swego czasu Marvinowi Vettoriemu – to jego przewaga powinna być wyraźna. Byłem pod wrażeniem, jak Janek zabetonował Nikitę – doskonale kontrolując poczynania Ukraińca, traktował go uderzeniami, obchodził pozycje, w końcu udusił. Z drugiej zaś strony, mam też w pamięci, że Górnik gigantem z pleców nie jest – chociażby Ovince St. Preux w rewanżu miał go w dosiadzie, a i Johnny Walker miał swoje dobre momenty w walce na chwyty. Ponadto cieszynianin nie był w stanie poważniej zagrozić – ani nawet dłużej utrzymać na plecach – chociażby Jareda Cannoniera.

Mimo wszystko ustabilizowanie Israela Adesanyi na dole będzie miało kapitalne znaczenie – pomimo iż Nigeryjczyk spędził kilka tygodni u Andre Galvao, tam szlifując BJJ, nie nadrobi w ten sposób lat doświadczeń z maty Jana Błachowicza. Nie chodzi zresztą tylko o technikę, ale także o wspomnianą siłę polskiego zawodnika. Dodatkowo, właśnie parter może odebrać nieprzywykłemu do niego Nigeryjczykowi najwięcej paliwa. Jeśli nawet zdoła wrócić na nogi, to prawdopodobnie z nieco – a być może wyraźnie? – uszczuplonym bakiem z paliwem. Absolutnie nie wykluczyłbym natomiast jakiegoś poddania w wykonaniu naszego mistrza – czy to duszenia zza pleców po zajściu tamże próbującemu wracać na górę Nigeryjczykowi, czy też jakiegoś trójkąta rękami, a może i balachy – a jest co chwytać, jest co chwytać…

Warto natomiast z kronikarskiego obowiązku odnotować, że Israel Adesanya był dwukrotnie bliski zapięcia ciasnej gilotyny – w kontrze na obalenia – oraz trójkąta z pleców Kelvinowi Gastelumowi i Bradowi Tavaresowi. Długie kończyny są w tego typu akcjach cennym atutem Nigeryjczyka, ale Gastelum i Tavares zdołali się wykaraskać, więc… Błachowicz również powinien. Zresztą, gilotyną właśnie i trójkątem z pleców próbował zaatakować go Krylov, z czym Polak poradził sobie po profesorsku – przy ataku gilotyną ze strony Ukraińca wylądował w pozycji bocznej, mogąc nawet pokusić się o Von Flue, a i przy ataku trójkątem zmiażdżył go, przechodząc do pozycji bocznej, zanim Miner zdołał dopiąć technikę.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN

Podsumowując, uważam, że tym razem legendarna polska siła może przydać się Janowi Błachowiczowi przede wszystkim w walce na chwyty – tam powinien bowiem dyktować warunki.

Co natomiast może się wydarzyć, jeśli Polak nie zdoła ani unieruchomić rywala w klinczu, ani położyć go na plecach?

Stójka

Rozpocznijmy od optymistycznych akcentów…

Odchylenia Adesanyi

Israel Adesanya nie jest nietykalny. Ustawiony klasycznie Brad Tavares był w stanie wielokrotnie dosięgnąć go szybkimi prostymi, a i sztuka ta udała się nie raz, nie dwa, nie trzy Kelvinowi Gastelumowi, Marvinowi Vettoriemu czy Robertowi Whittakerowi.

Adesanya też człowiek, czasami obrywa. Rzadko, ale jednak tu i ówdzie zdarza mu się podejść zbyt blisko z rękami na wysokości klatki piersiowej – a gdy opiera wówczas defensywę wyłącznie na balansie, nie mając odpowiedniego dystansu, czasami kończy się to dla niego przyjęciem uderzeń.

O ile jednak Australijczyk to zupełnie inaczej walczący zawodnik – karateckie doskoki – to sukcesy Tavaresa, Gasteluma czy Vettoriego mogą sugerować, że i Błachowicz nie będzie tutaj bezbronny. Polak nie jest na pewno tak szybki jak ta trójka, ale… Posiada o wiele lepszy zasięg! A to w pewnym stopniu może niwelować jego niedostatki szybkościowe. Dodatkowo, jego timing stoi na wysokim poziomie – wie, kiedy wyprowadzić uderzenie, aby doszło ono celu.

Dlaczego wspomniani przeze mnie zawodnicy byli w stanie dosięgać Adesanyę? Otóż, Nigeryjczyk w zasadzie nie trzyma gardy! Opiera swoją defensywę na odchyleniach i pracy na nogach – a czasami nie wymierza idealnie dystansu. Zresztą wysocy zawodnicy mają czasami tendencje do takich właśnie odchyleń, często do tyłu.

Owszem, Wilkinson posiada niby aż 203 centymetry zasięgu ramion – tyle co Adesanya – ale to grappler. Zbliżonym do Błachowicza (198 cm) zasięgiem mogli pochwalić się też Silva oraz Brunson, ale ten pierwszy najlepsze lata miał już dawno za sobą, a ten drugi nigdy nie zachwycał od strony stójkowej.

Innymi słowy, jeśli Janek w którymś momencie rozczyta rytm kiwek Israela, jak najbardziej może go złamać, dosięgając próbującego odchylać się Nigeryjczyka jakimś długim prostym. Dodam też, że The Last Stylebender lubi prostować ręce na wstecznym – nie ma w tym nic złego, jeśli masz sporą przewagę zasięgu ramion. Natomiast tutaj Adesanya sporej przewagi miał nie będzie.

Z drugiej natomiast strony grzechem byłoby nie przywołać słów samego Nigeryjczyka, który w czwartkowym wywiadzie dla ESPN.com podkreślił, że zdaje sobie doskonale sprawę, iż polski obóz spróbuje ustrzelić go właśnie na odchyleniu. Zapewnił, iż jest w pełni świadom, że odchylenia do tyłu w starciu z rywalem o zasięgu Błachowicza nie mają prawa działać – dlatego zmodyfikuje ten element.

Oczywiście, od słów do czynów droga daleka, ale…

Uderzenia na korpus

Ciągnąc odrobinę temat odchyleń i przyjmując, że jednak Nigeryjczyk tu i ówdzie nadal ich poszuka… Niziutki i niezachwycający zasięgiem Kelvin Gastelum notował gigantyczne sukcesy w ostrzale korpusu Nigeryjczyka – oczywiście z uwagi na jego notoryczne wówczas odchylenia. Może bowiem i głowa Adesanyi znajdowała się poza zasięgiem rażenia – ale nie jego schaby. Amerykanin raz za razem trafiał go długimi prostymi, a nawet sierpowymi na korpus.

Oczywiście, Gastelum jest znacznie dynamiczniejszym zawodnikiem od Błachowicza, ale, jak wspomniałem, zasięg Polaka w pewnym stopniu niweluje jego braki szybkościowe, podobnie jak timing.

Uderzenia na korpus są często dobrym pomysłem na walkę z wysokimi, szczupłymi, chętnie odchylającymi się rywalami – a takim zawsze był Israel. Problemy widzę jednak trzy. Po pierwsze, Janek nigdy nie gustował w obijaniu schabów swoich przeciwników ciosami, więc Bóg jeden raczy wiedzieć, jak sobie z tym poradzi. Po drugie – ryzyko kontry jest wówczas niemałe, oczywiście z uwagi na nisko opuszczone ręce. Po trzecie – Adesanya jest świadom, że jego odchylenia Błachowicz spróbuje wykorzystać na swoją korzyść.

Jeśli Nigeryjczyk będzie walczył z odwrotnego ustawienia, Polak może natomiast oczywiście poszukać okrężnych kopnięć na schaby – nawet jeśli zostaną one zblokowane, to impet uderzenia może w jakimś stopniu ostudzić ofensywne zapały Adesanyi.

Kolejnym elementem w stójce, który może stanowić atut naszego zawodnika jest…

Rozerwanie klinczu

Tak, zamknięcie Adesanyi na siatce stanowić będzie nie tylko okazję do tego, aby go przewrócić, ale też potraktować jakąś bombą na rozerwanie. Błachowicz ma smykałkę do tego rodzaju akcji, nigdy nie zapominając o tym, aby odchodzącego do lewej czy prawej przeciwnika potraktować jakim sierpowym.

The Last Stylebender bywał natomiast trafiany na rozerwanie klinczu nie raz, nie dwa, chociażby w starciu z Bradem Tavaresem.

Z drugiej zaś strony, chciałbym zauważyć, że Nigeryjczyk też potrafi uciec z klinczu z jakimś uderzeniem – łokciem czy kolanem. Ponadto spodziewam się, że tym razem będzie bardzo czujny na rozerwanie klinczu, mając w pamięci, co Jan Błachowicz uczynił innemu średniemu, Luke’owi Rockholdowi.

Presja

Nie oszukujmy się – w taktycznej szermierce na pięści i kopnięcia na środku oktagonu Jan Błachowicz nie ma czego szukać. Oczywiście, małe rękawice, jeden błąd, chwila nieuwagi i może zdarzyć się wszystko, bo to MMA, panowie, MMA, ale… Zejdźmy na ziemię. Przewagi szybkości, techniki i arsenału Adesanyi będą bardzo wyraźne, a o perfekcyjny cios cieszynianina łatwo nie będzie. Dlatego też uważam, że nasz zawodnik musi wywierać presję, korzystając z zalet mniejszego oktagonu i tym samym zmuszając Nigeryjczyka do mocnej walki ze wstecznego.

Problemów jest tutaj oczywiście kilka. Po pierwsze – Janek nie jest typem pressure fightera. Nawet w walce z Dominickiem Reyesem jego presja nie była mocna. Metodyczne człapanie w kierunku rywala w starciu z Adesanyą nie zadziała. Trzeba agresywniej. Tutaj pojawia się jednak drugi problem – kiwki, zmyłki i przyruchy Israela. Jak wspominałem, to one zniechęcają jego oponentów do skracania dystansu, trzymając ich w szachu. Wreszcie po trzecie – jeśli Janek zignoruje kiwki, narazi się oczywiście na kontruderzenia. Nigeryjczyk to jeden z najlepiej kontrujących zawodników w UFC bez podziału na kategorie wagowe. Kontruje nie tylko sierpami na odchyleniach – jak z Robertem Whittakerem – ale też po przepuszczeniu ciosu krosem (a la Conor McGregor) vide konfrontacja z Kelvinem Gastelumem, czy nawet kopnięciem na głowę ze wstecznego – tak skarcił Reapera.

Israel Adesanya polował w walce z Kelvinem Gastelumem na kontrę długim prawym po przepuszczeniu uderzeń Amerykanina – z wieloma sukcesami.

Pomimo tych wszystkich zagrożeń uważam, że wywieranie presji – w jakimś stopniu rwane, szarpane, aby nie stało się zbyt przewidywalne – jest i tak lepszym rozwiązaniem aniżeli próba udowodnienia Nigeryjczykowi swojej wyższości kickbokserskiej na środku oktagonu.

Zmiany pozycji Adesanyi

Owszem, umiejętność walki z obu pozycji, nieustanne ich mieszanie – i to zarówno w ataku, jak i w obronie, w czym absolutnym mistrzem jest Nigeryjczyk – to gigantyczne atuty. Rzecz jednak w tym, że od czasu do czasu – rzadko ale jednak! – Izzy zmienia ustawienie, będąc odrobinę zbyt blisko swoich rywali. Zdarzyło się w walce z Tavaresem, że markując kopnięcie, stawiał tylną nogę do przodu i wtedy właśnie Hawajczyk zaskakiwał go uderzeniami. Podobne akcje widzieliśmy w walce Nigeryjczyka z Vettorim.

Ustawiony klasycznie Israel Adesanya wykorzysuje niskie kopnięcie do zmiany ustawienia na odwrotne, by następnie wraz z lewym prostym zmienić je z powrotem na odwrotne, podążając za Bradem Tavaresem. Hawajczyk wykorzystuje jego niedbałość przy zmianie ustawienia i karci go soczystym prawym sierpem.

Wszyscy pamiętamy zresztą przecież niedawny brutalny nokaut, jaki Sebastianowi Rajewskiemu zafundował Fili Pejić, wykorzystując zmianę ustawienia Polaka. O powtórzenie czegoś takiego będzie oczywiście w sobotę piekielnie trudno, ale jeśli Cieszyński Książę wyczuje moment zmiany ustawienia przez Adesanyą i zaatakuje właśnie w tym momencie – wtedy zmieniający ustawienie zawodnik jest najbardziej narażony na uderzenia – kto wie, kto wie…

Zerowe ryzyko obaleń

Nie sądzę, aby Jan Błachowicz obawiał się walki z pleców z Israelem Adesanyą i nie sądzę, aby Nigeryjczyk poszukał tutaj jakichkolwiek obaleń. Innymi słowy, o ile oktagonowy procesor mistrza wagi średniej jest nieprawdopodobnie wydajny, to warto mieć na uwadze, że w potyczce tej zmuszony będzie też wkalkulować w swoje poczynania ryzyko zapaśnicze ze strony Jana Błachowicza – zawodnika silniejszego, dysponującego podobnym zasięgiem i uderzającego naprawdę mocno. To może w pewnym stopniu ograniczyć jego ofensywne poczynania.

Może Janek zamarkuje jakieś obalenie, zmuszając Israela do obniżenia rąk, aby następnie trzepnąć go w głowę? Albo odwrotnie – postraszy na górę i zejdzie do nóg.

Nasz zawodnik będzie miał tutaj więcej dróg do zwycięstwa, przynajmniej w na tym ogólnym poziomie, czyli stójkowym, klinczerskim i parterowym.

Nerwowe reakcje Jana

Polak nie mierzył się jeszcze nigdy z zawodnikiem dysponującym tak szerokim wachlarzem sugestywnych narzędzi oktagonowej dezinformacji, jakim dysponuje Israel Adesanya. Trudno zresztą, żeby było inaczej, bo Nigeryjczyk jest jedyny w swoim rodzaju pod kątem wyprowadzania rywali w pole kiwkami, zmyłkami, przyruchami. Jak wspominałem, wykorzystuje je do zasysania informacji o reakcjach rywali, szukając luk w ich grze.

Jeśli pod tym kątem przyjrzymy się walkom Polaka, to trudno tutaj o jakiś optymizm, o hurra-optymizmie nie wspominając. Błachowicz reagował nerwowo na zwody Manuwy, Cannoniera, Santosa, a nawet Andersona. Cieszynianin prostował ręce, odchylał się, unosił nogę w obawie o kopnięcie, oddawał pole. A podkreślam, że żaden z tych zawodników gigantem w tym obszarze nie jest! Tego typu reakcje będą wodą na młyn dla Adesanyi.

Na pierwszych trzech zdjęciach widzimy reakcje Jana Błachowicza na kiwki Coreya Andersona w rewanżu (dwa pierwsze) oraz Jareda Cannoniera (trzecie). Lewa ręka Polaka niby strzeże w jakimś stopniu głowy przed prawym rywala, a prawa pilnuje jego lewej, ale… Israel Adesanya to zawodnik, który potrafi takie schematy wykorzystać.

Natomiast na ostatnim zdjęciu Cieszyński Książę prostuje obie ręce w reakcji na kiwkę jabem Jimiego Manuwy.

Wyprostowane ręce Polaka, a zatem niestrzegące głowy, Nigeryjczyk może wykorzystać do ominięcia ich i dosięgnięcia go ciosami – w końcu ma lepszy zasięg i jest szybszy. Uniesiona noga rywala – a więc niestabilna pozycja – to również zaproszenie do ataku. Wreszcie z uwagi na oddawanie pola przez Jana Izzy może też wykorzystać kiwki w charakterze tarana dystansu.

Owszem, gigantyczną bronią naszego zawodnika może okazać się tutaj timing, czyli wyczucia odpowiedniego momentu i dystansu do ataku, bo timing > speed > power, ale obawiam się, że w stójce przewaga szybkościowa Adesanyi może zniwelować świetny timing naszego zawodnika.

Niskie kopnięcia

Jan Błachowicz mocno okopał nogi Ronaldo Souzie czy Luke’owi Rockholdowi, rąbiąc oczywiście na wysokości łydki. Rzecz jednak w tym, że zarówno Jared Cannonier, jak i przede wszystkim Thiago Santos sprawili naszemu zawodnikowi sporo problemów tą właśnie techniką.

Panuje przeświadczenie, że Polak przegrał z Brazylijczykiem, bo na początku trzeciej rundy pospieszył się, ruszył zbyt agresywnie, został ustrzelony. Być może tak rzczywiście było. Wszak trenerzy Janka wspominali swego czasu, że przed trzecią rundą otrzymał on polecenie, aby podkręcił tempo. Rzecz jednak w tym, że mam wrażenie, iż pomijamy tutaj jeden ważny czynnik. Otóż, mając przed oczami tamtą polsko-brazylijską potyczkę, widzę tutaj casus rewanżu Stipego Miocicia z Juniorem dos Santosem czy starcia Cody’ego Garbrandta z Pedro Munhozem. Co wydarzyło się w tychże walkach?

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN

Zainkasowawszy kilka atomowych lowkingów na wysokości łydki od dos Santosa, Miocić ruszył do huraganowych ataków, zdając sobie sprawę, że więcej niskich kopnięć już nie zdzierży – co zresztą sam przyznał po walce w rozmowie z Joe Roganem. Opłaciło się, bo zaatakował i ustrzelił Brazylijczyka.

Identycznym tropem podążył Garbrandt, gdy Munhoz zmasakrował mu wykroczną nogę łydkingami. Poszedł na ostre wymiany – nie z powodu pomroczności jasnej, jaka rzekomo na niego spadła, ale właśnie z uwagi na zdewastowaną lewą nogę – i skończył ubity.

Otóż, w pierwszych sekundach trzeciej rundy Jan Błachowicz zainkasował kolejne dwa atomowe lowkingi na łydkę, a dosłownie chwilę później ruszył do ostrej szarży. Widzę tutaj związek przyczynowo-skutkowy, podobny do tego z dwóch wyżej przywołanych pojedynków.

A czy wiecie, iloma kopnięciami na łydkę pomieszanymi z kopnięciami na kolano Polak został potraktowany przez Brazylijczyka w tamtym boju? Otóż, na przestrzeni nieco ponad 10 minut rywalizacji było tego aż 26! Mam wrażenie, że jest to kompletnie pomijane przy analizie tej walki. Panuje powszechne przekonanie, że „było równo, ale się podpalił i wyłapał”. Od dawna stoję jednak na stanowisku, że wynikiem podpalenia się Polaka w tamtym właśnie momencie były przede wszystkim niskie kopnięcia Brazylijczyka.

Przed starciem z kopaczem klasy Israela Adesanyi nie można tego elementu lekceważyć. Być może Nigeryjczyk nie kopie tak mocno jak Brazylijczyk – chociaż absolutnie ręki bym za to nie dał! – ale potrafi znacznie lepiej przygotować sobie lowkingi, potrafi zachodzić rywala, utrudniając mu kontrę przy wyprowadzaniu kopnięcia. Jest też zdecydowanie szybszy.

Owszem, Błachowicz również kopie bardzo mocno, więc gdyby udało mu się pójść w kopnięcie za kopnięcie, to… Trudno mi jednak wyobrazić sobie scenariusz, w którym tak właśnie toczy się walka – raczej byłyby to 2-3 lowkingi Adesanyi na 1 Błachowicza, a może nawet różnica byłaby jeszcze większa. A wtedy nic dobrego by z tego dla cieszynianina nie wynikło.

Jakąś nadzieją mogą natomiast napawać bloki Polaka. Ma bowiem do tego smykałkę. Gdy zblokował lowking Reyesa, ten przez kilka minut nie wyprowadził już żadnego! A – idąc tym tropem – gdy ustawiony odwrotnie Vettori zblokował wewnętrznego lowkinga ustawionego wówczas klasycznie Adesanyi, Nigeryjczyk zaprzestał tej techniki, przyznając zresztą, że bardzo mocno tenże blok odczuł. Nie sposób zatem wykluczyć, że mistrz 205 funtów będzie o jeden dobry blok od wykluczenia niskich kopnięć kingpina wagi średniej.

Warto przytoczyć też wypowiedzi Izu Ugonoha dla PolsatSport.pl. Podkreślił on znaczenie niskich kopnięć w tej walce, mając pełną świadomość, że Nigeryjczyk prawdopodobnie poszuka ich, aby spowolnić polskiego mistrza. Zwrócił uwagę, że bloki Janka i jego własne lowkingi będą miały kapitalne znaczenie.

Niestety, za znacznie bardziej prawdopodobny scenariusz uważam ten, w którym w przypadku pojedynku toczonego w stójce na środku oktaognu Polak ma jednak gigantyczne problemy z niskimi kopnięciami Nigeryjczyka – przede wszystkim z powodu szybkości i kamuflażu rywala. A wszyscy wiemy, do czego prowadzi okopana noga – do ostrych, nieprzygotowanych, desperackich szarży. A na takie czekał będzie Adesanya.

Skoro zaś jesteśmy przy szarżach…

Blachoblitz

Powyższe określenie zaczerpnąłem z Twittera, gdzie ktoś – nie pomnę kto – tak właśnie opisał gwałtowne szarże Jana Błachowicza, niespecjalnie wyróżniające się gracją i finezją, delikatnie rzecz ujmując. Broda zadarta, nogi z tyłu, człapiący krok, sierpy, kopnięcia.

Powyższa akcja przyniosła Polakowi wiele sukcesów – grzmotnął Jimiego Manuwę kilkoma uderzeniami. Jednak w starciu z Israelem Adesanyą tego typu szarże inicjowane podbródkami, stanowić będą gigantyczne ryzyko.

Husarskie te szarże okazały się skuteczne nie tylko w walce z Brytyjczykiem, ale też w konfrontacji z Dominickiem Reyesem – choć z Amerykaninem przede wszystkim pod kątem kończącego je kopnięcia na korpus. Nie będę ukrywał, że byłem wówczas pozytywnie zaskoczony, bo obawiałem się, że tego typu ataki w starciu z Dewastatorem mogą okazać się dla Polaka zgubne.

Identyczne obawy mam natomiast przed starciem Janka z Israelem – tj. że zapłaci za nie tak, jak zapłacił w pojedynku z Santosem. Adesanya nie cofa się w linii prostej, dobrze balansuje, jest szybki, świetnie kontroluje dystans i ma dryg do kontr. Tego typu szalone ataki – pomimo iż przyniosły Błachowiczowi sukcesy w niektórych potyczkach – tutaj mogą okazać się jego przekleństwem.

Kopnięcia na kolano

Jan Błachowicz miał sporo problemów z tą techniką we wspomnianej walce z Thiago Santosem, podczas gdy Israel Adesanya notorycznie okopywał kolano wykrocznej nogi Paulo Costy, okrutnie zniechęcając go do ataków.

Nie mam wątpliwości, że mając przed sobą przeciwnika niewyróżniającego się szybkimi nogami, Nigeryjczyk poszuka tego rodzaju dystansujących i bardzo niebezpiecznych dla więzadeł technik – nawet pomimo tego, że w przeciwieństwie do walki z Costą tutaj jego przewaga zasięgu ramion będzie niewielka.

Kopnięcia na kolano zniechęcają natomiast do przenoszenia ciężaru ciała na wykroczną nogę, a zatem mocno utrudniają ataki. Są też skutecznym narzędziem zdobywania pola i zmuszania rywala do tegoż oddawania.

Typowanie

Z pewną rezerwą podchodzę do przywoływania przywoływania walk Israela Adesanyi z Kelvinem Gastelumem czy Alexem Pereirą jako przesłanek wskazujących na to, że i Jan Błachowicz może sobie w stójce poradzić z Nigeryjczykiem. Amerykanin to bowiem fighter kompletnie nieporównywalny z Polakiem – niższy, dynamiczniejszy, walczący z odwrotnego ustawienia. Natomiast Alex Pereira… Niech go Bóg błogosławi, ale dostawał tęgie lanie w rewanżowym starciu z Israelem Adesanyą. Ba! W obu The Last Stylebender prezentował się znacznie lepiej. Z Janem Błachowiczem Brazylijczyka łączy niemal wyłącznie świetny lewy sierpowy – i nic poza tym. Zawsze to coś, ale…

Z drugiej zaś strony, byłbym też ostrożny przy przywiązywaniu zbyt dużej wagi do przebiegu walki Adesanyi z Costą i wyciąganiu z niej daleko idących prognoz na temat starcia Polaka z Nigeryjczykiem. Przede wszystkim z uwagi na tyranozaurzy zasięg Brazylijczyka. Jestem też przekonany, że Błachowicz – w przeciwieństwie do Borrachinhy – spróbuje mocniej podkręcić tempo, zaryzykować, jeśli sytuacja będzie tego wymagać.

Rzecz jednak w tym, że pomimo przywołanych wyżej różnic nigeryjsko-brazylijskie starcie może jednak dawać pewien podgląd na to, jak potoczy się – przynajmniej w obszarze kickbokserskim! – sobotnia walka na szczycie wagi półciężkiej. O ile bowiem rzeczywiście Costa nie podjął zdecydowanego ryzyka, to jednocześnie… Nigeryjczyk w dużym stopniu po prostu mu to uniemożliwił! Paulo poszukał kilku szarż, ale zainkasował ciosy, nie był w stanie unieruchomić Adesanyi czy na dłużej przyszpilić go do siatki. W dystansie kickbokserskim nie miał natomiast nic do powiedzenia, inkasując szybkie i soczyste proste oraz niskie kopnięcia. Złamany mentalnie, nie zdzierżył w drugiej rundzie, gdy Nigeryjczyk poczuł się już tak pewnie, że chętnie poszedł z porozbijanym już mocno Brazylijczykiem na ostre wymiany.

Myślę, że podobnie Adesanya podejdzie do pojedynku z Błachowiczem. W pierwszych jego minutach spróbuje trzymać Polaka na dystans milionem kiwek oraz prostymi i kopnięciami, głównie niskimi i być może tymi na kolano. Co prawda, Cieszyński Książę będzie potrzebował prawdopodobnie jednego dobrego uderzenia, aby naruszyć Nigeryjczyka czy nawet zgasić mu światło, na co będzie miał aż 25 minut, ale… Rysowanie takiej perspektywy jest złudne, bo owszem, to MMA, więc być może Jan Błachowicz powtórzy wyczyn Yaira Rodrigueza z walki z Chan Sung Jungiem, ale… Przecież z każdą upływającą minutą może być w coraz gorszym stanie – bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że kickboxing na środku oktagonu faworyzuje tutaj wyraźnie Israela Adesanyę.

Dlatego właśnie do budowania optymistycznej narracji, wedle której Polak będzie miał aż 25 minut na jeden dobry cios, podchodzę nieufnie. Nigeryjczyk nie będzie bowiem w tym czasie gruszek w popiele zasypiał.

Idąc zresztą dalej tym tropem… Pamiętacie, co stało się, gdy w pierwszej rundzie walki z Yoelem Romero Israel Adesanya przyjął srogiego cepa w kontrze? Nie chodzi nawet o to, że go ustał, co, nawiasem mówiac, stanowić może przesłankę na rzecz tezy, że jego szczęka jest naprawdę odporna. Chodzi o zmiany, jakie wprowadził do swojej gry. Wykastrował ją z ryzyka, nadal jednak będąc wyrachoanym i w swoich poczynaniach skutecznym. Gdy natomiast Reyes poczuł moc Błachowicza, kompletnie oddał pole, nie będąc w stanie okiełznać chaosu w swoich działaniach. Coś w nim pękło.

Natomiast Nigeryjczyk po bombie od Kubańczyka nie zmoczył nogawek – ograniczył oczywiście ryzyko, ale nadal to on był aktywniejszym zawodnikiem, stopniowo odbudowując z każdym kolejnym uderzeniem pewność siebie. Nie ma zatem żadnej pewności, że legendarna polska siła wykastruje go z ochoty do walki w takim stopniu jak Reyesa.

Uważam, że jeśli Polak nie znajdzie drogi do obalenia, będąc zmuszonym do szermierki na pięści i kopnięcia z nigeryjskim artystą oktagonowej dezinformacji, prędzej czy później dopadnie go frustracja. A na to czyhał będzie oczywiście The Last Stylebender.

Do tego typu nieszablonowych akcji, piekielnie trudnych do rozczytania, Israel Adesanya odwołuje się, gdy rozczyta już swoich rywali – Kelvin Gastelum przytomnie unika prawego, Derek Brunson nie daje rady.

Upraszczając to wszystko, uważam, że udane zaprzęgnięcie do działania klinczu i przede wszystkim zapasów oraz parteru będzie warunkiem zwycięstwa Jana Błachowicza. Wiadomo, może urwie w stójce, ale – kontynuując uproszczony tryb – raczej nie. Czy zatem zdoła przenieść walkę do parteru, tam kontrolując Nigeryjczyka, a może nawet go ubijając bądź kończąc poddaniem?

Absolutnie takiego scenariusza nie wykluczam! Szacuję jego prawdopodobieństwo na znacznie wyższe aniżeli wynikałoby z kursów bukmacherskich, wedle których Polak jest po raz kolejny zdecydowanym underdogiem. Zwracam uwagę, że gdy w małym oktagonie Brad Tavares szukał zapasów, to pomimo dobrej obrony ze strony Israela Adesanyi każda niemal taka próba kończyła się dla tego ostatniego wylądowaniem plecami na ogrodzeniu. Tam naprawdę nie ma wiele miejsca do orbitowania, uciekania do boku. Podejście zapaśnicze oznacza duże prawdopodobieństwo klinczu.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN

O przewrócenie mającego przecież przebogate doświadczenie z rywalizacji w ringach Nigeryjczyka nie będzie jednak łatwo ani na środku oktagonu – tam świetnie kontroluje on dystans – ani w klinczu, gdzie The Last Stylebender mocno poprawił swoją defensywną grę.

Nie mam jednocześnie wątpliwości, że już jedno obalenie może przesądzić o zwycięstwie Cieszyńskiego Księcia – nawet jeśli Adesanya zdoła wrócić na nogi. W parterze bowiem pasek z energią Nigeryjczyka będzie kurczył się znacznie szybciej. Nawet zatem jeśli wróci na górę, może odczuwać już zmęczenie – a to oczywiście wpłynie na jego szybkość, czas reakcji, poruszanie się.

Tym niemniej, styl umęczania klinczerskiego i poniewierania zapaśniczego a la Khabib Nurmagomedov nie jest naturalnym dla Jana Błachowicza. Polak udowodnił oczywiście w ostatnich latach, że – w cudzysłowie – i starego psa da się nauczyć nowych sztuczek, ale… Obawiam się, że zbyt intensywne próby zapaśnicze prędzej wydrenują zasoby kondycyjne Janka niż Israela.

Jestem natomiast tak daleki od skreślania Błachowicza, jak to tylko możliwe. Podopieczny trenerów Roberta Jocza i Roberta Złotkowskiego ostatnimi czasy regularnie udowadnia, że bukmacherzy i gracze kompletnie się mylą w ocenie jego szans, tłamsząc faworyzowanych przezeń rywali. Jeśli ustrzeli Nigeryjczyka, owszem, uniosę wysoko brew, a może nawet podniosę uśmiechniętą szczękę z podłogi. Jeśli go podda, ubije z góry albo skontroluje w parterze – nawet mi brew nie drgnie, a co najwyżej twarz wykrzywi szeroki uśmiech.

Nie będę ukrywał, że z nieskrywaną przyjemnością postawiłbym tutaj patriotycznie na zwycięstwo Cieszyńskiego Księcia. Serce aż krzyczy, że Janek jest przecież w życiowej formie, że dla Israela to debiut w 205 funtach UFC, że Polak wypadł kapitalnie na czwartkowym staredownie, że mentalnie wydaje się być teraz rzeźnikiem, a mental to wszystko, ale… Mam wrażenie, że oszukałbym wtedy i siebie samego, i Czytelników. W takich sytuacjach muszę być zimnym i wyrachowanym gagatkiem, emocje i sympatie odstawiając na boczny tor.

Jakkolwiek bym nie zakrzywiał swojej percepcji, minimalnie faworyzuję tutaj niepokonanego Israela Adesanyę. W jego grze istnieją oczywiście pewne luki, ale nie wydają się wystarczająco duże, aby uznać go w tym pojedynku za underdoga. Tym samym za najbardziej prawdopodobny scenariusz uważam ten, w którym podrasowana defensywa zapaśnicza wespół z kickbokserską wirtuozerią zaprowadzą Nigeryjczyka do zwycięstwa, najpewniej na punkty.

Zwycięzca: Israel Adesanya przez decyzję

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Komentarze: 6

  1. Dumałem nad scenariuszami tej walki od dawien dawna, a teraz mam coraz większy mętlik w głowie;) Nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, czy Janek będzie wstanie przewracać i trzymać na dole Adensanyę…Natomiast..

    …zgadzam się jeśli chodzi o ocenę walki Z Santosem, wyraźnie widziałem, że Jan ma dość kolejnych kopnięć i głównie stąd ta szalona szarża, mistrz nigdy tego nie przyznał, ale może po prostu nie chce wprost opowiadać o swoich słabościach
    …zgadzam się jeśli chodzi o optymistyczne założenie, że Janek ma 'spokojnie 5 rund na jeden cios, który zgasi światło’- tylko przy założoniu, że wszystko idzie mu z górki, miesza udanie klincz, zapasy, parter, w bardziej kickbokserskim pojedynku daję mu 2-2,5 rundy na działanie
    – nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą,że nie ma szans, aby znokautował Janka, może tak się zdarzyć jeśli Janek padnie kondycyjnie, liczne ciosy się odłożą, bądź pójdzie idealna kontra na szarże Janka
    – nie zgadzam się z tymi którzy uważają że Reyes i Adensanya to podobni przeciwnicy, owszem Reyes to lotny na nogach szybki striker, ale abstrahując już od samych umiejętności…Dominick ma jednego ciągotki do bitki, przez co prościej go trafić, Adensanya jest zupełnie inny i o niebo bardziej wyrachowany

      1. Fajnie, że się zgadzamy, niefajnie, że akurat tyczy się to tych niepomyślnych dla Janka aspektów walki;)

        Kolejnymi wątpliwościami jakie się nasuwają… wydaje mi się, że te główne bronie Janka w stójce zostały dogłębnie rozczytane przez team Adensanyi i będzie wyczulony na te elementy. To jest ciosy na rozerwanie klinczu, kopnięcia lewą nogą, szarże. I pewnie inne detale. Trudno będzie czymś zaskoczyć.

        I tak mam przeczucie, że kluczowe będą pierwsze próby zapaśniczo-parterowe, może klincz. Jeśli już na początku Jan odbije się w tym elemencie, ograniczy to bardzo jego grę octagonową, a może i podejście mentalne.
        Sukcesy, nawet takie umiarkowane w tych elementach, przeciwnie dadzą potężnego 'boosta’ Janowi.

Dodaj komentarz

Back to top button